Chatka w Zielonej Dolinie, czyli do czterech razy sztuka
1 kwietnia 2024
53 min
Autobus, podskakując na wybojach, dojechał do końca asfaltowej drogi i zatrzymał się na pętli pod lasem. Choć był to długi weekend na początku czerwca, wysiadła z niego zaledwie garstka pasażerów, wśród nich Kuba, niepozorny młody szatyn, ubrany w turystyczny strój, z niewielkim plecakiem przerzuconym przez ramię. Przed dłuższą chwilę rozglądał się niepewnie dookoła, aż wreszcie wypatrzył coś na jednym z najbliższych drzew, w miejscu, gdzie błotnista droga znikała za zakrętem doliny.
Zaledwie kilka godzin wcześniej otrzymał bardzo tajemniczy list: „Wyjście do kina nieaktualne. Autobus do Zielonej Doliny o 17:50 z dworca MDK. Weź rzeczy na 3 dni. O nic nie pytaj”. Wprawdzie kartka była niepodpisana, ale zarówno charakter pisma, jak i małe uśmiechnięte słoneczko, nakreślone na kopercie, jednoznacznie zdradzało nadawcę.
„Słoneczkiem” nazywała Kubę wyłącznie Dominika. Ich rodzice przyjaźnili się od czasu studiów, więc dziewczyna i chłopak znali się od piaskownicy, jednak w ciągu ostatnich lat relacja ta zmieniła się w coś nowego. Kuba obserwował, jak koleżanka z piegowatej dziewczynki z warkoczykami przemienia się w pełną uroku młodą kobietę i zaczął się w niej podkochiwać, początkowo skrycie, aż w zeszłoroczne wakacje, w trakcie wspólnego wyjazdu z rodzinami, odważył się jej do tego przyznać. Skakał z radości, gdy zaproponowała, aby spędzali ze sobą dużo czasu i poznali się lepiej. W trakcie tamtej szczerej rozmowy na pomoście nad jeziorem pod roziskrzonym gwiazdami niebem postawiła jednak jeden warunek: nie życzyła sobie absolutnie żadnej presji w sprawie kontaktów fizycznych. Kuba przystał na to bez mrugnięcia okiem, był bowiem bardzo nieśmiały w kontaktach z płcią przeciwną i nie za bardzo miał nawet pojęcie, jak miałoby do takich kontaktów dojść. A poza tym miał pewną głęboko skrywaną tajemnicę.
Zarówno ona, jak i on nie byli typowymi nastolatkami, które bez namysłu angażują się po uszy w każdy związek przy pierwszej lepszej okazji. U nich wszystko działo się powoli i z rozmysłem, nie inaczej było z miłością. Początkowo po prostu byli razem: rozmawiali, uczyli się i bawili, chodzili na długie spacery czy weekendowe wyjazdy w góry, które tak bardzo oboje lubili. Minęło wiele miesięcy, zanim chłopak odważył się przytulić czy pocałować dziewczynę, ale gdy to zrobił, miał pełne poczucie, że ona jest na to gotowa i pragnie tego samego, a zależało mu na jej szczęściu nie mniej, niż na swoim własnym. Tak jak jej obiecał, starał się panować nad pragnieniami swojego ciała, typowymi dla kogoś wchodzącego w wiek męski, więc pozwalał sobie tylko na to, na co ona miała wyraźną ochotę. Koledzy śmiali się z niego, że w tym wieku jeszcze nie „zaliczył” obiektu swoich westchnień, ale nie bardzo się tym przejmował, był gotowy dać jej tyle czasu, ile będzie potrzebowała.
W ogóle oboje nie bardzo przejmowali się opinią rówieśników. Nie byli odludkami, ale każde z nich miało swoje przekonania, dość konserwatywne, i swój styl, nie zawsze podążający za aktualną modą. Dominika była wesołą brunetką średniego wzrostu, o bardzo kobiecej figurze bez ani jednego zbędnego kilograma, ale też nie chorobliwie szczupłej czy nadmiernie wyrzeźbionej przez sportowe treningi. Nie uważała za konieczne podkreślanie swojej urody makijażem, bogatą biżuterią i odważnym strojem. Nikt nie powiedziałby o niej „ale laska”, to określenie jakoś zupełnie do niej nie pasowało, ale nie była też szarą myszką. Kuba również nie szpanował markowymi ciuchami i nie chodził co drugi dzień na siłownię, ale ubierał się schludnie i żył aktywnie, jeżdżąc na rowerze, na nartach i grając w siatkówkę, więc był szczupły i wysportowany. Para była lubiana, bo zawsze chętnie pomagali każdemu w potrzebie, ale gdy pojawiali się na imprezach, unikali alkoholu i wychodzili zazwyczaj jeszcze zanim zabawa wkraczała w niebezpieczne rejony.
Wędrując w górę doliny, Kuba bez trudu odnajdował kolejne uśmiechnięte słoneczka, przypięte pinezkami na drzewach. Szedł dość szybko, zastanawiając się, co za niespodzianka czeka go na końcu tej drogi. Był mocno zaskoczony obrotem spraw, a jego humor zmienił się nie do poznania, choć jeszcze trzy godziny temu nie był wcale najlepszy. Można wręcz powiedzieć, że chłopak przeżywał wtedy spory zawód, bo właśnie dzisiaj kończył osiemnaście lat i trochę inaczej wyobrażał sobie ten dzień. Nie planował oczywiście hucznej imprezy z ekscesami dozwolonymi tylko dla dorosłych, ale po cichu liczył, że w ten szczególny długi weekend spędzi dużo czasu z Dominiką. Kto wie, może wreszcie opowie jej o Agnieszce, a gdy już zrzuci z siebie ten ciężar i przekroczy oficjalnie barierę pełnoletności, może w sferze bliskości pozwolą sobie w na coś więcej, niż do tej pory. Choć oczywiście pamiętał o swojej obietnicy. Przyjaciółka jednak zasłoniła się nauką i zapowiedziała, że zaplanowała dla niego na osiemnastkę wyjście do kina, ku rozpaczy chłopaka nawet nie we dwoje, ale z paroma najbliższymi znajomymi. A teraz okazało się, że to była tylko zasłona dymna!
Podążając nadal za znakami, skręcił na wąską ścieżkę i zaczął piąć się coraz wyżej, w górę zalesionego zbocza, aż po chwili drzewa zaczęły się przerzedzać, a słońce, będące już nisko na niebie, czerwonymi promieniami oświetliło ścieżkę, zbliżającą się do grzbietu pagórka. Bywał kiedyś w tych okolicach i o ile dobrze sobie przypominał, czekała go jeszcze kładka nad małym potoczkiem, jeden lub dwa zakręty, a potem wyjdzie na sporą polanę, na której były chyba jakieś domy. Spodziewał się, że to właśnie tam czeka na niego Dominika, pytanie tylko, czy sama? Może przyjaciele zorganizowali mu jakieś ognisko, a może ruszą gdzieś dalej na wędrówkę? Coś jednak podpowiadało mu, że nie należy spodziewać się wielkiej imprezy na kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. W ostatnim czasie dziewczyna nie unikała sytuacji, w których byli sam na sam, a wtedy coraz odważniej się z nim całowała i coraz mocniej go przytulała. Jednak pomysł, że mogła zorganizować dłuższy wyjazd tylko we dwoje, wydawał się mu wciąż zbyt śmiały.
Targany sprzecznymi uczuciami, krótko po tym, jak ostatnie promienie słońca schowały się za sąsiednim pagórkiem, wszedł na polanę i spostrzegł drewnianą chatkę z drzwiami przyozdobionymi dużym słoneczkiem wyciętym z papieru. W oknie świeciło się światło, a z komina wydobywał się dym, przyjemnie pachnący świeżym drewnem świerkowym. Kuba pomyślał, że tak czy owak, ten weekend na pewno będzie niezwykły.
W tym samym czasie Dominika kończyła gotowanie kolacji, w myślach jeszcze raz weryfikując kolejne punkty swojego planu. Trochę się już niepokoiła, liczyła bowiem, że jeżeli autobus przyjedzie punktualnie, Kuba dotrze do chatki jeszcze przed zachodem. „Może przesadziłam z tym pomysłem i on po prostu się wystraszył?” – zastanawiała się. Co do jednego nie miała wątpliwości: był najzaradniejszym i najlepiej zorganizowanym facetem, jakiego znała, więc jeżeli tylko zdecydował się wyjść z domu, potem już nic nie mogło pójść nie tak. Na pewno zrozumiał informację, dotarł na pętlę i odnalazł wyznaczony przez nią szlak.
Gdy ciemna sylwetka pojawiła się na skraju lasu, serce mocniej jej zabiło. Owszem, miała wszystko dobrze przemyślane i przygotowane, bała się jednak, czy starczy jej odwagi, aby przejść do działania, gdy ten cudowny chłopak, sprawiający od pewnego czasu, że nogi się pod nią uginają, stanie już w progu chatki. Przypomniała sobie jednak słowa mamy.
Było to tydzień temu, w sobotni wieczór. Dominika leżała na łóżku markotna, właśnie wróciła ze spaceru z Kubą, który początkowo zapowiadał się cudownie. Majowe słońce grzało już na tyle mocno, że po raz pierwszy tej wiosny założyła krótką spódniczkę i cienką bluzeczkę, czuła, że bardzo mu to przypadło do gustu. Pojechali pod miasto do lasu, a on pokazał jej polanę z dala od uczęszczanych ścieżek, którą odkrył kiedyś w czasie samotnej wędrówki. Pamiętała dokładnie, jak siedzieli na kamieniu, zachwyceni eksplodującą zielenią, milionem zapachów i dźwięków wiosennego lasu, ona oparta o niego plecami, on obejmujący ją od tyłu. Czuła jego usta na swoich włosach, potem delikatnie całował jej uszka, kark, a jego ręce zjeżdżały z bioder coraz niżej, na zewnętrzną stronę jej ud. Z wielką radością delektowała się takimi pieszczotami, ale chłopak nagle przestał, zerwał się z miejsca i stwierdził, że czas wracać, choć doskonale wiedziała, że mają jeszcze co najmniej godzinę do odjazdu autobusu i będą na przystanku za wcześnie.
Kiedy nastolatka po raz dziesiąty czy dwudziesty przywoływała w myślach scenę na polanie, w drzwiach do pokoju jak gdyby nigdy nic pojawiła się mama z dwoma parującymi kubkami w rękach. Dziewczyna zganiła ją spojrzeniem.
– No co? – odezwała się kobieta. – Przecież widzę, że na twoją chandrę pomoże tylko ciepłe kakao.
