Czerwone majtki - historia z zagadką
14 maja 2021
Czerwone majtki - historia z zagadką
50 min
I po co trąbili w mediach o egzaminach maturalnych? :)
A na koniec mała zagadka.
- Świnia i tyle! Debil jeden! Jak ja mogłam z nim... Żałuję, że z nim poszłam na studniówkę - psioczyła Patrycja, wciąż nie potrafiąc zrozumieć tak absurdalnej sytuacji.
- Przestań marudzić. Mówiłam ci wcześniej, że on... - urwała, nie chciała tego kolejny raz powtarzać. - Nie słuchałaś. Ale też masz już z głowy. Nibytradycji stało się zadość - śmiałą się trochę uszczypliwie Ida, bo znowu okazywała się być tą lepszą z nich.
- Tobie to dobrze mówić. Olek jest spoko. Nie upił się jak ten... idiota - przyspieszyła kroki, a jej obcasy zaczęły mocniej stukać o płyty chodnika. Zachwiała się, ale szybko spionizowała pozycję.
- Bo piś to trzeba z głową - wtrącił się dumny Olek, choć jego słowa nie znalazły w tym potwierdzenia, bo jego język czasem haczył o zęby, kiedy coś mówił. Równowagę utrzymywał, ale mógł to robić dzięki objęciu tylko lekko wstawionej Idy. - Twoi starsi naprawdę nie będą mieli nic przesiw? Tego... nie było w planach - zaznaczył z obawą.
- Nie, przecież wiesz. Śpisz u nas i tyle - zarządziła. - Lubą cię - odpowiedziała, jakby to był drobiazg, a zdanie rodziców dobrze jej znane. - Pati, ale ty... nie śpisz u mnie. Znaczy się w pokoju - uśmiechnęła się, dając do zrozumienia, że mają z Olkiem jeszcze plany na noc.
Chłopak zaśmiał się słysząc te słowa. Już dłużej nie musiał się zastanawiać, czy będzie uprawiał seks. To było pewne.
- Spoko, wiem. Może być w pokoju Krzyśka. Dla mnie to nie problem. Tylko nie bądźcie za głośno - roześmiała się Pati, a bardziej zarechotała, bo w krwiobiegu nadal krążyło sporo cząsteczek etanolu. W głębi duszy zazdrościła przyjaciółce.
Cała trójka zmierzała nocnymi ulicami w stronę osiedla, gdzie w jednym z nowo wybudowanych budynków, na trzecim piętrze mieszkała Ida. Wyszli z balu wcześniej, by przewietrzyć głowy i spalić odrobinę alkoholu, a do domu dotrzeć w stanie przyzwoitym. Mieli już dość zabawy.
Przyjaciółki zdawały się być potwierdzeniem, że przeciwności się przyciągają. Znały się od gimnazjum. Ida śliczna i popularna w szkole i wśród znajomych blondynka, Patrycja brunetka, ale o specyficznej urodzie, na pewno nie klasyczna piękność, ale też niebrzydka. Koleżanki mówiły o niej "nawet ładna", dużo też zmieniały kosmetyki i makijaż, ale w towarzystwie zawsze była tą drugą - towarzyszką Idy, nigdy odwrotnie. Ida bez cienia kompleksów, Pati, jak na stojącą w cieniu przyjaciółki przystało, tych kompleksów miała kilka. Niektórych z nich starała się pozbyć na siłę, co nie zawsze jej wychodziło na dobre.
Raz chcąc zwrócić na siebie uwagę w szkole, bo już miała dość tej swojej szarości, założyła tak kiczowatą sukienkę, że, owszem, wszyscy na nią spoglądali z zainteresowaniem, ale bardziej próbując sobie odpowiedzieć: "Co jej odbiło?", niż podziwiać odwagę i nowoczesny wygląd, który pasował może gwiazdom kroczącym po czerwonym dywanie, a nie jakiejś tam Patrycji z trzeciej b. Ale to też ją czegoś nauczyło.
Na studniówce też nic nie wyszło z jej planów. A tak chciała pokazać kilku koleżankom, że nie jest taka grzeczna, że jest fajna.
Już tydzień temu rodzice abiturientek uzgodnili między sobą, że po zabawie dzieci prześpią się u Idy. Znaczy się rodzice Patrycji, bo Olek wcisnął się na nocleg spontanicznie, za namową swojej dziewczyny. Dobrze się złożyło, że młodszy brat Idy wyjechał na obóz narciarski, więc pozostawał wolny pokój dla przyjaciółki, która w innym wypadku byłaby piątym kołem u wozu, niechcianą przyzwoitką. No... tylko rodzice Idy by się cieszyli.
Patrycja mieszkała na drugim końcu miasta, więc rozsądnym posunięciem zdawał się nocleg u przyjaciółki, jej rodzicom też nie uśmiechało się wstawać w środku mroźnej nocy, by odebrać córkę po balu.
Olek już od ponad dwóch miesięcy zostawał co jakiś czas na noc u swojej dziewczyny. Miał dobre relacje z jej rodzicami. Dziś się jednak nie zapowiadał, dlatego trochę się obawiał reakcji gospodarzy. Jego rodzice już przywykli do wysłanego nawet na drugi dzień esemesa i kiedy syn nie wracał, tak naprawdę wiedzieli gdzie jest.
Obyczajowego postępu nie dało się zatrzymać nawet tak dbającej o dobre imię Wiolecie - mamie Idy. Ta kręciła nosem, ale nie przeforsowała swojego stanowiska. Córka zbyt trafnie argumentowała. Później już tylko wciąż przypominała córce, by ta "naprawdę uważała" i roztaczała mroczne wizje przyszłości, gdyby... o pewnych "drobiazgach" zapomniała.
Niestety mąż Robert nie wsparł małżonki w strzeżeniu moralności córki. Lubił Olka, czasy też rozumiał, uważał, że zakazane zachowanie przyciągać będzie bardziej niż to tolerowane, więc... on nastoletnią miłość córki rozumiał, i wszelkie działania z tym związane. Jakoś przełknął też wiedzę na temat, że Ida uprawia seks. Przecież żyli w tym samym świecie, wiedział, że wiek inicjacji seksualnej znacznie się obniżył, a w porównaniu z jego czasami doszło wręcz do obyczajowej rewolucji.
Sam stracił dziewictwo w wieku szesnastu lat, czym akurat się córce nie chwalił. "Tego się nie da powstrzymać" - tłumaczył żonie na początkowym etapie nocnych pobytów Olka w ich domu, kiedy Wiola odchodziła od zmysłów i przewidywała przyszłość widzianą tylko w czarnych barwach i brudnych pieluchach. A już kiedy pierwszy raz zdawało jej się, że za drzwiami pokoju Idy dochodzi do zbliżenia, prawie tam wparowała i wytargała małolaty za uszy. Tylko szybka reakcja męża, zapobiegła drace. "Ona ma już osiemnaście lat. Nie powstrzymasz tego" - uspokajał małżonkę, jak mantrę powtarzając te same słowa, a ta wciąż mocno przeżywała, ale musiała przywyknąć do sytuacji.
- Daj pastę. Dzięki. - Otworzyła tubkę i nałożyła biały pasek na palec Patrycja. - No co? Zapomniałam szczoteczki. Awaryjnie się sprawdza - zaśmiała się Pati i zaczęła pocierać zęby opuszkiem palca. Przez chwilę imitowała robienie loda.
- U mnie by to dziś nie przeszło - spojrzała dwuznacznie Ida, mając na myśli wątpliwą jakość zabiegu higienicznego Patrycji, odkręcając wodę i wskakując pod prysznic. Dawała coś przyjaciółce do zrozumienia. Głównie to, że jej rozrywki na tę noc jeszcze się nie kończą i musi mieć nienaganną świeżość, nie tylko ust.
- Ale wam fajnie. Na pewno jeszcze nie pójdziecie spać, co? - zapytała retorycznie, a uśmieszek koleżanki zapewnił ją, że po zamknięciu się z Olkiem w pokoju, będą uprawiać seks.
- Ty... przynajmniej się wyśpisz, a on będzie mnie do rana męczył - mówiła, rozprowadzając na mokrej skórze pachnący świeżością żel do mycia ciała. Miało to zabrzmieć jak pocieszenie.
- Też mi powód do radości - zmarszczyła się. - Wolałabym tak jak ty - powiedziała tęsknie, ale zrazem rozmarzona.
- Ale ten... Zrobiliście to z Rafim, co? - zapytała ciekawa gospodyni, rozprowadzając pianę po tułowiu i skupiając się na piersiach. Już słyszała tę opowiastkę, ale o czymś wypadało pogadać, by nie było tak cicho.
- Tak. Ale co to za seks. Szybki numerek w szatni. Wciąż musieliśmy przerywać, bo wszyscy kręcili się jak oparzeni. A ja całą paczkę gumek kupiłam - prychnęła desperacko - i trzymam ją w torebce jak głupia dzida. Czeka na dobre czasy - zaśmiała się. - Więc... jakbyście potrzebowali to... pożyczę. - Wciąż pocierała palcem zęby i przyglądała się w lustrze staranności dokonywanego zabiegu. - Naprawdę chciałam się z nim zabawić dłużej. A on mnie w szatni - pyk! i po zabawie. Mocno mnie rozczarował. No chujnia! - podsumowała wulgarnie.
- Nie potrzebuję - odpowiedziała zadowolona lekko zawstydzona Ida.
- Co?
- Mam swoje gumki. Zmęczeni jesteśmy, dwie powinny starczyć. Olek taki szybki nie jest - dodała dumna i jakby z wyższością niezwykle doświadczonej kochanki. - Tym bardziej, że... - ucięła, jakby nagle zdecydowała, że zatrzyma sekret tylko dla siebie.
