Daniel... (II)
4 stycznia 2016
Daniel...
12 min
Wyszłam spod prysznica, wytarłam się mięciutkim ręcznikiem, który rzuciłam na podłogę. Naga weszłam do pokoju, w którym były zaciągnięte jeszcze story, gdy rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Na pokojówkę było stanowczo za wcześnie.
- Chwileczkę - zawołałam i pobiegłam do łazienki po szlafrok. Wróciłam i zapytałam:
- Kto tam?
- Anna.
Szybko powiodłam wzrokiem po pokoju. Nic męskiego, a do łazienki chyba nie wejdzie.
Otworzyłam drzwi. Anna stała w progu w białej, luźnej sukience. Przez materiał widać było na kształtnych piersiach lekki zarys budzących się brodawek. Coś mnie załaskotało w podbrzuszu a niesforny, chociaż dobrze ukryty w połach szlafroka kutasik drgnął. Jakoś tak dziwnie drgnął.
- Przepraszam cię, ale dopiero wstałam.
- To ja przepraszam, ale wpadłam na pomysł, żeby porwać cię na wspólne śniadanie i małe zakupy.
- Jasne, wejdź. Muszę się tylko ubrać. - W głowie mi się tylko nerwowo kręciło. Trochę od widoku i zapachu Anny. Trochę z niepokoju - jak wyjąć swoje damskie fatałaszki, które wisiały w szafie razem z moimi męskimi? I jak się przebrać. Przecież między nami było już tyle intymności, że idiotycznie zabrzmi "pójdę do łazienki".
A poza tym. Czułam w sobie rosnące pożądanie. I nie bardzo rozumiałam, dlaczego mój kutasik zaczyna tak sobie swawolić. Jak stawiać kroki, żeby uniesiony nie wyskoczył spod poły szlafroka. Co u licha...
Anna zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mnie blisko. Niebezpiecznie blisko. Też chciałam ją objąć i ucałować.
- Wiesz, cudownie wyglądasz bez makijażu. I te zmierzwione włosy... Jak mężczyzna - szepnęła coraz bliżej mnie.
Czułam, jak moja lanca wysuwa się spod szlafroka. Lekko wilgotna na czubku zdawała się szeptać - "czuję wilgotną cipkę... pobzykałbym sobie".
Ręce i usta rwały się by objąć i całować Annę. Musiałam jednak cofnąć biodra, żeby mój miecz nie dotknął jej.
Anna pocałowała mnie, trzymając moją twarz w swoich dłoniach. Umiejętnie się ustawiłem, by stanąć jakoś tak bokiem. Mój język zaczął szaleńcze wirowania po jej słodkich ustach, zębach, podniebieniu. Byłem jednym ogniem pożądania. Moja dłoń powędrowała do jej bioder, przesunęła po pośladkach, znowu wróciła na biodra, potem w dół na udo. Zaczęłam podciągać jej sukienkę, by móc dotknąć jej ciała.
Marzyłam o wślizgnięciu palcami i językiem w jej perłę, tęskniłam za zlizaniem jej soków. Tylko dzisiaj wyjątkowo mój niesforny "michaś"...
Nagle Anna cofnęła się. Stanęła naprzeciwko mnie i spojrzała mi w oczy.
- Jaka jesteś męska... - wyszeptała. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zanim jednak zebrałam myśli i zdążyłam cokolwiek zrobić, Anna przysunęła się odrobinę, szybkimi ruchami zrzuciła ze mnie szlafrok.
Zamarłam. Stałam naprzeciwko Anny nagi, z uniesionym kutasem.
Spojrzałem na Annę, spodziewając się w jej wzroku błysku niesmaku, zgorszenia, zaskoczenia.
Tymczasem... jej oczy były pełne pożądania... Zanim zdążyłam - zdążyłem - cokolwiek powiedzieć, szybkimi ruchami zsunęła z siebie sukienkę i podeszła do mnie. Jedną dłonią chwyciła moją lancę delikatnie, ale stanowczo ją obejmując i przesuwając po wilgotnym czubku w dół aż do naładowanych jąder, a potem objęła rękojeść palcami, delikatnie pieszcząc.
