Ilustracja: Vlada Karpovich

Chcę więcej, kochanie (VII)

23 stycznia 2022

Opowiadanie z serii:
Chcę więcej, kochanie

27 min

Witajcie po długiej przerwie, Kochani Czytelnicy.

Czas kręci wiatrakiem codzienności :)
Nie było mnie jakiś czas, ponieważ byłem zobowiązany dokończyć, zredagować i doprowadzić do publikacji całą historie o Klaudii i Rafale. Udało się i jestem z tego powodu szczęśliwy.
Mam nadzieję, że moja radość udzieli się trochę również Wam :)

Powieść jest dostępna tutaj:
https://ridero.eu/pl/books/chce_wiecej_kochanie/
Ponieważ druk jest drogi (na żądanie), zdecydowanie kalkuluje się e-book ;)
Proszę Was również o polubienie mojego profilu autorskiego:
https://www.facebook.com/Paul-J-Simmons-strona-autorska-100733725566401/

Dziękuję i miłych wrażeń

P.S. Zostałem zmuszony dokonać jednej korekty w zamieszczonych tekstach. Chodzi o zmianę imienia głównej bohaterki na takie, jakie jest w książce. Poza tym, wszystko jest po staremu ;)

Długo nie mogła dość do siebie.

Zdecydowanie zbyt długo.

Miała obawę, że zaraz przy wyjściu z kabiny czekają na nią Kornel i Dorota. Jej wyobraźnia stale podsuwała niedorzeczne obrazy i groteskowe sceny. Obscenicznie prowokujące postaci mogły na nią czekać tuż za rogiem. A co, pomyślała, nie może tak być? Oczywiście, nic takiego się nie stało. Tak naprawdę nieobecność tej dwójki jej nie zaskoczyła. Mieliby niby czyhać za rogiem, by rzucić się na nią i zmusić do perwersyjnego seksu? Przeczuwała, że nic takiego się nie wydarzy. Ale to niewiele pomogło. Jeszcze kilka minut temu przeżyła coś, czego nawet nie sposób opisać. Scena seksu, masturbacja, totalny odlot. By na końcu zostać zdemaskowaną. Przez dwoje dopiero co poznanych ludzi. Wprowadzili ją w tak ekscytującą i perwersyjną grę, że nie była już niczego pewna.

Bała się wyjść do szatni. Bała się spotkać tych dwoje. Chociaż zdawała sobie sprawę, że nie zrobiła niczego złego. To oni rozpoczęli grę, która przekroczyła wszelkie granice perwersji. Oczywiście, perwersji w jej mniemaniu.

Podniosła się i opłukała pod letnią wodą. Tym razem nie studziła skóry. Podniecenie odleciało, pozostawiając pola chęci skrycia się i czmychnięcia do mysiej dziury.

Tym razem szybciej przyłapała się na tym, że znowu chce uciekać. Znowu to uczucie, ten głos, który krzyczy, by się wycofać. Skryć. Jak przedtem. Ale teraz to było niemożliwe. Przez te ostatnie kilka godzin przeszła transformację, która uniemożliwiała powrót do starej wersji jej samej. Przeszła zmianę, która nadal postępuje. Trwa. A poza tym, chyba miała dość uciekania. Środowisko i miejsce sprzyjały temu postanowieniu, będąc sanktuarium i schronieniem samym w sobie. Nie musiała się chować. Ona była ukryta. Przed światem. A to wystarczy, ponieważ to, co dzieje się w hotelu Eden, nie wydostaje się poza jego mury.

Karmiona miłością do swojego męża obiecała, że nie będzie się ani poniżać, ani uciekać. Ani tym bardziej oszukiwać samej siebie. Chciała przygody. No to proszę, przygoda przyszła.

A strach?

A cóż najgorszego może się wydarzyć?

I czy w przypadku, gdy wydarzy się to najgorsze, ona będzie w stanie to zaakceptować i żyć z konsekwencjami? Zastanowiła się nad bilansem.

Czy to ją zabije?

Nie.

Czy to zabije lub rozbije jej związek?

  1. Na pewno nie. Tego była pewna.

Skoro cała reszta, czyli rodzina, praca i znajomi są poza zasięgiem wpływów tej sytuacji, to nawet najgorsze konsekwencje były do przełknięcia.

Bułka z masłem, pomyślała. Czerstwa bułka ze zjełczałym masłem. Najwyżej przez kilka dni będzie mnie piekła dupa.

Ale to nic. Wytrzyma. Cena nie jest wysoka za tak wspaniałą nagrodę, pomyślała. Rafał zdjął ze mnie brzemię sumienia i moralności, ale za moją transformację, za moją przemianę odpowiadam ja sama. Biorę za nią odpowiedzialność. Tylko tak będę mieć kontrolę. Wyzwolę się spod marionetkowego reżimu gry, której jestem częścią i będę kierować świadomie moimi odczuciami.

Wyszła na zewnątrz ze znacznie większą pewnością siebie. Nawet nie obawiała się spotkać dwójki wariatów, którzy pieprzyli się w sąsiedniej kabinie, wciągając ją w wir swoich igraszek. Z tej nowej perspektywy nie wyglądało to źle. Wyglądało to odważnie, rozkosznie i frywolnie.

 Ale już wystarczy. Chciała odpocząć. Zamiast strefy SPA, w której miała się zrelaksować, zgotowano jej istny kalejdoskop emocji wrażeń. Nie doświadczyła ani relaksu, ani kojących chwil odpoczynku. A musiała przecież nabrać sił. Na wieczór. Na Rafała.

Skierowała kroki w kierunku szatni. Chciała sprawdzić, czy dostała jakieś nowe wiadomości od męża.

Przeczucie jej nie myliło. Jedna wiadomość.

