Dwa słowa
14 stycznia 2020
11 min
Historia, którą wam opowiem, wydarzyła się dobrych kilka lat temu. Do dziś jednak na te wspomnienia ogarnia mnie fala przyjemnego ciepła. Zacznę od tego, że jestem normalnym facetem. Wiecie, takim zwyczajnym, zwyczajnym. Brak kaloryfera nadrabiam wzrostem i uśmiechem, nie popisuje się, nie staram się wybić kosztem innych, nie narzucam się. Innymi słowy, po prostu żyję i staram się być sobą. Nie trudno też dojść do wniosku, że jeśli chodzi o moje umiejętności porozumiewania się z płcią przeciwną, to kończą się one na byciu dobrym kumplem. Wtedy, gdy byłem jeszcze licealistą, nigdy jeszcze nie miałem dziewczyny. Nie ważne jak dobry kontakt miałem z koleżankami, zawsze kończyło się to tak samo. Po jakimś czasie zdawałem sobie sprawę, że "zakochałem się" w jednej, nie mogłem przestać o niej myśleć, aż w końcu po magicznych słowach "Kocham Cię" okazywało się, że nie jestem w jej typie. Inną kwestią jest to, że gadanego to ja nigdy nie miałem, a używając tylko dwóch słów, dziewczyny zdobyć się nie da. Przynajmniej w teorii...
To był ostatni dzień wakacji. Moich wakacji nad morzem. Właściwie ten wyjazd był jedną z najbardziej spontanicznych decyzji w moim życiu - przynajmniej jak na mnie. Tak się jakoś złożyło, że mój kumpel razem z dziewczyną i paroma znajomymi jechali do Niechorza i trzy dni przed faktem dokonanym spytał się mnie, czy bym z nimi nie pojechał. Pomyślałem, czemu nie? Jak się okazało wcale nie byłem tak spontaniczny jak drugi kolega, który decyzję o wyjeździe podjął na dwie godziny przed przyjazdem autokaru. Ale nieważne...
Wyjazd był w sumie udany - świetna pogoda na "plażing" i codzienne wspólne wieczory z rozsądną porcją alkoholu zrobiły swoje. Mimo to czułem pewien niedosyt. Nie zaliczyłem (naiwny ja), nie całowałem się, ani nawet nie zapoznałem się bliżej z żadną dziewczyną, na co jednak po cichu liczyłem. Miałem sporo znajomych i niejedno już widziałem. Jak to jest, że faceci potrafią wyobracać kilka lasek w miesiącu, chwaląc się tym na około, nie mając dla nich za grosz szacunku, a te lecą za takimi kutasami na koniec świata. Tymczasem ja jestem od zawsze sam, mimo, że gdyby choć jedna dziewczyna za mną poszła, zrobiłbym dla niej wszystko. Nie kurwa... Bad-boy'ów się im wszystkim zachciało.
Tak czy inaczej, pozostał nam tylko długi powrót do domu. Nie lubię podróży, męczą mnie. Dobrą perspektywą było tylko to, że mieliśmy jechać przez noc, więc mogłem bezkarnie przespać całą drogę. Autobus przyjechał punktualnie i zaczęły się schody. Jako że ilość miejsc była wcześniej dla nas zarezerwowana nie musieliśmy bać się ich braku, ale nie przewidzieliśmy, że będziemy ostatnimi wsiadającymi pasażerami i nie będzie możliwości, byśmy siedzieli wszyscy obok siebie. Wsiadałem jako ostatni i oczywiście okazało się, że wszyscy nasi już usiedli, ale dla mnie miejsca w pobliżu nie było. Przeciskając się między siedzeniami, zauważyłem wolne miejsce w jednym z ostatnich rzędów. Fotel przy oknie był już zajęty.
- Przepraszam, wolne? - zapytałem.
- Tak, jasne - odpowiedziała dziewczyna, zgarniając z miejsca obok siebie swój plecak i wrzucając go pod swój fotel, po czym ja błyskawicznie rozgościłem się na zwolnionej powierzchni.
Było ciemno. Z racji późnej godziny na postoju zapalone było tylko delikatne światło rozjaśniające przejście przez autobus, ale tylko na tyle, by przechodzący ludzie się nie wypierniczyli. Nie przypatrzyłem się dziewczynie dokładnie, zanim usiadłem, zwracając tylko uwagę na ciemne włosy, przyjemny głos i - na pierwszy rzut oka - normalną budową ciała.