Drugą ujęła moją głowę i zaczęła całować. Na swojej klatce poczułem rozkoszny dotyk jej piersi, gorących, spragnionych.
Nie wiedziałem co się dzieje, mój kutas powinien ze strachu zwiotczeć schować się, a tymczasem czułem jak dumnie się unosi.
Odsunąłem się lekko, lancę zostawiając nadal w dłoni Anny, jej druga dłoń dotykała mojego policzka. Śliczne piersi, cudowny jaskółczy obojczyk...
- Anno... - chciałem coś powiedzieć. Cokolwiek.
Położyła dłoń na moich ustach.
- Nic nie mów. Ja wiedziałam, wiedziałam dużo wcześniej kim jesteś...
- I...?
- Pragnęłam, żebyś pieściła mnie jak kobieta, bo kocham cię jak kobietę. Ale pragnęłam też, żebyś zerżnęła mnie jak mężczyzna, bo tę męskość czuć w tobie... Wczoraj wzięłaś mnie jak najsłodsza bogini. Dzisiaj chcę, żebyś wziął mnie jak mężczyzna, Danielu. Wiem, kim jesteś. I tylko ty możesz mi za jednym zamachem dać razem pełnię. Czuć się podwójnie kobietą. Pożądaną przez kobietę i mężczyznę...
Przylgnęliśmy z całych sił do siebie, jej piersi rozlały się po mojej klatce, mój kutas mocno przywarł do jej podbrzusza. Zaczęliśmy wirować... Nie, to te namiętne pocałunki sprawiły, że świat zawirował dookoła.
Chciałem ją mieć...
W tym wirze odwróciłem ją do siebie plecami. Jej łopatki dotknęły mojego obojczyka i ciepło głaskały moją klatkę. Jedną dłonią dotknęła moich pośladków, przyciskając moje biodra do siebie. Drugą objęła mnie za szyję. Jej pośladki wtuliły się w moje podbrzusze, czułem ich aksamit. Mój miecz znalazł się w samym rowku, jak między najcudowniejszymi połówkami najdelikatniejszego owocu.
Całowałem ją w kark, jej włosy, szyję. Moje ręce wędrowały po jej ciele. Głaszcząc i miętosząc jej cudowne piersi. Wędrowały wzdłuż do podbrzusza, do brzucha, do bioder. W końcu tak spragnione wśliznęły się, przemykając przez leciutko owłosiony wzgórek, między jej uda, lekko rozstawione. Poczułem na palcach gorąco jej muszli i wilgoć. Nie mogłem się powstrzymać. Musiałem zlizać z palców ten najsłodszy nektar. I ręka wróciła do skarbca, palce wśliznęły się w otchłań rozkoszy. Dłonie szalały, pieściły. Nagle uniosła się na palcach a jej podbrzuszem wstrząsnęły spazmy rozkoszy. Jęknęła i jakby chciała się osunąć. Przytrzymałem ją mocno.
Zrobiła dwa kroki lekko chwiejnym krokiem i oparła się rękoma o oparcie fotela, wypinając swoją śliczną pupę w moją stronę. I lekko rozstawiła nogi, tak, że oczom moim ukazała się cudowna szczelina, okalana najpiękniejszymi płatkami. Jak kwiaty o poranku rosą skropione, tak jej wejście pełne było wilgoci. Podszedłem, pochyliłem się i zlizałem językiem. Westchnęła. Nie, to był jęk rozkoszy.
- Wejdź, wejdź teraz, szybko... - szeptała.
Mój miecz chyba o niczym innym teraz nie marzył. Wysunięta główka, wilgotna, odsunięty napletek, sam z siebie, sztywny, uniesiony obraz gwałtownego pożądania. Z trudem powstrzymałem tego oszalałego wędrowca od natarcia na jaskinię rozkoszy. Powoli, powoli, jak badacz, wsunąłem jego czubek czując jak rozkoszne ciepło wilgoci go otacza. Potem ciut głębiej.
- Ooooooooooo - jęknęła Anna.