„Cześć żoneczko. Mam nadzieję, że bawiłaś się doskonale. Na tę chwilę nie mam żadnych nowych zadań. Masażystę przesunąłem na siedemnastą. Czekaj na instrukcje.”

Tylko tyle? Poczuła się trochę zawiedziona. Ale, cóż. Jak nie ma dla niej zadań, to ona wymyśli zadania dla niego. Będzie ich cała lista. A on spełni je co do jednego!  

Zrozumiała nagle, że wpadło jej dodatkowe dwie godziny. Nie musi się nigdzie spieszyć.

Nagle do szatni weszła rozchichrana Edyta. Jakby gonił za nią jakiś żart lub zabawny komentarz. Spotkała wzrokiem Klaudię.

– O cześć, Klaudia – jej oczy śmiały się do niej – fajnie, że jesteś. Właśnie szukam kogoś do posiedzenia w jacuzzi. Gorąca woda, bąbelki. Wchodzisz w to?

– Jacuzzi? – zastanowiła się przez chwilę. W sumie, czemu nie? Gorąca woda. Wesołe towarzystwo. Czasu ma aż nadto. – Chętnie.

– Świetnie – odpowiedziała tak, jakby nie spodziewała się usłyszeć innej odpowiedzi. – Włóż strój i zapraszam.

Po tym zaproszeniu Edyta zakołysała krągłymi biodrami mocując się z bielizną. Gdy ją zdjęła, Klaudia od razu zauważyła, że jest dokładnie wydepilowana. Ani jednego włoska. W ciemnej saunie nie miała możliwości przyjrzeć się kroczu nowo poznanej koleżanki. Zresztą – nie wypadało. Piersi, które teraz mogła zobaczyć dokładniej, niż w zaparowanej saunie, miała ładne. Choć bynajmniej nie doskonałe. Ale ładne. Chwyciła ręcznik i całkiem nago otworzyła szafkę. Po chwili wcisnęła się w strój (minimalnie zbyt obcisły). Widząc spojrzenie Klaudii, Edyta puściła jej oczko w odpowiedzi na tę anatomiczną inspekcję.

Ta lekko spłoniła się i zarzuciła ręcznik na ramię.

– Prowadź – rzuciła, chcąc przerwać krępujący moment. Ta machnęła ręką i zniknęła w wejściu do strefy SPA.

 

Jacuzzi było mniejsze, niż się spodziewała. Ulokowane na podwyższeniu tuż w strefie basenowej. Otoczenie całej cembrowiny było tak zakryte bujnymi roślinami w donicach z celtyckimi motywami, że Klaudia nie widziała nikogo wewnątrz. Ale słyszała, że ktoś jest w środku. Nagle ją uderzyła myśl, że w środku siedzą Dorota i Kornel.

– Kto tam jest z tobą? – zapytała wdrapującą się już po schodkach Edytę. Chociaż to pytanie nie miało zbyt wiele sensu, ponieważ na wycofanie się było już za późno.

– Jestem na razie ja i Maks.

– Maks? – Klaudię zmroziło. Czyżby jej Maks? To znaczy, TEN Maks, poprawiła się natychmiast.

– Wchodź – usłyszała w odpowiedzi i zauważyła, jak Edyta znika za brzegiem wielkiej wanny.

Weszła na najwyższy stopień i od razu go rozpoznała.

– Cześć Klaudio – odpowiedział Maks. – Cieszę się, że cię widzę. Spotykamy się zaiste, w niezwykle zróżnicowanych okolicznościach. Prawda, moja droga?

– Cześć. Nie da się ukryć. Naprawdę, przedziwny zbieg okoliczności, zaiste – odparła, dostosowując się do jego szarmanckości i dżentelmeńskiej maniery jezykowej.

Siedział zanurzony w wodzie do połowy klatki piersiowej, a ręce miał zarzucone za brzeg wanny. Tak, jak podejrzewała, lustrując go w kawiarni i na spacerze, musiał mieć doskonałą budowę ciała. Teraz mogła zweryfikować te przypuszczenia i rzeczywiście, tym razem również jej nie zawiodły. Maks miał silnie umięśnione ramiona. Ale nie za bardzo. Ich smukłość obiecywała siłę i delikatność. Mięśnie klatki piersiowej były manifestem setek godzin ćwiczeń, wyciskania i hektolitrów przelanego potu. Ale efekt był zdecydowanie tego wart. Nawet mimo niewielkiej, okrągłej blizny pod prawym obojczykiem. Poniżej mostka nie mogła niczego dostrzec z powodu gotującej kipieli.

Zdecydowanie ciacho, pomyślała.

Teraz z nim miała dzielić gorącą kąpiel.

W sumie nic takiego, pomyślała. Da radę. To tylko trochę gorącej wody z bąbelkami.

Odłożyła ręcznik na podest i powoli zanurzyła się w gorąco. Uwielbiała jacuzzi. Już po chwili ze wszystkich stron zaczęły ją masować strumienie wody, a rozkoszne rozluźnienie, niczym ciepły koc w zimowy wieczór, otulać i koić jej ciało.

– Właśnie rozmawiałem o tym z Edytą – dotarły do niej słowa Maksa. Otworzyła oczy i spojrzała na niego pytająco.

– Przepraszam – ocknęła się – o co pytałeś?

– O nic, moja droga – odpowiedział ze swoją manierą – rozmawiałem o okolicznościach w których poznałaś Edytę.

– A, o to chodzi – uśmiechnęła się – Tak. Poznaliśmy się w saunie. Dobrze, że twoja szarmancka natura nie musiała znosić tego widoku.

Klaudia zauważyła, że na Edyta zachichotała lekko. Nie była jednak pewna, czy powodem było to, co powiedziała, czy nawiązanie do szarmanckości Maksa.

– Zapewniam cię, moja droga – zaczął znowu – że zachowałbym się odpowiednio do sytuacji.