Oczywiście nie chodziło tylko o wypicie kakao, bo obie kobiety miały ze sobą doskonałe relacje. Od słowa do słowa, Dominika zwierzyła się z tego, że Kuba z niewyjaśnionych powodów nie próbuje postawić kolejnego kroku w ich związku i unika jak ognia wszelkiej intymności.
– A ty, córeczko, czujesz się już na to gotowa? – mama popatrzyła prosto w brązowe oczy nastolatki.
Przytaknęła, czerwieniąc się ze wstydu. Spodziewała się reprymenda, ale stało się wręcz przeciwnie. Usłyszała, że w jej wieku u dziewczyn pragnienie, aby przekroczyć pewne bariery bliskości z ukochanym, jest całkowicie normalne. A co z facetami? Cóż, niektórzy dojrzewają znacznie później. Starsza z kobiet również znała dość dobrze Kubę i jego nieśmiałość, więc udzieliła córce ważnej rady:
– Dawno obalono już mit, że kobiety w życiu powinny tylko czekać na to, co przyniesie im los – mówiła, dopijając kakao. – Jeżeli na czymś, albo na kimś, bardzo ci zależy, nie pozwól, aby twoje marzenia pozostały tylko marzeniami. Działaj, kochanie! Pamiętaj tylko, że cokolwiek będziecie robić, róbcie to za obopólną zgodą i w pełnym wzajemnym zaufaniu.
Na dobrych radach się nie skończyło. Kiedy Dominika przy śniadaniu, w wyraźnie lepszym humorze, oznajmiła, że w ramach „działania” zamierza zabrać gdzieś Kubę na długi weekend, mama uśmiechnęła się tajemniczo. Wieczorem wręczyła zdumionej dziewczynie klucze do górskiej chatki, należącej do ich znajomych.
– Zamierzaliśmy jechać tam na weekend wszyscy – wyjaśniła. – Myślę, że tym razem jednak zostaniemy z tatą w domu. Trzy dni bez ciebie, brzmią bardzo atrakcyjnie, przynajmniej się z tatą wyśpimy. Albo i nie… – zachichotała, a córka przewróciła oczami z udawanym zgorszeniem.
A potem umówiły się na tak zwane „babskie zakupy”.
Dominika czekała na Kubę w drzwiach chatki, ubrana całkiem zwyczajnie, w granatowe dżinsy i brązową bluzeczkę, na którą narzuciła zieloną koszulę. Włosy spięła w kok, aby nie przeszkadzały jej w gotowaniu. Młody wędrowiec przebył ostatnie metry niemal biegiem i wziął ją w ramiona. Podczas gdy świerszcze na polanie rozpoczynały swój wieczorny koncert, stali przez dłuższą chwilę na ganku, on obejmował ją ramionami i obsypywał jej głowę pocałunkami, a ona wtuliła się mocno w jego szeroką pierś. Milczeli, bo słowa w tej chwili nie były potrzebne. Aż wreszcie, gdy zmierzch zaczął gęstnieć, Dominika pociągnęła chłopaka za rękę.
– Choć do środka, pewnie jesteś już głodny.
Kuba nie mógł uwierzyć, jak bardzo jego dziewczyna się postarała. Przyjechała tu kilka godzin wcześniej, aby wszystko przygotować i dopiąć na ostatni guzik. Stół był udekorowany polnymi konwaliami – kwiatami, które on tak często jej przynosił i których zapach tak lubili, w kominku palił się ogień, w domku było ciepło i przytulnie.
Organizatorka tej kameralnej imprezy postanowiła przygotować na kolację jego ulubione chili con carne. Ponieważ parter chatki stanowiła jedna duża izba, podzielona na część kuchenną i wypoczynkową, solenizant wygodnie rozparty na kanapie przed kominkiem mógł przez dłuższą chwilę przyglądać się jej krzątaninie w kuchni. Tymczasowa szefowa kuchni kroiła, mieszała, próbowała i wąchała potrawy, równocześnie radośnie dzieląc się z chłopakiem szczegółami na temat tego, w jaki sposób doszło do ich spotkania w tym miejscu. A on nie mógł od niej oderwać wzroku: im częściej spoglądał ukradkiem na jej biust opięty brązową bluzką i zgrabną pupę świetnie prezentującą się w ciasnych dżinsach, tym bardziej robiło się mu gorąco i, mimo że ściągnął sweter, pozostając w samej granatowej koszuli, na policzki wstąpiły mu wyraźne rumieńce.
Dominika właśnie zmniejszyła gaz pod bulgocącym rondlem, przykryła go pokrywką, wytarła ręce w kuchenny ręcznik, popatrzyła na zegarek, po czym siadła obok chłopaka na kanapie, blisko, bardzo blisko, tak, że poczuł krągłość jej bioder przyjemnie naciskającą na jego udo. Bez słowa wyjęła my kubek z dłoni i chwyciła za ręce.
– Wszystkiego najlepszego, moje Słoneczko! – powiedziała i bez zbędnych ceregieli pocałowała mocno w usta.
W jej brązowych oczach wyczytał, jak bardzo z serca pochodzą te życzenia. Pomyślał, że ma ogromne szczęście, mając tak cudowną osobę u swego.
– O ile dobrze pamiętam, urodziłeś się koło ósmej wieczorem – nastolatka bardziej stwierdziła, niż spytała. – W takim razie zacznijmy świętować!
Wstała z kanapy z bardzo tajemniczą miną, na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, a w oczach dziwny blask.
– Kolacja musi się jeszcze chwilę pogotować, zamieszaj proszę co parę minut – poprosiła. – A ja w tym czasie idę przygotować prezent. Muszę go tylko jeszcze zapakować.
Podeszła do kominka, który już niemal przygasł, dorzuciła parę polan, a potem zniknęła na stromych drewnianych schodach, prowadzących do sypialni i łazienki na poddaszu.
To, co przygotowała dla niego na ten wieczór, daleko odbiegało od typowego urodzinowego upominku. Minęło jednak sporo czasu, zanim Kuba to zrozumiał.
Po mniej więcej dwudziestu minutach Dominika pojawiła się ponownie na najwyższych stopniach schodów całkowicie odmieniona. Kuba zauważył najpierw, że jej stopy prezentują się niesamowicie efektownie w ciemnobrązowych, rzemykowych sandałkach na kilkucentymetrowych szpilkach. Do tej pory widział ją zaledwie raz czy dwa w butach na obcasie, wyłącznie na balach i ważnych uroczystościach. W dodatku nad jej prawą kostką połyskiwał cienki złoty łańcuszek, co, jak na nią, było już sporą ekstrawagancją.
Chłopak przetarł oczy ze zdumienia, gdy na schodach pokazały się smukłe nogi, odważnie odsłonięte aż do wysokości lekko powyżej kolan. Dominika chodziła zazwyczaj w długich spódnicach lub spodniach, więc ta długość była dla niego sporym zaskoczeniem. Zresztą cała sukienka jego ukochanej zapierała dech w piersiach: była z delikatnej miękkiej tkaniny w kolorze ciemnego burgunda, u dołu nieco rozkloszowana, wyżej ciekawie opinająca biodra, z odważnym dekoltem w kształcie litery V idealnie podkreślającym jej biust, zapinanym na złote, ażurowe haftki w kształcie listków. Aby kreacja nie ukazywała zbyt wiele, dodano do niej bogate aplikacje z delikatnej, ciemnoczerwonej koronki przysłaniające na dole uda, a u góry dekolt, co sprawiało, że całość można było nazwać seksowną, ale i romantyczną. Dodatkowym uzupełnieniem stroju był ażurowy, krótki sweterek z czarnej wełny o dużych oczkach, zarzucony tylko na ramiona.
Kuba zrozumiał, dlaczego potrzebowała aż tyle czasu na przygotowania. Jej długie, kasztanowe, połyskujące włosy były starannie rozczesane i spięte zieloną spinką w misterny kok z tyłu głowy. Bardzo rzadko nosiła taką fryzurę na co dzień, a jeszcze rzadziej klipsy, tym razem założyła takie w kształcie niedużych złotych kropli, wykończonych małymi rubinami. Całości dopełniały pomalowane również na czerwono paznokcie i bardzo delikatny makijaż: ledwie muśnięte brązowymi cieniami powieki, troszkę tuszu na rzęsach i karminowa szminka na wargach.
Dziewczyna postanowiła zrobić na nim tego wieczoru wielkie wrażenie i jeszcze zanim postawiła stopy na najniższym stopniu schodów była pewna, że jej się to całkowicie udało, a rady mamy były absolutnie trafione. Chłopak gapił się na jej nogi, biodra i biust tak, jakby pierwszy raz w życiu widział kobietę. O dziwo wcale ją to nie speszyło, wręcz przeciwnie, poczuła się kochana i piękna, a to dodało jej pewności siebie.
Jej partner nie wytrzymał, w ułamku sekundy pokonał odległość dzielącą kuchnię od schodów, chwycił Dominikę w ramiona i mocno przytulił.
– Wow! Wyglądasz… – Chłopak przez chwilę wahał się nad doborem słowa. – Niesamowicie!
– Dziękuję… – Dziewczyna dygnęła z wdziękiem i zarumieniła się uroczo. – Ale teraz chodź jeść, bo nawet na górze słyszałam, jak ci burczy w brzuchu!
To fakt, Kuba był już całkiem głodny, a chili con carne pachniało wyśmienicie, siedli wiec razem do stołu i przez dłuższą chwilę jedli w milczeniu, spoglądając tylko od czasu do czasu na siebie z miłością.
– Chodź, popatrzymy na gwiazdy – zaproponowała, odkładając nóż i widelec po zakończonym posiłku. – Zresztą i tak chciałam z tobą porozmawiać – dodała tajemniczym głosem.
„Oho! Jak kobiety mówią coś takiego, to zazwyczaj zaczynają się kłopoty” – pomyślał Kuba, kończąc szybko szklankę soku. Jego przyjaciółka była dość poważna, ale nie wyglądała ani na złą, ani obrażoną.
Wyszli więc na ganek, stali tam dłuższą chwilę, delektując się pięknym i ciepłym wieczorem. Chłopak objął ukochaną czule w pasie i poczuł zapach jej jaśminowo-lawendowych perfum (również specjalnie dobranych z pomocą mamy na tę okazję). W dolinie świeciło się parę świateł i czasami zaszczekał pies, ale poza tym było całkiem spokojnie, milczeli więc przez chwilę, nie chcąc mącić tej ciszy. Aż wreszcie ona odezwała się jako pierwsza:
– Kuba, czy teraz gdy jesteś już pełnoletni, coś się dla ciebie zmieniło? – zapytała zapatrzona w czarną krawędź lasu w oddali.
