Cipochlap
22 października 2015
7 min
Jeśli masz odwagę, czytaj dalej, ale wiedz, że twe życie nie będzie już takie same.
PS. Dla niekumatych: pojechałem po bandzie :)
Gigantyczna bestia plunęła gęstą mazią wprost w bohatera. Cipochlap uskoczył zgrabnie, szczerząc się wyzywająco w kierunku potwora. Plwocina upadła z sykiem, zamieniając niewinne drzewko w płonący nienawiścią konar. Z głębi jaskini dobył się przeraźliwy krzyk katowanej księżniczki, dając znak Cipochlapowi, że nie czas na zabawę.
Wyciągnął rubinowy miecz i skierował wprost w przeciwnika.
- Dzisiaj umrzesz, kutasmoku!
- Z czyjej ręki, robaku? Taki mizerny elf jak ty, może co najwyżej dostarczyć chwilowej rozrywki.
- Jam jest Cipochlap, Pierwszy pośród Rozdziewicieli, Koszmar Okrutnych Suk, bękart Najwyższej Kurwy! Zabiłem wielu twych pobratymców i kolejnego się nie ulęknę!
- Tyś jest Cipochlap? Argh! Słyszałem twe imię, szeptane nocą przez dusze poległych braci. Ale trafiłeś na zacnego przeciwnika, bom nie jest pierwszym lepszym kutasmokiem, a ich wodzem - Wielkim Wzwodem!
Elf zmienił pozycję, by ukryć zdenerwowanie. Nie ominęły go historie o okrucieństwie i potędze największego spośród rasy stworów. Wiele razy rzucano mu imię Wielkiego Wzwoda w twarz, gdy zabierał ostatni oddech niczym bezwzględna Kostucha. Nie lękał się aż do teraz.
Kutasmok przewyższał dotychczas napotkane. Był większy, zwinniejszy i bardziej doświadczony dzięki wiekom starć ze śmiałkami pokroju Cipochlapa. Wielka paszcza wypełniona setkami ostrych jak miecze zęby, szczerzyła się groźnie. Błoniaste skrzydła nietoperza za słabe, by unieść potwora, mogły go chronić przed atakami, jak najwyśmienitsze pancerze. Wydawał się niepokonany, jednakże elf złożył przysięgę przed samym królem elfów oraz jego dworem i nie myślał się wycofać. Poprawił chwyt na legendarnym rubinowym mieczu. Zobaczył w ślepiach giganta błysk lęku na widok ostrza. Bestia słyszała o nim.
Nie czekając na starość, Cipochlap skoczył na przeciwnika, wnosząc się na wyżyny umiejętności. Wielki Wzwód nie ustępował młodzieńcowi w zwinności, sprycie i przebiegłości. Chociaż różniło ich tak wiele, łączył jeden cel - zabić wroga. Padały kolejne ciosy, rany broczyły krwią, zwątpienie nie raz nawiedzało umysł elfa, ale w końcu dopiął swego. Zgładził ostatniego i najpotężniejszego kutasmoka.
Stanął nad nieruchomym łbem, przypominającym gigantycznego fallusa i opuścił głowę. Mimo nienawiści do jego rasy, musiał oddać szacunek najgroźniejszemu przeciwnikowi, z jakim przyszło mu się mierzyć. Przeskoczył nad błoniastymi skrzydłami, minął ogon, przypominający gładkie kule złączone sznurem, odbijającymi światło niczym lustra mistrzów szkła. Wstąpił w czeluść pieczary.
- Ach! - Echo poniosło krzyk zlęknionej niewiasty.
- Oralino, biegnę z pomocą! - Ignorując nieprzeniknioną ciemność i czające się w niej niebezpieczeństwa, pognał na złamanie karku.
Gdy wbiegł do rozświetlonej pochodnią komnaty, znieruchomiał. Księżniczka leżała pośrodku lochu, szarpiąc się z kajdanami i wołając o pomoc. Rozglądając się czujnie, podszedł bliżej.
- Przyszedłeś mnie uwolnić? – zapytała głosem pełnym lęku i nadziei. Łzy spływały po uroczej twarzyczce.