Ładna jest, pomyślałem, biorąc pod uwagę tylko wspomniane czynniki i założyłem słuchawki. Udało mi się je wyszperać z plecaka tuż przed wyłączeniem się światła. Ruszyliśmy, a ja słuchałem swoich ulubionych rockowych kawałków. Zauważyłem, że moja towarzyszka również słucha muzyki. Pomyślałem sobie, że skoro już będziemy tyle jechać, zerknę sobie czasem na jej odtwarzacz mp3 z czystej ciekawości. Po wielu próbach udało mi się wyczytać na jej wyświetlaczu parę tytułów. Ma dobry gust, pomyślałem i zacząłem się zastanawiać, czy nie zagadać by do niej i nie pociągnąć tematu, ale... zawsze jest jakieś ale... Czy nie wspominałem już, że nie potrafię rozmawiać z dziewczynami? Mijały kolejne minuty i snułem w myślach kolejne teksty na otwarcie rozmowy, ale kiedy już się do jakiegoś przekonałem, to do gry wchodziła moja cholerna nieśmiałość. NO PO PROSTU NIE DAM RADY! To był jeden z tych miliona momentów, kiedy serce przyspiesza i podchodzi mi do gardła, a usta zamykają się na wieki.
- Spokojnie! Wyjmij swój odtwarzacz i zmieniaj piosenki tak, by ona je widziała - mówił mój wewnętrzny głos - może sama się skusi, by zacząć rozmowę!
No i oczywiście jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wydawało mi się, że czasem zerkała czego słucham, ale efektów ciągle nie było. Po kilkunastu minutach poddałem się - ze zmęczenia. Ściszyłem muzykę, zamknąłem oczy i oparłem się wygodnie o fotel przekrzywiając lekko głowę na bok - w stronę dziewczyny (wspominałem już, że jestem wysoki, a fotele są... cóż... niskie). Nie dane było mi zasnąć. Przez cały czas w mojej głowie kotłowała się cała tona myśli dotyczących mojej współtowarzyszki.
Jak ona właściwie wygląda?
Czy ona mnie w ogóle dokładnie widziała?
Byłbym jej typie?
Nie zagadała do mnie, bo się jej nie spodobałem czy może też jest nieśmiała i czeka na mój krok?
Ocknąłem się na chwilę i zobaczyłem ją - a właściwie jej zarys - kątem oka. Spała albo zasypiała, głowę mając przekrzywioną na bok w stronę mojego fotela. Nie wiem, co ja sobie myślałem, ale była to dla mnie wtedy najbardziej szalona rzecz na świecie. Pomyślałem sobie, że trochę "pomogę" grawitacji i zacząłem stopniowo, bardzo powoli przekrzywiać swoją głowę coraz bardziej w jej stronę.
- Najwyżej pomyśli, że śpisz i głowa ci sama opadła - podpowiadał wewnętrzny głos.
W końcu poczułem, jak moje włosy natknęły na przeszkodę. Wystarczy, pomyślałem i stwierdziłem, że każdy mój kolejny ruch ją spłoszy. Nie chciałem tego. Pragnąłem, choć w takim żałosnym stopniu poczuć bliskość kobiety. Bliskość, której nigdy wcześniej nie czułem.
Nie wiem nawet kiedy, nasze głowy oparły się o siebie. Czas stanął w miejscu. Czułem każde uderzenie swojego serca.
Boże jak ona zmysłowo pachniała...
Autobus drgnął, światło się zapaliło, a ja odskoczyłem od niej jak oparzony. Za oknami widać było jarzące się światła latarni i świecące logo stacji benzynowej.
Świetnie, pomyślałem, akurat teraz musi być postój kurwa jego mać...
Miałem nadzieję, że spała i nie zauważyła, jak się o nią opierałem. A może to ona opierała się o mnie?
Oczywiście - typowy ja - nawet nie spojrzałem na moją towarzyszkę, nie mówiąc już o powiedzeniu czegokolwiek. Po prostu wyszedłem z autokaru jak gdyby nigdy nic. Czułem niesamowite podniecenie na myśl o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Na tyle, by pójść do toalety w celu obniżenia ciśnienia. Doszedłem do wniosku, że kilka minut postoju i myśl o nieznajomej powinny wystarczyć, by ulżyć sobie i zacząć trzeźwo myśleć.
No i jak zwykle wyszła z tego dupa! Kibel zapchany, woda rozlana na pół łazienki. Perspektywa dalszej podróży pod takim ciśnieniem nie zapowiadała się ciekawie. Zwłaszcza, ze minęło już kilka ładnych minut, a ja wciąż czułem jej zniewalający zapach...
