Egzamin dojrzałości (III)
29 maja 2015
Egzamin dojrzałości
14 min
Gdy wróciłem do domu chwytałem się każdej roboty byle by tylko o niczym nie myśleć. Posprzątałem pokój. Przygotowałem dość wystawną kolację. Porąbałem drzewo do kominka. Całe szczęście, że zaczynał się weekend. Nie musiałem przynajmniej robić nic związanego ze szkołą.
Najgorsze przyszło, kiedy położyłem się do łóżka, cały czas myślałem o tym co wydarzyło się w szkole.
Szlak! Miałem wyjaśnić i zakończyć sprawę, a wszystko się pokomplikowało. Przecież jestem zakochany w Asi. To prawie tak jak bym ją zdradził z nauczycielką.
Zasnąłem grubo po pierwszej w nocy.
- Hej! Wstawaj! - krzyknął mój ojciec
- Hmmm...? Dlaczego? Przecież jest sobota. Która godzina?
- Jedenasta. Wstawaj, masz gościa.
Oderwałem głowę od poduszki i wsparłem się na łokciach. Wciąż miałem zamknięte oczy. Światło wpadające przez okno strasznie mnie raziło. Nagle poczułem jak coś dużego z impetem wgniata mnie z powrotem w materac.
- Cześć braciszku!
- Cholera, mówiłem ci żebyś tego nie robiła!
To była Magda. Miała w nawyku rzucać mi się na szyje za każdym razem kiedy się ze mną witała.
Nie byliśmy rodzeństwem. Nie byliśmy nawet spokrewnieni.
Tak naprawdę była moją sąsiadką. Podobno nasi ojcowie znali się jeszcze z liceum, więc jakoś tak się przyjęło, że od zawsze mówiłem do rodziców Magdy „ciociu”, „wujku”, a ona tak samo traktowała moich rodziców.
Magda była ode mnie dwa lata młodsza. Średniego wzrostu szatynka z włosami do połowy ramion. Miała całkiem zgrabne ciało, a efekty ćwiczeń w jej liceum sportowym były widoczne w postaci wyraźnie zarysowanych chociaż wciąż kobiecych łydek i ud. Jednak ja nie patrzyłem na nią w ten sposób. Znaliśmy się od dzieciństwa, była dla mnie jak młodsza siostra. Poza tym swoje uczucia ulokowałem zupełnie gdzie indziej. Choć w tej chwili sam nie wiedziałem gdzie dokładnie.
Z całą pewnością należała do tej grupy osób, które najpierw robią, a dopiero potem myślą. Powtarzałem jej wiele razy, że dziewczyna w jej wieku powinna zachowywać się bardziej kobieco, bo nie znajdzie chłopaka, ale ona nic sobie z tego nie robiła.
- Obiecałeś zabrać mnie dziś do sklepu żeby kupić nowe buty do biegania i piłkę do nogi.
- O piętnastej! Złaź z łóżka - powiedziałem, lekko ją spychając.
Ojciec wychodząc z pokoju, głupkowato się uśmiechnął i wyciągnął w moją stronę rękę z kciukiem zwróconym do góry. Magda tego nie zauważyła.
Boże, dlaczego pokarałeś mnie tak nieodpowiedzialnym ojcem?
- To ja idę do sąsiadów, bawcie się dobrze - powiedział.
- Tata jest w garażu, dłubie coś przy samochodzie – krzyknęła Magda.
Po chwili byłem prawie całkowicie rozbudzony.
- Czekaj. Powiedziałaś buty i piłkę do nogi? Mieliśmy kupić tylko piłkę.
- Ale teraz potrzebuje też butów.
- Przecież miesiąc temu dostałaś nowe od rodziców.
Madzia siedząc już obok łóżka na pufie. Zaczęła nerwowo skręcać i rozciągać rękaw bluzy.
- Ale już mi się rozwaliły – odpowiedziała półszeptem.
- No dobra, ale nie dołożę do nich nawet grosza.
- Eej... no weź, dobrze wiesz, że odkładam na egzamin ratownika.
- Przecież ty ledwo na wodzie się unosisz.
Nie była to do końca prawda, pływała całkiem dobrze, ale na egzamin było za wcześnie.
- No to naucz mnie pływać!
Kurde, same problemy z tą dziewczyną.
- Dobra, kupię ci te buty. Możesz wybrać jakieś drogie, przynajmniej ja i twoi rodzice będziemy mieć spokój na jakiś czas.