- Tak, Oralino. Twój ojciec wysłał mnie, bym cię ocalił. – Elf siłował się z żelaznymi klamrami.
- A co z Wielkim Wzwodem?
- Ubity. Już ci nie grozi.
Zesztywniała i obserwowała bohatera z dziwną miną. Dała się unieść z drewnianego stołu i postawić na ziemi. Łzy przestały płynąć, pozostawiając jedynie błyszczące oczy. Błyszczące ciekawością i czymś jeszcze…
- Jak ci się odwdzięczę, bohaterze?
- Twe bezpieczeństwo jest najwspanialszą z nagród.
- Przestań pierdolić, czego chcesz?
- Własnej hacjendy nad jeziorem i piętnaście procent. - Elf poddał się uroczej bezpośredniości delikatnej księżniczki.
- Dziesięć.
- Trzynaście i cię nie zgwałcę. - Wypiął pierś na potwierdzenie swego honoru.
- Dwanaście i zgwałcisz.
Przypieczętowali umowę męskim uściskiem rąk. Cipochlap miał się właśnie zbierać do opuszczenia lochu, gdy zatrzymał go stanowczy acz delikatny chwyt.
- Mój bohaterze, co z tym gwałtem?
- Jaśnie pani, wybacz mą skuchę.
Rozerwał poszarpany kubrak, lśniąc w słabym świetle pochodni wyrzeźbionym torsem. Rana zadana przez potwora szpeciła bok, ale krew się uspokoiła - spłynęła niżej. Księżniczkę oblał rumieniec, kiedy próbowała nie patrzeć na umięśnionego elfa. Jednak gdy się zbliżył, powstrzymała go ręką.
- Odłóż, panie, swój miecz. Już ci nie będzie potrzebny.
Posłuchał i dysząc z euforii podniósł piękną księżniczkę w górę. Zapiszczała radośnie, po czym zsunęła się powolutku wzdłuż ciała kochanka. Suknia niesfornie zaplątała się między nimi, odsłaniając najpiękniejsze bułeczki pod słońcem. Niczym najlepszy piekarz sprawdzał ich miękkość i elastyczność, dotykiem pełnym wprawy i niezachwianej pewności. Słodki pomruk wydobył się z trzewi, wzmagając lędźwie elfa.
Przywarli do siebie, jak rozdzieleni na jeden dzień kochankowie. Muskali wargi, spijając ambrozję pożądania. Pieścili skamieniałe mięśnie, obdarowując je na nowo życiem. Resztki ubioru poszybowały w nicość, odkrywając ideał piękna. Dwoje młodych elfów splecionych w miłosnych zapasach, dopasowujących zgrabne sylwetki do siebie, niczym dwa puzzle boskiej układanki.
- Rżnij mnie w dupę!
Delikatna werbalna pieszczota księżniczki rozbuchała jurność Cipochlapa. Jednak zamiast posłusznie wykonać polecenie, zbuntował się stanowczą pieszczotą dłoni, nakierowując kochankę.
- Ssij pałę, pizdo!
Emocje towarzyszące kochankom były nie do opisania! Jaskinię wypełniała magia miłości w skrystalizowanej postaci. Chwila przyjemności zmieniała się w wieczność zapomnienia. Nieustające zapasy wprawiały w osłupienie, ale również męczyły. Minęło sporo czasu nim mężny Cipochlap zauważył niepokojące zjawisko. Z każdym dotykiem Oraliny słabł, a jego ciało wątło w oczach. W końcu targnięty trwożnym przeczuciem, krzyknął:
- Nie jesteś księżniczką!
Delikatny śmiech zmienił się w piekielny rechot. Zmysłowe ciało dziewczyny pokryły strupy i broczące rany. Złote włosy przerzedziły się, nabierając smolistej barwy. Zapach urzekających perfum zmienił się w fetor rozkładu. Oralina nie była już przepiękną księżniczką, tylko potwornym demonem. Chwyciła zaskoczonego kochanka w pewny uścisk.