– Chyba nie… – odparł. – Wiesz, że nie piję i nie palę, to się nie zmieni. Będę mógł zrobić prawo jazdy, ale poza tym to nie przychodzi mi nic więcej do głowy.
– Naprawdę? – zaśmiała się, ale jakoś tak dziwnie, nienaturalnie. – A podobno faceci myślą tylko o jednym! Oprócz picia i palenia ludzie dorośli uprawiają jeszcze seks. – Nastolatce to ostatnie słowo wcale nie przeszło tak łatwo przez gardło.
– O ile się orientuję, mało kto czeka z tym dzisiaj do osiemnastych urodzin – odparował.
Twarz dziewczyny na ułamek sekundy posmutniała. A może się mu tak tylko zdawało?
– Ja mogę czekać choćby i kolejne osiemnaście lat! – zapewnił ją, wystraszony, że odebrała to jako wywieranie presji.
– Za osiemnaście lat będę już blisko czterdziestki, czyli brzydka, może gruba i z pierwszymi zmarszczkami. Wtedy to na pewno już nawet nie będziesz chciał na mnie patrzeć! – prychnęła z przekorą.
– Nika, ty brzydka? Nigdy w życiu! – zakłócił ciszę wieczoru, podnosząc głos. – Nie ma takiej możliwości, abyś kiedykolwiek przestała mi się podobać!
Rozpromieniła się i obdarowała go głębokim pocałunkiem.
– Wiesz…, a już zastanawiałam się, czy… no czy w ogóle pociągam cię jako kobieta.
– Oczywiście! – niemal krzyknął. – Jesteś najśliczniejsza na świecie! Wyglądasz kapitalnie, cudownie, pociągająco… – Przy ostatnim słowie nieco się zawahał, nie chcąc jej urazić. – Ale to nie znaczy, że nie umiem nad sobą panować!
O dziwo, słysząc te słowa, Dominika znowu posmutniała.
– Ty głuptasie… – powiedziała, wbijając wzrok w nieheblowane deski tarasu.
Popatrzył na nią zaskoczony.
– Powiedziałeś, że wyglądam pociągająco, tak?
Przytaknął głową.
– Atrakcyjnie? – ściszyła nieco głos.
Ponownie potwierdził skinieniem.
– Seksownie? – pytała już tak cicho, jakby ktoś kryjący się w mroku polany mógł podsłuchać ich rozmowę.
– Nie użyłem tego słowa – speszył się Kuba. – Ale można by tak powiedzieć…
– To do cholery, o co ci chodzi! Większość par w naszym wieku sypia już ze sobą, a ty boisz się mnie nawet bardziej czule dotknąć! – wyrzuciła z siebie gwałtownie.
Patrzył zdumiony, bo prawie nigdy w ten sposób na nic nie reagowała, więc musiała być naprawdę wkurzona. Odważył się jej popatrzeć w oczy i wtedy zorientował się, że to raczej nie złość, lecz zagubienie. Postanowił więc wyjaśnić:
– Przecież ci to obiecałem! No wtedy, w wakacje, na pomoście. Nie pamiętasz?
Oczy Dominiki nagle zrobiły się wielkie ze zdziwienia, a na ustach pojawił się grymas niedowierzania. Efektownie palnęła się ręką w czoło.
– Kuba! Ale to było rok temu! Od tego czasu prawie wszystko się zmieniło… – A po chwili parsknęła śmiechem. – Ale ja jestem głupia! Że też się nie domyśliłam, że wciąż czujesz się związany tą idiotyczną obietnicą. Naprawdę dlatego cały czas zachowywałeś się tak dziwnie?
– Przecież wiesz: ja dotrzymuję obietnic – odpowiedział lekko urażonym tonem.
Powoli zaczęło docierać do niego znaczenie słów ukochanej. Naprawdę nazwała obietnicę „idiotyczną”, a jego zachowanie „dziwnym”? Był inteligentnym facetem, więc bez trudu potrafił wyciągnąć z tego wniosek, który na razie jednak nie przeszedłby mu przez gardło.
Na szczęście to ona przerwała kłopotliwe milczenie:
– A pamiętasz, jak dokładnie brzmiała nasza umowa?
– No chyba tak… – Przymknął oczy, aby przypomnieć sobie dokładnie scenę na pomoście z poprzedniego lata. – Umówiliśmy się, że nie posunę się bez twojej zgody za daleko w sprawach… no sama wiesz jakich.
– No właśnie! – triumfowała.
Popatrzył na nią pytająco. Westchnęła znowu, tym razem jeszcze ciężej.
– Ty naprawdę nic nie rozumiesz! – westchnęła, podchodząc do zaskoczonego chłopaka i zarzucając mu ręce na szyje. – Powiedziałam wtedy: „bez mojej zgody”. Tymczasem masz moją zgodę, głuptasie. Od wielu dni już ją masz…
Przywarła ustami do jego warg, obdarzając Kubę długim, gorącym pocałunkiem, który, w połączeniu z ostatnim wyznaniem, sprawił, że świat zawirował mu przed oczami.
Wrócili do domku. W planach Dominiki był jeszcze deser, ale pozostał w lodówce. Nie pozmywali naczyń i nie sprzątnęli kuchni, zupełnie nie to mieli teraz w głowach. W tej piękniejszej, ozdobionej kasztanowymi włosami, pojawił się promyk nadziei, że teraz wszystko potoczy się prosto i łatwo. A w tej męskiej, okolonej czarną czupryną, kołatało jedno zasłyszane zdanie: „masz moją zgodę”.
Usiedli na podłodze przy kominku i przytuleni do siebie patrzyli chwilę w ogień. Potem znowu zaczęli się całować, a Kuba głaskał Dominikę po plecach i ramionach. Była cudownie ciepła, miękka i fantastycznie pachniała. W ciele młodego mężczyzny budziło się pożądanie. Z drżeniem serca pozwolił sobie wsunąć dłonie pod rozpięty sweterek, delektował się gładką skórą ramion, składał pocałunki na szyi, a nawet nieco niżej. Był jednak przyzwyczajony do panowania nad sobą i nawet po jej śmiałym wyznaniu nie potrafił ot tak, po prostu w jednej chwili całkiem zwolnić hamulców. Zresztą miał poważny problem: kompletnie nie wiedział, co robić dalej, gdyż brakowało mu doświadczenia.
Dziewczyna zrozumiała, że musi przejąć inicjatywę.
– No więc jak, spodobał ci się prezent? – zapytała, wstając z podłogi, ściągając całkiem sweterek i niczym doświadczona modelka dumnie prezentując swoją sukienkę wraz z dodatkami.
– To najcudowniejszy prezent świata! – wyznał i również podniósł się z miejsca, stając parę korków przed nią tak, aby móc nacieszyć się widokiem.
– No to kiedy wreszcie go rozpakujesz, Słoneczko? – zapytała, podchodząc i kładąc mu ręce na ramiona.
Na jego twarzy odmalowało się zdziwienie. Odpowiedziała na nie kolejnym pocałunkiem, równocześnie chwytając jego dłonie i kładąc je wprost na swoim biuście. Pod palcami poczuł chropowatość koronki i chłód metalowych haftek i wtedy wreszcie zrozumiał, że sukienka to nie prezent, ale opakowanie. Wytłumaczyła mu to ponad wszelką wątpliwość:
Nachyliła się do jego ucha, jakby bojąc się, że ktoś ich usłyszy.
– Zapomnij dzisiaj o głupiej obietnicy. Zapomnij o jakichkolwiek ograniczeniach, Kubuś, rozumiesz? A ja daję ci słowo honoru, że jeżeli cokolwiek nie będzie mi odpowiadać, to ci to po prostu powiem.
– Dobrze… – odparł, nie do końca jeszcze wierząc w to, co usłyszał. Fakt, że pod swoimi dłońmi czuł w tej chwili krągłość dziewczęcych piersi, odbierał mu mowę. – Tylko wiesz, ja nie wiem, co dokładnie mam robić… – wyznał, spuszczając wzrok.
– W takim razie na razie po prostu patrz – powiedziała, uśmiechając się niezwykle zmysłowo i pchnęła go lekko na kanapę.
Wnętrze górskiej chatki rozświetlały tylko czerwone płomienie ognia, raźnie płonącego w kominku. Obok paleniska, oparta o rozgrzaną ścianę, stała piękna, osiemnastoletnia dziewczyna w czerwonej sukience. Swój wzrok utkwiła w chłopaku, który obserwował ją z kanapy, oddalonej o zaledwie dwa metry.
Postanowiła, że nie będzie się spieszyć, chciała, aby delektowali się tą chwilą, na którą każde z nich od dawna czekało. Bardzo powolnym ruchem uwolniła włosy z zielonej spinki i powódź długich, kasztanowych kosmyków spłynęła na ramiona, kark i dekolt. Odgarnęła je z twarzy, aby nic nie przeszkadzało jej obserwować reakcji chłopaka. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany, jakby nie chciał przegapić ani jednego ruchu. Pochyliła się i rozpięła rzemyki przytrzymujące sandały, a następnie zrzuciła buty ze stóp i wróciła pod ścianę. Stała teraz z prawą nogą zgiętą w kolanie i opartą piętą o mur, w tej pozie sukienka prawie w ogóle nie zakrywała już uda. Czuła, jak wzrok Kuby ogarnia każdy centymetr odsłoniętej skóry, ale zupełnie ją to nie zawstydzało, wręcz przeciwnie: czuła się piękna.
Bo była najpiękniejsza w jego oczach. Tak piękna, że z zapartym tchem zastanawiał się, co stanie się dalej. „Rozpakowanie prezentu” i „widok, który zapamięta do końca życia” – te usłyszane przed chwilą zdania zdradzały całkiem wyraźnie jej zamiary, ale i tak nie mógł uwierzyć w to, co go czeka, póki nie sięgnęła ręką do haftek na biuście. Spod rozsuniętej górnej części stroju ukazała się kwiecista koronka staniczka.
Dominika wyprostowała się i odgarnęła włosy, ukazując zgrabne, opalone ramiona, przysłonięte tylko wąskimi ramiączkami od sukienki. Sięgając do nich zdała sobie sprawę, że za chwilę przekroczy ważną granicę intymności; mimo że nocowali już razem na wycieczkach w różnych warunkach, czasami w jednym pokoju, Kuba jeszcze nigdy nie widział jej w samej bieliźnie. Nie dlatego, że się go wstydziła, raczej to on zawsze dyskretnie odwracał się lub wychodził, gdy chciała się przebrać. Miała nadzieję, że tym razem nie odwróci wzroku ani na chwilę.