Zobaczyłem błysk w jej oczach.
- Zapłacę też za piłkę. Obojętnie jaką, ale uznamy to za twój prezent urodzinowy, okej?
Nie miałem pomysłu na prezent więc dobrze, że chociaż ten problem się rozwiązał.
- Okej! - Pokiwała głową z szerokim uśmiechem na twarzy. Teraz jej oczy niemal płonęły z radości.
- Dobra, to idź do siebie, muszę się przebrać. Po obiedzie wpadnę do was i pojedziemy do sklepu.
- Hmyyyy... czyżbyś się mnie wstydził? - powiedziała uśmiechając się szyderczo.
- Ja nie mam czego... desko.
Magda miała bardzo małe piersi. Wstydziła się tego. Nawet najmniejsza uwaga na ten temat mogła wywołać „katastrofę”. Jednak byliśmy na tyle zżyci, że tolerowała moje żarty.
- Słucham?! To było do mnie czy koło mnie?
Z tymi słowami rzuciła się na mnie waląc pięściami o moją klatkę piersiową. Złapałem ją pod pachami jednocześnie łaskocząc.
- Hahaha, przestań... to... nie fair – krzyczała śmiejąc się.
Przetoczyliśmy się na bok. Mocno przycisnąłem ją do siebie żeby nie uciekła. Teraz leżała tyłem do mnie. Jedną rękę włożyłem jej pod bluzkę i zacząłem łaskotać po żebrach.
- Prze..ee..stań! Już so..aaa..bie pójdę! - tak się śmiałą, że ledwie mogła z siebie coś wykrztusić.
Jeszcze przez chwilkę ją połaskotałem żeby mieć pewność, że nie zmieni zdania.
Bardzo lubiłem gdy się śmiała.
Kiedy już wstała i poprawiła swoje ubrania i odeszła w kierunku drzwi. Zanim jeszcze wyszła, odwróciła się w moją stronę i wypięła język.
- Głuuupeeek.
Nim zdążyłem jej złapać, wybiegła na korytarz. Słyszałem jak zeskakując po schodach śmieje się.
- Cześć ciociu. Madzia jest u siebie?
- Nie, siedzi w salonie.
Zanim zrobiłem chociaż jeden krok usłyszałem głośne trzaśnięcie zamykanych drzwi, a już po chwili zobaczyłem „siostrę” biegnącą w moim kierunku.
Wiem, że dużo biega i ćwiczy, ale żeby rozwinąć taką prędkość na przestrzeni kilku metrów?!
Normalnie bym się uchylił, ale tak pędziła, że gdyby wyrżnęła w drzwi wejściowe za moimi plecami to pewnie wypadły by z zawiasów. Tak swoją drogą, były antywłamaniowe.
Poczułem silne szarpnięcie, prawie się przewróciliśmy.
- Ile raz mam ci powtarzać żebyś tak nie robiła?! Już nie raz kończyło się to kontuzją. Zwykle moją.
- Oj, przestań zrzędzić. Idziemy?
Mama Magdy nie skomentowała jej rajdu. Robiła jakieś ciasto i uśmiechała się pod nosem.
Dwadzieścia minut później wysiedliśmy na przystanku blisko sklepu. Zostało nam raptem parę minut spacerku do celu, w tym czasie rozmawialiśmy o głupotach. Z reguły wiązała włosy w pojedynczą kitkę. I tym razem nie było inaczej. Nosiła na sobie ciemno różową kurtkę z białymi wzorkami. Przypominała trochę te snowboardowe. Do tego zwykłe jeansy. Były strasznie obcisłe. Teraz jej wysportowane nogi wydawały się jeszcze zgrabniejsze niż zwykle. Na stopach miała lekko znoszone już adidasy.
„Siostra” chyba nie zdawała sobie z tego sprawy, ale jej mały biust nie przeszkadzał w tym aby większość mężczyzn na ulicy pożerało ją wzrokiem. Nie byłem zazdrosny. Nie wiem jak to opisać, ale cieszyłem się, że Magda ma powodzenie. Gdyby tylko nie ten temperament faceci oblegali by ją jak muchy.
- Młoda, długo jeszcze?
Sklepy to chyba jedyne miejsce, w którym Madzia zamieniała się w prawdziwą kobietę. Przymierzyła chyba wszystkie pary butów.
- Nie popędzaj mnie.
Siedziała obok mnie na małej ławeczce i przymierzała kolejne buty.
