Doktor Eros
13 marca 2017
17 min
- Na trzy diabły, co za kolejka. - Szepnęła do siebie, widząc, że obok niej siedzi zdenerwowana młoda dziewczyna, dziewica, którą nikt oprócz ojca nie dotykał. Pewnie dziewica, oczywiście pomijając otwór pod nosem i między pośladkami. Dalej, krzesełko za nią było kilka całkiem młodych kobiet i gdzieś na końcu miejsc siedzących, trzech facetów. Ci faceci byli najbardziej zagadkowi dla Julii, czyżby ich przyrodzenie było tak małe, że wstydzili się go pokazać kobiecie lekarz, a może jest tak zdeformowane przez chorobę, że chcą oszczędzić niewieścim oczom koszmarów nocnych.
Julia Paro była spokojna, nawet wiedziała, jak po mistrzowsku ubrać się do ginekologa. Białą skórzaną katanę i długie czarne spodnie, wygodne buty i kilka bransoletek. No, nie można też zapomnieć o odpowiedniej bieliźnie, bo jak matka powtarzała, że nie zna się ani dnia, ani godziny, kiedy będzie się potrzebowało pomocy lekarza. Było to dawno, oj bardzo dawno temu, kiedy doktorek musiał zajrzeć jej pod sukienkę, a tam cukierkowa bielizna z misiem. Od tego momentu często nosi spodnie, no i docenia bieliznę w bardziej kobiecym kolorze.
- O! Teraz moja kolej. - Oznajmiła czekającym i wślizgnęła się do gabinetu, witając się z doktorkiem i zamykając za sobą drzwi. Obejrzała pomieszczenie, które miało w sobie niepokojącą sterylność białych ścian i oczywiście pachniało gabinetem lekarskim. Można byłoby wstawić coś kolorowego, może iście cukierkowatego, co przyciągałoby myśli o misiach, szczęśliwie dzieciństwie i lizakach wklejonych we włosy. Nie tylko to przemawiałoby do Julii, ale tej dziewicy, co ma wejść zaraz po niej.
- Nikt nam nie będzie przeszkadzał? - Spytała nieśmiało, jakby to była jej pierwsza wizyta u ginekologa. Nie było to prawdą, lecz strasznie nie pasowała jej wizja, że zaczną się spacery do doktorka, kiedy ona będzie badana. Najgorszym z najgorszych scenariuszy byli stażyści.
Doktor Robert Kops wstał z uśmiechem ze swojego krzesła, wskazał jej te naprzeciwko i ponownie usiadł:
- Bez obaw, w czasie badania drzwi można otworzyć jedynie od wewnątrz lub kluczem od zewnątrz, a klucz ma tylko personel.
- Wizyta kontrolna czy coś Pani dolega?
Wydała z siebie nieartykułowane „Emm...” i przewróciła oczami po suficie, po czym nabrała powietrza w płuca. Spojrzała na doktorka i wypuściła powietrze:
- Dolega... Na pewno nikt nie wejdzie? - Spojrzała jeszcze raz na drzwi.
- Czuje Pani jakieś swędzenie, pieczenie, zaobserwowała zmiany skórne? - Wymienił to, co może zaobserwować sama, jak mu powie, to przecież jej nie osądzi. Wenerka mogła zdarzyć się każdemu. - Na pewno nikt nie wejdzie. - Zachowywał pełny profesjonalizm, nie licząc tego, że opakowanie prezerwatyw stało na jego biurku.
Położyła prawą dłoń na blat stołu i zaczęła nerwowo uderzać palcami, lewa ręka znalazła się między nogami. Patrzyła na doktorka z szerokim uśmiechem zdradzających rząd zadbanych zębów i spięcie pacjentki, które bardzo słabo było maskowanie. Nagle jednym tchem wyznała wszystkie objawy, a doktor przedstawił swoje przypuszczenia, ale oczywiście potrzebował zajrzeć do środka.