- No mów, jak zaczęłaś - wzburzyła się Pati, wycierając usta ręcznikiem z resztek pasty.
- Tym bardziej, że już Olka trochę rozładowałam - pochwaliła się dumna. - Laskę mu zrobiłam. Wiesz, jak się cieszył? - zaśmiała się. - Ale jak pożyczył kluczyki od Szybkiego (najlepszego w szkole sprintera, mistrza makroregionu), to... jak mogłabym odmówić. Więc w samochodzie Szybkiego... na parkingu... no wiesz.
- Wiem - zaśmiała się. - Szybki to miał niezłą kolejkę do tego lokalu na kółkach - mówiła, przyglądając się odbiciu w lustrze i przeczesując włosy. - Nie wy jedyni skorzystaliście. Słyszałam, jak narzekał na plamy na tapicerce - zachichotała.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę.
- Dziewczyny? Chcecie coś zjeść? Może wam coś do picia przygotować? - cicho zapukał do drzwi łazienki i zapytał Robert. - Jest prawie pierwsza, ja się kładę - zapowiedział.
- Nie, nie tato, my też zaraz się kładziemy! - poinformowała wycierająca się puszystym białym ręcznikiem Ida. - Dzięki. Kładź się. Poradzimy sobie ze wszystkim.
- Na pewno?
- Tak - odpowiedziała łagodnym głosem grzecznej córeczki.
- Tak, tak - zawtórowała Patrycja, by wzmocnić przekaz.
- Tylko rano po cichu. Mama z nocki wróci, więc... - mówił zaspanym głosem, dając do zrozumienia, że jest cholernie zmęczony.
- Jasne, tak, wiem - uspokajała córka.
- Na paluszkach - dodała Patrycja, głosem cichutkim jak myszka i przesadnie wesołym.
- To śpijcie dobrze. Aha! Jakby Olek chciał, na pralce zostawiłem mu T-shirt do spania. Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziała do taty Ida. - Nie będzie mu potrzebny - dodała roześmiana szeptem do Patrycji, mając na myśli koszulkę dla chłopaka.
- Dobranoc panu - dopowiedziała Pati, śmiejąc się bezgłośnie prosto w oczy zadowolonej Idy.
- Myślisz, że... nikt nie wejdzie? - zapytał, kiedy coś dziwnie zaskrzypiało.
- Daj spokój, nigdy nie wchodzą. Przecież wiesz - tłumaczyła, sama lekko poruszając biodrami, by czuć w sobie członka.
Leżący między rozłożonymi udami dziewczyny Olek, kontynuował posuwiste ruchy bioder, pocałunki już mu się znudziły, więc jego usta zajęły się niedużymi piersiami i niezwykle twardymi sutkami. Ale po chwili już tylko równomiernie pracował biodrami.
Po niespełna kilku minutach, mimo tego, że był wstawiony, jego uderzenia przypominały sprinterskie ruchy, a ciche stęknięcia przygotowywały obojga na koniec.
- Ooo! Dziś jakoś szybko - uprzedził niby rozbawiony, prawie wyduszając słowa przez ściśnięte gardło, bo już czuł, że finał nieubłaganie nadchodzi, a pragnął się nacieszyć ciałem dziewczyny.
- Oszczędzaj, bo mam tylko jeszcze jedną - zaśmiała się Ida.
Powiedziała to tylko tak dla zasady. W sumie nie miała szczególnej ochoty na długą erotyczną sesję. Chciała tylko mieć wspomnienia ze studniówkowej nocy, by w rozmowach z dziewczynami mieć się czym pochwalić i nie skłamać. Były już: dobra zabawa i tańce na balu, kilka skrycie wypitych drinków i szybki lodzik w aucie, a teraz najważniejsze - seks. Studniówka marzenie. Seks był prawdziwym, nie egzaminem, a potwierdzeniem dorosłości - świat, który ona i Olek już dawno poznali, ale ona, jak te ślicznotki z amerykańskich filmów w noc balu promocyjnego, chciała uprawiać seks, widząc w tym wypełnienie rodzącej się tradycji. No dobra - mody. Na dobrą sprawę ucieszyła się, że dość szybko poszło. Emocje towarzyszące uprawiania seksu jeszcze w niej krążyły, ale czuła potworne zmęczenie. Na balu prawie nie siedziała przy stoliku, tylko tańczyła i tańczyła, teraz zmęczenie się kumulowało.
I te kilka minut w zupełności jej wystarczało, odhaczyła ten punkt programu, Olek też dostał, na co całą noc czekał. Rano też mu pozwoli.
- Drugą... na rano... zostawimy, hę? - oznajmił Olek, już ledwo zanurzając członka w ciasnej pochwie, po czym dla bezpieczeństwa wyskoczył i cicho stękając, wypełnił zbiorniczek kondoma nasieniem.
- OK. - przytaknęła, całując go beznamiętnie w usta i przesuwając ciało w stronę ściany.
Rozmawiali jeszcze kilka minut o balu, ale po seksie Olek już nie był tak rozmowny jak przed. Ziewał, odpowiadał jednym słowem, lub pomrukiem. Po kilku minutach monologu Idy, zasnęli oboje.
Olek zasnął, ona leżała w ciemnym pokoju i rozmyślała. Miała świadomość, że dzisiaj niejedna koleżanka straci dziewictwo. Kilka mówiło o tym otwarcie przy stole. Justyna, Anka i Czarna na pewno, bo cieszyły się, że mają wolną chatę, więc nic nie stało na przeszkodzie. Paula miała spać u chłopaka, ale oni już od roku robili w łóżku takie rzeczy, że szok. Nawet poczuła pewnego rodzaju ukłucie zazdrości o to, że pewnie niejedna kumpela będzie się pruć do upadłego, a ona tylko tak krótko, ale ona miała już kilka takich maratonów za sobą, więc machnęła na to ręką. W razie czego powie koleżankom, że jej łóżko pół nocy trzeszczało. Kto to sprawdzi?
Ida uśmiechnęła się, kiedy przypomniała sobie sytuację z toalety, gdzie jedna z prymusek - Aga (była wstawiona aż miło) zapowiadała, że dziś komuś odda dziewictwo, bo... "Bo thakh!" - mówiła. Rozpłakała się, że nikt jej w klasie nie lubi, że wszyscy ją skrycie hejtują, a lubią, kiedy trzeba spisać zadanie. Kiedy koleżanki ją uspokoiły, wybuchła ponownie i zaczęła krzyczeć, że chce jakiegoś kutasa do rozdziewiczenia, bo taka grzeczna nie jest i nie będzie. Że ludzie są fałszywi, dwulicowi i... jeszcze wiele innych mądrości pijanych ludzi. Ida później widziała ją w tańcu. Musiała być już po inicjacji, bo to po prostu było widać - była inna, taka wesoła, pełna energii i wciąż uśmiechnięta. Ciekawe, kto okazał się szczęściarzem? Ale tego dowie się pewnie już wkrótce. Plotki roznoszą się błyskawicznie, szczególnie takie.
Patrycja nie mogła tego znieść. Słyszała tłumione grubością ściany odgłosy miłosnego aktu i zazdrościła przyjaciółce atrakcji. Sama była gotowa na pełną wrażeń noc, na niezapomniane przeżycia, na prawdziwe wkroczenie w dorosłość, nie szczeniackie zabawy w szatni. Miała zniknąć z Rafim na godzinkę, czy dłużej, z balu. Tak trąbił, że u niego w domu nikogo nie będzie. Mieszkał kilkaset metrów od sali balowej, mieli się zabawić i wrócić na dyskotekę, a on się tak upił, że zasnął w kącie szatni na krześle. Tyle co kwadrans wcześniej odbyli stosunek, który to ona na nim prawie wymusiła, bo miała dość słuchania ploteczek o dziewczynach, które na balu już się odważyły na szybki numerek. Rafał już wtedy był mocno wstawiony, a doszedł tak szybko, że do zapamiętania czegokolwiek szczególnego, nie było raczej szans.
Nadal miała do niego niezliczone pretensje. A tak ją uspokajał, że wszystko kontroluje, że wie, ile może wypić, że potrafi być asertywny i odmówić. I wyszło, jak wyszło. Naprawdę chciała zapamiętać tę noc. Tyle dziewczyn z klasy miało dziś umówione schadzki, lub bździło się po kątach sali, ale tak porządnie - długo, tak jak ona by chciała. Wracały po wszystkim zadowolone i miały poczerwieniałe policzki, a jej się przykro robiło, bo obraz przytulonego do czyjegoś płaszcza śpiącego Rafała, wzmagał w niej złość, za każdym razem, kiedy szła sprawdzić, czy wszystko jest z nim w porządku. No... dwa razy nie było. Podłoga wyglądała jakby rozlano na niej zupę warzywną.
Tak chciała poczuć się dziś jak dorosła kobieta, jak te beztroskie i ważne modne dziewczyny z młodzieżowych kolorowych seriali. Tak chciała udowodnić wielu osobom, że jest inna.
Śmiała się, wspominając jedną scenę, bo jedna cicha woda Ola, nawet zrobiła to z wuefistą. Patrycja sama widziała, jak pod stołem facet wpychał łapy między uda zgrabnej Oleczki - wybitnej siatkarki, i spędził tam pewien czas, przy barku jakichkolwiek protestów, a po chwili gdzieś wyszli. Po kwadransie ta Olka przez pół godziny szalała na parkiecie jak egzotyczna tancerka, co chwilę biegnąc do stolika, by napić się drinka. Wiadomo dlaczego ta zazwyczaj stonowana w zachowaniu koleżanka, zmieniła się w zwariowaną celebrytkę. I później znowu wyszli, niby osobno, ale kto miał wiedzieć, to wiedział, w jakim celu Blok (od bloków startowych, które na zajęciach pana Mariusza należało perfekcyjnie ustawić) podąża za uczennicą, niczym głodny gepard za gazelą. Za drugim razem nie było ich długo dłużej.