- Hej! Zwolniły się miejsca koło nas. Możesz się już przysiąść. - Wybudził mnie z letargu głos kolegi.
- Wymyśl coś! - podpowiadał wewnętrzny głos - Przecież, nie chcesz zmieniać miejsca!
No i wymyśliłem. Włączyłem swój talent aktorski, opuściłem powieki i na wpół śpiącym głosem rzekłem, ziewając przeciągle:
- Nieee noooo wieeaaaahhsz, za dużo rzeczy mam do przenoszenia. A i tak już zasypiam. - skończywszy zdanie, skierowałem się do autobusu.
Przechodząc między miejscami, skupiłem całą swoją uwagę na moim fotelu. Byłem zbyt speszony, żeby moje gałki oczne odbiły, chociaż o milimetr, w kierunku mojej towarzyszki. Szybko usiadłem i rozłożyłem się w fotelu dokładnie tak, jak przed postojem. Po kilku minutach światła zgasły i byliśmy z powrotem w trasie. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nieznajoma nie uciekła ode mnie pod okno - wręcz przeciwnie. Nie minęło wiele czasu, gdy wróciliśmy do ustawienia sprzed postoju. Po raz kolejny poczułem zapach jej perfum. Nie był ostry, raczej subtelny, ale i tak zawrócił mi w głowie i pomimo zmęczenia które odczuwałem nie byłem w stanie zasnąć. Może to tylko moja wyobraźnia, ale odnosiłem coraz większe wrażenie, że czuję na sobie jej oddech, a nasze kolana stykają się ze sobą.
Tego drugiego byłem po chwili już pewny. Nie wiem, czy to moja noga przechyliła się w jej stronę, czy to jej noga przywarła do mojej. Faktem było natomiast, że na swoim kolanie, jak i mojej dłoni spoczywającej na nim czułem dotyk ciepłego ciała nieznajomej. Tego było już za wiele. Serce zaczęło mi bić jak opętane, oddech przyspieszył i stał się nieregularny. Czułem rozpierające ciśnienie wewnątrz mojej głowy. Czułem też, że nie tylko temperatura mojego ciała zaczyna rosnąć...
Traciłem na sobą kontrolę. Patrzyłem jak moja dłoń bardzo, bardzo powoli przesuwa się na kolano dziewczyny. To było nie do pojęcia, że moje ciało w taki sposób reagowało na kompletnie obcą dla mnie kobietę, pomijając już fakt, że na dobrą sprawę nawet nie wiedziałem, jak ona wygląda.
Co ona sobie pomyśli, jak się ocknie? Przecież to podchodzi pod molestowanie - pomyślałem pomimo to, że moja dłoń zupełnie niezależnie ode mnie zwiedzała ciało nieznajomej.
W całej tej szalonej sytuacji zupełnie nie zorientowałem się, że ciało nieznajomej z minuty na minutę wydaje się być coraz cieplejsze. Może, gdyby fakt ten mi nie umknął, zareagowałbym zupełnie inaczej w momencie, kiedy palce delikatnej dłoni dziewczyny oplotły moją własną.
Zamarłem.
Wszechświat się zatrzymał.
Chwila ta trwała całe wieki.
Z żadnych ust nie padło żadne słowo.
Nikt się nie poruszył.
Napięcie seksualne między naszymi ciałami rosło z każdą sekundą, by w końcu wyzwolić ruch.
Dziewczyna nie puściła mojej dłoni. Zamiast tego zaczęła ją powoli przesuwać coraz wyżej, wzdłuż linii jej uda. Usłyszałem, jak jej oddech przyspiesza w momencie, w którym nasze splecione dłonie wpełzły pod cienki materiał jej spódniczki. Temperatura jej ciała rosła wykładniczo z każdym pokonanym centymetrem jej ciała osiągając punkt graniczny w miejscu, gdzie kończyło się udo. Wprowadzała mnie na zupełnie nowy, niezbadany teren pokryty kolejnym materiałem. Różnił się on od spódniczki jednym zasadniczym szczegółem.
Był przesiąknięty do suchej nitki.