Julia znalazła się na magicznym krzesełku. Zaraz syknęła, bo poczuła te jebane, w kurwę zimne, metalowe gówno, jakim był wziernik. Niestety doktorek musiał poszerzyć sobie wizję, co sprawiło pacjentce jeszcze większy dyskomfort. Trwało to długo, aż Robert nie znalazł niczego podejrzanego, aż wreszcie wyciągnął metal z panny Paro. Doktor, swoim medycznym językiem gadał, jednocześnie szukając palcami guzka. Jak przystało na ginekologa, paluszki miał niesamowicie sprawne.
- To kiedy nadchodzą te napady ciepła? - zadał pytanie po dłuższym czasie.
- Te napady gorąca... nadchodzą teraz. - Jęknęła cichutko.
Odchyliła głowę. Jej lewa dłoń znalazła się pod koszulą i stanikiem, a prawa zaciśnięta w pięść była przez nią gryziona. Zręczne paluszki doktorka zajmującego się szukaniem nieprawidłowości natrafiły na guzka, który najwyraźniej okazał się nowym punktem zadawania najwyższej przyjemności. Na tle całej przebadanej kobiecości wyróżniał się tym, że był odrobinę wypukły, więc podczas penetracji prawozwrotnym prąciem, który świetnie ślizgałby się żołądkiem po lewej ściance kobiecości, doprowadziłoby ją do szaleństwa. Co po westchnięciach i zachowaniu, całkowicie rozluźnionej pacjentki miałoby sens.
Robert spojrzał na nią, jak nie zwykł wychylać głowy spomiędzy nóg pacjentek, tak teraz musiał. Mruknął, patrząc na nią, uśmiechnął się nawet w dość inny niż zwykle sposób. Już chyba nawet wiedział skąd te krzyki w nocy i napady gorąca... musiał się w tym tylko utwierdzić. Przekręcił odrobinę dłoń i przejechał palcem wskazującym po guzku.
- Ten guzek to też jest powodem napadów gorąca i braku koncentracji.
Już dawno powinien wyjąć palce, ale po jakie licho skoro to jedna z tych... ciekawszych pań. Siedział, uśmiechał się, a palcem drażnił to jedno miejsce. Robił to sprawnie. Jak na ginekologa przystało, należy do tego grona facetów, którzy kobietę do szaleństwa samymi palcami potrafią doprowadzić.
-Najzwyczajniej w świecie, że się tak wyrażę... Brakuje Pani czegoś twardego między nogami... Co możemy załatwić na miejscu...
Właśnie wolną ręką rozpinał spodnie, z zamiarem wyciągnięcia „leku” na jej dolegliwości. Diagnoza - „niedoruchanie”.
- O shhit, o kurwa. - Zachwalała paluszki doktorka, skupiają się na nich, a nie na tym, co mówił.
Zabawa magicznym punktem kobiety zdecydowanie poprawił krążenie jej krwi i przyspieszyło oddech wypełniony westchnięciami i jękami słabo tłumionymi przez przygryzaną pięść w ustach. Nawet urwanie pisnęła, próbując ulatującą godnością, pod ciężarem przyjemności, nie wzbudzić zainteresowania osób na korytarzu.
Kiedy doktor Eros zabrał paluszki i zaczął przygotowywać „lek” do aplikacji, mokra pacjentka poprawiła się na zaczarowanym krzesełku, przybliżając swoje pośladki bliżej krawędzi. Patrzyła na twarz Roberta z otwartymi ustami, do których włożyła palce z odciśniętymi jedynkami, po czym nimi zjechała w dół, gładząc i tak już gotową kobiecość na twardego gościa.
- Będę krzyczeć. - Ostrzegła doktorka, patrząc na drzwi. Była rozpalona jak piec hutniczy, więc miała zamiaru uciekać. Drugą dłonią zaczęła odpinać guziki koszuli, w końcu nie było jeszcze badania piersi.
- I na to coś poradzimy.
Wyjął palce, złapał krawędź spodni i zgarnął z biurka gumki, wracając, przy okazji klucz od wewnątrz przekręcił, co by im nikt na pewno nie przeszkodził.
- Proszę grzecznie siedzieć, zaraz pozbędziemy się „objawów”.