Długo myślała o całym balu, trochę też o zbliżającej się maturze, wciąż czuła złość na Rafała, jak tylko przypominała sobie, jak ją wystawił. Uznała, że w Stanach rozwiązano to dużo lepiej. Uczniowie na prom'ie naprawdę mogli się cieszyć, bo już byli po egzaminach i znali ich wyniki. A ona nawet nie mogła czuć satysfakcji z uprawiania seksu. A tu jeszcze te egzaminy przed nią.
Słyszał. Nawet tak powściągliwy seks słyszał, bo cisza nocy wzmacniała każdy nienaturalny odgłos. Był pewny, że to robią i że starają się to robić mocno konspiracyjnie. A on, choć chciał dla swojego spokoju zasnąć, nie mógł. Te dźwięki wdzierały się do uszu same i drażniły go jak irytujący rozpieszczony bachor. Przecież to jego Idunia przyjmowała w sobie penisa jakiegoś młodziana. Nie chciał tego słyszeć. Miał tylko nadzieję, że nie zapomnieli o zabezpieczeniu.
Przeszło mu przez myśl, że skoro on słyszał takie dźwięki, ona też słyszy dochodzące niekiedy z jego sypialni odgłosy, które już takie ostrożne nie były. W sumie zrozumieli to z Wioletą dopiero wtedy, kiedy ich córka zaczęła współżyć. Od tego momentu ich łóżkowe zachowania się sporo zmieniły - stały się ostrożne i rzadsze. Na więcej pozwalali sobie tylko, kiedy nikogo nie było w domu.
Zaśmiał się, kiedy po kilku minutkach zrobiło się cicho. Młody wilczek mógłby się od niego uczyć - poczuł satysfakcję z bycia w tej materii guru. Ale rozumiał to, też był młody i też strzelał jak rewolwerowiec. I nie miał tu na myśli celności. Każdy przechodzi ten etap.
Nadal nie wierzył, że dziewczyny rozmawiają o takich rzeczach tak swobodnie jak chłopaki. Słyszał prawie całą prowadzoną w łazience rozmowę nastolatek. Nawet nie ściszyły głosu. Mówiły tak beztrosko, jakby opowiadały o ostatnich zakupach w galerii. W sumie, jak to czasem na ciekawskiego rodzica przystało, zakradł się pod drzwi, by o coś zapytać, przy okazji trochę podsłuchać. Nie miał takiego zwyczaju, po prostu korzystał z przywileju bycia trzeźwym wśród roztargnionej młodzieży, a studniówkowe anegdoty zawsze były ciekawe. Uważał, jak stawia kroki, a one nie uważały, co i jak głośno mówią - tyle.
Wstał, by udać się do toalety. Spojrzał na zegarek, było po drugiej w nocy. Ciemno, cicho, jak zawsze kiedy chadzał w nocy za potrzebą. Kliknął na włącznik światła w przedpokoju. Taki odruch, bo przecież doskonale znał drogę.
Zajrzał do pokoju córki. "Małżonkowie" (jak to czasem prześmiewczo mówił o ich związku) spali. Trudno przywyknąć do widoku córki, śpiącej w swoim łóżku z chłopakiem, ale co on mógł. Przyszedł czas, że jego rola jako moralizującego rodzica dobiegała końca i należało się przeobrazić w przyjaciela.
W pokoju Krzycha też ciemno i cicho, a o obecności gościa świadczyły tylko ciche wdechy i wydechy śpiącej Patrycji. Wpadające do wnętrza mdłe światło, rozświetliło mrok na tyle, że widział leżącą na plecach dziewczynę. Okrywała się, ale stopa i prawie cała noga wystawały spod kołdry.
Na krześle obrotowym leżała rozłożona balowa sukienka w kolorze bordo, teraz odbijając refleksy wpadającego z przedpokoju światła.
Wysikał się, strząsnął ostatnie krople, wytarł rant muszli, by nie słuchać jutro marudzenia żony, że znowu o tym zapomniał, a ona sprząta i sprząta...
I wtedy przebłysk sprośnej myśli doprowadził jego członka do stanu, w którym krew zaczyna powolutku wypełniać ciała jamiste. Nie doprowadziło to do wzwodu, a jedynie zmieniło jego wiotką kluchę w nieco większą i przyjemną do wyginania. Po prostu organ ożył. A tylko wpadła mu myśl, co by zrobił z ciałem śpiącej Patrycji, którą przecież dobrze znał, bo była częstym gościem córki. Sama wizja tego, co by zobaczył, gdyby odrzucił kołdrę na bok, nie dawała mu spokoju. Już nie raz o niej myślał w dość śmiałych kategoriach, ale nigdy nie w taki sposób jak dziś. Dziś scenariusz nabrał statusu - realny. Hipotetyczny, ale realny.
Stał przy łóżku kolejną minutę i patrzył na śpiącą dziewczynę. W nocy, kiedy cisza i spokój zwalniają bieg czasu, zdawało mu się, że zasnął na stojąco i trwał w jakimś niezdefiniowanym osłupieniu. Nie potrafił nie tworzyć wizji, jak uprawia z nią seks. To było silniejsze od wszystkiego, czym powinien się charakteryzować jako mąż, tata, dżentelmen, gospodarz.
Pojedynek na myśli i konsekwencje hipotetycznych działań uzmysłowiły mu, że sytuacja nie zrobiła się bardziej klarowna, a bardziej zagmatwana. Wiedział, że nie zrobi tego, o czym myślał, bo w realnym życiu tak to nie wygląda. To nie pornos, ale nadal czuł, że nie powinien tracić nadziei. Stał więc i myślał. Paradoks.
A chuj! - podpowiedziało mu nagle coś nieokreślonego i wprawiło stopę w ruch, a on jakby nieświadomy, powoli usiadł na brzegu łóżka, a po chwili już leżał, czując na torsie, przez warstwę narzuty, ciało Patrycji. Wciągnął jej zapach. Woń potu, zwietrzałych perfum, lakieru do włosów, w tym momencie skojarzyły mu się z nocami, kiedy z Wioletą wracali z dyskotek lub Sylwestra i czasem ostro się zabawiali. Czuł też charakterystyczny zapach trawionego alkoholu.
I wtedy dziewczyna zmieniła pozycję spania. Przetoczyła się z pleców na bok – plecami do niego, a kołdra odsłoniła część zgrabnego tyłeczka. W półmroku był to widok nęcący, jak wobler wygłodniałego wodnego drapieżnika.
Na pewno wściekle czerwone - uśmiechnął się, oceniając odcień czerwieni studniówkowej bielizny, która w tak mdłym świetle zdawała się być prawie czarna.
Uwielbiał widok kobiecego tyłka, opiętego erotycznymi fatałaszkami. To go rozpalało, nakręcało, zaślepiało. Odruchowo wsunął dłoń pod kołdrę i poczuł pod palcami strukturę koronkowej bielizny i ciepło sprężystych pośladków. Serce mu łomotało, ale parł dalej. Dłoń masowała biodro, miękką tkankę tłuszczową, i wyczuwalne włókna mięśni, tak w swojej sprężystości inne od tych żony. Już wiedział, że się nie zatrzyma.
Był gotów na zbesztanie go, na zrobienie z siebie głupa. Nie! W ogóle o tym nie myślał. Działał instynktownie, był zaślepiony, krew z mózgu już dawno odpłynęła mu gdzieś indziej. Nie myślał o jej rodzicach, żonie, śpiącej za ścianą córce.
Na szczęście koleżanka córki spała.
Ostrożnie zsunął jej majtki i rozmasował srom, jakby chwili nie zastanawiając się, że dopuszcza się zakazanego, a jednocześnie wiedział, że tak jest, bo ręce mu drżały jak w czasie swojego pierwszego razu. Nie pamiętał, kiedy miał tak intensywną erekcję, korpus prącia mu prawie pękał od nadmiaru wtłoczonej krwi, a on tylko marzyło o tej ciepłej i wilgotnej otulinie, bo tylko ta mogła dać mu ulgę.
Szybko poślinił palce i rozprowadził lubrykant po szparce, wsunął w pochwę palca, by sprawdzić jej stan przygotowania, poczuł doskonałą ciasność i ciepło. Cudowna!!! - pomyślał.
I znowu działał poza kontrola umysłu, nie myślał. Zsunął slipy, nałożył na żołądź ślinę i wszedł, tak po prostu. Nawet sam się zdziwił, że tak szybko trafił. Mruknął, kiedy znalazł się w ciasnej cipce, którą teraz penetrował może centymetrowymi ruchami w tę i z powrotem. Powolutku, delikatnie, by wyrobić sobie drogę do dalszych części opornego tunelu. Tylko wciskał samą główkę i uważał, by nie wchodzić za głęboko.
Czuł różnicę pomiędzy tą cipką, a tą dobrze mu znaną. Fale emocji przeszywały go na wskroś, drżał.
Nie zwrócił uwagi, że mięśnie ciała Pati mocno się spięły.
Położył głodną tak młodego i sprężystego ciała dłoń na biodrze dziewczyny. Bał się sięgnąć do piersi, bo bał się tym ruchem obudzić Patrycję, ale wciąż coś szeptało mu: "Złap! Ściśnij! Naciesz się. Sprawdź!" Ale nie odważył się na więcej. Ruszał się tylko w waginie, jakby zdobywając kolejne tereny i przesuwając ich mierzone w milimetrach granice. Żadne szarżowanie, żadne pewne ruchy, tylko delikatne i spokojne ślizgi twardego jak stalowy pręt kutasa. Nawet miał ochotę wyjść i wrócić do swojego pokoju, ale to i tak nie zmieniłoby faktu, że zrobił żonie coś okropnego. I znowu podszept: "Nie idź. Już i tak za późno. Korzystaj".
