Dupciuszka
4 stycznia 2025
9 min
Jeśli Wam się spodoba, to zapraszam na bloga z historiami podobnej treści mojego autorstwa.
Link znajduje się w profilu.
Zachęcam do komentowania i pozostawiania ocen.
Liczę na konkretną, rzeczową, konstruktywną krytykę.
Tę miejscówkę wyczaiłem w zeszłym roku. Wracałem od klienta i zepsuł mi się samochód. Odnalazłem warsztat, ale mechanik stwierdził, że może zajrzeć do niego dopiero następnego dnia. Musiałem więc jakoś załatwić sobie nocleg. Nie było to trudne, gdyż mechanik zaoferował nocleg u swojego brata.
Pan Józef okazał się bardzo miłym człowiekiem mieszkającym pod lasem wraz ze swoją żoną i córką Kasią. Przyjęli mnie bardzo ciepło.
Okolica bardzo mi się spodobała. Powiem szczerze, że nawet się nią zachwyciłem. Bardzo lubię takie miejsca „gdzieś na uboczu”, daleko od wszystkiego, jakby zapomniane przez Boga i ludzi. Można powiedzieć, że było totalne zadupie. Takie miejsca mają jednak w sobie „to coś”. Tego czegoś właśnie zawsze szukałem. Takiego miejsca, gdzie można się zrelaksować, odpocząć, wyluzować, zapomnieć o wszystkich sprawach.
Mokrepipki były wprost idealne.
Poza tym niezwykle zafascynowała mnie nazwa miejscowości. Wiadomo dlaczego.
Mokrepipki. Hmm…
Przyjazd tu, na wakacje był bardzo dobrym pomysłem. Zaplanowałem sobie urlop na drugą połowę sierpnia. Pan Józef zaoferował mi mały, ale bardzo przyjemny pokoik, wikt i opierunek. Cena nie była wysoka, więc skorzystałem z przyjemnością i już 16 sierpnia, zaraz po święcie Wniebowzięcia, zameldowałem się na miejscu. Z czystym sumieniem mogłem zacząć urlop i przez kilka dni odpocząć na całego.
To miał być prawdziwy relaks. Miałem odciąć się całkowicie. Miałem znaleźć się w innym świecie, gdzie wszystko toczy się powoli i niespiesznie. Rzeczywiście tak było. Miałem wrażenie, że zwolnił nawet czas.
Dla typowego mieszczucha, którym jestem, pobyt tutaj był prawdziwym szokiem, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ta cisza i spokój…
W głowie, od razu pojawił się cytat z Jana Kochanowskiego brzmiący:
„Wsi spokojna, wsi wesoła! Który głos twej chwale zdoła?”
I tym podobne rzeczy.
Obraz Mokrychpipek był równie idylliczny. Panowała harmonia, spokój, cisza, luz, blues oraz beztroska. Najbardziej zachwycił mnie brak zgiełku i niepokojów miejskich, których codziennie miałem aż nadto. Spodobało mi się to bardzo i nawet pomyślałem o tym, żeby kupić tu jakiś mały domek.
No i Katarzyna. Na nią także zwróciłem uwagę. Młoda, piękna, zawsze radosna i uśmiechnięta niewysoka blondynka licząca 19 wiosen.
Dla mnie super!
– Ha, ha, ha… – śmiał się pan Józef przy kolacji — Musisz uważać. Jesteś młody, przystojny, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że wpadniesz w oko Dupciuszce. A wtedy nie ma, że boli…
– Komu?! – zdziwiłem się.
– Dupciuszce
– Kto to jest?
– Nie słyszałeś nigdy o Dupciuszce?
– Jakoś nie miałem przyjemności — roześmiałem się, myśląc, że mnie w coś wkręca.
– To taki nasz lokalny seksi demon… Chociaż demon, to zbyt grube określenie. Raczej zjawa. Nie z tego świata.
Brzmiało to niezwykle interesująco. Seksi demon. Seksi zjawa. Z największą przyjemnością go, a raczej ją poznam. Pewnie dlatego, że seksi.
– Seksi demon? – spytałem pozornie niezainteresowany.
– A, tak. Młoda, a nawet bardzo młoda dziewczyna. Drobniutka blondyneczka o niebieskich oczach. Bardzo ładna. Wprost przepiękna. Włóczy się po okolicy podczas pełni Księżyca i uwodzi chłopaków.
Gdy mówił te słowa, spojrzałem na Katarzynę i uśmiechnąłem się pod nosem. Opis mniej-więcej do niej pasował.
– Pełnia już niedługo, więc musisz się pilnować — wtrąciła Kasia.
– I co ona takiego robi? Ta Dupciuszka? – spytałem
– A co może robić para młodych ludzi w środku nocy…
– Aha. W tę stronę idziemy…
– A myślałeś, że w jaką?
– No… Jasne… Jak bardzo młoda? – spytałem ze śmiechem — Bo może tuż za nią czai się prokurator?
– Tego, to nie wiem, bo nigdy nie miałem okazji spotkać.
– Żałujesz? – wtrąciła pani Wiesia, małżonka gospodarza.