Podszedł do niej już bez spodni i butów, miał tylko skarpetki na stopach, czego na szczęście nie widziała. Gumkę założył, dzieciaka przypadkiem nie chciał zrobić. Co do magicznego krzesła, to w tej chwili było bardzo przydatne, ułożenie pacjentki było idealne nie tylko do sprawdzania, czy wszystko gra, ale też i do penetrowania. Takie dwa w jednym.
Wszedł w nią jednym sprawnym ruchem, do samego końca, a w towarzystwie kobiecego krzyku, uszło powietrze z jej piersi. Julia też była przyjemna, dobrze naoliwiona, a po pięciu latach obudzony organ, był dziewiczo ciasny. Robert czuł się w niej poczuć duży, a w odczuciu panny jego męskość była nieprzyzwoicie ogromna. Mężczyzna wyciągnął się na łokciach obok jej ramion. Miała o tyle szczęście, że nosił penisa w prawej nogawce spodni.
- Proszę wstrzymywać się z krzyczeniem... nie chcemy, by się ktoś dowiedział... o tym leczeniu. - Mruknął jeszcze, nim zaczął powolnymi ruchami penetrować pacjentkę.
- Ow... Uzależniające, lepsze od pierwszego razu - Wystękała pomiędzy płytkimi oddechami i tłumionymi siłą woli pisknięciami. Proporcjonalność i technika oceniona dziesięć na dziesięć.
Julii było dobrze, kurewsko dobrze, co można było poznać po dźwięcznym głosie, rozchylonych ustach, zsuniętym staniku odsłaniającym miłe piersi i spragnione sutki drażnione przez kobieca dłoń. Wygięła się, otworzyła usta i oczy, miała na widoku twarz Kopsa. Lubiła tak, twarzą w twarz. Zadawana rozkosz rosła w błyskawicznym tempie, to mógłby być najszybciej osiągnięty, najdłuższy i najgłośniejszy orgazm w jej życiu. - „Będę krzyczeć!” - Szybko złapała kochanka za kark, przybliżając jego i swoje usta w lubieżnym francuskim pocałunku.
Mężczyźnie również było przyjemnie, trochę adrenalinki, bo przecież kolejka na zewnątrz, a szybko to on nie kończy, chociaż. Julia mogła to zmienić.
Z uśmiechem wpił się w jej usta, poruszył jeszcze kilka razy biodrami i rozległ się dźwięk próby przekręcenia zamka. Dobrze, że zostawił w nim klucze.
- Cholera... - mruknął, oderwał się od Julii.
- ... Jasna. - dopowiedziała.
Przesuwając nogami stołek, rzucił się do swoich spodni. Dziesięć sekund i już je miał na tyłku, włożył na szybko buty, poprawił koszulę.
- Zapnij się cholera!
Mruknął do Julii i na nogi zarzucił jej ręcznik. Dobrze, że siedziała na krześle za parawanem. Kluczyk w drzwiach został przekręcony, a pielęgniarka ujrzała Roberta.
- Pani Ćwiek, coś się stało? - Zapytał, otwierając drzwi szerzej.
- Już myślałam, że się panu doktorowi coś stało i że trzeba będzie pomoc wzywać - odpowietrzała wieloletnia już pielęgniarka.
Robert zagadywał pani intruz, dając kochance czas na przywdzianie ubrania.
Niestety było już wiadomo, że leczenie musi zostać przełożone na potem. Paro poprawiła się na magicznym fotelu, zdjęła z podnośników nogi, które, choć jak z waty, mogły być razem. Chciała uciekać, ale wyjście w tym momencie zwróciłoby uwagę. Rozpalona, nie mogła tak po prostu wyjść, potrzebowała choć trochę ochłonąć. Poprawiła stanik i zapinając koszulę na ostatni guzik, następnie szybko włożyła na siebie katanę. Zaraz wstała z fotelu, by drżącymi dłońmi ubierać spodnie. W takim tempie dawno nie szykowała się do wyjścia. Parawanik w tym momencie był błogosławieństwem, bo skrywał nerwowe ruchy. Zobaczyła, że Robert tak ja ona nie założył gaci, które zostały przy stoliku obok magicznego krzesła, które również było za parawanikiem. Natychmiast schowała je do torebki, by broń ci Nimfo interesowana starsza pani, znalazła jej lub jego bieliznę na widoku. Tak więc to nie Robert zdobył pamiątkę po niedołączonej zabawie, lecz Julia.