Minuta, dwie, trzy i nadal czuł się cudownie. Jego biodra skleiły się z pośladkami, czuł ciepło drugiego ciała. Wsuwał się w młodą laskę, która nawet nie była tego świadoma. Myśl, że to koleżanka jego córki, doprowadzała go do erotycznej gorączki. Nagle poczuł w dłoni sprężysty cycek. Był nawet nieco większy niż obejmująca go dłoń, czego się nie spodziewał, bo zdawało mu się, że, zwykle widząc te piersi pod koszulkami, tak imponującej wielkości nie są. Masować i ugniatać takie cycuszki to wspaniałe uczucie. Jego palce same tam dotarły, delikatnie podszczypując stwardniałe sutki i kręcąc nimi jak potencjometrem.
I wtedy zamarł.
- Gumki - wyszeptała. - W torebce, na szafce - dodała, nawet nie podnosząc głowy, ani jej nie obracając w stronę nocnego gościa. - Załóż.
Robert zdębiał. Odruchowo, i bardzo szybko, jakby to było przez nich ustalone, sięgnął po czarną kopertówkę i wyjął pudełko, a po chwili pojedyncze opakowanie. Przy okazji odetchnął. Był szczęśliwy, że nie usłyszał żadnego protestu. Warto czasem ryzykować!
Tego się nie zapomina - zagrzał się do boju, bo prezerwatywy nie zakładał już dobrych kilka lat, z Wiolą nie musiał. Kilka lat temu na wczasach nad morzem dla zabawy, przypomniał sobie jak to jest robić to w gumie, ale od tego czasu nie miał okazji.
Rozdarł srebrny materiał, załatwił sprawę jak za dawnych czasów i wrócił w miejsce, gdzie czekało na niego tyle i tak specyficznej przyjemności. Westchnął, kiedy ponownie się znalazł w środku. I tym razem wsunął się głębiej, ruszył śmielej. Niczego już się nie musiał obawiać.
Nie mógł się nasycić. Kiedy szczytował, już chciał wracać do środka. Resztka przyzwoitości nakazała mu wyjść. Zrobił to bez słowa.
Chuj! Idę jeszcze raz! Raz się żyje.
- Za spanie w hotelu się płaci. Nie masz kasy - stwierdził - to biorę, co masz - powiedział cicho, wciąż siedząc na tylnych częściach ud Patrycji i zdzierając z niej czerwone majtki, które przy złączonych nogach, tak łatwo nie ustępowały. Wyplątał koronkową szmatkę ze stawów skokowych i rzucił ją... gdzieś, byle tylko już rozsunąć jej nogi i dobrać się do celu wizyty - młodej cipeczki. Od lat o takiej marzył.
Teraz wciąż siedząc okrakiem na udach kochanki, spokojnie spinając pośladki i wsuwając się w cipkę, masował miękkie zebrane w palcach fałdy na dupci młodej dziewczyny i zachwycał się wrażeniami.
Lubił czasem sobie tak pogadać w łóżku. Do partnerki, do siebie, do nikogo. W jego wieku takie drobiazgi działają na wyobraźnię. Patrzył, jak jego tłok wciska się w ciasną cipkę, w ten zacieniony obszar, celowo rozchylał zgrabne pośladki, by napatrzeć się na krocze do woli. Widok iście filmowy, ale on nie tylko patrzył, ale też czuł ściskaną w dłoniach skórę pośladków, czuł tę charakterystyczną niezwykle erotyczną i intymną woń dziewczyny. W kółko powtarzał, jak bardzo jest ciasna.
Patrycja tyko dyszała - skrycie i tak rytmicznie, jak powtarzające się pchnięcia mężczyzny: „Yh! Yh! Yh!” Zdawało się, że wdechy i wydechy są tak płytkie i szarpane, jak u mającej zdrowotne problemy osoby, chwytającej dające życie powietrze, albo jakby ktoś regularnie przygniatał ją ciężarem, który szybko ustępował, i tak w kółko.
Co on, kurde, gada? To go jara? Boże, jak może!!?- dziwiła się Ida. O dziwo teraz bardziej przejęła się tym, jak groteskowo brzmiały słowa jej taty, a nie to, że siedział na ciele nagiej Patrycji, a spod jego dosiadu, wystawały równolegle do siebie ułożone i złączone uda. I wciąż wciskał w jej przyjaciółkę swoją parówę, a ta jakby powtarzając w nieskończoność jedną i tę samą sekwencję - dyszała w przestrzeń pokoju.
Ale moment paraliżu, niedowierzania i złości na tatę, Ida, już miała za sobą. Wściekłość na przyjaciółkę też dość szybko ustąpiła. Za szybko.
Jeszcze dwie minuty temu szła niczego nieświadoma przez korytarz do łazienki. Było już sporo po trzeciej w nocy, ale natura wzywała o różnych porach. No to człapała prawie z zamkniętymi oczami, nie włączała światła, by się nie rozbudzać, trasę przecież znała na pamięć. Wtedy usłyszała dobrze znany jej na co dzień głos, ale instrukcja zdawała się być dziwna. „Kładź się na brzuchu, złącz nogi” – doszło do jej uszu i nie dawało się tego potraktować jak słuchowego omamu. „O taaak! Ale jesteś ciasna, mmm!” – mówił ktoś niby szeptem, ale jednak na tyle emocjonalnie, że słowa były wyraźnie słyszalne. Nie ktoś. To bez wątpienia był jej tata. Ale... przecież mama jest w pracy!!!
No to zajrzała do pokoju, w którym zwykle śpi brat, a tam pojawił się obraz, który potraktowała jako chorą imaginację umysłu - obrzydliwy sen, który czasem się zdarza. Nigdy by się tego nie spodziewała. Nigdy. Patrzyła nie przeszkadzając, by przekonać się, że za chwilę pojawi się coś, co zamieni tę scenę w coś absurdalnego – postrzeloną panią od geografii, dyrektora szkoły w błazeńskim kostiumie, albo grupę przedszkolaków, różowego słonia, latający spodek – cokolwiek, co pozwoli jej pomyśleć, że to sen. Ale tak się nie stało. Patrzyła jak pośladki taty energicznie pulsują, jak rytmicznie ciało wzdychającej przyjaciółki szoruje po pościeli, by po chwili być świadkiem wsunięcia męskich stóp między kostki koleżanki i rozsunięcia nóg, a po błyskawicznym wprowadzeniu członka w środek muszelki, dalszego bombardowania.
Dziwne, że bardzo szybko przestała myśleć o podglądanym mężczyźnie, jak o zdradzającym mamę mężu, jak o tacie, a bardziej zaskakiwała ją energia i zaciętość jego ruchów, jakby był dla niej aktorem, nie rodzicem. Była po prostu zafascynowana, ciekawa i podjarana tym, że widzi coś takiego, dylematy moralne na chwilę przestały istnieć.
Przyglądała się już kilka minut, a on niezmordowanie parł w stronę posłusznie leżącej młodej kochanki. Dokładnie widziała tylko huśtające się i uderzające o piczkę Pati jądra i czasem wyłaniający się połyskujący śluzem pękaty korpus. I ona to w sobie mieści!?
Ależ to były ruchy! Przez pośladki, aż po biodra, ku górze i przez luźne partie nóg Patrycji, przechodziły fala za falą, jak kręgi na wodzie, której gładką niczym szkło taflę zakłócały wpadające do niej kamienie. Tyle, że te fale powodowały stanowcze, ale ciche, pchnięcia jej taty.
Pewnie że słyszała czasem uprawiających seks rodziców, ale czegoś takiego się nie spodziewała, a pierwszy raz widziała. Nawet sobie nie wyobrażała takiego taty – pełnego determinacji i tak podekscytowanego, że żądza wręcz w nim kipiała, jakby był nieznanym jej mężczyzną. Mówił dziwne rzeczy, macał ciało Patrycji, instruował ją, jak aktorzy filmów porno swoje partnerki. A ta pinda była posłuszna i nawet nie protestowała. Zresztą, co ona poza cipką mogła jej ojcu zaoferować - pomyślała Ida, czując się w tej materii dużo bardziej doświadczona od przyjaciółki.
No bo co niby miała zrobić? Wejść, wparować rozwścieczona i narobić im wstydu? To nie było takie proste. Do mamy miała zadzwonić i o wszystkim jej donieść? Czy może tylko zapukać i dać im czas na zakamuflowanie nieprzystającego im zachowania i uwierzyć w bajeczkę taty, że tylko o czymś tam rozmawiali? Jednego była pewna - nigdy nie podzieli się tym z nikim, a z mamą to już na pewno, ochroni ją przed tym. Czego oczy nie widzą... - powtarzała do siebie, wciąż zastanawiając się, co ma z tym zrobić.
To był dla Idy wyjątkowy moment, bo tak podglądając, zapragnęła robić podobnie. Tak pewnie, tak mocno, tak profesjonalnie, tak dorośle, jak para w pokoju obok.
- Co... robisz? - zapytał zaspanym głosem i odchrząknął, by głos zabrzmiał czysto.
- Nie podoba się, to przestanę - odpowiedziała i kontynuowała zabawę palcami budzącym się do życia prąciem.
- Nie... no... spoko... - wydukał wciąż zaspany i zdezorientowany wybudzony chłopak.
- Zrobić ci... ustami? - zaoferowała się ochotnie Ida. Wiedziała, że on nigdy nie zrezygnowałby z fellatio, ale miała tak dobry humor, że musiała wprost zapytać.
- Pytasz? - zdziwił się pytaniem i nagle w jego ruchach pojawiła się energia i ochota do szerszego otwarcia oczu.