Suknia zaczęła ześlizgiwać się z ciała. Była dość ciasna, więc minęło kilka chwil, zanim bordowa tkanina, uwolniona lekkim ruchem bioder, zsunęła się całkiem i upadła u bosych stóp dziewczyny.
– O Boże, ale jesteś śliczna! – szepnął Kuba, z podziwem w oczach i wypiekami na twarzy, dosłownie pożerając wzrokiem swoją ukochaną, stojącą przed nim w czarnym staniczku i majteczkach.
Podziwiał jej szczupłą talię, zaokrąglone biodra, zgrabne uda i smukłe nogi. Pozwoliła mu przez trochę nacieszyć się tym widokiem, sama zresztą też potrzebowała chwili oddechu, bo przecież jej plan nie kończył się na zrzuceniu sukienki. „Czy mu się spodobam? Czy jestem wystarczająco atrakcyjna?” – zawahała się, jak większość młodych kobiet w takiej sytuacji, ale wystarczyło jedno zerknięcie na jego minę, aby wszelkie wątpliwości zniknęły, a ich miejsce zajęła wdzięczność dla mamy. To ona bowiem przekonała przed paroma dniami córkę, że pokazując się w takiej bieliźnie, wykańczanej koronkowymi różyczkami, na pewno sprowokuję każdego mężczyznę do działania.
Widok tak skąpo odzianej Dominiki sprawił, że w Kuby głowie nagle puściła jakaś tama. Skoro to ona wszystko zaaranżowała, ściągnęła go do chatki na weekend tylko we dwoje i do tego teraz tak odważnie prezentuje mu swoje wdzięki, najwyraźniej ma ochotę na więcej bliskości, niż do tej pory sądził. Jakby na potwierdzenie, stojąc oparta o kominek, zachęcająco skinęła paluszkiem. Posłusznie podszedł do niej, a właściwie doskoczył, niemal potykając się o leżące w bezwładzie na podłodze sukienkę i szpilki. A ona, nic nie mówiąc, zaczęła rozpinać mu koszulę.
To go nieco zaskoczyło, a nawet zbiło z tropu.
– No chodź, nie bój się – szeptała, wyczuwając jego zmieszanie. – Skoro ja ci już tyle pokazałam, też chcę trochę ciebie.
Nie opierał się więcej, zwłaszcza że dotyk jej zwinnych palców sprawiał mu sporą przyjemność. Jego niebieska koszula spoczęła koło sukienki na podłodze. Zrobił krok do przodu, przyciskając dziewczynę do ciepłej ściany, usta znowu zwarły się w pocałunku, a chropowata koronka stanika przyjemnie łaskotała jego nagi tors. Ręce chłopaka to głaskały biodra Dominiki, to znów błądziły po zewnętrznej stronie jej ud, zahaczając od czasu do czasu o czarny materiał majteczek, a usta oderwały się od jej warg i powoli zaczęły schodzić niżej, na jej rozkoszny podbródek z dołeczkiem, na długą szyję, na te boskie ramiona, aż wreszcie zaczęły składać pocałunki na gładkiej skórze dekoltu.
W kominku trzasnęło świerkowe polano, a przez ciało Dominiki przeszedł delikatny dreszcz, gdy ukochany musnął czule jej piersi. To wystarczyło, aby sutki natychmiast napięły czarny materiał biustonosza. Gdy położył dłonie na krągłościach, z jej ust wyrwało się ciche westchnienie. Nacisnął lekko; poczuła przyjemne uczucie ciepła wzbierające w dolnej części podbrzusza.
– No to może kontynuujmy rozpakowywanie? – zaproponowała.
Zrobili parę kroków i usiedli na kanapie, a właściwie on siedział, a ona klęczała okrakiem na jego kolanach nieco odchylona do tyłu. Ogień w komiku nieco przygasł, rzucając teraz tylko czerwoną poświatę na nagie ramiona, przecięte czarną tasiemką podtrzymującą stanik. Zrozumiał, co ma zrobić: delektując się tą chwilą, powoli zsunął ramiączka na bok. Całował jej ramiona i dekolt, a potem przesunął dłonie na plecy.
Palce odnalazły zapięcie biustonosza i czarna koronka na biuście stała się mniej napięta, a po chwili cały stanik wylądował na poręczy kanapy. Dominika była już toples; mimo że rozwichrzone pasemka jej rozpuszczonych włosów wciąż przysłaniały najbardziej newralgiczne fragmenty piersi, Kubie wyrwał się z ust okrzyk zachwytu. Nie raz marzył o tym, aby oglądać kobiece piersi nie tylko na obrazkach w Internecie, czasami nawet dyskretnie przyglądał się dziewczęcym kształtom na basenie czy na plaży, ale teraz, gdy całkiem odsunął kasztanowe kosmyki, przekonał się, że jego dziewczyna posiada biust bliski jego ideałowi: ani mały, ani przesadnie duży, krągły i lekko podniesiony do góry.
Dominika nieco się uniosła i wyprostowała, jednak wciąż pozostawała odchylona do tyłu, tak, że musiał podtrzymywać ją za plecy, aby nie spadła z jego kolan. O to jej właśnie chodziło: dłonie miał zajęte, więc podsunęła mu swoje piersi przed samą twarz. Poczuła, jak zasypuje je pocałunkami – był jednak ostrożny, zbyt ostrożny; starannie omijał najczulsze rejony.
– Kubuś, czy moje piersi ci odpowiadają? – zapytała cichutko, odsuwając się nieco, aby mógł lepiej ocenić jej atuty.
– Są absolutnie genialne! – westchnął ze szczerą fascynacją.
– W takim razie są w pełni do twojej dyspozycji.
Aż podskoczyła na jego kolanach, gdy poczuła ciepłe wargi nieśmiało muskające jej prawy sutek.
– Przepraszam! – rzuciła, czując, że nieco się wystraszył. – Nie sądziłam, że to aż takie przyjemne!
Teraz lewa pierś otrzymała czułego całusa, który sprawił, że jej czubek w okamgnieniu stał się jeszcze twardszy.
– Jesteś cudowny, Kubuś, nie przestawaj! Możesz mocniej – mruczała mu do ucha.
Tak też się stało. Czuł, jak gładka skóra pod wpływem tych coraz śmielszych pieszczot staje się gorąca, widział rumieniec zalewający twarz, słyszał przyspieszający oddech. W nim zresztą także narastało pożądanie, choć niepokoiło go to, że w takiej pozycji Dominika prędzej czy później poczuje fizyczne oznaki jego stanu.
Odsunął lekko dziewczynę od siebie i oparł o poręcz kanapy. Teraz mógł uwolnić ręce zaplecione wcześniej na jej plecach i dać się ponieść pragnieniu pieszczenia nowo poznanych fragmentów kobiecego ciała. To całymi dłońmi obejmował obie piersi, to drażnił najczulsze miejsca na biuście palcami albo obdarzał je tak odważnymi pocałunkami, że coraz częściej z jej ust wyrywało się coraz głośniejsze „aaaach…”.
Nie mieli doświadczenia, więc spadło to na nich jak grom z jasnego nieba: Dominika nagle poczuła iskrę przecinającą jej ciało, wygięła się w łuk, spięła wszystkie mięśnie i głośno krzyknęła jego imię:
– Kubuś!
Pchnęła go mocno, tak że upadł na miękkie oparcie kanapy, a sama osunęła się, mocno przyciskając lekko wilgotne od potu piersi do jego torsu. Oddychała ciężko po pierwszym w życiu spełnieniu w ramionach mężczyzny. Mimo że zdążyła już trochę poznać swoje ciało, nie miała pojęcia, iż takie pieszczoty mogą ją doprowadzić na sam szczyt. Tak długo czekała na taką bliskość, tak bardzo jej pragnęła, że teraz nie była w stanie zapanować nad emocjami i dwie duże łzy kapnęły wprost na pierś ukochanego.
Kuba uniósł się zaskoczony, a gdy zobaczył wilgotne oczy, stanął na równe nogi. W jednej chwili zaczął żałować tego, co zrobił i ogarnęło go przerażenie: „Ona płacze! Moja najdroższa płacze przez mnie! A miałem nigdy do tego nie dopuścić!”. Chwycił leżącą na podłodze koszulę i zniknął za drzwiami chatki.
A Dominika? To już nie była jedna łza ani dwie. Kompletnie skołowana i targana sprzecznymi uczuciami wtuliła głowę w leżącą na kanapie poduszkę i głośno szlochała. Ten wieczór miał się zakończyć zupełnie inaczej; cały misternie przygotowany plan legł w gruzach.
Młode dusze mają to do siebie, że często są targane skrajnymi emocjami. Po radosnym i ekscytującym wieczorze nastąpiła bardzo smutna noc. Gdy po dłuższym czasie Kuba wrócił z polany, Dominika spała na kanapie, kompletnie wykończona wydarzeniami ostatniej godziny. Nakrył ją ciepłym kocem, dorzucił do ognia i położył się w sypialni na górze. Sam także miał dość, więc zasnął szybko; nie spał dobrze, męczony wyrzutami sumienia. Przewracając się z boku na bok, zastanawiał się, dlaczego właściwie zataił do tej pory swój sekret przed najbliższą osobą, której tak bardzo ufał. Czyż nie lepiej jej o wszystkim opowiedzieć?
Także poranek był chłodny, nie tylko z powodu temperatury w domku, która wyraźnie spadła po wypaleniu się całego drewna na kominku. Początkowo oboje nie wracali do wydarzeń z wieczora i próbowali udawać, że nic się nie stało. Śniadanie, błahe pogawędki na ganku o szkole, znajomych i planach na wakacje, potem krótkie porządki i zmywanie naczyń nagromadzonych w zlewie. Żadne z nich nie kwapiło się do poważniejszej rozmowy, choć oboje tak naprawdę nie mogli znieść tej bariery, nagle wyrosłej między nimi.
– Mamo, muszę cię o to zapytać, ale nie możesz się śmiać! – Dominika dreptała nerwowo po trawie na odległym krańcu polany, jakby obawiała się podsłuchania. – Czy to normalne, że faceci uciekają na widok kobiety przeżywającej… no wiesz… orgazm ? – nastolatka ściszyła głos jeszcze bardziej, choć przecież nikogo nie było w promieniu kilkuset metrów.