To wystarczyło by chart wyrwał się spod kontroli i całą swoją energią wsunął w czeluściach, aż moje jądra, moje biodra uderzyły w jej pośladki. Byłem w środku. Zataczałem w tym oceanie rozkoszy to wielkie, to małe koła. Jej pośladki zaczęły też krążyć w odwrotnym kierunku. Nagle lekko znieruchomiała, przesunęła biodrami w stronę fotela.
Zrozumiałem. Zacząłem wysuwać swojego jastrzębia. I już, już by wyskoczył dotykając jej pośladków, gdy nagle ona lekko zwarła swoje rozkoszne wargi zaciskając delikatnie czubek. Wszedłem znowu, do połowy. Cofnęła biodra, zacząłem wysuwać. Znowu ścisnęła. Zrozumiałem.
I dostosowałem się do niej. Nasze biodra ku sobie, jej perła wsysała chętnego do wejścia mojego członka. Biodra oddalające się i mój wąż nieposkromiony jakby chciał zaczerpnąć powietrza. Lecz znowu.
Powoli, coraz szybciej, coraz szybciej, coraz głośniej z jej usta jęki rozkoszy, moje biodra uderzające o jej cudowne, mięciutkie pośladki. Dłońmi błądziłem po jej plecach, potem zsuwałem w dół, chwytając i pieszcząc jej piersi.
Nagle jej biodrami wstrząsnął dreszcz. Gdzie tam, jak trzęsienie ziemi jej ciało zadrżało. Znieruchomiała więżąc mojego kutasa w sobie. A on zdawał się rozkosznie nurkować w morzu jej wilgotnej jaskini, wypełnionej najsłodszymi sokami.
Po chwili jej biodra wznowiły swój taniec, a ja długo nie czekałem, by przyłączyć się do tej rozkosznej samby. Czułem, że mój członek unosi się jakby w stanie nieważkości.
Czułem, że za chwilę ulecę w powietrze. Szybciej, gwałtowniej. Nagle jej biodrami wstrząsnął kolejny spazm. Nim jednak nadszedł drugi wydało mi się, że moje stopy odrywają się od ziemi. Że biodra ulatują w górę jakby porwane przez gorący wiatr, potem przyszło gorące, przeszywające całe ciało wielkie NIC. Moim ciałem wstrząsnęły drgania, za każdym razem uwalniające z niebywałą rozkoszą to, co było we mnie. Nie wiem ile razy, ale wydało mi się, że wyrzucam z siebie w głębinie Anny całe hektolitry rozkoszy. Jej ciało wsysało wszystko.
Znieruchomieliśmy, przytuleni. Anna oparła ręce i twarz na oparciu fotela, ja położyłem się na jej plecach. Jej pośladki wtuliły się w moje biodra, wewnątrz uspakajał kolejną eksplozją mój członek. Z jej płatków na uda, także i moje spływała ciepła wilgoć. Wiedziałem, że to nie moja sperma, lecz jej soki. A może i moja sperma też...
Uspokoiliśmy swoje ciała. Podnieśliśmy się i przytuleni podeszliśmy do łóżka. Pieszcząc i głaszcząc, całując się, leżeliśmy wtuleni.
Musiałem ją zapytać skąd wie, kim jestem. Przytulona, patrząc w moje oczy opowiedziała. Jak sprawdzali moją firmę, gdy złożyłem ofertę, że był ktoś od nich, nawet na niezobowiązującej kolacyjce z Aldoną (muszę po powrocie koniecznie z nią się rozmówić). A potem odnaleźli mnie na jakimś portalu, chociaż tak się starałem o dyskrecję. Anna powiedziała, że oboje z Robertem wybrali moją firmę jednak dlatego, że była to najlepsza oferta. I że naprawdę odnieśli sukces dzięki tej współpracy. Jedynie pomysł na zaproszenie mnie do odwiedzin, już przecież po zakończonym kontrakcie, był efektem erotycznych fantazji. Tak, Robert też to wie. A na Aldonę mam się nie denerwować, bo wykazała się stu procentową dyskrecją. Poczułem się lepiej, ale jednocześnie zaczęło mnie w środku coś łaskotać...