Kiedy docisnęła moje palce do swojego skarbu, wydała cichy jęk. W tym samym momencie moja erekcja osiągnęła maksymalny, bolesny już poziom. Nieznajoma nie musiała mnie już prowadzić, wiedziałem co robić. Niezmierzone pokłady pożądania wskazywały mi teraz drogę. Powolnymi ruchami masowałem ją przez materiał jej bielizny. Była gorąca. Nie zdążyłem się jeszcze porządnie nacieszyć sprawianiem jej przyjemności, gdy poczułem jak delikatna, kobieca dłoń łapczywie wciska się pod luźne materiały moich spodenek, jak i bokserek i chwyta członka. Jęknąłem. Po cichu, ale jednak. W tym całym transie zapomniałem, że nie jesteśmy sami. Wstrzymałem oddech i czekałem. Nikt z otoczenia się nie odezwał ani nie poruszył. Mieliśmy szczęście. Nieznajoma nie przejęła się za to wcale tym, że ktoś mógł nas usłyszeć. Zachęcona moją reakcją oplotła palce wokół mnie i zaczęła wykonywać powolne, posuwiste ruchy w górę i w dół. Było to nieziemskie uczucie, zupełnie inne, niż gdy robiłem to samemu, pozbawione jakiejkolwiek mechaniki. Robiła mi dobrze w taki sposób, jakby sprawiało jej to więcej przyjemności niż moja dłoń, spoczywająca między jej udami.
Właśnie! Spoczywająca! Przyjemność, jaką mi dostarczała, sprawiła, że przestałem zajmować się moją towarzyszką. O nie! Nie mogłem jej tak zostawić. Przeniosłem swoją dłoń na jej podbrzusze i powoli wsunąłem się pod majtki. Dotykanie kobiety w ten sposób było cudownym uczuciem. Przesuwałem dłoń wzdłuż jej płatków, coraz niżej w poszukiwaniu uskoku. Boże, jaka ona była mokra! W pewnym momencie poczułem, że dotarłem do celu i stanowczo wsunąłem środkowy palec w jej wnętrze. Usłyszałem stłumiony jęk nieznajomej, czując jednocześnie, jak jej dłoń mocniej zaciska się na moim członku. Domyśliłem się, że mój gest wywarł na niej odpowiednie wrażenie. Zacząłem więc umiarkowanym tempem wykonywać posuwiste ruchy swoją dłonią podobne do tego, co ona wyprawiała ze mną. Naturalnym biegiem wydarzeń mój kciuk po krótkiej chwili znalazł miejsce na jej łechtaczce. Te pieszczoty zachęciły ją jeszcze bardziej i przyspieszyła ruchy swojej dłoni. Z każdą upływającą sekundą nasze pieszczoty stawały się coraz intensywniejsze i poczułem, że za moment dojdę.
Nagle w jednym momencie zdarzyło się kilka rzeczy, tworzących swego rodzaju reakcję łańcuchową. Przy kolejnym "wejściu" w nią włączyłem do gry drugi palec. Nieznajoma wydała niekontrolowany jęk, poczułem rytmiczne uciski jej pochwy na swoich palcach, które w połączeniu z kolejnym zaciśnięciem jej dłoni na moim członku wyzwoliły we mnie potężne fale orgazmu. W ciągu kilku następnych sekund kolejne salwy nasienia zalewały wnętrze moich bokserek. To jednak nie był czas by myśleć o mokrych ubraniach. Erotyzm tej całej sytuacji skutecznie odłączył szare komórki od reszty układu nerwowego. Minęło kilka dobrych chwil aż nasze głębokie, przyspieszone oddechy powróciły do normalności. Minęły kolejne minuty, zanim moje palce opuściły jej soczyste wnętrze a jej dłoń puściła mój - ciągle sterczący - instrument.
Z żadnych ust nie padło żadne słowo.
Nikt się nie poruszył.
Dwa zaspokojone ciała zapadły w głęboki sen.
Obudziły mnie światła dworca autobusowego. Dojeżdżaliśmy do mojego przystanku. Dziewczyna ciągle spała. Nie miałem zamiaru jej budzić. W głębi duszy czułem, że ona tu nie wysiada. Wiedziałem, że nigdy więcej się już nie spotkamy. A nawet jeśli, to skąd będę o tym wiedział, skoro nie wiem jak wygląda?
Autobus zatrzymał się. Wstałem, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem na zewnątrz. Nie popatrzyłem się w jej stronę. Bałem się, że może jednak nie śpi i nie będę wiedział co mam jej powiedzieć. W końcu byłem nieśmiały, prawda?
Do dziś pamiętam tę podróż,
jej czarne włosy,
dotyk jej ciała,
zapach jej perfum.
I to, że powiedzieliśmy do siebie tylko dwa słowa.
Jak Ci się podobało?