– A skąd… Nigdy w życiu. Po co moje nasienie ma się włóczyć po zaświatach, czy gdzieś tam… Bo ona bardzo łasa jest na spermę…
Aha…
Niezły temacik przy kolacji… Zrobiło się trochę paranormalnie i rozwiąźle, ale wesoło i śmiesznie.
– Znaczy… Mam się bać?
– Bądź w każdym razie ostrożny.
– Okej. Będę czujny. Szkoda, że nie zabrałem ze sobą pancernych majtek…
Nasze ludyczne wierzenia są pełne takich nieziemskich Istot. Czarownice, Wiedźmy, Strzygi… Do wyboru, do koloru. Każdy znajdzie coś dla siebie. Skoro one istnieją, to może istnieć także Dupciuszka. Tym bardziej że nie jest szkodliwa, ani nie wywołuje długotrwałych skutków ubocznych. Naprawdę bardzo chętnie bym ją spotkał i może…
Ha, ha, ha…
Dla spokoju ducha wprowadziłem w wyszukiwarkę frazę: Dupciuszka i nic nie znalazłem. Trzeba przyznać, że poczułem się zawiedziony. Wszystko to, co usłyszałem przy kolacji o seksi demonie, okazało się tylko zwykłą „wkrętką” ze strony mojego gospodarza. Teraz dotarło do mnie, że zarówno pan Józef, jak i pani Wiesia oraz Kasia nieznacznie się uśmiechali. Mieli na pewno kupę radości, że wkręcają takiego mieszczucha, jak ja. Nie miałem jednak zamiaru strzelać focha. Lubię żarty. Także z samego siebie.
Przebudziłem się około północy. Księżyc wlewał przez okno swój blask, który układał się na ścianie i podłodze. Było dość jasno, ale to jeszcze nie była pełnia. Sprawdziłem w Internecie i ona miała nastąpić dokładnie 19 sierpnia, w niedzielę, czyli: jutro.
Przy okazji sprawdziłem wszystkie dostępne informacje na temat sierpniowej pełni.
Najważniejsze informacja była taka, że sierpniowa pełnia nosiła nazwę Księżyca Jesiotrów. Bardzo ładnie. Oczekiwane przeze mnie zjawisko miało nastąpić jutro o godzinie 20:26. Księżyc miał być większy i jaśniejszy niż zwykle.
Pełnia zapowiadała się naprawdę niesamowicie.
Gdy byłem dużo młodszy, Księżyc bardzo mnie fascynował. Dostałem nawet od rodziców lunetę i dzięki niej mogłem przyglądać mu się bliżej. Miałem w tym bardzo dużą frajdę.
Widok z okna miałem wspaniały, w porywach do pięknego. Las rozciągał się przez całą długość. Jego szum był bardzo słyszalny. Właściwie to był jedyny dźwięk, jaki można było dokładnie usłyszeć. Nocą wrażenia były niesamowite. Wszystko wyglądało wyjątkowo, może troszeczkę upiornie i jakby z horroru, ale jednak pasjonująco. Polubiłem wieczorne spoglądanie przez okno.
Następnego dnia, po południu, wybrałem się na mały spacer. Postanowiłem skusić trochę los. Skoro gdzieś tam miała czaić się na mnie Dupciuszka, to chciałem dać jej szansę spotkania mnie. Aby jeszcze bardziej podsycić atmosferę i być może spowodować zazdrość u Dupciuszki. Zazdrość, bo podczas mojego spaceru towarzyszyła mi Katarzyna. Poprosiłem ją bowiem o pokazanie mi najprzyjemniejszych miejsc w okolicy. Kasia bardzo chętnie się zgodziła. Dupciuszki jednak nie spotkaliśmy. Istniała jednak szansa, że byłem obserwowany z ukrycia.
Dupciuszka Dupciuszką, ale Kasia robiła na mnie bardzo duże wrażenie.
I oto właśnie nadeszła chwila apogeum niesamowitego zjawiska na nocnym niebie, kiedy to Księżyc znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi niż Słońce. Czyli: w opozycji.
W czasie kolacji poczułem się trochę słabo. Zrobiło mi się gorąco, rozbolała mnie głowa i poczułem się bardzo zmęczony. Pożegnałem się z miłymi Gospodarzami i zniknąłem u siebie. Położyłem się do łóżka. Całe ciało zaczęło mi nienaturalnie mrowić i wiotczeć. Poczułem się jak zawieszony na cienkiej linie nad głęboką przepaścią. Sekundy płynęły wolno przed siebie. Czas jakby zwolnił. To wszystko było nienaturalne.
Przed oczy nadpłynęła mi mgła. Obraz stał się niewyraźny. Jakby przytłumiony.
Poczułem obok siebie jakiś ruch. Ktoś kładł się do łóżka. Powoli, jakby z obawą, że się obudzę i gwałtownie zareaguję. Ja jednak nie mogłem wykonać żadnego ruchu.