- Dobrze. Nad karteczką również pomyślę... Muszę jeszcze tu dokończyć.
Spławił pielęgniarkę.
- Czy kontynuujemy? - Zapytał pannę Paro.
- Tak, ale nie tu i nie teraz. - Boso, stojąc na palcach przyległa do mężczyzny. Chciała się jeszcze nacieszyć jego ustami i językiem. Dłonią zajrzała do spodni, sprawdzając, czy obdarzona rozmiarem męskość, dobrze trzyma się w dłoni.
- Spotkajmy się po pracy, u ciebie, w hotelu, gdziekolwiek. - Patrzyła w oczy mężczyźnie, powoli gładząc go po męskości - Tam, gdzie możemy się długo i głośnio badać własne ciała, by żadna starsza pani nam nie przeszkadzała. Byśmy mogli przestudiować kilka pozycji Kamasutry.
- Zapraszam do siebie. Wyjdź pierwsza, poczekaj przed szpitalem. Ogarnę gabinet i spotkamy się przy wyjściu.
- Dobrze. - Uśmiechnęła się na myśl o czekającej jej podróży.
Julia włożyła buty i opuściła gabinet, by czekać na kochanka.
Robert sprzątnął, ubrał się, następnie wyszedł, uprzednio zamykając gabinet. Na zewnątrz musiał poinformować kilka pacjentek, iż już dzisiaj nie przyjmuję i na kontrolną wizytę muszą przyjść jutro.
Wzięło go chwilę na przemyślenia: nie przepadał za pocałunkami przy użyciu języka. Rezerwował je dla kobiety, którą na prawdę by kochał, z drugiej strony nie mógł odmówić rozpalonej kobiecie. Odwzajemnił pocałunek, kierując się czystym pragnieniem. Jemu chodziło o seks, jej też. Przecież nie znali się na tyle, by darzyć jakimkolwiek głębszym, czy nawet powierzchownym uczuciem. Liczył się tylko seks.
Wyszedł ze szpitala, odnalazł Julię i zabrał ją do swojego mieszkania.
***
- Zapraszam. - Rzucił na wejściu, otwierając drzwi przed Julią. Zamknął je na klucz, jak tylko weszli do środka. Mieszkanie należało do tych większych. Trzy pokoje, kuchnia, łazienka. W największym pokoju miał urządzony typowy salon, rzadko kiedy tam siedział. Kanapa, dwa fotele, stolik, wszystko przodem do okien, szafki na książki i jakiś regał naprzeciwko wejścia. W pokoju bliżej łazienki miał urządzoną sypialnię, pokój obok robił za gabinet. Sypialnia - duże łóżko, szafa, stolik z wodą w dzbanku pod oknem.
Tam właśnie zaprowadził kobietę.
- Rozbieraj się, raza wrócę. - Mruknął, nim wyszedł z pokoju, równocześnie rzucając krawat na podłogę.
Julia zaśmiała się, słysząc polecenie, które paradoksalnie było na miejscu. W końcu będą się pieprzyć, ruchać i inne wulgarne słowa, które w dosadny sposób przemawiały do niespełnionej kobiety. Trochę nawet sfrustrowanej, bo przerwanie zabawy w gabinecie nie podobało się jej, ani jej ciału, które podczas drogi stało się dziwnie obolałe. Słowem, z niedoruchania mogłaby zrobić się marudna.
Wrócił po minucie z butelką wina i dwoma kieliszkami, położył je na stoliku. Zdążył zobaczyć spadający na podłogę stanik.
- Nie mam tu tego krzesła... ale będzie równie wygodnie...
Patrzył na nią, rozpinał koszulę... i już się nie mógł doczekać.