Budzące się na nowo podniecenie.
Anna wyczuła, wtuliła się mocniej i... nagle odwróciła się na bok, plecami do mnie. Lekko podkuliła nogi, jakby zwijając się w kłębek. Jej plecy przylgnęły do moich piersi, jej biodra do moich, a pośladki wtuliły w moje podbrzusze.
Kutasik się obudził wypełniając jej rowek. Moja wolna dłoń zaczęła pieścić jej piersi, brzuch i podbrzusze. Czułem jej drżenie budzących się motyli. Moja dłoń śmiało wsunęła się między jej uda i szybko zaczęła głaskać i pieścić jej muszelkę, coraz to bardziej wilgotną. Pieściłem coraz namiętniej, potem palce wśliznęły się w nią. Po chwili były całe mokre od jej soków. Zlizałem je i z powrotem wróciły do namiętnej rumby w jej pochwie.
Nagle Anna zastygła, po czym jej biodra drgnęły wysuwając się do przodu i gwałtownie wracały uderzając o moje podbrzusze i nabrzmiałą lancę. Po skurczach jej podbrzusza, po strumieniu, ba wodospadzie soków na mojej dłoni wiedziałem. Szczytowała. Jej włosy rozsypały się po mojej twarzy.
Po chwili uspokojenia uniosła i zgięła w kolanie jedną nogę. Tak, że dostęp do jej wybornej muszli stała otworem. Dla dłoni z przodu. Dla mojego miecza z tyłu. Długo nie przyszło mi czekać. Moja dłoń uciekła na jej rozkoszne piersi, a szabla wsunęła się do najwspanialszej na świecie pochwy. Iluż walecznych rycerzy chciałoby mieć taką pochwę. Wtedy na świecie zapanowałby pokój, bo żaden z wojowników nie chciałby z tej pochwy wyjmować swojej szabli.
Coraz szybszymi ruchami wnikałem w nią, uderzając podbrzuszem o jej pośladki. Za każdym razem, wnikając w nią zatrzymywałem się na chwilę, by zatoczyć w środku koła. Jak badacz jaskiń, by poznać ich strukturę, zachwycić gładkością.
Nagle Anna przełożyła swoją nogę przez mój bok, zmuszając mnie do położenia się na plecach. Szybkim i zręcznym ruchem podniosła się i usiadła plecami do mnie, trzymając w sobie mojego kutasa. Kilka razy uniosła i opadła wchłaniając go. Na jej rozkosznych łopatkach falowały włosy, pośladki oparte o mój brzuch nadały jej biodrom kształt gruszki. Trzymałem ją dłońmi za biodra unoszące się i opadające. Moje biodra zaczęły poruszać się w jej rytmie.
- Czekaj... - wyszeptała. I zręcznie przekładając nogi, nie wypuszczając mojego kutasa z siebie zmieniła pozycję i usiadła twarzą do mnie. Jak wprawny jeździec rozpoczęła galop. Odchyliła głowę, z której rozsypały się włosy. Wyprężyła dumnie swe ciało, jej piersi prężyły się i podskakiwały w rytmie jej wznoszeń i opadań. Dalej, dalej, galopuj.
Nagle krzyknęła zduszonym głosem i mocno opadła, a z jej czeluści wylały się strumienie nektaru, wprost na mój brzuch. Zakręciła ciałem, poruszając w sobie moim członkiem. A on - gotów na wszystko - czekał co dalej.
Anna opadła na mnie. Wydawało mi się, że chce odpocząć. Lecz nie, po chwili pocałowała mnie namiętnie w usta i położyła się na plecach, rozłożywszy nogi.
- Chodź.
Oparłem się na łokciach nad nią, lokując moje biodra między swoimi udami, chcąc wniknąć znowu w nią. Lecz ona wtedy rozłożyła szerzej nogi, zarzucając mi je na ramionach. Oczom moim ukazała się najróżowsza perła, królowa wszystkich pereł między najpiękniejszymi wargami. Tam w środku, w strumieniach fontanny czekały jak w oazie rozkosze spragnionego wędrowca.