Czułem się ociężały. Nie mogłem ruszyć ani ręką, ani nogą. Byłem jak kłoda drewna. Nie mogłem nawet otworzyć oczu. Widziałem tylko ciemność. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Cholera jasna.
Wszystko jednak czułem bardzo wyraźnie. Czułem, jak jej dłoń przesuwa się po moim torsie coraz bardziej w stronę bioder i nabrzmiewającego członka. Czułem delikatne pocałunki na twarzy. Wbrew wszystkiemu było mi jednak bardzo dobrze. Mimo wszystko czułem się bezpiecznie. Płynąłem przez jakąś dziwną przestrzeń nienaturalnie powoli rozkoszując się każdą upływającą sekundą. Miałem wrażenie, że każdy odcinek czasu był, jak z gumy, bo rozciągnięty do maksimum.
To było bardzo dziwne. Dziwne, ale jednocześnie przyjemne.
Poczułem nagle, że nie mam już na sobie majtek. Nawet nie wiedziałem, kiedy to się stało. Mój penis sterczał, jak pal. Ona gładziła go dłonią, by po chwili usiąść na nim, wprowadzając do pochwy.
Byłem w niej. Cały aż po jądra.
Była bardzo ciasna, ale mój członek wszedł w jej cipkę bez żadnego trudu. Nacisk ścianek pochwy był przyjemnie odczuwalny.
Moja partnerka pochyliła się i oparła dłonie o moje barki. Poczułem łaskotanie jej długich włosów na ramionach.
Nie widziałem jednak jej twarzy. Nie mogłem rozpoznać żadnych szczegółów. To była tylko plama. Jedynym dostrzegalnym elementem były oczy kopulującej ze mną kobiety, w których można było dostrzec odbijający się blask Księżyca.
Mistyczne przeżycie. Co do tego nie było wątpliwości. Każde połączenie z kobietą miało dla mnie taki wymiar, ale to było zwielokrotnione. Wszystko czułem bardziej, głębiej, wyraźniej. Każdy impuls przeszywał mnie jak prąd. Zjeżyły mi się nawet najmniejsze włoski na ciele.
Czułem się wspaniale. Nasze połączenie było niezwykłe. Jakbyśmy byli jednym organizmem. Nasze dwa ciała zlały się w jeden twór. Uczyniło to tych kilkanaście centymetrów. Niby nic, a jednak…
Zacząłem żałować, że moja aktywność ograniczała się tylko do minimum. Użyczałem tylko swojego penisa. Ona nadziewała się na niego, a ja byłem bezwolny. Mogłem tylko poddawać się temu, co robiła. To nie było w moim stylu. Jeżeli byłem z kobietą, to chciałem dołożyć swoje trzy grosze. Tu mogłem tylko leżeć. A ona ujeżdżała mnie, jak dzika Amazonka. Galopowała na mnie coraz intensywniej. Łóżko trzeszczało.
Byliśmy jedyni i niepowtarzalni. Byliśmy naznaczeni przez Księżyc. Oboje byliśmy skąpani w księżycowej poświecie. Srebrzyści i widoczni już z daleka w nieprzebranym mroku nocy. Błyszczeliśmy najpiękniej jak to tylko możliwe. Zatopieni bez pamięci w sobie…
Wytrysk mojego nasienia był bardzo obfity. Wlałem go w pochwę mojej partnerki. Ona w tym momencie znieruchomiała. Czułem, jak się napręża.
Po chwili „zsiadła” ze mnie i położyła się na mnie obejmując mnie mocno.
Dalej nie pamiętam nic…
Obudziłem się o 9:00. Pokój był cały wypełniony dziennym światłem. Byłem całkiem nagi. Leżałem przykryty dla przyzwoitości kołdrą.
Przez dłuższą chwilę dochodziłem do siebie i próbowałem zebrać myśli. Nie do końca mi się to udało. Byłem skołowaciały. Nie wiedziałem absolutnie co myśleć.
Nie jestem jakimś naiwniakiem, czy umysłowo ograniczonym człowiekiem, aby wierzyć w opowieści o Dupciuszce jako takiej. Legenda legendą, wierzenia ludowe wierzeniami, ale mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Jednak to, co przydarzyło mi się w nocy było bardzo realne. Przeżyłem to na serio, chociaż samemu trudno mi w to uwierzyć. Przez cały czas czułem na całym ciele niezwykle silne ciarki, które przechodziły wzdłuż kręgosłupa.
Czułem się dużo lepiej niż wczorajszego wieczora. Ociężałość zniknęła. Byłem spokojny i wyluzowany. Powiedziałbym, że jak nowo narodzony. Zawsze po dobrym seksie tak się czułem.
Została do wyjaśnienia tylko jedna sprawa. Z kim go, do cholery, uprawiałem? Bo, że miało to miejsce, byłem tego pewny.
Tej kwestii na pewno nie rozwiążę leżąc w łóżku i bezmyślnie wpatrując się w sufit.
Wskoczyłem w piżamę i udałem się do kuchni. Chciałem napić się kawy, aby zdopingować się do trzeźwego i wyraźnego myślenia.
W kuchni zastałem Katarzynę…
Jak Ci się podobało?