- Na pewno. - odpowiedziała.
Podeszła toples do stolika i nalała do kieliszków wina na dwa łyki, trzymając je w odpowiedni sposób, podała jeden kochankowi:
- To toast bez toastu. - Pijąc, patrzyła mu w oczy, a dłonią odpięła guzik w jego spodniach. - To jak kontynuujemy, czy zaczniemy zabawę od czegoś innego? - Przyległa do Roberta jeszcze bardziej, masując lekko jego poganiacza pacjentek.
- Może wpierw pozbądźmy się Twojego problemu... Co to byłby ze mnie za lekarz, gdybym pozwolił pacjentce cierpieć katusze...
Mruknął, prawa dłoń odłożyła kieliszek, a lewa przyległa do jej piersi, masując ją.
- Jestem za. - Prowadząc Roberta za poganiacza, usiadła na łóżku, ciągle patrząc mu w oczy.
Jeszcze żadna wcześniej nie ciągnęła go za przyrodzenie do łóżka. - ”cholera, trochę jak pies na krótkiej smyczy.” - Zaśmiał się na tę myśl, krótki nie był, zerknął w dół, by się upewnić i się upewnił. Julia miała w dłoni kawał pokaźnego mięska.
- Z gumką czy bez? - Ciekaw był, co preferuje.
- Zgodnie z kalendarzykiem, to teoretycznie możemy bez, ale chyba lepiej dmuchać na zimne. Ty tu jesteś specem od kobiet. - Położyła się na łóżku, wyciągając ręce nad głową. - Słyszałam kiedyś, że dupa to też środek antykoncepcyjny.
- Ja lubię bez.
Jego spodnie opadły, a gaci przecież nie miał. Nawet skarpetki zdjął, żeby nie wyglądać jak idiota ze stojącym przyrodzeniem. Złapał krawędzie jej spodni. Z uśmiechem pozbywał się dołu jej ubrania.
- Rozumiem, że chcesz spróbować...
Wdrapując się nad nią, kolanem rozszerzył długie nogi pacjentki i choć nie było to magiczne krzesło, to nie było aż tak źle. Złapał lekko zębami za płatek jej ucha i wszedł w nią. Przez dłuższy czas, jaki liczy się w rozkoszach, panna Paro całkowicie ignorowała zabiegi Roberta. Wzięło ją na przemyślenia, czy aby na pewno dobrze robi. Odżyła, kiedy mężczyzna w nią wszedł. Powoli rozpoczęła drapanie jego pleców i odwzajemniała pocałunki, jęcząc cichutko, przyjmowała pieszczoty. Doktor lekko uniósł udo kochanki, gładząc w tym samym momencie. Biodra zaczęły wybijać rytm pierwotnego "tańca".
- Spraw bym krzyczała - szepnęła do uszka.
- Jak sobie... Życzysz.
I nagle skończyły się pocałunki, bliskość ciał, a Robert stał nad nią, jedną nogą wspierając się o łóżko, ramionami oplatając pod kolanami jej nogi. - “Sama chciała.”
Seks zmienił się z delikatnego w ostry, Kops nie bawił się już w delikatność, miarkowanie tempa. Zaczął ją rżnąć z całej siły, jak burą sukę, a dźwięk mocnego uderzania ciała o ciało słychać było za drzwiami jego pokoju.
- O shit, o kurwa, o ja... -głośny pisk - Trzymaj, bo spierdolę!
Całe mieszkanie wypełnił głos Juli, która w boleściach i z łzami w oczach mimowolnie zaczęła się miotać i wyrywać. On penetrował zbyt głęboko, ale wewnętrzna masochistka w kobiecie tego pragnęła.
- Rżnij! - Rozkazała, aby przypadkiem Robert się nie rozmyślił.
Zdecydowanie sąsiedzi mogliby stwierdzić, że orgia lub jakieś sadomaso odbywa się w mieszkaniu lekarza. Darła się niemiłosiernie, jak rżnięta dziewica, nie wiadomo czy z bólu, czy przyjemności. Z samego początku brzmiała jak ofiara gwałtu, ale powoli wplatała się tu lubieżna przyjemność.