Już na samą myśl jego pocierana palcami pała, powiększyła się do maksymalnych rozmiarów.
Tym razem zabawa trwała blisko kwadrans. Po oralnych pieszczotach Idy, Olek zamienił się w jurnego młodzieńca, który dobrych dziesięć minut zabawiał się z partnerką. Kilka pozycji, kilka kilkusekundowych przerw, pozwoliło mu czuć satysfakcję z czasu trwania, przebiegu i finału stosunku.
A później parsknął: "Było super" i padł głową na poduchę po swojej stronie łóżka. Po chwili dał jej całusa i zasnął.
Co!? Znowu to robią? A to małolaty! - zdziwił się Robert, ale jednocześnie odetchnął.
Wrócił do swojego pokoju jakieś dziesięć minut temu, może kwadrans, a teraz to młodzi się przebudzili i się bawią. W sumie im się nie dziwił, sam tak robił w ich wieku. Na seks zawsze miał ochotę i siły, nawet późno w nocy. Tęsknił za tymi chwilami, kiedy partnerki zgadzały się na numerek, nawet przebudzone w środku nocy, kiedy nie wymawiały się zmęczeniem. A nawet w takich przypadkach, namawiał je na spokojny seks, bo kolejna okazja mogła przyjść nie wiadomo kiedy, a przecież po wszystkim też lepiej się spało.
Poczuł ulgę i czuł przekonanie, że los mu sprzyja. Gdyby przebudzili się wcześniej, bez wątpienia usłyszeliby go w trakcie zabawy z ich koleżanką. To byłaby tragedia! Zrozumiał to dopiero teraz, tym bardziej czuł się szczęściarzem, że mu się upiekło. Teraz wyobraził sobie ewentualne skutki swojego zamroczenia. Kilka chwil słabości mogło go kosztować całe ułożone życie. A co Ida by sobie pomyślała? Jak spojrzałby jej w oczy? Obiecał sobie, że więcej nie będzie kusić losu.
Przysłuchiwał się do samego końca. Nie wierzył, że Ida z taką łatwością dała się namówić na przyjęcie wytrysku w usta. "Łykniesz!? Proszę!" - Ledwo usłyszał nerwowe pytanie i od razu prośbę Olka, po czym wesołe: "Yhym, czemu nie?" jego córki, utwierdziło go w przekonaniu, że małolaty nie mają już żadnych oporów. Żadnych.
Jego Wiola dopiero od niedawna dojrzała do tego typu praktyk, a i tak zgadzała się na nie w sytuacjach wyjątkowego podniecenia. No czasem też, gdy na nic innego nie pozwalały okoliczności - najczęściej, kiedy zdarzy jej się robić mu laskę w pokoju przed telewizorem, kiedy młodzież zamyka się w swoich pokojach. Wtedy pozwala sobie na pieszczoty do samego końca. Nic jego żony nie podnieca bardziej jak ryzyko.
Nie, nie, już wystarczy! - mówił do siebie, powstrzymując się, przed ponowną wizytą u Pati, bo znowu to coś w głowie podpowiadało mu, by sobie jeszcze raz użył i tym razem sprawdził, czy ta małolata zrobiłaby mu laskę z połykiem. Mężczyźni mają swoje zachcianki.
W ogóle dziwił się, długo się zastanawiał, dlaczego tak łatwo to wszystko poszło. To że nastolatki żyją teraz swobodniej rozumiał - taki świat. Nie rozumiał tylko tego ich parcia na seks. Nie, rozumiał. Przecież w ich wieku był taki sam. Dziwił się tylko, że przeszło to na dziewczyny, które w jego czasach jednak bardziej się pilnowały i nie były takie łatwe. Znał za małolata opowieści o kilku puszczalskich, ale nawet te nie zachowywały się tak swobodnie, przynajmniej o tym nie mówiły. Należało się postarać, by dostać nagrodę. Na pewno umówić się, że się z taką "chodzi". A później to już można było z nimi robić, co się żywnie podobało. Takie "związki" trwały zazwyczaj kilka dni, aż seks wychodził bokiem. Wtedy się zrywało i odstępowało miejsce innym napalonym kolegom. Ale on tylko o tym słyszał.
Nie mógł ukryć przed sobą, że zasłyszana w łazience rozmowa pomiędzy dziewczynami, podświadomie wpłynęła na jego decyzję i podjęcie ryzyka. Brał pod uwagę, że nastolatki wyolbrzymiają, zmyślają, udają, ale w tych okolicznościach i przy tak prowadzonym głosie koleżanki córki, czuł, że ona mówiła prawdę, a nie tylko próbuje zrobić z siebie kogoś innego, by się przypodobać, być lepszą, na czasie, itp.
Uzmysłowił sobie też, że ostro przegiął. Wątpliwości, pytania, różne scenariusze, przewijały mu się przez głowę, na cofnięcie czasu było jednak za późno i taki już nigdy nie nastąpi. Było już dwa razy za późno.
Pierwszy raz był szalony i, jak dla niego, nawet nie dał mu zasmakować we wdziękach małolaty, nie nazwałby tego nawet przystawką - ot, seks "na łyżeczkę", choć w ciasnym tuneliku. Kiedy wrócił do siebie, bardzo tego żałował. Bardzo.
A po dziesięciu minutach znowu pojawił się potężny wzwód, bo przypominał sobie wciąż, że kiedy wychodził od małolaty, szepnął dla zabawy coś w stylu: Pewnie jeszcze tu wpadnę", a ona mruknęła chyba: "OK.", albo "Yhym". Dlatego tam wrócił i tym razem nacieszył się na tyle, ile przy natłoku pomysłów i fantazji mógł, na ile wytrwały jego: atakowany doznaniami ścianek pochwy kutas i bombardowane widokiem młodego zgrabnego ciała oczy. Źle nie było, bo spędził między udami abiturientki prawie dwadzieścia minut, a przy zmianach pozycji dokładnie poznał jej ciało, ale po wszystkim znowu jakby było mu mało. Aż się dziwił, bo pozwalała mu na wszystko. Może właśnie dlatego?
Ale nie minęło pół godziny od drugiego nocnego spaceru, a on chciał więcej, chciał znowu. Jak nie dziś, to już nigdy! - dogadywał sobie, a świadomość tego, że na półce przy jej łóżku leży jeszcze jedna prezerwatywa, nie pozwalała mu zasnąć tak samo, jak ponowna potężna erekcja. No jakby odmłodniał i znowu był nastolatkiem. Po chwili doszedł jeszcze jeden argument - wspomnienie ciasności cipki. Poza tym był już pewny, że nie patrzyłby na nic i polizałby tak śliczną cipkę, by posmakować tej słodyczy młodości, a nawet próbowałby skończyć w jej ustach. Był pewny, że młoda nie zaprotestuje.
Usłyszała kroki. Kurwa!, znowu!? Wiedziała, że to tata. Wiedziała gdzie idzie i po co. Intuicja jej nie zawiodła.
Tym razem wstała od razu i szybko wciągnęła na nagie biodra szorty, które wcześniej przed zabawą z chłopakiem zrzuciła na dywanik.
Olek nawet nie drgnął, spał jak zabity.
Nie słyszała trzasku drzwi. Ojciec dobrze wiedział, że zamkniecie w drzwiach Krzyśka jako jedyne w domu powoduje sporo hałasu. To dobrze - pomyślała, bo będzie jak poprzednio - drzwi będą uchylone.
Patrzyła jak tata łapczywie liże krocze Patrycji, która leżąc kompletnie naga, wiła się od napływu bodźców. Tata kłapał językiem, wpychał w pochwę palce, a sztywne prącie i moszna kołysały się pomiędzy jego nogami jak huśtawka z grubej liny.
Sprzęt oceniła na całkiem spory, na pewno wyraźnie większy od narządu jej Olka. Naprawdę spory.
Dziwiła się, że oni robią to wszystko przy włączonej lampce, przecież byli dla siebie obcy. Bezwstydna suka! - mówiła wciąż o przyjaciółce.
Patrycja patrzyła na buszujące po jej łonie usta i język, na poruszającą się głowę i zawstydzające ją oczy pana Roberta, kiedy czasem je unosił i spoglądał z zapytaniem, czy tak jest jej dobrze. Kiwała głową, choć żadne pytania nie padały, a ją bardziej rozpalał sam widok męskiej głowy pomiędzy jej udami, a nie ruchy smagającego wargi sromowe i poszukującego łechtaczki języka. Czując wpychany w siebie język, odchylała głowę, bo pierwszy raz w życiu doświadczała czegoś takiego. To naprawdę stawało się dla niej przyjemne.
- Piękną i smaczną masz tą pizdeczkę - mruknął zachwycony mężczyzna, przez chwilę tylko palcując pochwę. Klęknął pomiędzy udami nastolatki, wyprostował tułów i spojrzał na swój korzeń. - Zrobisz... mi? - zapytał jakby niepewnie, wręcz nieśmiało i zawstydzony tym, że to proponuje. Uważał, że powinna się domyślić.
Patrycja nie odpowiedziała. Zerwała się z wcześniej zajmowanej wygodnej leżącej pozycji, jak wyrwana w czasie lekcji matematyki do odpowiedzi, i bez pardonu wcisnęła prącie w usta, wypinając przy tym swój tyłeczek w przeciwną do partnera stronę, a sutki otarły się o zrolowaną kołdrę. Przecież o czymś takim marzyła już od wielu miesięcy. Teraz miała okazję sprawdzić się we wszystkim, co ją pociągało, a co jako młoda dziewczyna musiała tłumić i ukrywać. A teraz była sam na sam z mężczyzną, a myśl, że to tata Idy, zmieniała ją w rozpaloną małolatę, chcącą udowodnić facetowi, że jest w tym całym seksie dobra. Albo może być w te klocki dobra. Na pewno nie chciała go rozczarować i nawet robiąc pewne rzeczy wbrew sobie, liczyła na to, że mu zaimponuje.