- Te będą dobre. – Stanęła na nogach i zrobiła parę kroków.
- Na pewno?
- Tak.
- Ale jesteś pewna?
- Na sto procent.
Przyglądałem się jej przez chwile czekając aż zmieni zdanie. Już dwa razy wracaliśmy od kasy żeby wymienić buty na inne bo po drodze coś jej się odwidziało.
- Chociaż wiesz co...? Ten wzór na podeszwie nie do końca mi się podoba. - Obróciła but do góry nogami – Znacznie lepiej wyglądał by na twoim czole !
- Dobra! Dobra! Rozumiem.
- No, to idziemy do kasy.
W drodze powrotnej zadzwonił do mnie telefon.
- Cześć Damian, co tam?
- Nic ciekawego. Jutro wieczorem wybieramy się z kilkoma osobami z naszej klasy połazić po mieście. Idziesz z nami?
- Sorki, ale jutro nie mogę.
- Na pewno? Będzie też złotowłosa.
Oczywiście chodziło o Asię. Szlak! Taka okazja żeby się z nią zobaczyć, ale przecież jutro urodziny ma Magda. Co robić? Trudno, obiecałem. Na pewno będą inne okazje.
- Na prawdę nie mogę, siostra ma urodziny.
- To ty masz siostrę?
- Cioteczna.
- Aa, rozumiem. No to trudno. Do następnego.
- Cześć.
Popatrzyłem na wystawę sklepową z damską odzieżą przy której staliśmy.
Czerwone, koronkowe bardzo skąpe stringi, a do tego równie skąpy stanik w tym samym kolorze. Oczami wyobraźni zobaczyłem Asię wchodzącą do mojego pokoju właśnie w takiej bieliźnie. Jej piersi ledwie się mieściły, podskakując z każdym postawionym krokiem. Obmacywałem ją wzrokiem od góry do dołu, napawając się każdym centymetrem kwadratowym jej opalonej skóry. Paznokcie stóp były pomalowane na czerwono. Zrobiło mi się gorąco, ale twarz pewnie miałem bladą, bo cała krew gdzieś odpłynęła. Znowu przejechałem po niej wzrokiem, tym razem od dołu do góry. Długie nogi, szerokie biodra i wąska talia, piękne czarne włosy do ramion. Co?! Czarne? Teraz zamiast Asi widziałem sorkę Kwiatkowską.
Gryzłem się z sobą. Czułem, że powinienem przeprosić Asię, ale za co? No właśnie, tego nikt nie mógł się dowiedzieć.
- Tylko mi nie mów, że lubisz przebierać się w damskie fatałaszki. - ”Siostra” wyrwała mnie z letargu.
- Znalazła się dowcipnisia. Wiesz? nie zaszkodziło by gdybyś raz na jakiś czas ubrała się trochę bardziej kobieco.
- Nie będę nosić sukienek, źle się w nich czuje.
- A gdybyś znalazła taką, w której będziesz czuć się dobrze?
- I tak ich nie lubię.
Jak z małym dzieckiem. Odwróciłem się w stronę wystawy.
Moją uwagę przykuła kremowa przewiewna sukienka z wzorami w niebiesko zielone kwiaty. Chyba była w rozmiarze Magdy. Jak się tak zastanowić to nigdy nie widziałem jej w żadnej kiecce. Nie licząc czasów gdy była dzieckiem, a jej mama miała w tej kwestii większe wpływy. Uśmiechnąłem się w duchu przypominając sobie ciotkę krzyczącą na małą Madzie za kolejne rozdarte i ubłocone ciuchy.
- Szkoda, myślę, że wyglądała byś w nich świetnie. Może chłopacy zaczęli by zwracać na ciebie większą uwagę.
Stanęła obok mnie i zaczęła uważnie przyglądać się sukienkom.
- Która? - powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem.
- Ta kremowa. - wskazałem palcem.
Przez chwile ją obserwowała.
- A cenę to ty widziałeś?
- Widziałem, ale ja tak ogólnie mówiłem. Przecież sama powinnaś sobie wybierać ciuchy. Akurat ta pierwsza wpadła mi w oko.
- Nie będę nosić kiecek i już!
Odwróciła się i poszła w stronę przystanku.
- No co tak stoisz. Niedługo przyjeżdża nasz autobus, a my jeszcze piłki nie kupiliśmy. - krzyknęła Magda.
- I jak? Znaleźliście coś ciekawego? - zapytała ciocia.
- Pewnie, mam teraz super wygodne butki.