– Oho – przerwała my Edyta – miałam przyjemność być świadkiem reakcji na jej wejście. Widziałam wszystko dokładnie. I do tego w pełnej krasie.

– Czy możemy zmienić temat? – rzuciła speszona Klaudia. – To była dziwna sytuacja.

Dwójka towarzyszy spojrzała na siebie.

– Ależ, oczywiście – odezwał się w końcu Maks i zanurzył jeszcze bardziej w gorącej kipieli. – Zanim będziemy mogli rozmawiać swobodnie, powinniśmy się lepiej poznać.

– Lepiej poznać? – Edytę zaintrygowała jego propozycja. – Czyli co proponujesz? Może zagramy w dwa pytania?

Zapadła cisza. Klaudia zaczęła czuć skrępowanie. Postanowiła popchnąć temat do przodu, byle tylko przerwać milczenie. Zwłaszcza, że znała tę zabawę ze szkoły.

– To w sumie niegłupi pomysł – odparła – musimy tylko wybrać jakąś wariację tej zabawy.

– Lubię wariacje – odpowiedziała jej towarzyszka. – A jakie są pisane zasady twojej wersji gry?

– Możemy się dołączyć? – usłyszała nagle zza pleców wesołe zapytanie.

Odwróciła się gwałtownie, rozchlapując wodę na twarzy Edyty. Do wejścia do jacuzzi szykowała się właśnie Dorota. Towarzyszył jej nikt inny, jak Kornel. Klaudia wychwyciła spojrzenie tej dwójki. Spojrzenie, które zarezerwowane było tylko dla niej. Wyczytała z niego bardzo wiele.

Emocje znowu zagotowały się w jej wnętrzu. Po tym, czego była świadkiem jak ma się do nich odnosić? Czy zdradzą pozostałym ich wspólną tajemnicę? Dorota uspokoiła ją lekkim dotykiem w ramię.

– Jak ci się tutaj podoba, Klaudia? – zapytała wprost. – Gościsz w hotelu Eden chyba pierwszy raz, jak sądzę.

Uff, pomyślała.

– Tak – odpowiedziała – Nie miałam jeszcze przyjemności…

– O – wszedł jej w słowo Kornel – a to wielka szkoda. Naprawdę wielka – spojrzał na nią, a w jego oczach był ogień. – Będąc tutaj i nie zaznać przyjemności, to grzech ciężki.

– Nie przerywaj jej, kaznodziejo, bo niczego się o niej nie dowiemy – skarciła go Edyta, nieświadoma przekazu.

– O niej się nie dowiemy? – tym razem w słowo wszedł Maks. – Czy od niej?

– A jaka jest różnica – spytała zainteresowana.

– Bardzo wielka, moja droga – odpowiedział z tajemniczym uśmiechem. Nie chciał jednak rozwinąć tej myśli. Czy on zawsze jest taki tajemniczy, zastanowiła się Klaudia?

Maks przesunął się w wannie robiąc miejsce dla dwojga nowych uczestników kąpieli i zajął miejsce z lewej strony naprzeciwko Klaudii. Obok niego ulokowała się Dorota i Kornel. W rezultacie miała na wprost siebie całą trójkę z dziewczyną pośrodku. Edyta zajmowała bezpieczne miejsce z prawej strony.

Samo jacuzzi nie było przestronne. Mogło pomieścić do ośmiu osób w taki sposób, aby ich ulokowane na podłodze stopy nie zawadzały o siebie. Parę razu Klaudia poczuła czyjś dotyk na swojej kostce. Zrzucała to jednak na zamieszanie spowodowane lokowaniem się całej drużyny wewnątrz kipiącej wody. No i tym, że nie można było niczego dojrzeć przez morze bąbelków i falujących prądów.

Maks postanowił przejąć rolę wodzireja i zapytał pierwszy.

– Więc, mówiłaś, że jesteś nauczycielką? – Klaudia była prawie absolutnie przekonana, że nie zdradzała swojej profesji żadnemu z nich.

Postanowiła jednak, żeby nie będzie robić afery. Ani specjalnie się kryć.

Co dzieje się w hotelu, pozostaje w hotelu. A, jak wspominała, dwójkę z obecnych miała okazję poznać w znacznie szerszym kontekście niż to, jakimi rzeczami w życiu się zajmują.

– Tak – potwierdziła, patrząc Maksowi w oczy. – Uczę w liceum.

– Kształtujesz nowe pokolenia – odparła Edyta. – Brawo. Czyli, jak za trzydzieści lat ze społeczeństwem coś pójdziecie nie tak, to wiemy do kogo się zwrócić z pretensjami.

Czy to miał być żart?

– Równie dobrze możesz już składać reklamacje na swoje pokolenie – wtrącił się do dyskusji Kornel. – Bo twoi belfrzy chyba coś ewidentnie schrzanili – Klaudia była pewna, że dogryzają sobie, ponieważ nie było w tym ani cienia złośliwości.

– O – odparła dziewczyna – i to jeszcze jak? Ale nigdzie się nie wybieram. I nie mam zamiaru składać żadnych reklamacji. Ani zażaleń – uśmiechnęła się do swoich myśli – jest mi dobrze, jak jest.

– Z pewnością – Kornel znowu nie odpuszczał – ale chyba więcej nie mogę zdradzić. A ty? – zwrócił się do Klaudii.

– Co ja?

– Mogę ci zadać kalibracyjne pytanie?

– A cóż to takiego jest to „kalibracyjne pytanie”?

Mogła by przysiąc, że ktoś musnął jej stopę i to w całkowicie świadomy, zamierzony sposób.

Postanowiła odpowiedzieć Dorota.

– Czasem w naszym gronie mówimy rzeczy będące w opozycji do pewnej utartej swobody obyczajowej. Być może doświadczysz tego na własnej skórze.