Stęknął i odchylił głowę, bo... zawsze tak robił, kiedy czuł ciepło ust na żołędzi. Sięgnął też dłonią do przedziałka pomiędzy pośladkami, czuł naprężoną na nich skórę, i środkowym palcem zjechał do samej szparki, pomasował ją chwilę i wjechał w nią środkowym palcem po samą nasadę kłykcia.
- Spokojniej, delikatniej - poinstruował, bo małolata bawiła się penisem chaotycznie, w dodatku zbyt mocno, czasem czuł zęby na delikatnej skórce. Nie mógł nazwać tego pieszczotami. - Po prostu ssij końcówkę - dodał udając zachwyconego.
Szybko załapała, a po chwili dołączyła, tym razem cudowny, ruch języka, rehabilitując się za wcześniejsze niedogodności.
- O tak, taak jest super - mruczał podpowiedzi, zaczesując Pati opadające kosmyki za uszy. - Dobra w tym jesteś - chwalił uczennicę, a jej dalsze ruchy stały się jeszcze przyjemniejsze. Pochwały zawsze działają. - Daj, ja też w tym czasie cię poliżę - oznajmił pewny swego. - Naprawdę dobrze smakujesz.
Pytające spojrzenie niedoświadczonej kochanki, upewniło go, że musi ją we wszystko wprowadzić i wszystko wyjaśniać. "69" powinna znać. Opisał więc, że on się położy, a ona może mu dalej to robić, ale niech klęknie tak, by jej cipka znalazła się nad jego twarzą. "A dalej sobie już poradzę. Ty na pewno też" - powiedział wesoło.
Ida stała jak zaczarowana. Już dawno nie patrzyła na tatę, jak na tatę. Już nie wiedziała, co ma myśleć. Teraz chyba bardziej zazdrościła koleżance takiej nocy i świetnej zabawy, a nie czuła złość do ojca. Nie znała potencjału Patrycji, taty tym bardziej. I choć czasem widząc pochłaniającą ustami kutasa i szybko poruszającą głową Patrycję, czuła obrzydzenie, bo ssała fiuta jej ojca, z każdą chwilą patrzyła już inaczej i jej jeszcze bardziej zazdrościła. Też chciałaby takiego ognia w swoich igraszkach z Olkiem.
Widziała jak tata ściska pośladki kochanki, jak je rozchyla, by dobrać się ustami do muszelki, nawet widziała wystawiony język, który ruchem głowy wciskał do norki i nie wierzyła, że to nie jest film, a prawdziwa sytuacja.
- To wskakuj, co? - zachęcił dziewczynę do posunięcia się dalej.
- Mam... - spojrzała na postawionego na sztorc penisa - na nim...? - pytała niepewnie.
- Tak, usiąść. Tylko go najpierw włóż. Na górze ci się spodoba - zaśmiał się sympatycznie. - Wiesz, o co chodzi?
- To... to wiem, że włożyć - zapewniła i nie czekała na dalsze żarty, chciała zmyć chwilę wcześniej powstałą skazę na swoim zachowaniu. - Pewnie, że wiem.
Poczuła satysfakcję, bo nabiła się za pierwszym razem i powoli zaczęła obniżać biodra.
- Boli? - zapytał z troską.
- Nie - skłamała, by nie pomyślał o niej, że jest marudą i mięczakiem. - Ale wolę powoli. Na początku. - Patrzyła, jak duży kutas w niej powoli znika - najpierw pękata żołądź, po chwili część korpusu, i przez chwilę machała ręką na to, że nie miał na sobie prezerwatywy - nie chciała wyjść na przewrażliwioną gówniarę. Wykonując kilka ruchów, poczuła się dziwnie przyjemnie i bardzo dorośle. Dojrzały facet patrzył na nią jak na bóstwo.
Ale szybko naprawiła błąd.
- Nie chcę ryzykować. Niech... pan założy - poprosiła, unosząc biodra i pozwalając penisowi wypaść z pochwy. Ten tylko głucho pacnął, uderzając o płaski brzuch mężczyzny i chyba jeszcze bardziej przeraził nastolatkę, bo teraz pała zdawał się być olbrzymia.
- Przestań z tym "pan" - zaśmiał się, ale od razu pożałował tej uwagi, bo słysząc ten zwrot, poczuł uderzenie fali podniecenia. - Podasz? - Zaimponowała mu ostrożnością.
Ida nie mogła uwierzyć, że tata i Patrycja rozmawiają ze sobą jak... para. To ona uprawiając seks z Olkiem, rzadko rozmawiali, bo to krępujące, a tu jest świadkiem tak swobodnej atmosfery. A to dziwka! - pomyślała o przyjaciółce, widząc po chwili, jak ta zdeterminowana nadziewa się na wielkiego opakowanego już w lateks kutasa. Przytrzymywała prącie jak zawodowiec.
Obserwowała, jak dłonie taty ścisnęły jędrne pośladki, a po chwili objęły szczupłe biodra młodej kochanki. Widziała w nich specyficzną siłę i pełne emocji ruchy wtapianych w skórę palców.
A później przyglądała się zachwycona całej reszcie wygibasów.
- Sama mi załóż- oznajmił, kiedy dziewczyna podawała mu kondom, nie brzmiało to jak propozycja, a polecenie. - A sobie na nogę tę czerwoną podwiązkę, OK.? - zaproponował, patrząc na suknię balową, na której leżała ta intymna ozdoba.
- Ja? Co, tę? - spojrzała zdziwiona w stronę krzesła.
A to zboczeniec! - pomyślała stojąca za drzwiami i przyglądająca się wszystkiemu Ida. Sama nigdy nie zakładała chłopakowi prezerwatywy i nie miała bladego pojęcia, czy to łatwe, czy trudne zadanie. I podwiązka? To go podnieca? Zboczuch! - zaśmiała się.
- A kto? - uśmiechnął się, bo mina kochanki zdradzała kompletne zdziwienie, jakby był tu jeszcze ktoś poza nimi. - Umiesz? Dasz radę?
- Taak, chyba tak - odpowiedziała kolejny raz niepewnie i sięgnęła po połyskujące błękitem opakowanie. Zeszła też z łóżka i szybko chwyciła czerwoną tradycyjną ozdobę i szybkim zgrabnym ruchem założyła podwiązkę.
Oczy Roberta naprawdę rozbłysnęły. Patrzył na szczupłe ciało dziewczyny, na jej kołyszące się śliczne piersi, na piękne łuki bioder i ten wystrzyżony paseczek włosów łonowych, a w tym wszystkim jeszcze ta zmysłowa ozdoba - drobny czerwony koronkowy element, a tak zmieniający obraz ciała Patrycji na wciąż niewinny, ale nieco frywolny.
Jak ona może!!! - wkurzała się Ida, szukając w głowie jakichś sygnałów, że przyjaciółka mogłaby z jej ojcem już coś kiedyś wcześniej mieć do czynienia. Nie było takich sytuacji. Tego była pewna. Teraz nie wiedziała, czy powinna mieć pretensje do przyjaciółki, czy do taty. Wiedziała - do obojga.
Tylko skąd wiedział, że Pati nie narobi rabanu? Jak to się stało? Jak do tego doszło? - zachodziła w głowę, przyglądając się kolejnym scenom.
Kiedy zobaczyła jak tata wystrzeliwuje biodrami w górę i prawie podrzuca partnerkę, znowu czuła się jak widz w kinie. A wszystko działo się w młodzieżowo urządzonym pokoju jej brata, gdzie plakaty ulubionej drużyny piłkarskiej i wizerunki Lionela Messiego nijak pasowały do scen porno, które miały tam miejsce.
Akcja wyglądała niezwykle profesjonalnie, jakby oboje od lat uprawiali seks i mieli bogate doświadczenie. A przecież Pati była na tym polu daleko w tyle, nawet za nią, a co dopiero za dojrzałym facetem. Jednak teraz tak nie wyglądało. Zaczęła właściwie reagować, opuszczać tyłek i wychodzić naprzeciw ruchom kochanka, czasem nawet zbyt odważnie, bo towarzyszył temu głuchy plask. Szybko jednak naprawiali ten błąd i wymownie patrząc sobie w oczy, pilnowali, by kolejne ruchy były bezgłośne, a łuki pośladków ledwo dotykały ud partnera.
Ida trochę się bała innej rzeczy. Miała nadzieję, że Olek się nie przebudzi, bo inaczej zrobiłby się niezły kwas. Podeszła do drzwi swojego pokoju, zajrzała do wnętrza i wróciła spokojna na dalszy seans.
Przyszła w momencie, kiedy tata zaczął ugniatać dłońmi podskakujące mu przed twarzą cycki. Chwalił ich rozmiar, jędrność i sprężystość, co chwilę wracając klamrami palców na zgrabny tyłek Patrycji, by znowu ślizgać się dłońmi po całym ciele.
- Teraz trochę od tyłu, co? - wymruczał, puszczając ustami długo żuty sutek, zapowiadając zmianę pozycji. Trochę wkurzało go to, że musi szeptać i unikać niemal każdego odgłosu seksu. Lubił wsłuchiwać się w trzeszczenia i stukania ramy łóżka, plaski i jęki kochanki wzmacniały w nim przekonanie, że rżniecie przebiega właściwie. Niestety dziś musiał zadowolić się cichym konspiracyjnym stosunkiem.
- Yhym - skinęła głową, jakby to ona decydowała.
Znowu skupił uwagę na czerwonej koronkowej ozdobie opinającej szczupłe dziewczęce udo. Pati wypięła dupcię, a on, widząc jej brzoskwinkę o intensywnie czerwonych wargach sromowych, aż westchnął z zachwytu. Musiał ją choć raz polizać. Mmm! Smaczna! - pochwalił.