- Jesteś mój! Ja, największa spośród sukubów, kochanka władcy piekieł, najwspanialsza Analanus, wyssę z ciebie życie, mszcząc w ten sposób Wielkiego Wzwoda. Sczeźniesz w mych ramionach, bohaterze - wyszeptała z nienawiścią do osłupiałego elfa. - Nie ma już twego miecza, jesteś bezbronny i słaby.
- Mylisz się. - Hardy, koślawy uśmiech zagościł na twarzy Cipochlapa. - Rubinowy miecz to zwykły oręż, jeśli dzierżony w nieodpowiednich rękach. Swą moc czerpie z innego miejsca niż kuźnia kowala.
- Z serca? - spytała kpiąco Analanus.
- Z kutasa. - Proste słowa wypowiedziane przez śmiałka przeszyły spaczoną duszę demona dreszczem.
Cipochlap uwolnił się z uścisku demona i obrócił go plecami. Przycisnął potworną sylwetkę do zimnej ściany groty i z mocą wszedł w mroczną głębię Analanus. Zawyła dręczona rozkosznym bólem i masażem męskich dłoni. Wsysała rozkosz wraz z siłami życiowymi przymuszonego kochanka. Każdy ruch wprawiał ją w ekstazę, wywołując nienawistny śmiech.
- Zaskoczony, bohaterze? Twa moc na mnie nie działa. Słyszałam o tobie i mieczu, przygotowałam się i zabezpieczyłam przed waszą mocą. Nie dasz rady rubinowej spirali!
Elf poczuł trwogę. Wiele w życiu stoczył bitew, dostarczając historii na bibliotekę opasłych ksiąg. A jednak słowa Analanus wywołały strach, o którym zdążył już zapomnieć. Wątpliwości wypełniały sparaliżowane członki, a moc kutasa słabła z każdą chwilą.
- Poddajesz się? Toć to nie przystoi bohaterowi! Jednak nie jesteś tak wspaniały, jak opisują cię wiejscy grajkowie.
Diablica kpiła w najlepsze z Cipochlapa, uderzając w podwaliny męskiego ego. Czuł, że kurczy się pod trucizną gorzkich słów, gdy wtem przypomniał sobie:
- Jam jest Cipochlap, a moje imię niesie moc!
Wyrwał się ze śmierdzącej jamy rozpusty i rzucił Analanus o ziemię. Zawyła z bólu, nie wiedząc, co się dzieje. Bohater nabrał powietrza i doskoczył do spalonej ziemi i powykręcanych krzewów łona sukuba. Jego język wił się w śmierdzącej szczelinie, spijając obrzydliwe soki. Analanus wiła się w uniesieniu, zaskoczona mocą niepozornego organu. Tak długo studiowała życie Cipochlapa, uodparniając się na jego moc, ale zapomniała o najsilniejszej z magii - Imieniu.
Strupy odpadały, odsłaniając gładką niczym jedwab skórę. Woń kwiatów odgoniła smród diablicy, a cudowne włosy barwy stopionego złota oplatały smukłą, bladą szyję. Nienawistny wrzask z gardzieli niczym polany balsamem złagodniał i zmienił się w miłosne pojękiwania. Piękna księżniczka zapierała się o grunt, pozwalając bohaterowi spijać najsłodsze soki podniecenia. Gdy oboje przenieśli się do krainy ekstazy, dwie łzy spłynęły po policzkach kochanków.
- Skąd wiedziałeś, wspaniały bohaterze, że ma dusza została uwięziona? – spytała wtulona w elfa Oralina.
- Księżniczka nigdy nie zgodziłaby się na dwanaście procent.
Uśmiechnęła się delikatnie i zadrżała z zimna. Chwycił ją w zmęczone, ale szczęśliwe ramiona i odprowadził do władcy elfów.
Zabawom nie było końca, gdy całe królestwo świętowało powrót odważnego Rozdziewiciela i ukochanej córki króla. Ucztowali trzy dni i trzy noce, dostarczając bardom historii na setki pieśni. Cipochlap zasłużenie wpisał się w księgi, jako najwspanialszy bohater pośród najmężniejszych. W nagrodę dostał pałac nad jeziorem, rękę Oraliny i pięć procent wpływów z królestwa.
Jak Ci się podobało?