Magda wyjęła trampki z pudełka i zaczęła chwalić się nimi swojej mamie.
- To ja już lecę. Muszę przygotować się do szkoły, bo jutro pewnie nie zdążę. Pa – Wstałem i podszedłem do drzwi.
- Eeej, no zostań jeszcze trochę, pograj ze mną na konsoli. Samemu to nuda.
- Sorki, ale nie mogę siostra. Będziesz w klasie maturalnej to zrozumiesz.
Zrobiła naburmuszoną minę.
- Pamiętaj, że jutro Madzia ma urodziny. Spotykamy się o osiemnastej u nas - powiedziała jej mama.
- Oczywiście, że pamiętam.
Jakimś cudem udało mi się uporać z pracą domową. Chociaż podejrzewam, że zadanie z angielskiego nie do końca wykonałem poprawnie.
Sytuacja z poprzedniej nocy się powtórzyła.
Obudził mnie tata. Tym razem o dziesiątej. Strasznie byłem niewyspany, ale powiedział, że za godzinę jedzie z wujkiem do miasta na większe zakupy, mam też pomóc przy wyborze prezentów dla Madzi.
Oczywiście na samych zakupach się nie skończyło. Ojciec z wujkiem bardzo dbali o to żebym ćwiczył jazdę samochodem odkąd mam prawko. Tak więc po drodze zatrzymaliśmy się w paru miejscach żeby ugasić pragnienie. Jak to mawiał mój tata: „człowiek nie kaktus, pić musi”.
Parę minut po osiemnastej zebraliśmy się wszyscy w salonie w domu sąsiadów. Wszyscy oprócz Magdy.
Ojciec z wujkiem jednocześnie wyciągnęli ręce po butelkę wódki i jednocześnie dostali po łapach od swoich wybranek. Aż mnie ciarki przeszły widząc minę mojej mamy.
- A gdzie solenizantka? – zapytałem.
- Zaraz będzie. Pewnie rozpakowuje jeszcze prezenty od swojego taty - odpowiedziała ciocia.
Mama i ciotka zachowywały się troszkę dziwnie. Gdy tylko zapytałem o „siostrę” spojrzały na siebie i uśmiechnęły porozumiewawczo.
Usłyszałem skrzypienie schodów. To pewnie Magda. Ciotka też to usłyszała. Przerwała rozmowę z mamą i w milczeniu zaczęła wpatrywać się w schody.
Gdy ją zobaczyłem oniemiałem. To naprawdę ona? Wyglądała nieziemsko.
Jej jasnobrązowe włosy zwykle związane w niedbałą kitkę, teraz układały się w idealnie ułożony kok, umiejscowiony nisko za prawym uchem. Grzywka lekko opadała na czoło.
Nie miała praktycznie żadnego makijażu, troszkę pogrubione rzęsy i pewnie niewielka ilość pudru.
Zaczęła sunąć w dół schodów.
Jej sukienka... Przecież to sukienka, którą wczoraj oglądaliśmy! Krótkie kremowe rękawki idealnie wpasowywały się w kształt ramion. Poniżej znajdował się niewielki dekolt wycięty w przewiewnym materiale sukni. Na prawym nadgarstku, znajdowała się małą wstążka i róża, całość wykonana z tego samego materiału co suknia. Jej talię owijał wąski skórzany rzemień. Im niżej opuszczałem wzrok tym więcej niebiesko żółtych kwiecistych wzorów widziałem. Suknia ledwie sięgała jej kolan. Poniżej znajdowały się tylko idealnie proste nogi.
- Madzia, przecież prosiłam żebyś założyła szpilki – powiedziała ciotka.
- Są niewygodne, nie będę w nich chodziła!
Odruchowo wychyliłem się zza stołu i spojrzałem na stopy Magdy.
Myślałem, że pęknę ze śmiechu. Miała na sobie trampki, które wczoraj kupiliśmy.
- I z czego się śmiejesz głupku?!
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Niebyła byś sobą gdyby chociaż jedna część twojego ubioru niebyła by sportowa.
Myślałem, że zaraz zdzieli mnie po głowie i będziemy się wygłupiać, ale Magda w ogóle nie zareagowała. Była smutna. Nawet nie patrzyła już w moją stronę.
Zrobiło mi się głupio. Chciała wyglądać jak najpiękniej w dniu swoich urodzin, a ja ją wyśmiałem. Wstałem od stołu i podszedłem do niej.