- Ale masz zgrabną dupcię! Wspaniała! - wydyszał podniecony widokiem niezwykle płynnych linii ciała i wyłaniających się spod gładkiej skóry mięśni. I talia szczuplutka jak u osy.
Wciąż czując smak cipeczki, poprawił prezerwatywę, by zniwelować wolną przestrzeń w okolicy zbiorniczka, nacelował na połyskującą śluzem brzoskwinkę i wsunął się ostrożnie, by po kilku wśliźnięciach przejść do systematycznej i dość głębokiej penetracji. Nie spieszył się, degustował doznania, które serwowało mu ciało partnerki.
Mogliby już skończyć! - psioczyła podglądaczka, kiedy poczuła zmęczenie nóg. Stała tu już ponad pół godziny, a oni dalej się zabawiali. Jej tata był niezmordowany. Jej Olek już dawno wymiękał - dziwiła się kondycji ojca, bo wspominała nawet ta najbardziej wyczerpujące sesje z Olkiem. Nijak się miały do tego, co widziała teraz.
W sumie to już tylko tata był aktywny, bo Pati leżała na plecach jak rozgnieciona żaba, a na niej - w tę i z powrotem - przesuwało się męskie ciało, a główne to pracowały same pośladki. Raz leniwie, jakby ojcu się kończyły baterie, a raz szybko, jakby sobie przypomniał, co tu robi i że partnerka nie może zasnąć. W każdym bądź razie nic szczególnego od kilku minut się nie działo, ale podglądaczka nie była w stanie odejść. No czasem zdeterminowany facet, wciskał ramiona pod doły podkolanowe dziewczyny i wpychał biodra między kołyszące się uda, by po chwili znowu się na niej tylko położyć i spinać tyłek, jakby z przymusu.
Dyszenie obojga kopulujących, zdawało się być zapętloną sekwencją, która nieustanie nigdy. Wciąż tylko: Hy, hy, hy, he, he, he, ho, ho, ho! - obojga.
I wtedy nastąpiła ostateczna szarża. Męskie pośladki ponad minutę pracowały jak maszyny, łóżko cicho trzeszczało, pościel szeleściła, a przez nakrywającą usta partnerki męską dłoń, wydostawały się oznaki szczęścia, ale nie będące wynikiem wwiercającego się w dziewczynę kutasa, a bliskości zakończenia trwającego w nieskończoność stosunku.
Robert po prostu zastygł. Wciąż był w wyrobionej setkami wejść cipce, ocierał się o ścianki, już nawet nie leniwie, a od niechcenia. Wcisnął głowę w poduszkę obok twarzy małolaty i oparty na przedramionach, ciężko oddychał. A tak chciał spuścić się jej w usta. Jednak czując przebiegające po plecach prądy ekstazy, miał gdzieś sposób zakończenia stosunku, byle tylko doprowadzić go do końca, bo trochę się już o to obawiał. Ważne, że czuł się kompletnie spełniony, że się udało.
- Ale noc - westchnął, ledwo słyszalnym szeptem, podnosząc ciało na wyprostowane ramiona, patrząc na śliczne piersi dziewczyny i wciąż głośno dysząc. - Wyczerpałaś moje wszelkie rezerwy - zaśmiał się, patrząc na wypełniony nasieniem zbiorniczek.
Po chwili po pokoju rozszedł się głuchy trzask zdejmowanej gumki.
Kiedy opuszczał sypialnię, Patrycja leżała plecami do niego na boku nagusieńka. Jedynym skrawkiem garderoby i okryciem była czerwona podwiązka, która w trakcie pompowania, naprawdę dostarczała mu wiele przyjemności. Dopiero, kiedy zamykał drzwi, dziewczyna zarzuciła na siebie kołdrę.
Czuł się winny. Wiedział, że męczył ją zbyt długo. Widział to w jej oczach, mimice, gestach. Ale nie mógł inaczej. Zresztą nie narzekała, nie mówiła, że ma dość.
No pewnie, że tam wrócił. Nic mu nie przeszkodziło, nawet początkowe protesty koleżanki córki, ani to, że już było prawie rano. Upewnił się, że "małżonkowie" śpią, wsunął się pod kołdrę przyjaciółki córki i wszystko rozpoczął oralnie. Kiedy kochanka była przygotowana, przekonał ją , że będzie bardzo uważał i że wyjdzie dużo wcześniej, przecież nie mieli więcej gumek. Dziewczyna marudziła, ale mu zaufała i szybko uległa. Sam wiedział, że mocno ryzykuje, ale to było silniejsze od niego.
Obojętność i artykułowane marudnymi westchnięciami odgłosy pompowanej dziewczyny, przypominały mu nieliczne sytuacje z przeszłości, kiedy całymi nocami nie spał, tylko bzykał swoje dziewczyny, których miał tylko kilka, ale zawsze takie, które lubiły seks, a przynajmniej przed nim nie stroniły. Naliczyłby takich długotrwających orgii na palcach jednej ręki, ale właśnie dziś otwierał pulę na drugiej. Już mu się nawet nie chciało wciskać wymęczonego prącia, a poczerwieniała okolica pochwy potwierdzała, że nadużył gościnności, że przesadzał, że powinien już odpuścić nawet nie dochodząc, ale... Ale dał sobie jeszcze dziesięć minut, równo do szóstej. Najwyżej nie będzie mogła chodzić - zażartował w myślach, patrząc na sympatyczną twarz Patrycji, a po chwili na obejmujące go uda i nurkującego w pochwie członka. I wciąż słyszał te ciche: Hy, hy, he, he, ho, ho!
Nie wierzył, że to będzie możliwe, ale te wszystkie widoki wygibasów już mu się znudziły. Nawet przy tak atrakcyjnej kochance. Tylko jeden nie - widok opinającej szczupłe udo podwiązki.
Ostatkiem sił szczytował minutę przed upływem czasu, który sobie założył jako kres zabawy, z czego blisko minutę pieścił się ręką, by ostateczną, mizerną objętością ejakulatu, ozdobić płaski brzuch Patrycji. Niestety odmówiła przyjęcia finału w usta, a on nie nalegał. Żałował tylko, że nie zrobił tego podczas wcześniejszych tu pobytów, bo wtedy miała większą ochotę na eksperymenty. Teraz była wyczerpana i tylko mu udostępniała cipkę, co i tak było dla niego wystarczające. No dwa razy, w sumie na najwyżej trzy, cztery minuty, dała się namówić na "jeźdźca", by chwilę odpoczął. Kilka minut też brał ją od tyłu, kiedy posłusznie klęczała, ale to wszystko. Głównie to leżała na plecach lub brzuchu, a on korzystał ze sposobności.
Kiedy skończył, zapytała, czy gdzieś widział jej majtki, a kiedy zaprzeczył, tylko obróciła się na bok i naga zasnęła.
Zajechałem małolatę! - czuł dumę, kiedy wstawał z łóżka i sięgał po spodenki. Spojrzał na smukłą sylwetkę kochanki. Wciąż miała na udzie czerwoną podwiązkę. Tego widoku nie zapomni do końca życia.
- Odda mi je... pan? - zapytała następnego dnia spłoszona jak łania w kniei. Długo zbierała się na śmiałość i zadanie tego delikatnego pytania, ale w końcu musiała, bo nie wiedziała, ile jeszcze będą sami w kuchni.
- Słucham? - spojrzał zawstydzony, bo sprawa bez wątpienia dotyczyła nocnych ekscesów, o których chciałby teraz zapomnieć. Przynajmniej oficjalnie. Nie miał pojęcia, o co jej dokładnie chodziło. Rozejrzał się po mieszkaniu, czy czasem ktoś nie słuchał. Schował karton z mlekiem do lodówki.
- Niech pan nie żartuje. Muszę je mieć. Taki zwyczaj - udała rozbawioną, jakby była pewna, że on się tylko droczy. - Muszę je mieć na egzaminach - wyjaśniła, zdobywając się tym razem na wymuszony uśmiech, bo przez to co w nocy robili, czuła się okropnie.
- Nie... - był wyraźnie zakłopotany - nie bardzo wiem, o co chodzi - wyjaśnił.
Patrycja wiele czytała o tradycjach amerykańskiego prom, przy okazji poznała szereg innych amerykańskich zwyczajów. Od razu skojarzyła sytuację z tym, że chłopcy po zaliczeniu dziewczyny, zabierali na pamiątkę jej bieliznę. Była pewna, że pan Robert w takim celu zabrał jej majteczki. Nawet nie zawracałaby mu głowy, gdyby chodziło o inne, ale te - czerwone, studniówkowe były dla niej ważne. Nie była przesądna, ale wolała je założyć na egzamin, bo tak robiły wszystkie znane jej dziewczyny.
Jej policzki nagle pokryły się czerwienią, bo właśnie do kuchni weszła Ida, a chwilę po niej Olek. Nie miała okazji dokończyć rozmowy. Dziwnie się czuła w tej balowej sukni i taka naga pod spodem, a wkrótce miała przyjechać po nią mama.
- Hej wszystkim! - rzuciła Ida. - Jak się spało? - skierowała pytanie wprost do przyjaciółki, ale tak normalnie, bez podtekstu.
Robert, nagle szukający czegoś w zmywarce, odchrząknął, jakby pozbywając się suchości w gardle.
- W miarę, OK. - uciekła wzrokiem i wbiła oczy w podłogę. - A... ty? - wycedziła, by odwrócić od siebie uwagę.
- Już dawno nie spałam do jedenastej - przeciągnęła się niczym joginka w czasie treningu.