Starszą rozmówczynię wiele wysiłku kosztowało powstrzymanie się od parsknięcia śmiechem.
– Uciekł? Naprawdę? – Milczenie w słuchawce przekonało ją, że sprawa jest naprawdę poważna. – I jak to potem wyjaśnił?
– Nooo… nie pytałam.
– Dominiczko, kochanie – mama starała się być jak najłagodniejsza. – Już ci to tłumaczyłam: podstawą dobrego związku jest szczerość. Nie da się uniknąć nieporozumień i właśnie wtedy, gdy do nich dojdzie, trzeba rozmawiać.
– Mam go zapytać, czemu mnie porzucił?
– O nie, nie! – zaprotestowała. – To zabrzmi jak oskarżenie. Zapytaj go może, czy… czy podobał mu się wczorajszy wieczór.
– Mamo, widziałam to w jego oczach: był taki szczęśliwy! I wreszcie zaczął być odważniejszy.
– Tym lepiej. W takim razie nie będzie mógł zaprzeczyć. I będzie ci musiał wreszcie wyjaśnić, co się dzieje. To nie jest zdrowe zachowanie prawie dorosłego mężczyzny, podejrzewam więc, że może być coś, o czym obie nie wiemy.
Kilka minut w górę ścieżką z polany, na której stała chatka, znajdował się niewielki szczyt, z którego rozpościerał się piękny widok na zielone, pofalowane wzgórza rozświetlone popołudniowym słońcem. W tym miejscu oparta plecami o rozłożystą, starą lipę, siedziała kasztanowłosa nastolatka, a obok niej na trawie leżał chłopak, wpatrując się w zamyśleniu w wyższe góry na horyzoncie.
– Jestem ci chyba winny wyjaśnienie – odezwał się po dłuższej chwili.
– Zdecydowanie! – przytaknęła. – Kompletnie nie spodziewałam się takiej reakcji. Czy coś zrobiłam wczoraj nie tak?
– Skąd! – zaprotestował i odwrócił głowę w jej stronę. A ponieważ znowu ujrzał na jej twarzy smutek, który mącił jego spokój od wielu godzin, wreszcie zdecydował się opowiedzieć jej historię, której był świadkiem przed czterema laty.
Dziewczyna miała na imię Agnieszka, a Jakub poznał ją na obozie sportowym na Kaszubach, na który wysłali go rodzice. Wychowawcy niezbyt przykładali się do obowiązków, więc młodzież spędzała większość wolnego czasu razem na świetlicy lub w ogrodzie. Agnieszka i Kuba zorientowali się szybko, że mają wiele wspólnych tematów i nawiązała się między nimi więź. Było to tylko przyjaźń, bo on nie interesował się jeszcze wtedy płcią przeciwną, a ona, o rok starsza i jak to w tym wieku bywa sporo dojrzalsza, wzdychała po cichu do pewnego mięśniaka o imieniu Dawid, ku zaniepokojeniu Kuby, który od początku uważał, że kolega nie jest specjalnie godny zaufania. Gdy w połowie kolonii Agnieszka zaczęła wymykać się z nowo poznanym kolegą poza teren ośrodka, próbował przemówić jej do rozsądku, co ona mylnie odebrała jako atak zazdrości.
Pewnego dnia Agnieszka zniknęła już po kolacji i nie wróciła aż do ciszy nocnej. Kuba już prawie zasypiał, gdy w pokoju obok, gdzie mieszkała jego koleżanka wraz ze swoją rówieśniczką Natalią, rozległo się skrzypnięcie drzwi, a potem hałasy. Zaciekawiony przyłożył ucho do ściany i usłyszał, że Agnieszka szlocha.
Niewiele się zastanawiając, wpadł do sąsiedniego pokoju. O dziwo Natalia wcale na niego nie nakrzyczała, przeciwnie, poprosiła, aby pomógł jej uspokoić koleżankę. Udało mu się to dopiero pół godziny później, gdy niemal siłą wyciągnął ją do ogrodu. Gdy siedli na ławce pod topolą, a on delikatnie objął ją ramieniem; wreszcie przestała łkać i opowiedziała o wydarzeniach ostatnich godzin.
– Początkowo było bardzo romantycznie – wyznała. – Dawid skądś wytrzasnął wino, popijaliśmy je na pomoście nad jeziorem, obserwując różowe niebo na zachodzie. W miarę jak robiło się coraz ciemniej, a wino zaczęło na mnie działać, pozwalałam mu na coraz więcej. Całowaliśmy się, on zaczął mnie dotykać, najpierw ostrożnie, potem już mniej i to w miejscach, gdzie nigdy mnie nie dotykał żaden chłopak. Mówił mi, że mnie kocha i chce zaprowadzić w miejsce, gdzie będzie mógł pokazać całą swoją miłość.
Agnieszka spuściła wzrok i znowu pociągnęła nosem.
– To była stara, zdewastowana szopa na łódki – ciągnęła łamiącym się głosem. – Nie wiem, czemu zgodziłam się tam wejść. Ledwie drzwi się za nami zamknęły, on zaczął się śmielej do mnie dobierać. Powiedziałam mu, żeby przestał, ale nie słuchał. Tłumaczył mi, że jestem niedoświadczona i choć tego jeszcze nie wiem, to on po reakcji mojego ciała odczuwa, że mam na niego wielką ochotę. A poza tym moja krótką spódniczka go sprowokowała, więc teraz nie może już przestać.
– Udało ci się uciec? – zapytał Kuba.
– Nie… Szczerze mówiąc, nie za bardzo próbowałam. Byłam jak sparaliżowana, wiedziałam, że ma nade mną ogromną przewagę fizyczną i pomyślałam, że skoro i tak nie mam szans temu zapobiec, to może faktycznie zaufam swojemu ciału…
– Debil! – Jakub zerwał się z ławki i zaczął chodzić wokół topoli. – Co on ci zrobił, Aga?
– Wszystko, co chciał… – zaszlochała. – Pozwoliłam mu na wszystko. A teraz tak tego żałuję.
Kuba może nie interesował się jeszcze dziewczynami, ale był ponad wiek dojrzały. Zrozumiał więc, co ma robić. Przez pół nocy pocieszał Agnieszkę, a przez drugie pół sam nie mógł zasnąć z wściekłości. Zaraz po pobudce wparował do pokoju opiekunów i opowiedział wszystko kierownikowi. Rozpętała się straszna awantura, jeszcze tego samego dnia ojciec zabrał chłopaka z kolonii. Agnieszki już nie spotkał, nawet nie przyszła się pożegnać.
Kiedy Kuba zakończył swoją opowieść, Dominika nie siedziała już pod drzewem, ale położyła się tuż koło niego na boku. Oparła głowę na łokciu i wpatrywała w jego twarz.
– Wow… – westchnęła. – Biedna dziewczyna! Ale i ciebie musiało cię to wiele kosztować. Bardzo mi przykro Kubuś. Wciąż nie rozumiem jednak jednego: co to ma wspólnego z wczorajszym wieczorem?
– Jak to nie rozumiesz? – popatrzył na nią zaskoczony. – Do dzisiaj czasami w snach staje mi oczami zapłakana twarz Agnieszki. Gdy się budzę, wiem jedno: nie mogę dopuścić, aby jakakolwiek dziewczyna kiedykolwiek została przeze mnie potraktowana podobnie. Gdy zobaczyłem wczoraj w twoich oczach łzy, poczułem się wcale nie lepszy od tego idioty Dawida.
Dziewczyna zerwała się na równe nogi.
– Kuba! Czy Ciebie kompletnie pogięło? – krzyknęła, a jego wręcz zamurowało, bo nigdy nie używała takiego słownictwa.
A gdy minęło już gwałtowne wzburzenie, dokończyła:
– Czy nie słyszałeś nigdy o tym, że ludzie czasami płaczą ze szczęścia?
Do chatki wrócili po zachodzie słońca, całkowicie już ze sobą pogodzeni. Obojgu wielki kamień spadł z serc, a Kuba sam nabijał się z tego, jak bardzo dał się poprzedniego dnia wyprowadzić w pole przez jej reakcję. Wieczór upłynął im na wspólnym gotowaniu, graniu w planszówki, rozmowach i wyznaniach. W miarę jak księżyc za oknem wznosił się coraz wyżej, a sterta polan przygotowana koło kominka malała w oczach, oboje zaczęli zastanawiać się, czy wczorajsza bliskość ma szansę powrócić.
Noc znowu była wyjątkowo ciepła, przed północą zasiedli więc na werandzie, wsłuchiwali się w cykające świerszcze; ich dłonie nie szczędziły sobie nawzajem pieszczot, a usta pocałunków.
– Szkoda, że nie opowiedziałeś mi tej historii dużo wcześniej. – Dominika postanowiła najwyraźniej powrócić do popołudniowego wyznania Kuby.
– Myślisz, że to by dużo zmieniło?
– Owszem. Pewnie nie wymogłabym na ciebie tej głupiej obietnicy.
Chłopak uniósł brwi ze zdziwieniem.
– Zrozumiałabym, że po takim doświadczeniu nigdy nie potraktowałbyś mnie tak, jak Dawid Agnieszkę. A muszę przyznać, że na samym początku, gdy jeszcze cię dobrze nie znałam, czegoś takiego właśnie się obawiałam.
I pocałowała go w taki sposób, aby poczuł, że to już odległa przeszłość.
– Wiesz co, chyba coś kręcisz! – stwierdził Kuba, gdy uwolnił swoje usta z władania dziewczyny. Od razu spostrzegła, że oskarżenie nie jest zbyt poważne.
– Nie zauważyłaś, że nie jestem mięśniakiem? – wyjaśnił. – Z naszej dwójki to prędzej ty mogłabyś mnie zastraszyć! No i jesteś odważniejsza! – dodał, nawiązując najwyraźniej do wczorajszego wieczoru.
Jeszcze przez chwilę żartowali z wyimaginowanej sytuacji, w której napakowana, dwumetrowa Dominika porywa zastraszonego cherlawego Jakuba do ciemnej szopy, aby posiąść go w podstępny sposób, aż spostrzegli, że księżyc zachodzi.
– Dość tego, idziemy spać. Kanapa jest strasznie niewygodna, śpię w łóżku na górze! – zachichotała.
– Dobrze, jakoś się przemęczę na dole.
– Zwariowałeś? Będziesz dziś spał ze mną!