Wszedłem jak nienasycony. Uderzając o jej pośladki, moje jądra muskały za każdym pchnięciem jej rowek. W jej oczach najpierw zobaczyłem, że zachodzą mgłą rozkoszy, po chwili całe ciało zaczęły wstrząsać równomierne konwulsje.
Moje działo było już nie do zatrzymania. Bezgłośna komenda. Strzał, za strzałem w samym środku ogrodu. A ja uniosłem się jakbym miał skrzydła, jak pokonując grawitację wysoko, wysoko. zatrzymać, zatrzymać tę rozkosz. Po chwili taka cisza, przylgnęliśmy do siebie z całych sił.
Słowa, żadne słowa nie opiszą tej rozkoszy.
Po długiej chwili zaczęliśmy powracać do przytomności.
- Zaraz przyjdzie pokojówka - wyszeptałem.
- Nie przyjdzie. Wywiesiłam czerwoną kartę...
Dopiero po jakimś czasie doszliśmy do siebie.
- Czas na zakupy, po to przecież po ciebie przyjechałam prawda?
- Jak mam się ubrać? - zapytałem.
- Jak Daniela, proszę.
Ubrałyśmy się i jak nastolatki wybiegłyśmy z pokoju, hotelu, trzymając się za dłonie. Świat był nasz, a nasze ciała wypełniała rozkosz. Wydawało się, że wszyscy to widzą.
Musiałyśmy nasycić też inaczej nasze ciała. Jakaś przekąska w ulicznej kawiarence, białe wino dla spragnionych ust. Zamiast pocałunków.
W końcu weszłyśmy do jakiegoś sklepu. szczebiotałyśmy, przeglądałyśmy i wybierałyśmy sukienki, bluzeczki, spódnice. W osobnych przymierzalniach, nawzajem do siebie przechodząc i paradując przed lustrem. Ekspedientki patrzyły na nas z uśmiechem.
Przymierzałam kolejną sukienkę, gdy weszła Anna. Ciut poważniejsza, w ręce trzymała damski garniturek i śliczną bluzeczkę, taką bardziej koszulową.
- Proszę, przymierz.
Wyglądałam w nim rewelacyjnie, chociaż bardziej chłopięco.
- Jest śliczny, biorę go - powiedziałam. Chciałam dorzucić ekspedientce do zapakowania. Anna pomogła mi zdjąć marynarkę, bluzkę i zaczęła rozsuwać suwak spodni. Był po męsku, z przodu. Wtedy jednak uklękła przede mną. Zsunęła spodnie, potem moje majtki. Była unieruchomiona.
A Anna chwyciła moją lancę w dłoń i zaczęła pieścić, całować. Na całej długości, lizała moje jądra, połykała, raz jedno, raz drugie, potem oba. I znowu całować do samego czubka...
Wtedy wsunęła go sobie głęboko, aż jej twarz przylgnęła do mojego podbrzusza. I zaczęła miarowe ruchy głową. Dochodząc do czubka całowała go i pieściła językiem. Byłam - byłem bliski. Coraz bliższy.
Chciałem się cofnąć, ale Anna przytrzymała moje biodra i zaczęła rytmiczny ruch głową nie wypuszczając go na chwilę nawet z ust. Wiedziałem, że eksploduję. Anna tez to czuła patrząc do góry w moje oczy. Nagle - stało się. Wybuchłem wodospadem gorącej spermy prosto w jej usta. Anna połykała każdą falę. Ja fruwałem nad oceanem. Dopiero po chwili się uspokoiło. Anna delikatnie, ale dokładnie spiła całą moją spermę. Jedynie na jej wardze została kropla, dwie.
Podniosła się i ustami wypełnionymi jeszcze moją spermą pocałowała mnie głęboko. Znałem smak własnych soków, ale zmieszane z ustami Anny przypominały mi. Nic nie przypominały. Były słodyczą.
- Ubierz się w ten garnitur, ja pójdę, żeby nam to spakowano i odesłano do hotelu. - powiedziała Anna i cicho wyszła z przymierzalni.
Jak Ci się podobało?