- Przepraszam cię. Wyglądasz naprawdę pięknie w tej sukni i fryzurze. Wiesz, że uwielbiam tą cześć ciebie, która jest chłopczycą. Więc buty, które razem kupiliśmy i które są prezentem na twoje urodziny idealnie tu pasują.
To co mówiłem było szczerą prawdą. Podniosłem jej rękę lekko do góry i otuliłem swoimi dłońmi.
- Naprawdę przepraszam, nie gniewasz się?
Patrzyliśmy przez chwilę na siebie.
- Noo... ten... nie musisz być taki oficjalny. Wybaczam ci, ale uważaj na następny raz. - pogroziła palcem.
Strasznie się ucieszyłem słysząc jej słowa. Bałem się, że naprawdę się obrazi, a to najgorsza rzecz jaka mogła mnie spotkać. Magda zawsze była moją ostatnią deską ratunku. Tylko z nią chciałem rozmawiać gdy coś mnie trapiło i tylko z nią mogłem czuć się naprawdę swobodnie.
- Dobra, chodź, pokaże ci prezenty od taty. – Pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju.
Usiadłem na łóżku, a ona pokazywała mi podarunki, które sam dla niej wybierałem. Była strasznie nimi podekscytowana. Większość była dość tania, ale zachwycała się jakby były wykonane z szczerego złota. Cieszyło mnie to.
- Naprawdę ci się podoba?
- Pewnie, to koło ratunkowe zrobiono z bardzo dobrego materiału, na pewno będzie ci dobrze służyć jak już zdasz egzamin na ratownika.
- Ale ja nie o tym, sukienka, podoba ci się? Mów prawdę, bo jak skłamiesz... - przyłożyła swoją zaciśniętą pięść do mojej brody.
- Oczywiście, wyglądasz oszałamiająco. - Znowu się zarumieniła.
Jak to możliwe, że w tak małym ciele mieściło się tyle różnych emocji?
- Takie ciuchy w sumie nie są złe – stwierdziła – zobacz na to.
Stanęła przede mną i zakręciła się wokół własnej osi. Sukienka poszła w jej ślady. Jej koniec uniósł się do góry i falował w powietrzu. Gdy się zatrzymała zobaczyłem jej uśmiechniętą twarz. Splotła dłonie za plecami i stała tak przez chwilę.
- Wiesz, ja też mam dla ciebie prezent.
Wciąż stojąc w tym samym miejscu mocno pochyliła się w moją stronę i pocałowała mnie w usta. Zrobiła to troszkę niezdarnie, nie miała chyba w tym za dużego doświadczenia.
W pierwszej chwili byłem w lekkim szoku. Czy ona myśli o mnie jak o kimś więcej niż brat? Niemożliwe. W sumie było do niej podobne żeby reagować tak emocjonalnie. Postanowiłem obrócić to w żart.
- Oj, chyba nie masz w tym dużej wprawy, czyżby twój pierwszy pocałunek?
Lekko drgnęła. Czy to możliwe, że to na prawdę jej pierwszy pocałunek, czy może była zdziwiona moją odpowiedzią? Trudno, nie było odwrotu.
- Twój przyszły chłopak będzie zły jeśli się dowie, że ktoś inny ukradł twojego pierwszego całusa.
- Więc może ty zostaniesz moim chłopakiem? - Wpatrywała się we mnie oczkując odpowiedzi.
Tak mnie tym zaskoczyła, że nie byłem w stanie ust otworzyć. Przypomniałem sobie o Asi. Skoro Magda żywi do mnie takie uczucia to znaczy, że muszę wybrać. Szlak! Co robić?
- Ałaa! - Poczułem ból lewego ramienia.
- Hahaha! Ale miałeś minę. Naprawdę myślałeś, że chcę się z tobą umawiać?
- Osz ty mała jędzo. Dziś wyjątkowo ci odpuszczę, ale jutro się policzymy.
- Chyba śnisz. Złożę cię jak scyzoryk w ułamku sekundy - powiedziała śmiejąc się. – Dobra, nieważne, chodź bo jedzenie wystygnie.
Przechodząc przez drzwi, podniosła rękę do twarzy. Chyba poprawiała grzywkę albo się podrapała. Stała do mnie tyłem więc nie widziałem dokładnie.
- Ja jeszcze skoczę na chwile do toalety, zaraz będę – powiedziała nie odwracając się.
- Spoko, czekam na dole.
Ciąg dalszy nastąpi.
Jak Ci się podobało?