Kuba zasuną zasłonkę i odkręcił kurek od prysznica, a gdy jego nagie ciało zaczął pieścić ciepły strumień wody, przyszła mu do głowy bardzo niegrzeczna myśl o tym, że zwrot „spać z kimś” jest w języku polskim dwuznaczny. Z jednej strony nie sądził, aby Dominika coś mu sugerowała, z drugiej jednak doskonale pamiętał o tym, jak daleko zaszli poprzedniego wieczora. Uznał za mało prawdopodobne, aby czekała ich teraz noc spędzona na dwóch krańcach wielkiego łóżka, z rączkami grzecznie ułożonymi na kołdrze. Zaczął zastanawiać się, czy gdy wróci do pokoju, zastanie obiekt swoich pragnień raczej w ciepłej piżamce, czy może w jakiejś powabnej koszulce nocnej? Albo nawet bez… – rozmarzył się.
W korytarzu skrzypnęła podłoga. A potem światło w łazience zgasło bez żadnego uprzedzenia.
– Co jest, do cholery – zaklął pod nosem, po czym głośno zawołał w stronę sypialni: – Nika, chyba korki wywaliło, mogłabyś sprawdzić?
Zamiast odpowiedzi poczuł ciepłe ciało przywierające do jego pleców. Ukochane ciało jego młodziutkiej dziewczyny.
– Ciiiii… – dotknęła palcem jego warg. – Korki działają. Za to tutaj może teraz trochę zaiskrzyć.
Nawet nie zdążył się odwrócić. Poczuł jej mokre piersi mocno przyciskające się do jego pleców i miłe łaskotanie w pośladki; domyślił się, że to włoski na jej łonie. Zdał sobie sprawę, że oto właśnie teraz, pod prysznicem, są po raz pierwsi całkiem nadzy. Żałował, że Dominika zgasiła światło; w łazience nie było żadnego okna, w egipskich ciemnościach nie mógł podziwiać jej pięknych dziewczęcych kształtów. Widział ją już w dość odważnych kostiumach kąpielowych, które zakładała tylko wtedy, gdy wybierali się w jakieś odludne miejsce nad wodą, ale tym razem nie dzielił ich już najmniejszy skrawek materiału. Na szczęście przypomniał sobie, że poza wzrokiem posiada inne zmysły, które w ciemności poradzą sobie dużo lepiej.
– Daj płyn, namydlę ci plecy – zarządziła Nika na tyle głośno, aby pokonać szum wody. Po chwili swoimi czułymi dłońmi rozpoczęła wędrówkę przez jego ciało, od ramion i szyi poprzez barki i lędźwie, aż po biodra. Na plecach się jednak nie skończyło; schyliła się, aby namydlić mu łydki i uda, a potem położyła ręce na jego pośladkach.
– Słoneczko! – westchnął chłopak. – Ale miła niespodzianka!
Zachęcona tymi słowami nastolatka jedną ręką zaczęła śmielej gładzić i ugniatać jego pupę, a drugą przesunęła na jego tors. Przez chwilę bawiła się włoskami na jego klatce piersiowej, równocześnie całując czule obojczyki. Jej, całkiem mokre włosy opadały na ramiona chłopaka, potęgując przyjemne doznania.
– Odwróć się, chce cię namydlić całego – poprosiła.
Ale Kuba nie zrobił tego, nadal stał pod prysznicem odwrócony do niej tyłem. Gdyby nie ciemność, Dominika spostrzegłaby, że jest czerwony jak burak. Niespodziewana wizyta nagiej dziewczyny w łazience spowodowała gwałtowną reakcję męskiego ciała, co dla chłopaka stanowiło pewien problem.
Okazało się jednak, że nie dla niej.
– No nie wstydź się, Słoneczko… – zachęciła go łagodnie. – Uważałam na lekcji biologii, więc wiem, co faceci tam mają.
To jednak nie przekonało go do końca.
– Nika, ale on… To znaczy mój… – jąkał się, jak dzieciak, nie wiedząc, jak nazwać swoją męskość. – No wiesz, strasznie cię pragnę – wybrnął nieco naokoło z językowego kłopotu. – A nie przypominam sobie, aby Żaba omawiała, co się dokładnie wtedy dzieje z facetami.
Oboje parsknęli śmiechem. Ich nauczycielka biologii, porównywana przez swój wygląd do płaza, przerobiła cały temat „Rozmnażanie człowieka” w piętnaście minut, czerwieniąc się, jak przystało na starą pannę po pięćdziesiątce mieszkającą z czterema kotami.
– Faktycznie, takie drobne szczegóły chyba pominęła! Więc muszę się o tym przekonać „w naturze” – szepnęła mu do ucha, po czym filuternie je przygryzła wargami.
Ręka, która jeszcze przed chwilą gładziła tors chłopaka, była już na wysokości pępka i powoli ześlizgiwała się po mokrej skórze na podbrzusze. Kuba zrozumiał, że jeżeli faktycznie chce coś ukryć, musi działać błyskawicznie:
– Najpierw ja ci namydlę plecy!
– Może nie tylko plecy, kochanie? – zaproponowała bez wahania.
Teraz ona stanęła pod głównym strumieniem prysznica, przodem do ściany i tyłem do chłopaka, w lekkim rozkroku, opierając ręce o ścianę. W mroku łazienki zamajaczył łuk seksownie wygiętych pleców dziewczyny zakończonych lekko wypiętymi pośladkami. Kuba nabrał trochę płynu na dłonie i zaczął rozprowadzać go na gładkiej, wilgotnej skórze Dominiki. Zachęcony cichymi pomrukami, nie poprzestał na plecach; pośladki okazały się niezwykle jędrne i krągłe, a uda twarde i bardzo czułe na dotyk.
– Hi, hi, hi – zapiszczała, gdy musnął jej łydki. – Mam tu łaskotki! Wracaj tu do mnie!
Pociągnęła go do góry i nagrodziła czułym pocałunkiem za wykonaną do tej pory robotę.
– A teraz przód! – zarządziła wesoło, kierując ręce zaskoczonego chłopaka wprost na swój biust. – No i nie odsuwaj się tak ode mnie. Nie przeszkadza mi twoja erekcja – dziewczyna zdecydowała się na terminologię naukową. – Przecież ty też czujesz, co dzieje się z moimi piersiami. Tak na siebie działamy i to jest cudowne!
Przez chwilę walczył ze zlepionymi kosmykami jej włosów ociekających wodą, a gdy już zyskał pełen dostęp do jej dekoltu, jego dłonie mocno, ale delikatnie objęły krągłe piersi, a palce zaczęły badać sutki. Faktycznie, Kuba poczuł, że są duże i nabrzmiałe jak ziarenka grochu i twarde jak kamień. To wreszcie rozwiało jego skrupuły i zrobił krok do przodu, przywierając ciałem do jej pleców, a dziewczyna poczuła „coś” dużego i gorącego przyciśniętego do swojej pupy. Premią za odwagę chłopaka był kolejny intymny pocałunek w usta.
Miał ją wprawdzie namydlić, ale zaaferowany zupełnie zapomniał o mydle. Zauważył, że gdy krąży palcami po chropowatych otoczkach, jej oddech przyspiesza, a gdy opuszkami palców dotyka czubków, zgrabny tyłeczek wypina się coraz bardziej i mocniej naciska na jego podbrzusze. Odkrył, że ma bardzo czułą szyję i kark: całowanie w te miejsca w trakcie pieszczot jeszcze potęgowało przyjemne doznania dziewczyny.
Dominikę tymczasem zalała fala gorąca (mimo że woda była tylko ciepła): ten żar pochodził z podbrzusza i rozlewał się na jej całe ciało. Poczuła wilgoć między nogami, ale to również nie była wina prysznica. Wzięła więc jego prawą rękę (lewa dalej zajmowała się biustem) i położyła na swoim brzuchu. Palce chłopaka przez chwilę delikatnie badały jej malutki pępek, więc dała do zrozumienia, że to nie jest jeszcze ostateczny cel wędrówki.
– Niżej też znajdziesz coś ciekawego – szepnęła mu do ucha.
Nie musiała więcej prosić: palce chłopaka już zagłębiały się w gęstwinę jej włosów łonowych. Jeszcze mocniej wtuliła się pupą w jego krocze, dając mu do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko takim nowym odkryciom na jej ciele. Nie spieszył się wcale, nieuchronnie przesuwał dłoń po wzgórku łonowym w stronę jej najdelikatniejszego miejsca. Gdy palec wskazujący znalazł się pomiędzy wargami, strzegącymi wejścia do jej szparki, aż pisnęła z przyjemności.
– Nika, na pewno tak mogę? – wystraszył się nieco jej reakcji.
– Nie gadaj, tylko pieść mnie tak, jak tylko chcesz! – zapewniła z niecierpliwością w głosie, po czym przycisnęła jego dłoni między swoimi nogami, aby jeszcze dobitniej pokazać mu, że nie musi się niczego obawiać.
Tak więc dotykał ją wszędzie już bez większych oporów. Badał delikatnie wargi strzegące wejścia do jej groty, leciutko je rozchylił, a kciuk – może przypadkiem? – zawadził o te najczulsze miejsce u kobiety.
Tymczasem ona uzmysłowiła sobie, że jeszcze parę sekund takich pieszczot, a znowu przeżyje tę atomową eksplozję w swoim podbrzuszu, którą dał jej już raz poprzedniego dnia. Nie chciała, aby znowu się na tym skończyło. Pomyślała, że on chyba też ją bardzo pożąda, bo jego męski narząd naciskający na jej pośladki stał się jeszcze większy i jeszcze twardszy. Choć wcześniej już nie raz zastanawiała się, jak to jest uprawić seks z ukochanym, teraz po raz pierwszy mocno zapragnęła, aby poczuć jego męskość w sobie. Ale jeszcze nie teraz i nie tutaj.
– Chodź do łóżka – szepnęła mu do ucha i nie czekając na odpowiedź, oswobodziła się z jego objęć. Zdumiony chłopak stał jeszcze pod strumieniem wody, gdy w otwartych drzwiach, w świetle z korytarza ukazała się sylwetka nagiej, ociekającej wodą piękności wychodzącej z łazienki.
– Po co ci ten ręcznik, Słoneczko?
Dominika, nie zważając na nieśmiałe sprzeciwy chłopaka, rozsupłała materiał owinięty wokół jego bioder i odrzuciła na środek pokoju. Leżeli teraz w łóżku, znowu całkiem nadzy. Dziewczyna złożyła głowę we wgłębieniu obojczyka chłopaka. Choć spod kołdry wystawał tylko fragment jej jednej stopy, ramiona, dekolt i głowa, Kuba doskonale czuł wszystkie kobiece krągłości mocno przytulone do swojego ciała.