Oho, pomyślała Klaudia, już doświadczyłam.

– Chcemy wiedzieć – kontynuowała Dorota – czy możemy liczyć na twoją deklarację, odnośnie tych granic właśnie. Granic tematów i rozmów, poza które nie chcesz brnąć, bo masz – puściła jej niezauważalne dla innych oczko – pruderyjną naturę. Lub inne zaburzenia.

Pruderyjna naturę, lub inne zaburzenia, pomyślała, analizując dwuznaczne słowa koleżanki.

– Spokojnie – podniosła ręce w geście gotowej zgodzić się na wszystko – nie ma granic. Chętnie poznam nowe rejony. Jak ty to określiłaś? Swobody obyczajowej?

– A nie mówiłam? – odezwała się Edyta. – Ta laska ma w sobie więcej ikry, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Gorąca stopa spoczęła na kostce Klaudii. Poczuła jak czyjeś palce masują jej nogę. Nie dała po sobie niczego poznać. Nie wiedziała, któż to może być. Nikt nie widział, co dzieje się pod wodą.

– No wiec dobrze – odezwała się Dorota – to darujmy sobie czerstwe gadki o nauczaniu i przejdźmy do sedna. Co wy na to?

Kornel odpowiedział pierwszy.

– Słusznie – nie przestawał wpatrywać się w Klaudię. Jego wzrok miał w sobie coś z  drapieżnika. – Opowiedz nam coś o sobie, ale w określonej konwencji.

– Jakiej konwencji? – zdziwiła się. – To jest ta gra?

– Wiem, że to truizm, moja droga, ale czyż całe życie nie jest grą? – rolę filozofa postanowił zagrać Maks.

– Sokrates się znalazł – dogryzł mu Kornel i zwrócił się do Klaudii – Zdradź nam coś więcej o sobie – pospieszył z wyjaśnieniami – ale według następującego schematu. Każde z nas zada ci dwa pytania. Nie ma żadnych ograniczeń. Każde pytanie może paść. Najbardziej błahe lub skrajnie intymne. Możemy wypytywać o to, jak straciłaś dziewictwo lub jak miał na imię twój pies. Ty, podejmując się gry, musisz odpowiedzieć. Czyli dostaniesz osiem pytań.

– Sześć – wtrącił Maks. – Wybacz, moja droga, ale pozwolę sobie pozostawić na tobie odrobinę tajemniczości, z której ta trójka zechce cię obedrzeć.

– A temu co? Nie lubisz tej zabawy? Dawaj, Maks – rzucił Kornel, wiedząc jednak doskonale w obliczu kolegi, że nie przekona go ani siłą, ani perswazją. – Dobra, nie chcesz się bawić? Twoja strata. To jak będzie? – zwrócił się do Klaudii.

Milczała. Trochę ubodło jej kobiece ego to, że właśnie miał okazję ją lepiej poznać, ale dobrowolnie wycofywał się z rozgrywki. Jakby jej osoba go nie interesowała. Odczuła to zresztą wcześniej na spacerze.

– Jakie są zasady? – zapytała zaskoczona zachowaniem Maksa. – I czy muszę odpowiadać szczerze? – postanowiła tego nie analizować. Przynajmniej na razie,

– To byłoby zbyt nudne – odparła Dorota. – Na sześć zadanych pytań możesz skłamać maksymalnie dwa razy. Ale tylko dwa, to dżentelmeńska umowa. Dajemy wielki kredyt zaufania. I lepiej kłam dobrze, bo jeżeli pytający przyłapie cię na kłamstwie, będziesz musiała spełnić jego prośbę, lub odkupić dług jakimś fantem.

– A jeżeli skłamię więcej razy? – postanowiła zadać to asekuracyjne pytanie. – Co się stanie? Przecież możecie pytać o bardzo intymne detale, których nie chcę zdradzać.

– Bawimy się na poważnie – odparł Kornel – zresztą, czym się przejmujesz? Nie znamy się i być może więcej się nie zobaczymy. Poza tym, już się przecież przed nami obnażyłaś.

– Co masz na myśli? – Prawie krzyknęła atakującym pytaniem Klaudia. Pamiętała, co działo się niedawno pod prysznicem.

– Nic takiego, moja droga koleżanko – odpowiedziała Edyta – Kornelowi chodzi o to, że dosłownie się obnażyłaś. W saunie. A cóż więcej możesz odsłonić z samej siebie, jeżeli już widzieliśmy cię, jak cię natura stworzyła?

– A to był boski widok – rzucił bez namysłu Kornel. Bezczelnie.

Obca stopa na kostce Klaudii powędrowała kilka centymetrów wyżej i masowała goleń. Po chwili rozpoczęła wędrówkę po wewnętrznej stronie podudzia i podrapała delikatnie łydkę. Klaudię przeszedł dreszcz. Któż to sobie tak poczyna? Po twarzach towarzyszy nie dało się niczego wywnioskować. Właściciel stopy (lub właścicielka) przybrał pokerową minę.

– Może, delikatnie mówiąc, zamilkniecie? – wypalił nagle Maks. – Chociaż podziwianie wdzięków Klaudii musiało być iście egzotycznym doświadczeniem, nie było moim udziałem. Jako poszkodowany muszę uciąć ten temat.

– Ty poszkodowany? – Dorota odbiła piłeczkę. – Znając ciebie już masz pełen plan, jak to naszą drogą koleżankę…

– Dorota! – ostro przerwała jej Edyta a w jej słowach dało się wyczytać intencję, by jej koleżanka nie brnęła dalej.

Podziałało, bo na chwilę zapadła cisza. Klaudia poczuła się lekko niezręcznie.