Robert otworzył usta, sapnął głośniej, sycąc się widokiem, jaki mu prezentowała kobieta i nawet nie myślał o tym, żeby przestać. Silne ramiona złapały mocniej za nogi, nawet przyciągnął ją bardziej do siebie, wychylił się mocniej w przód, zaparł i jak myślała, że mocniej się nie da, to się zdziwiła.
- O. Kurwa!
Prawie warknął z zadowolenia. Dłonie znalazły się na wierzchu jej ud, jej nogi wsparł na zgięciu ramion i ścisnął mocno do wewnątrz, nie chciał przypadkiem dostać stopą, wierzgała niemiłosiernie. A on jak na przekór rżnął jeszcze mocniej, do końca, może nie za szybko, ale nie przejmował się tym czy się zmieści, czy ją zaboli. Nie zdążyła krzyknąć, a w piersiach już brakowało powietrza na oddech. Zabawa trwała długo i miłosiernie długo. Zalana potem przestała się szarpać - aby się nie udusić, musiała się skupić na oddychaniu. Pojękiwała głośnio i równo z intensywnymi pchnięciami, których siła wprawiała jej piersi w aktywny ruch. Uroczo sapała z wysiłku, jaki w nią wkładał mężczyzna. Mimo łez, które spłynęły z policzków na łóżko, nie uskarżyła się, że wchodząc po same jądra, sprawia jej dyskomfort - wewnętrzna masochistka. Położyła na swej kobiecości dłoń tak, by masując odpowiednie miejsce dolać jeszcze więcej do grzesznej puli.
Ciepełko, mrowienie. Energia wypływająca falą od kobiecości rozlewająca się na całe ciało. Julia gwałtownie odchyliła głowę, wykrzywiła całe ciało, wydała z siebie długi okrzyk spełnienia. Kochanek poczuł, że zrobiło się zbyt mokro. Właśnie miała swój pierwszy kobiecy wytrysk w życiu.
Facetowi było świetnie, przyjemnie, mógł tak cały dzień, noc, obojętnie. Julia nie chcąc czułości, tylko ostrego seksu, dała mu całkiem duże pole do popisu. Nie sądził jednak, że dojdzie od tego tak szybko. - ”Chociaż w sumie, pięć lat postu.” - Robert zaśmiał się, czując skurcz, który nią wstrząsnął, nie przestał, nie miał zamiaru, doprowadziło to do jej wytrysku. Wtedy dopiero przestał, objął ją w biodrach, rzucił głębiej na łóżko i sam się na nie wdrapał.
- O nie, moja droga! Ja jeszcze nie skończyłem!
Sapnął, zdyszany był, lecz to jeszcze nie ten etap, żeby kończyć. Uniósł jej nogi, zmusił do tego, by przyciągnęła je do piersi, by uniosła pośladki, przyblokował ją sobą i znów wszedł. Stopy kobiety wystawały mu nad barkami, blokował je, właściwie to ciężko będzie się jej w tej formie poruszyć. Mogła jedynie krzyczeć i piszczeć z przyjemności, jaką jej właśnie, ponownie zaczął fundować. Ruchy straciły na sile, a nabrały na szybkości. On z zadowoleniem patrzył na jej twarz, sycił się tym widokiem.
- O tak... - Jęknęła. Z doktorka był istny ogier.
Kobiecie bardzo spodobało się, że została zdominowana przez mężczyznę i gdyby zażyczył sobie czegokolwiek, to z chęcią by to zrobiła, o ile mogłaby zostać w łóżku, więc skok do sklepu po piwo nie wchodziło w grę. Poczuła do niego coś więcej, ale musiała to przeanalizować na potem.
- Hipnotyzujące...