– Jesteś taka piękna – szepnął i powoli zsunął białą pościel z jej biustu.
Przymknęła oczy. Tak, czuła się piękna i nie miała najmniejszego problemu z tym, że zachłannym wzrokiem pożera jej obnażone piersi. Z radością stwierdziła, że jej wszystkie obawy okazały się płonne; ten najcudowniejszy facet był nią fizycznie zainteresowany, i to bardzo. Wyraźnie świadczyła o tym kołdra uniesiona niczym namiot tuż poniżej linii jego bioder.
Ręce Dominiki nie próżnowały, jedna sunęła po jego ciele pod pościelą i po chwili młody mężczyzna pierwszy raz w życiu poczuł kobiecą dłoń delikatnie złożoną na swoim przyrodzeniu. Po wspólnym prysznicu był wciąż mocno rozpalony, więc teraz zareagował natychmiast maksymalną erekcją. Początkowo czuł się trochę niepewnie przy takich pieszczotach, ale spoglądając na jej zmrużone oczy i rozmarzoną minę postanowił także zrelaksować się całkowicie. Jego serce przyspieszało, gdy ukochana gładziła go coraz śmielej w najczulszym miejscu; mało nie wyskoczyło z piersi, a gdy całą dłonią objęła jego męskość. W dodatku dziewczyna patrzyła mu śmiało prosto w oczy.
– Poczekaj, kochanie! – westchnął Kuba ostrzegawczo, kiedy poczuł jej drugą dłoń badającą z zaciekawieniem pozostałe męskie atrybuty między nogami.
Ale Dominika nie zamierzała czekać. Owszem, jeszcze rok temu z mieszanymi uczuciami myślała o tym, że mogłaby dotykać tak jakiegoś faceta, ale teraz wprost nie mogła oderwać od niego rąk, zwłaszcza że w jego ciemnych oczach znalazła coś, co ją zafascynowało. Co tu dużo kryć, nie tylko w oczach: jego członek był gorący i zaczął dziwnie reagować w jej dłoni.
– Nika, czekaj… – jęknął Kuba, sam nie do końca zdając sobie sprawę, co się z nim dzieje.
Postanowiła pocałunkiem sprawić, aby przestał wreszcie gadać.
No i nie zdążył powiedzieć nic więcej; nagle wszystkie mięśnie podbrzusza mocno się napięły, a w głębi ciała poczuł pulsowanie, którego nie mógł już w żaden sposób powstrzymać. Wiedział, że zaraz wybuchnie, więc ostatnią siłą woli przewrócił się na bok. Dominika poczuła na ręce tylko kilka ciepłych, lepkich kropel. Wiedziała, co to jest, ale nie sądziła, że uwolnią je dwie czy trzy minuty pieszczot.
– Przepraszam… Mówiłem, abyś poczekała – wyszeptał, gdy po paru chwilach doszedł już do siebie.
Jej reakcja była zupełnie inna, niż się spodziewał.
– Słoneczko – uśmiechnęła się do niego jednym z tych uśmiechów, które go kompletnie rozbrajały. – Wynik jeden do jednego! A to dopiero pierwsza połowa! – zażartowała.
Po tych słowach zeszło z niego całe napięcie i mocno objął ją, nie zważając za bardzo na to, czy nie pobrudzi jej nasieniem.
– Co Ty na to, abyśmy od razu przeszli do drugiej? – zapytała, czując, że wciąż jest mocno rozgrzana.
– Wiem, że wy, dziewczyny możecie od razu grać dalej, ale ja potrzebuję odpocząć… – westchną, podchwytując żartobliwą terminologię sportową. – Proszę o czas!
Nastolatka, śmiejąc się, wyciągnęła ręce spod kołdry i złożyła je w charakterystyczny znak „T”, niczym trener w siatkówce czy koszykówce.
– Poczekamy tyle, ile będzie trzeba, do jutra, albo i dłużej – zapewniła.
Jednak mimo starań, nie ustrzegła się lekkiej nuty zawodu w głosie. Brakowało jej doświadczenia „w tych sprawach”, za to wciąż czuła wilgoć między nogami i wolałaby nie odkładać realizacji dalszej części planu na później. Nie za bardzo mogła jednak cokolwiek zrobić, bo oddech obejmującego ją chłopaka już zwalniał, a ręce obejmujące ja w pasie wiotczały. Kuba zasnął.
Późnym rankiem ostatniego, trzeciego dnia urodzinowego wyjazdu Jakub z Dominiką wyruszyli na szlak, korzystając ze wciąż pięknej, upalnej pogody. Zielona Dolina leżała na przedgórzu, poza popularnymi trasami turystycznymi, więc nie była to jakaś wielka wyprawa, bardziej niespieszna włóczęga po szachownicy zielonych łąk pachnących kwiatami, cienistych zagajników, łagodnych pagórków i kłoszących się już pól zboża. Po drodze mieli mnóstwo czasu, aby usiąść na przydrożnym kamieniu, poleżeć na leśnym mchu czy pomoczyć nogi w potoku, a przy okazji rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Wśród wielu tematów, które tego dnia poruszyli, nie znalazł się jednak na razie ten, który najbardziej nurtował ich dusze. Oto przecież w pierwsze czterdzieści osiem godzin pobytu w tej pięknej okolicy zdołali osiągnąć wiele na drodze do bliskości: poznali tajemnicę z przeszłości, unieważnili starą, zbędą już umowę i przełamali granice intymności. A co dalej?
Odważyli się poruszyć tę sprawę dopiero parę godzin później, gdy po obfitym obiedzie z deserem wybrali się znowu pod starą lipę na wzgórzu. Po kilku całkiem śmiałych pocałunkach rozłożyli się wygodnie na upstrzonej stokrotkami trawie pod drzewem, trzymając się za ręce, ona z głową złożoną na jego biodrach. Upał, pełne brzuchy i leniwa atmosfera popołudnia sprzyjała marzeniom.
– Wyobraź sobie, że jesteśmy o starsi o… powiedzmy, dwa czy trzy lata… – Nastolatka patrzyła w niebo, po którym wolno przesuwały się wypiętrzone mocno cumulusy. – Mamy popołudnie takie jak dzisiaj, wolne od studiów i innych zajęć, jesteśmy w jakimś miłym miejscu razem. Co byśmy robili?
– Kochali się ze sobą! – wypalił bez namysłu młody chłopak i natychmiast ugryzł się w język.
– Wy faktycznie macie w głowie tylko to jedno! – Dominika prychnęła śmiechem, uniosła się na łokciach i popatrzyła na czerwoną ze wstydu twarz Kuby.
Nagle spoważniała.
– Właściwie nie ma w tym nic złego, że o tym myślisz – stwierdziła. – Nawet mnie to cieszy!
Kuba popatrzył na nią zaciekawiony.
– Czyli ty… – zawahał się na ułamek sekundy. – Czasami też masz już na to ochotę?
– Głuptasie! – jej głos wyrażał zdziwienie. – A nie czułeś tego wczoraj wieczorem?
– Noooo… trochę czułem – przyznał wciąż zażenowany. – Właściwie to zastanawiałem się, jak daleko byśmy się posunęli, gdyby… no wiesz. – Chłopak wbił oczy w ziemię.
Teraz to ona zaczerwieniła się słodko.
– No pewnie leżałbyś tu teraz z kobietą, a nie dziewczyną.
– Nika, jeszcze parę miesięcy temu nie życzyłaś sobie żadnych pieszczot. Nie uważasz, że to dzieje się za szybko?
– Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy? – zaprotestowała. – To tylko tobie wydawało się, że nie mam ochoty na bliskość. Pamiętasz tę majową wycieczkę? Wiesz, jaka byłam zawiedziona wtedy na tej dzikiej polanie?
To wyznanie zrobiło na jej ukochanym piorunujące wrażenie.
– No to choć tu do mnie, kochanie! – szepnął.
Nie chciał teraz odpowiadać na więcej trudnych pytań, wolał nadrobić wielomiesięczne zaległości. Wyglądała tak ponętnie w letniej sukience na ramiączkach, doskonale dopasowanej do jej zgrabnego ciała, więc prawą rękę położył na jej biuście, czując doskonale jego jędrność przez cieniutki materiał. Prawa dłoń bez trudno wślizgnęła się pod krótką część dolną i gładziła jej gładkie udo. Dziewczyna mruknęła z zadowoleniem, oddając się tym delikatnym pieszczotom, ale wkrótce pełne żołądki i zmęczenie po wędrówce zrobiły swoje.
Przypadkowy turysta przechodzący pół godziny później ścieżką przez wzgórze uśmiechnął się z nostalgią, widząc parę przytulonych do siebie nastolatków smacznie śpiących w cieniu rozłożystej lipy.
Obudziły ich pierwsze krople deszczu. Niewinne białe obłoki zamieniły się w groźne kowadło cumulonimbusa, a pagórki spowiło niesamowite czerwone światło rzucane przez nisko wiszące już słońce przebijające się jeszcze z trudem przez strugi deszczu widoczne na zachodzie. Odległy szum zwiastował nadejście prawdziwej nawałnicy.
Dominika i Kuba zerwali się na równe nogi, zaskoczeni zmianą pogody; niewiele mówiąc, ruszyli w stronę chatki. Nie pokonali jeszcze nawet połowy odległości, gdy z nieba lunęło, jak z cebra. W mgnieniu oka ich ubrania były przemoczone do suchej nitki.
– O Boże, a jeśli ktoś mnie tak zobaczy?! – dziewczyna starała się przekrzyczeć wiatr.
Chłopak, który wyprzedził ją o parę kroków, obejrzał się za siebie i stanął jak wryty. Szyfonowa sukienka nastolatki ociekała wodą, a pod jej wpływem stała się prawie całkiem przeźroczysta. Co gorsze (a może lepsze?), dziewczyna, wybierając się letni spacer z ukochanym, najwyraźniej zrezygnowała z biustonosza. Teraz jej wyglądu nie powstydziłaby się najbardziej seksowna miss mokrego podkoszulka.
– No toś się nieźle wystroiła! – parsknął śmiechem chłopak. – Nie bój się, na pewno nikt nie spaceruje na takiej ulewie! – Ale widząc jej niepewną minę, ściągnął swoją koszulkę i rzucił w jej stronę. Sprawnie chwyciła ją w locie i spoglądając na niego z wdzięcznością, owinęła się w biuście. Kuba wziął ją za rękę i popędzili w dół kamienistą ścieżką.