Do pierwszej stopy dołączyła druga i delikatnie rozpoczęła taneczny masaż i pieszczotę łydki. Uświadomiła sobie nagle, że jeżeli ten ktoś zanurzy się po szuję, wygnie ciało  i wyprostuje swoją nogę to może dotknąć ją w najbardziej intymnym miejscu. W miejscu, które gotuje się od pulsującego w nim żaru. Kim był właściciel? Kornel wydawał się wyborem oczywistym. Ale może to Maks? Przeczuwała, że pod tą szarmancką manierą kryje się coś mrocznego i niezwykle niepokojącego. W tej swojej tajemniczości był niezwykle pociągający. Pachniał niebezpieczeństwem. Drapieżnością. A ona? Cóż. Miała słabość do takich typów. Dystyngowana aura i dżentelmeńskie maniery przyciągały ją, jak ćmę do ognia.

A może to Dorota tak sobie poczyna z tą nogą?

– Więc tak – ciszę postanowił przerwać Kornel. – Klaudio, czy chcesz zagrać w tę grę?

– Pod jednym warunkiem – odpowiedziała zainteresowana. – Że pytania będą zadane w takiej formie, abyście wszyscy na nie odpowiedzieli.

Zapadła cisza.

– No co? – odpowiedziała na ich zdziwione miny. – Ja też chcę się o was czegoś dowiedzieć.

– Ale my znamy się już dość dobrze – odparł lekko zmieszany Kornel – a ciebie wcale.

Stopa na jej łydce powędrowała pod kolano.

– No właśnie. A ja nie będę tą gorszą – odgryzła się z uśmiechem. – Chcę wejść do zabawy, ale to nie będzie sprawiedliwe, jeżeli ja będę zmuszona odpowiedzieć na nawet najbardziej intymne pytania, a o was niczego się nie dowiem.

– Zakładasz, że o intymne szczegóły będziemy pytać – odparła Edyta – a może interesuje nas tylko, jaki rodzaj sosu do frytek lubisz?

– Akurat w to uwierzę – odparła sarkastycznie patrząc w jej płonące dziwnym blaskiem oczy – już domyślam się, że wyciągniecie najbardziej perwersyjne tajemnice.

– Masz o nas złe mniemanie – Maks postanowił zakończyć spór – ale masz rację. Jeżeli chcemy to mniemanie zmienić, zasady musza być jednakowe dla wszystkich. Damy ci tę możliwość. Poza tym, to uczciwe, abyś ty również poznała nas. Ja jednak podtrzymuję prośbę o niezadawanie pytań.

– A odpowiesz na te, które padną? – Klaudię paliła ciekawość, jakież to tajemnice może skrywać ten podszyty dżentelmenem jegomość.

Tajemnicze stopy rozdzieliły się i spoczęły na kolanach Klaudii. Poczuła, jak lekko lecz stanowczo chcą rozchylić jej uda. Westchnęła i poczuła ściskanie w dołku. Cóż mogła zrobić? Ulec? Pozwolić tajemniczym nogom na rozsunięcie jej ud? To byłaby jawna deklaracja. Wyznanie, że wyraża wolę. Przyzwolenie. Czy może zacisnąć uda i uciąć zabawę? Patrząc po twarzach zebranych, nie mogła wywnioskować, kto ewentualnie mógłby się poczuć zawiedziony lub urażony.

Rozluźniła mięśnie. Uda rozeszły się lekko.

– Zawsze możecie skłamać – podsumowała dyskusję maskując uczucia wywołane tym, co działo się pod powierzchnią wody. – Zgadzam się. Kto zaczyna? Jakie jest pierwsze pytanie?

Cała czwórka milczała przez chwilę. Klaudia już chciała kogoś ponaglić lub wyznaczyć, bo jej ciało dosłownie gotowało się od emocji. Na szczęście najodważniejszą, jak to zwykle bywa, okazała się najmniej pozorna dziewczyna.

– Pierwsze pytanie chcę zmarnować – zaczęła Dorota – i przeznaczyć dla ciebie.

– Nie rozumiem – zaczęła i natychmiast zamilkła widząc uniesioną dłoń koleżanki.

– Zaraz zrozumiesz – zastanowiła się i popatrzyła po towarzyszach. – Oto moje pytanie: czym się zajmujesz w życiu i czy daje ci to szczęście?

Po chwili zastanowienia Klaudia odczuła wdzięczność za to pytanie. Faktycznie było tylko dla niej, ponieważ oni znali odpowiedź na to pytanie. Znali się, jak widać dość dobrze. Dodatkowo, wiedzieli przecież, że jest nauczycielką.

Postawiła odpowiedzieć szczerze. Chciała początek relacji zbudować na prawdzie.

– Uczę w liceum. Języka polskiego – rozpoczęła swe wyznanie – i mam pod sobą siedem klas. Z czego wychowawstwo w jednej z nich.

Zapadła cisza. Częściowo dlatego, że nie wiedziała, co może do tego dodać. Jej uda rozsunęły się jeszcze szerzej pod wpływem prośby tajemniczego właściciela stóp.

– Czy to nam wystarczy za odpowiedź? – Edyta spojrzała po pozostałych.

– Nie wystarczy – Dorota postanowiła, że jednak będzie trzeba dopowiedzieć co nieco. – Chciałabym wiedzieć, czy to, co robisz – spojrzała w oczy Klaudii – daje ci satysfakcję i sprawia, że jesteś szczęśliwa?

Klaudię zatkało to dodatkowe pytanie. Zastanowiła się przez chwilę.

– W zasadzie nie zastanawiam się nad tym zbyt często – odparła powoli cedząc każde słowo. – Chyba tak. Tak mi się wydaje.

– Czyli nie do końca – podsumował Kornel.