Kobieta pojękiwała, bo przytrzymywana cóż innego mogła robić. Patrząc na Roberta, czerpała pełną garścią z łóżkowego incydentu. Momentami samolubnie, kiedy przymykała oczy i wplatała dłonie we włosy, gładziła się po policzku, czy nawet uciskała szyję. Po tej chwili, palce z odciśniętymi jedynkami znalazły się pod językiem, otworzyła oczy i spojrzała na kochanka, błogo się uśmiechając. Robert mógł poczuć, jak druga dłoń Julii ściska go za pośladek. Mężczyzna również się uśmiechnął. Lubił to. Oby tylko nic nie chciała tam wepchnąć.
Kilka mocniejszych pchnięć, wyprostował się i doszedł, skończył na jej brzuchu.
- I jak? Objawy przeszły. - Zapytał zaczepnie, położył się obok i odetchnął mocno.
- Zdecydowanie. - Odsapnęła, łącząc nogi i kładąc dłoń na podbrzuszu, które mówiło, żeby sobie poleżała, zanim spróbuje się ruszyć.
- Często sprowadzasz do siebie kobiety? W twojej pracy przewija się ich całkiem sporo i pewnie znasz sposób, by dzielić je na chętniejsze i na te chętne mniej. Każdą, którą tu ugościłeś, chciałaby cię na wyłączność i zżerałaby ją zazdrość, że nie mogą z tobą być na wyłączność. Na trybiki, jeszcze pracujesz jako ginekolog. Te wszystkie pielęgniarki. - Julia wplotła dłonie we włosy i wyciągnęła się, przebudzając każdy mięsień swojej niewieściej cielesności.
- Jesteś upragnionym nabytkiem, Doktorze Eros. - Tymi samymi palcami, na których odcisnęły się jedynki kobiety i znajdowała się na nich ślina mężczyzny, Paro zgarnęła z brzucha część nasienia, a po krótkiej fascynacji jakością, skonsumowała z cmoknięciem.
-Chyba nie powinny interesować cię inne, gdy jesteś teraz ze mną. Zdecydowanie nie powinnaś rozmyślać o takich sprawach. - Stwierdził, omijając tym samym odpowiedź na jej pytanie. Aby zająć myśli kobiety czymś innym przyciągnął ją, pocałował i odwrócił na brzuch. Leżał na niej, ocierał się, całował po ramionach, szyi, w końcu znów miał chęć.
- Muszę wracać do córki. Moja wizyta w szpitalu i tak się przedłuża. - Zapaliła się jej zielona lampka, że od Robert może się łatwo uzależnić i raczej poza przyjemnością nie może liczyć na więcej.
- Nie masz męża, prawda? - Mógł zapytać, zanim go poniosło, zanim ją wyruchał. Zdecydowanie go poniosło, ich oboje.
Zszedł z niej.
Julia bez słowa złapała go za prawą rękę, pokazując w tym samym czasie zewnętrzną część swojej dłoni:
- Widzisz, nie ma obrączki, ani braku opalenizny. Na twojej jest tak samo. Niepotrzebnie zbladłeś.
- Nie zbladłem. Po prostu pytam i tyle... Wierz mi, gdybym miał żonę to bym jej nie zdradził. - Odchrząknął, zabrał dłoń i choć rzeczywiście pobladł na sekundę, tak teraz już tego nie było widać.
- Okazja czyni złodzieja. - Odpowiedziała.
- Nie, nie... kobiet się nie kradnie. - Nawet się zaśmiał, oczko jej puścił.
Julia zdecydowanie miała luźne podejście do życia i lubiła się dobrze bawić. Na przykład w łóżku, co Robertowi przypadło do gustu. Jednak żądza ciał miała swój szczyt uniesienia, a teraz pozostał po niej posmak, który Robertowi i Julii będzie przypominał się co każde spotkanie. Rzeczywistość wzywała i choć była mało przyjemna, trzeba było do niej wracać. Ona ubrała się, została wypuszczona z domu, choć przy wyjściu chciała pocałować kochanka, ale nie wypadało. To był pojedynczy wyczyn, który nie ma szans, by przerodzić się coś więcej. Nie chciała mu, ale bardziej sobie robić wielkich nadziei. Nie rozmyśliła się na czas. On pierwszy ją pocałował, krótko, ale miło.
Znikła. Zamknął za nią drzwi i tyle.
Jak Ci się podobało?