Wpadli do domu, gdy burza rozszalała się już na dobre, a gromkie grzmoty co kilkanaście sekund przetaczały się nad doliną. Stanęli zaraz za drzwiami, popatrzyli na siebie i ryknęli śmiechem. Woda spływała z ich ciał strumieniami, tworząc kałuże na deskach podłogi.
Kolejna błyskawica rozświetliła pokój, a wtedy Kuba nagle spoważniał. Widok, który miał przed sobą, zapierał dech w piersiach. Jego ukochana dziewczyna odrzuciła już prowizoryczne okrycie z T-shirtu a pod błękitnym materiałem dokładnie przyklejonym do ciała prężyły się cudowne piersi. Nawet w półmroku widział ich kształtne otoczki i sutki. Granatowe majteczki dziewczyny też przemokły i przestały całkiem skrywać jej ciemne włoski na łonie, a po zgrabnych udach spływały cieniutkie strużki wody.
W jednej chwili znalazł się koło niej i wpił usta w jej wargi; poddała się pocałunkom, obejmując mocno jego plecy. Wciągnęła przyjemny zapach mokrego ciała pomieszany z wonią trawy, na której jeszcze niedawno leżeli.
– Masz gęsią skórkę, kochany – szepnęła. – To przeze mnie, musi ci być zimno bez koszulki.
– To nie z zimna. – wyznał, całując teraz jej czoło. – Ale nie miałbym nic przeciwko temu, abyś mnie porządnie rozgrzała.
Zrozumiała aluzję. Przejechała dłońmi po jego delikatnie owłosionej klatce piersiowej, patrząc mu prosto w oczy wzrokiem pełnym ognia.
– Zobaczymy, co się da zrobić w tej sprawie, Słoneczko. Tylko nie każ mi tu stać dłużej w tej mokrej sukience, bo woda już pewnie kapie z sufitu sąsiadom piętro niżej.
Nie musiała tego powtarzać. Drżącymi rękami rozpiął guziki z przodu sukienki i uwolnił jej piersi z mokrego szyfonu. W tym samym czasie Dominika niecierpliwymi ruchami zsunęła z jego bioder spodenki; nie bawiła się w żadne ceregiele, więc upadły na podłogę wraz z bokserkami. Chłopak musiał przyklęknąć, aby całkiem uwolnić ciało dziewczyn z materiału, który przykleił się do jej bioder. Niewiele się zastanawiając, oswobodził ją również z przemoczonych majteczek.
Gdy podniósł się i stanął przed nią, natura postanowiła im pomóc: trzy długie błyskawice niemal bezpośrednio po sobie oświetliły pokój, odbijając się dziesiątkami refleksów na wilgotnej, nagiej skórze osiemnastolatki. Stała przed nim w lekkim rozkroku, z rozrzuconymi brązowymi włosami, rumieńcami na policzku i blaskiem w oczach, wpatrując się bez zahamowania w to, jak jego członek momentalnie staje się gotowy do akcji. Nie przeszkadzało mu to; teraz myślał tylko o tym, aby jak najszybciej scałować z jej biustu pozostałe jeszcze krople wody, aby poczuć wargami, jak znowu nabrzmiałe są jej sutki, aby dotknąć te kształtne pośladki. Gdy to uczynił, Dominika uniosła jedną nogę i owinęła ją wokół uda ukochanego, przyciągając go mocno do siebie. Ich ciała przylgnęły do siebie ściśle, także w tym newralgicznym punkcie poniżej pasa, więc ona poczuła wyraźniej jego pragnienie, a on jej wilgoć, bynajmniej nie od deszczu. Z piersi Kuby wyrwało się pełne żaru wyznanie:
– Pragnę cię, Nika!
– To na co jeszcze czekasz, Słoneczko? – odpowiedziała. – Weź mnie na górę i zrób ze mnie kobietę!
Zapewne tak by się stało, gdyby nie grom z jasnego nieba. No, może nie do końca jasnego, bo na zewnątrz było już całkiem ciemno.
Dominika chwyciła Kubę za rękę i pociągnęła w stronę schodów do sypialni, ale gdy byli w połowie drogi, szum nawałnicy nagle rozdarł powalający huk, któremu towarzyszył przeraźliwy błysk. Zgasły wszystkie światła, a powietrze wypełniły jeszcze przez kilka sekund elektryczne trzaski.
– Kuba, żyjesz?! – krzyknęła przerażona Nika.
– Tak, ale coś się chyba pali!
Faktycznie, ich nozdrza wyczuwały wyraźny swąd spalenizny. Odwrócili się i spostrzegli, że w najdalszym miejscu pomieszczenia, tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się tablica rozdzielcza i liczniki, kłębił się dym, a zawieszona obok zasłona okna powoli zajmowała się ogniem.
Nie wiadomo, jak potoczyłby się dalej wydarzenia, gdyby nie to, że oboje wykazali się zimną krwią. To była bardzo nietypowa akcja gaśnicza i później wielokrotnie pękali ze śmiechu, przypominając sobie tę scenę. Wyobraźcie sobie to zresztą sami: całkiem nagi szatyn pędzi do kuchni, ściąga ze ściany gaśnicę proszkową, odrzuca zawleczkę i kieruje strumień z dyszy na tlące się jeszcze przewody elektryczne. Niepozorna brunetka, również w stroju Ewy, jednym mocnym ruchem zrywa płonącą kotarę i ciągnie ją przez pokój, osłaniając jedną ręką wrażliwe piersi przed żarem. Otwiera drzwi i nie zważając na to, że ktoś mógłby ją zobaczyć bez ubrania, wyrzuca rozżarzoną płachtę na ulewę.
Mimo, że w kilka minut poradzili sobie sami z ogniem, Kuba dla pewności wezwał straż pożarną. Czerwona terenówka na sygnale dotarła na polanę dość szybko, całe szczęście, że nasza para zdążyła w tym czasie znaleźć jakieś suche ubrania. Strażacy nie mieli wiele do roboty, potwierdzili tylko, że skrzynka elektryczna została całkowicie ugaszona i nikomu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. Przy oględzinach okazało się, że piorun uderzył w miejsce, gdzie źle zaizolowana linia energetyczna wchodziła do budynku. Godzinę później dotarli zaalarmowani właściciele domku, a późnym wieczorem na miejscu pojawili się także rodzice Dominiki, którzy zabrali nieco jeszcze roztrzęsionych, ale całych i zdrowych młodych do miasta. I w taki oto spektakularny sposób zakończył się ich romantyczny weekend we dwoje.
Ta historia ma jednak całkiem ciekawy epilog.
Tydzień później, w kolejny sobotni wieczór, Dominika i Kuba zasiedli znowu na werandzie domku w Zielonej Dolinie. Odpoczywali po całym dniu wietrzenia chatki, szorowania osmolonych ścian, instalowania nowego karnisza w miejsce nadpalonego oraz innych porządków, wykonanych razem z gospodarzami i rodzicami. Na niebie roziskrzyły się już gwiazdy, a noc zapowiadała się ciepło i spokojnie.
Dziewczyna opowiadała chłopakowi, mocno gestykulując:
– No i wiesz, gdy opowiedziałam mamie o naszych przygodach, oczywiście pomijające pewne pikantniejsze szczegóły… – W tym miejscu uśmiechnęła się znacząco. – To ona mało nie spadła z krzesła. Poradziła, abyś poszukał sobie innej dziewczyny, bo niebiosa najwyraźniej chcą, abym długo jeszcze pozostała dziewicą.
– O nie, za żadne skarby nie wymienię cię na nikogo innego! – Kuba udawał oburzonego, choć doskonale wiedział, że to tylko żarty. Trochę zawstydziło go to, że Dominika tak otwarcie rozmawia z rodzicami. Sam nie miał niestety takiej możliwości.
– No ale fakt, mieliśmy sporo pecha – skwitował po chwili i oboje aż parsknęli śmiechem.
– Mało powiedziane! – wydusiła z siebie dziewczyna. – Chyba w życiu nie będę już nigdy nic planować. Przynajmniej jeżeli chodzi o te sprawy…
Po chwili młody mężczyzna spoważniał i chwycił swoją wybrankę za rękę.
– Żałujesz, Nika? A może właśnie dobrze, że jednak do niczego więcej nie doszło? Możemy to teraz przemyśleć na spokojnie.
– Zwariowałeś? – obruszyła się nastolatka. – Wszystko, co powiedziałam w zeszły weekend, jest nadal aktualne.
Chłopak zamyślił się. Przez dłuższą chwilę obserwował jasnego Merkurego, migoczącego w drżącym powietrzu tuż ponad lekko różowym jeszcze horyzontem. Tym razem w jego głowie narodził się odważny plan.
– Chcesz spojrzeć w gwiazdy? – zapytał jakby od niechcenia, ale Dominika miała wrażenie, że w tym pytaniu kryje się znacznie głębsze znaczenie, a od jej odpowiedzi wiele może teraz zależeć. Nie wahała się jednak ani chwili.
– Z tobą nie wystraszę się nawet czarnych dziur, którymi straszył mnie tata, gdy byłam mała.
– Spod tej lipy na wzgórzu przy takiej pogodzie będziemy mieli kapitalny widok na nocne niebo. Idziemy? – zaproponował.
– Z przyjemnością, mój astronomie – zgodziła się i natychmiast podniosła z ławki. – Powiem tylko rodzicom i wezmę jakiś koc.
Jej rozmarzona mina sprawiła, że w Kubę wstąpiła na nowo odwaga.
Faktycznie, spod lipy gwiazdy było widać doskonale, więc długo w milczeniu upajali się ich migotaniem. A potem?
Potem kompletnie pognietli wszystkie stokrotki, które miały pecha stanąć na drodze ich miłości, zawstydzili stare drzewo śmiałością swoich pieszczot, a kiedy pierwszy brzask pojawił się już na wschodzie, krzykiem spełnienia spłoszyli parę myszołowów, śpiących w swoim gnieździe w pobliskich krzewach. Ptaki długo krążyły jeszcze nad doliną, nie mogąc się nadziwić, co ci młodzi ludzie tam na dole wyprawiają. Skąd miały wiedzieć, że pewna śliczna brązowooka dziewczyna tej nocy stała się kobietą, a pewien przystojny szatyn – mężczyzną.
Nigdy więcej nie byli już w chatce, gdyż niedługo po tych wydarzeniach przyjaciele rodziców postanowili ją sprzedać. Ale Jakub i Dominika jeszcze nie raz wspólnie oglądali gwiazdy, wspominając pecha i szczęście, zaznane w Zielonej Dolinie.
Jak Ci się podobało?