Po tej diagnozie Klaudia zamilkła i zatopiła się w myślach. Właśnie to pytanie uświadomiło jej, że musi się nad czymś w życiu zastanowić. Pracowała od lat. Machinalnie wykonywała codzienne obowiązki. Wpadła w rutynę, działając, jak na autopilocie. Ale od dawna nie zadawała sobie pytania, które całkiem obcy ludzie zadali jej, jako pierwsze. Czy czuła się szczęśliwa, robiąc to, co robiła? Nie dane jej jednak było zgłębiać tego tematu zbyt długo, ponieważ Kornel rozpoczął wyznanie.

– Już trochę miałaś okazję mnie poznać – obca stopa na jej udzie powędrowała niebezpiecznie w górę jej biodra – a teraz kilka faktów. Mam firmę informatyczną. Projektuję i sprzedaję systemy obsługi magazynów i hurtowni dla branży medycznej i chemicznej. Wiem – zrobił przepraszającą minę – to dla większości nudne. Ale dochodowe. I, wbrew pozorom, dla ludzi z branży fascynujące.

– Jeszcze jej powiedz, że zaczynałeś w garażu – wtrąciła Dorota – to będzie pasować do kanonu.

– Nie zaczynałem w garażu – Kornel ewidentnie nie wpasowywał się w schemat – ale w biurze  o powierzchni dwunastu metrów kwadratowych. Teraz mam siedzibę pod Lublińcem. Prawie tysiąc metrów. Stu dwudziestu specjalistów. Cztery filie, z czego jedna w Nowym Jorku.

– Wow – odezwała się Klaudia. Była pod autentycznym wrażeniem. – Imponujące. Naprawdę.

– To nic takiego imponującego – odezwał się lekko speszony, czym ją zaskoczył. – Moje ambicje są znacznie większe, ale trudno jest robić biznes w tym kraju. Zwłaszcza, jeżeli chcesz robić biznes uczciwie. Ale to inna historia.

– Fakt – podsumowała Edyta.

– A ty? – Klaudia odezwała się właśnie do niej.

– Też prowadzę interes – zaczęła – tak, jak wszyscy parzący się w tej gorącej zupie z ludzi. Mam sieć hurtowni z kosmetykami. Podobnie, jak u Kornela, dla postronnych pewnie nic specjalnego, ani ekscytującego. Dużo logistyki, tysiące papierów, miliony produktów. Ale ja to lubię. Tak – podkreśliła szczerze – nawet bardzo lubię. Połowa śląskich kobiet i dziewcząt maluje się lub toaletuje produktami, które na metce mają moje logo. Tak, jak skarbówka jest w każdej kieszeni Polaka, ja jestem w każdej kobiecej torebce.

– Naprawdę? – zaciekawiła się Klaudia. Naturalnie, temat kosmetyków ją bardzo interesował. – A jaką masz markę?

– Wyrobioną, kochana – uśmiechnęła się zawadiacko i po chwili zdradziła nazwę.

– Cholera – odparła Klaudia – mam błyszczyk i puder od ciebie.

– To tylko na chwałę twej urodzie, kochana – skinęła głową na potwierdzenie swojej tezy.

– Wszyscy prowadzicie interesy – wtrąciła luźną uwagę Klaudia – oprócz mnie. Trochę do was nie pasuję.

– Co ty opowiadasz, kochana? – Edyta postanowiła ostro zripostować. – To bzdura. Każdy robi to, co robi. Ważne, żeby to lubić. A o tym na pewno dużo wie Dorota.

– Oj tak – odezwała się wywołana do tablicy.

– Czyli? – Ciekawość Klaudii rosła. Czym może zajmować się ta wyuzdana nimfomanka?

Nagle zadrżała, ponieważ na jej kostce poczuła trzecią stopę. O pomyłce nie mogło być mowy, ponieważ dwie pierwsze właśnie głaskały ją po wewnętrznej stronie ud. Tuż obok najgorętszego miejsca w jej ciele. Zastanawiała się, czy ten ktoś posunie się dalej i prostując nogę dotrze do strefy, która aż gotuje się od kipiącego w niej żaru. Nie była pewna, czy tego chce, czy też się tego obawia. Z drugiej strony nikogo nie mogła oskarżyć. Nie chciała tego robić. A teraz ktoś inny, korzystając z bariery bąbelków, postanowił wkroczyć i dołączyć do zabawy. Dwie osoby. Klaudia westchnęła i przymknęła oczy w zapowiedzi rozkoszy. Rafałku, pomyślała, oni tak mnie nakręcają, że zerżnę cię na amen, jak wrócisz.

– Czy coś się stało? – zainteresował się Maks. – Wyglądasz, jakby gorąco cię osłabiło. Chcesz wyjść? – trzecia stopa nagle zniknęła.

– Nie  – odparła – wytrzymam. Lubię gorąco. Tylko czasem działa na mnie tak…

– Rozkosznie? – Dorota uśmiechnęła się serdecznie. Jej pociągła twarz, niebieskie oczy i mały nos nadawały jej wygląd studentki filozofii.

– Kojąco – nie podjęła gry, ale zwróciła się właśnie do niej – miałaś mi powiedzieć, czym się zajmujesz?

– Mam świetnie prosperującą agencje reklamową – podniosła z dumą głowę – po pięciu latach w modelingu, poznałam tajemnice branży i powołałam do życia moja markę Beauty House. Specjalizuję się w dostarczaniu luksusowych twarzy i ciał do prestiżowych reklam. Posiadam całe portfolio wyjątkowo pięknych modeli i zmysłowych, cudownych modelek. Produkuję reklamy dla naprawdę topowych marek. Kosmetyki, samochody, sport. Wierz mi, jeżeli chcesz pokazać doskonałą męskość lub zmysłową kobiecość, to ja jestem odpowiedzią. 

– Fascynujące – Klaudia aż zaniemówiła z wrażenia. – Aż trudno mi to pojąć.