Tak naprawdę spała do dziesiątej trzydzieści pięć, a później przez prawie kwadrans obciągała Olkowi, który kilka minut ją o to prosił. Gdyby koledzy wiedzieli, jakimi sposobami osiągał sukces, jak rzewnie prosił, prawie skomlił, okrzyknęliby go mięczakiem i "pantoflem roku", jak nie dekady.
Ida zajmowała się chłopakiem cichutko i nigdzie się nie spieszyła. Nawet to lubiła, szczególnie ubóstwiający ją wtedy wzrok Olka. Słyszała odgłosy krzątaniny taty, ale jej to nie przeszkadzało, Olkowi tym bardziej. Tego poranka pierwszy raz podglądnięte pieszczoty u Pati, stały się dla niej wzorem, naśladowała ją. Ale to wiedziała tylko ona, a poczuł to na prąciu zachwycony Olek.
Patrząc na tatę i małomówną Patrycję, wciąż prześladowały ją obrazy z nocnych spacerów.
- Masz kaca? -rzucił wesoło Olek, śmiejąc się do Pati i oficjalnie zdradzając niby sekret o nieoficjalnej części balu.
- Na szczęście nie. Jakoś przeszło... - dała koledze znać wymownym gestem, że nie powinien o tym wspominać przy panu Robercie.
- Pan Robert i tak wie, że degustowaliśmy co nieco - zaśmiał się, próbując się przypodobać tacie swojej dziewczyny. - Przecież nie przegięliśmy, było grzecznie, na poziomie znaczy się - zaznaczył.
Mężczyzna uśmiechnął się, potwierdzając skinieniem głowy spostrzeżenie wesołego młodzieńca. Znał powód jego dobrego humoru.
- I dlatego macie szczęście - spojrzał po zgromadzonych, a jego słowa zabrzmiały jak ultimatum i przestroga na przyszłość.
Rozmowa potoczyła się w kierunku przeżyć z balu i opowieści o czekających młodzież egzaminach. Nawet Robert włączył się żywo do dyskusji i dzielił się doświadczeniem z punktu widzenia "dinozaura", choć dało się zauważyć, że unikał spojrzeń Patrycji.
Ida nie wiedziała, co zrobić z oczami, kiedy do kuchni weszła zaspana mama. Miała wrażenie, że jak jej spojrzenie zetknie się z tym mamy, ta zobaczy wszystko, czego córka była świadkiem. Przejrzy ją jak folder z ukrytymi filmikami porno, które kiedyś znalazła na komputerze taty. Słyszała wtedy ich kłótnię.
Robert objął żonę i pocałował ją na przywitanie, zapytując przy okazji o kawę, a kiedy usłyszał odpowiedź: "Bez kawy chyba umrę, kochanie. Dobrze wiesz", dostrzegła to coś wyjątkowego, co łączy jej rodziców.
Widziała też zagadkową minę przyjaciółki, która nie dość, że była zmieszana i zawstydzona, to chyba wiele spraw zrozumiała.
Tak ją kocha, czy jest takim hipokrytą? - zastanawiała się chwilę córka, ale kiedy tata podawał życiowej partnerce kawę, widziała w jego spojrzeniu i gestach przeprosiny za występek, o którym żona nie mogła mieć pojęcia. Czuła, że on żałował, że to był tylko incydent, nic nie znacząca zdrada, życiowa pomyłka. Człowiek czasem przecież robi głupoty.
Dlaczego ona to tak łatwo usprawiedliwiała i rozumiała?
Nigdy nic nie powiem!
Ida nie omieszkała jednak dokuczyć, choć trochę, Patrycji. Za bardzo ją lubiła, by nawet przez te nocne zabawy z jej ojcem ich przyjaźń się rozpadła. A mogło tak być. O dziwo, Ida tłumaczyła sobie, że lepiej, że tak wyszło, niż tata miałby zdradzać mamę z kimś innym, z jakąś kobietą, do której mógłby odejść. Była pewna, że w tym przypadku ani tata, ani Pati, nie traktowali sprawy poważnie. Intuicja jej podpowiadała, że ojciec przejrzał na oczy, że to był jednorazowy wyskok. Mogła mu to wszystko powiedzieć, ale nie chciała.
Ale tak łatwo to wszystko się skończyć nie mogło.
- Pati? - zagadnęła konspiracyjnie Ida, kiedy dorośli zniknęli w sypialni, by się przebrać. - Daj te twoje gumki z wczoraj. W nocy nam zabrakło - zachichotała - a Olek ma do wieczora chatę wolną. Zaraz do niego spadamy i... pewnie się przydadzą.
Mina Patrycji była bezcenna. Zmieszanie, bladość, a nagle wypieki.
Przyjaciółka była ciekawa, co ta mała puszczalska wymyśli.
- Wiesz... chyba... - panikowała, udając opanowaną, nie mogła znaleźć sensownego wytłumaczenia - chyba je zgubiłam. Pewnie w szatni - wydukała, unikając spojrzenia przyjaciółki jak wzroku bazyliszka.
Idę aż korciło, by wspomnieć, że wchodząc po schodach na piętro, Pati pokazywała zbunkrowane w torebce opakowanie. Nawet w łazience pokazywała pudełko, choć będąc lekko wstawiona, pewnie tego nie pamiętała, albo tak myślała o niej, że ona tego nie pamięta.
Ida dała sobie spokój. Po co w tym grzebać, jeszcze zrobi się afera i niezły rodzinny bałagan. Naprawdę mogło tak być. Niech tata i Patrycja żyją w błogiej nieświadomości, tak samo mama. Buzia na kłódkę, a kluczyk połknąć. Zaśmiała się, bo to przecież nielogiczne. Ale gest wymowny.
EPILOG
Krzysiek nie lubił, kiedy ktoś spał w jego pokoju. Czy to kuzyn, ciotka, czy tym bardziej koleżanka siostry. Zawsze to on musiał później zmieniać pościel. Już miał wołać siostrę, by to ona posprzątała po swoim gościu, kiedy wyciągnął z pomiędzy ramy łóżka i ściany czerwoną zrolowaną szmatkę. To na pewno nie była jego własność. Tym razem nie zaczął marudzić. Powąchał. Bielizna bez wątpienia była używana, co go ucieszyło.
Ale... zapomniałaby majtek? - dziwił się, bo nie przypuszczał, by Pati brała ze sobą na bal ubranie na zmianę. W ogóle, co one tam robiły? - zastanawiał się, ściskając w dłoni zmięte majtki. Po co je zdejmowała? Dlaczego są zrolowane? Dlaczego na materiale w tym szczególnym miejscu, znajduje się wyschnięta dziewczęca wydzielina? - Pytania się mnożyły, tak samo jak tworzone w wyobraźni młodziana scenariusze.
Po długich refleksjach doszedł do wniosku, że Patrycja musiała się po prostu masturbować. Tego był pewny. Przynajmniej tak sobie wmówił. Nigdy by jej nie podejrzewał, ale w dłoniach miał dowód. Poczuła ochotę, zrobiła się mokra, zrzuciła bieliznę i heja! No bo jak inaczej? Przecież spała sama. I w moim łóżku! Wow!
Od tego dnia skrywał trofeum i kiedy nikogo nie było w domu, lub leżał w nocy w łóżku, czasem z niego korzystał jako podniety. Wciąż wyobrażał sobie, jak Pati mogła wtedy wyglądać.
Pati nadal była częstym gościem w domu Idy. Sytuacja skomplikowana, ale z czasem się zmieniła i wszystko jakby wróciło do normy. Ida ją dobrze pilnowała. Była pewna, że tata naprawdę kochał mamę.
Pewnego dnia Ida pokazała rodzicom zdjęcia ze studniówki. Widziała, jak tata patrzył na fotkę grupki dziewczyn z jej klasy, zrobioną gdzieś na korytarzu sali balowej. Patrzył na wysoko odsłonięte uda abiturientek i szereg podwiązek. Nie dziwiła się, że skupiał wzrok na jednej z wielu. Tylko raz - właśnie wtedy, widziała błysk w oczach taty.
Robert dziwnie spoglądał na, teraz dla niego, już nie tak ładną i ponętną, Patrycję, kiedy ta wpadała na odwiedziny do przyjaciółki, a ta unikała go jak ognia. Pewnie bała się, że będzie chciał więcej, albo po prostu nie chciała stanowić pokusy.
Krzysiek również dziwnie spoglądał na przyjaciółkę siostry, a ta nieświadoma jego prawdziwych o niej myśli, czuła się adorowana i atrakcyjna. Ale zbywała małolata.
Tylko Ida wiedziała wszystko.
Nawet raz zupełnym przypadkiem zajrzała przez szparę w drzwiach do pokoju Krzyśka, kiedy ten myślał, że ona zakuwała do historii i widziała jak masował członka czerwoną damską bielizną. Domyśliła się, że znalazł ją w pościeli. Nic to nie wnosiło do sprawy postudniówkowej nocy, ale była to pewnego rodzaju ciekawostka.
Zresztą brata zawsze miała gdzieś. To, że jak to chłopcy mówią: "walił konia", doskonale wiedziała, bo nawet przez ścianę czasem słyszała, a kilka razy po jej wejściu do jego pokoju, był mocno zmieszany - wiadomo dlaczego, ale o tym, że Pati wróciła do domu po studniówce bez majtek, o tym nie miała wcześniej pojęcia. Dzięki bratu już wiedziała. Zabawne.
Pewnego dnia Krzysiek zauważył, że jego koronkowy artefakt zniknął. Do kogo i o co miał mieć pretensje? Słuchajcie, zginęły moje damskie majteczki? Czerwone, koronkowe? - Tak miałby zapytać? I kogo?
Jeszcze wiele lat, już po wyjściu z rodzinnego domu, zastanawiał się, co się z nimi stało i jaka była ich prawdziwa historia.
Jak Ci się podobało?