– Najfajniejsze jest to, że ten kraj ma naprawdę niewiele miejsc, które są piękne i ekscytujące – widząc, że koleżanka już szykuje się do riposty, od razu dopowiedziała – mam na myśli wyłącznie plan filmowy, kochana. Tylko to. I dostosowanie scenerii do tożsamości prestiżowych marek.

– No tak – odparła uspokojona Klaudia, już gotowa stanąć do polemiki dotyczącej ilości i jakości pięknych miejsc w Polsce.

– No co ty? – uśmiechnęła się Dorota. – Przecież wiem, że ten kraj ma miliony uroczych lokacji. – Klaudia zanotowała po raz kolejny, że Dorota mówi „ten” kraj, a nie „mój” kraj. – Ale, jak się pewnie domyślasz, klient nasz pan. A oni zamiast skrawka lasu nad mazurskim jeziorem, zielonego widoku połonin lub szemrzącego strumyka wolą Malediwy, Lazurowe Wybrzeże lub Nową Zelandię. I płacą za wszystko.

Klaudia nareszcie zrozumiała.

– Zwiedziłaś kawał świata, co nie?

– Prawie cały. I to najpiękniejsze kawałki. Ale każde z nas podróżuje. Tylko, że ja w pięknym, prestiżowym towarzystwie. Lubisz przygody?

 Klaudia rozszerzyła lekko nogi dając więcej miejsca błąkającym się po jej udach stopom i westchnęła.

– Dlatego tu przyjechałam.

– To idealne miejsce – wpadł jej w słowo Kornel – by doświadczyć przygody.

– Dlaczego idealne? – spytała zaintrygowana.

Bo właśnie teraz tutaj jesteś. Nigdzie indziej – odpowiedział całkiem poważnie. – A tam gdzie jesteś, jest właśnie idealne miejsce, by robić to, co da ci radość. By doświadczyć przygody.

– W zasadzie to już doświadczam. Jestem w trakcie jej przeżywania – zarumieniła się na wspomnienie tych kilku chwil, które od rana wywołały w jej ciele ekscytację i rozkosz. No i jeszcze scena pod prysznicem.

– Miło mi to słyszeć – podsumował jej wyznanie i pogłaskał ją po ramieniu. Całkiem jawnie i ponad wodą! Reszta nie zwróciła na to uwagi.

– A ty? – skierowała pytanie do ostatniej osoby, która jeszcze nie odpowiedziała.

– Zarządzam kilkoma spółkami, ale to nudny temat – zaczął Maks. – Działam raczej jako inwestor. Na przykład – omiótł ręką otoczenie – posiadam pakiet kontrolny spółki, która ma w posiadaniu ten obiekt.

 – On chce przez to powiedzieć, moja kochana – Edyta raczyła służyć wyjaśnieniem – że jest cholernie bogaty i wpływowy.

– I tajemniczy – dopowiedziała Dorota.

– Nie ukrywam – Maks podniósł ręce w geście poddaństwa – że jestem zobowiązany strzec wielu sekretów. Jak każdy z nas. Zresztą – rozłożył ręce, jakby chciał wskazać jednocześnie na każdego z towarzyszy – waszych sekretów również strzegę.

– I chwała ci za to – wypaliła Edyta. – Gdyby dowiedzieli się, co ja tu wyrabiam, to skończyło by się źle.

– Ja jestem grzeczna – wydęła usta Dorota, na co Kornel wybuchnął śmiechem.

Maks milczał, zachowując dystans, ale widać było, że żart rozbawił go również.

– Jezu, dziewczyno – Edyta ocierała łzy wywołane śmiechem – jak ty coś powiesz. Nie gniewaj się, ale to przedni żart. Gdybym cię nie znała…

– Nie gniewam się, wredna babo – uśmiechnęły się do siebie na dowód ich mocnych relacji.

– Czyli pierwsza runda za nami. Kto zada drugie pytanie? – Maks postanowił kontynuować zabawę.

– Opowiedz nam, Klaudio – zaczęła Edyta – jakie najgorsze doświadczenie w życiu zbudowało taką ciebie jaka jesteś dzisiaj?

– No to pojechałaś – odpowiedział Kornel.

– Spokojnie. Może przecież skłamać.

– Nie mam zamiaru – przerwała jej Klaudia. Czuła że to, co powie, potrafi zweryfikować siłę i sens tych nowych znajomości.

– Naprawdę chcecie słuchać o smutnych rzeczach?

– Moja droga – z wyjaśnieniami pospieszył Maks – to, jak ktoś przeżywa upadki i jak się z nich podnosi, mówi o tym człowieku więcej, niż jego ściana na facebooku pełna dowodów na niezliczone sukcesy, przygody i wieczne życiowe szczęście.

– W porządku. Opowiem, ale krótko, bo nie chcę do tego wracać.

– Oczywiście – Edyta położyła jej rękę na ramieniu. W ramach pocieszenia? Dodania otuchy? Trudno było zgadnąć.

– Osiem lat temu – zaczęła suchym głosem – zaraz po ślubie zdecydowaliśmy się na dziecko. Gdy byłam w trzecim miesiącu, wpadłam w poślizg na moście. Był początek zimy. Para z rzeki wytworzyła gołoledź na tym odcinku.

Zamilkła na chwilę. Tajemnicze nogi znikły, ale Klaudia nawet tego nie zanotowała. Myślami wróciła do przeszłości. Całe towarzystwo milczało cierpliwie.

– Uderzyłam w barierkę. Nic specjalnego. Stłuczenie głowy, lekki wstrząs mózgu. Ale dziecko – zamilkła, siląc się na kontynuowanie. Podniosła wzrok, by napotkać wilgotne oczy Doroty. To pomogło jej mówić dalej.

– Wylądowałam na ginekologii. Moja macica miała uraz. Lewy jajnik pękł. Na poród było za wcześnie. Musiałam zdecydować, czy przerwać ciążę i leczyć uraz, czy nie przerywać i zaryzykować śmierć nas obojga. Miałam wtedy kilka bardzo trudnych rozmów z mężem. Jak się domyślacie, chciał natychmiast ratować mnie. Nawet przez sekundę nie brałam tego pod uwagę. Przetrzymywałam decyzję i zabieg ile tylko się dało. Z każdą godzina byłam coraz słabsza. I bolało coraz bardziej, bo ciężkich leków przeciwbólowych nie pozwoliłam sobie podać. Rozumiecie. Dziecko. Liczyłam, że stanie się cud.

Przed dalszą częścią opowieści Klaudia wzięła głęboki wdech, a jej oczy zaszkliły się.

– W drugiej dobie KTG nie wykazało tętna. Moje dziecko umarło. Postanowiło odejść. Poświęcić się, by mnie ratować. Lekarze udawali smutek, ale tak naprawdę cieszyli się, że będą wreszcie mogli mnie zoperować. Mąż unikał mojego spojrzenia. Czułam, że nie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji. A lekarze? Uśpili mnie, chociaż nie musieli tego robić, bo z rozpaczy byłam jak w letargu. Żal odebrał mi rozum. Załatali mnie. Straciłam lewy jajnik. Każdą kolejną ciążę miałam leżeć w łóżku i pod stałą opieką. To tyle.

Zapadła ciężka cisza.

– Kochana – Edyta objęła ją serdecznie, jakby były przyjaciółkami od serca – współczuję.

Klaudia poczuła, jak jej ciężar zostaje zdjęty przez obejmującą ją kobietę. Chwilę potem do uścisku dołączyła Dorota.

Stało się znośnie, ale do frywolnych zabaw nikt nie chciał wracać. Atmosfera zgęstniała i nabrała ciężkiego charakteru.

– O co wam chodzi? – rzuciła Klaudia. – Sami chcieliście. To macie.

– Tak – odparła Edyta. – Ale dobrze się stało. Mimo wszystko.

Jakimś dziwnym trafem nie widziała już w towarzyszach kąpieli dzikich, niewyżytych nimfomanek i niezaspokojonych samców. Widziała kogoś, z kim mogła by napić się lampki wina w absolutnym, nieskrępowanym ciszą spokoju.

– Moi drodzy – odezwał się wreszcie Maks, chcąc najwyraźniej zakończyć ten etap zabawy. – Proponuję dalszą część przenieść na zdecydowanie bardziej dystyngowane pole gry.

Cała czwórka spojrzała na niego zaskoczona. Postanowił wyjaśnić, co ma na myśli.

– Chyba wszyscy zgodzimy się z tym, że po tym niefortunnym, ale jednocześnie trafionym pytaniu, przyda nam się zmiana otoczenia i kontekstu – nadal nie rozumieli, o co mu chodzi. Postanowił przejść do sedna. – Klaudia wspominała, że uwielbia konie. Proponuję dalszą rozmowę, oraz poznawanie się, dokończyć na przejażdżce konnej. Wybieram Wiarusa. Północny szlak jest cudowny o tej porze. Co wy na to?

Klaudia natychmiast się uśmiechnęła. Spojrzała z nadzieją i wyczekiwaniem na towarzyszy. Edyta wzruszyła ramionami.

– Dobra, czemu nie? Ale nie biorę Hogaty. Ta wredna szkapa mało mnie ostatnio nie zrzuciła.

– Boś wierzgała, jak dzika, chcąc gonić zająca – dopowiedziała Dorota – i to na koniu. Kto goni zająca na kulbace?

– Tylko Edyta rodzi takie durne pomysły, które mogą skończyć się złamaniem karku – odpowiedział Kornel, wstając i kierując się obok Klaudii prosto na schodki.

– Zaraz – zatrzymała ich. – Ale wy nie odpowiedzieliście na to pytanie.

– Moja droga – Maks postanowił ponownie być rzecznikiem całej drużyny – odpowiemy. Wśród świeżej trawy, mleczy, zapachu budzących się liści. Ta będzie to brzmiało lepiej. Pamiętaj, że masz jeszcze cztery pytania. Mam dla ciebie doskonałego konia. Spodoba ci się.

– Na tyle, na ile cię znam, to pewnie narowisty, jak cholera? – zaczepiła go, ale nie chwycił prowokacji.

Ponowiła próbę.

– Pewnie to będzie taki dzikus, że zaraz wyląduję w rowie. Tak?

Uśmiechnął się tajemniczo i spojrzał na pozostałą trójkę. Nie odniósł się w ogóle do jej słów, jakby perfekcyjnie wyczuwał jej intencje i pułapki.

W końcu spojrzał na każdego z osobna i wypowiedział to, na co wszyscy czekali.

– Na koń, towarzysze. Na koń.

Klaudia wyskoczyła z jacuzzi. W wyobraźni już dosiadała wierzchowca.

 

26,357
9.71/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.71/10 (48 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (5)

Gość · 25 stycznia 2022

+4
0
Mam pytanie Pablito czy to Ty publikujesz na innym forum pod innym nickiem ?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Pablito · Autor · 30 stycznia 2022

0
0
@Gość Cześć. Publikuję w kilku miejscach. A na stronie sprzedażowej mojej książki są dostępne trzy pierwsze rozdziały.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Łupieżca · 7 lutego 2022

0
-1
Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Luka · 17 lutego 2022

0
0
Łupiezca kup ksiazke, kosztuje 24zl chyba niezbyt wygurowana cena jak na tak dobra "powiesc"

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Pablito · Autor · 13 marca 2022

0
0
@Łupieżca planuję wrzucić tutaj jeszcze trzy rozdziały. Ale mam tak wielki zakręt w życiu, że czasu brakuje na praktycznie wszystko. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie dodam kolejny rozdział.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.