Burza
11 kwietnia 2015
5 min
Irytowało mnie, że obydwoje działaliśmy na siebie, jednak każdy milczał. Dwójka dorosłych ludzi, bojących się do siebie podejść ze względów moralnych, bo... "przecież nie wypada". Wymienialiśmy spojrzenia, uśmiechy.
Niekiedy uścisk dłoni był nieco dłuższy, niż powinien. Spojrzenie bardziej wymowne. W ciszy, przy rozchylonych ustach. Znad kubka kawy albo sterty jakiś papierów. Może to tylko moja wyobraźnia, ale atmosfera czasami gęstniała. Nie było wtedy nic do powiedzenia. Zapadała ta cisza, jaką mógł przerwać tylko namiętny pocałunek, którego nie wypadało podejmować.
Znów jeden z tych dni – dosłowne urwanie głowy i niestety, załamanie pogody. Mimo paru szybkich kroków do auta, żadne nie odważyło się wyjść na zewnątrz, gdzie natura tworzyła istny koniec świata.
Rozzłoszczona (w końcu był piątek i zero możliwości urwania się), odrzuciłam wszystko, co robiłam. W pośpiechu uprzątnęłam papiery na jeden nierówny stos i wyszłam na zaplecze zaparzyć kolejną kawę.
- Chcesz?! - krzyknęłam, starając się przebić przez odgłosy piekła panującego na zewnątrz.
- Jasne... - Usłyszałam tuż za sobą. Zajęta przygotowywaniem, nie zauważyłam, jak się zbliżył. Rozsypałam kawę, bo solidnie mnie przestraszył.
Podniecił?
Nie, nie, nie.
Nie wiem, ile mieliśmy być tu zamknięci, ale musiałam się powstrzymać. Mimo wszystko oddech mi przyspieszył.
- Niezdara. - Wyśmiał mnie. Znowu.
Miałam wrażenie, że uwielbia wypominać mi wszystkie błędy. A ja ciągle dawałam jakieś powody ku temu.
- Umm... - W tym samym momencie sięgnęliśmy po ścierkę, chcąc zetrzeć rozsypany proszek. Nasze ręce się zetknęły. Przeszedł mnie dreszcz. I tylko ślepy by nie zauważył, że jestem podniecona.
Obróciłam się, stając przodem do mężczyzny. Zmniejszając jeszcze bardziej odległość między nami. Był wyższy, więc zadarłam głowę do góry, by na niego spojrzeć.
- Bezczelna.
- Nawet nie masz pojęcia - wyszeptałam.
Serce mi waliło, ale... złapałam go ręką za szczękę pokrytą parodniowym zarostem i przyciągnęłam do siebie. Poczekałam chwilę, nie odsuwał się, a chyba na taką reakcję liczyłam. Byłam nawet gotowa wybiec w burzę.
Położył mi dłoń na plecach, tuż nad pośladkami i pocałował. Na początku niepewnie. Jakbym była złudzeniem, mgłą, która zaraz się rozpłynie.
Sama nie wierzyłam, że to się dzieje. Odwzajemniłam pocałunek, łapiąc łapczywie wargami jego usta, wsuwając w nie język. Delektując się. Smakował kawą i tytoniem.
Pogłębiłam pocałunek, kładąc mu ręce na barkach. On chwycił mnie w talii mocno i miałam wrażenie, że zaraz mnie zmiażdży. Oparł nas o półki. Pewne granice nigdy nie powinny zostać przekroczone. I to było to, co tak bardzo mnie pociągało. Wiedziałam, że nie będzie odwrotu i nie miałam zamiaru się cofać. Chciałam brnąć dalej. Głębiej. Mocniej.
Nie przypominam sobie momentu, w którym ściągnął ze mnie koszulę i rozpiął spodnie, zsuwając je na kolana. Stałam przed nim, ledwo trzymając się na wysokich szpilkach, tylko w koronkowej bieliźnie. Po wcześniejszych pocałunkach brakowało mi tchu.
- Mała, zgrabna...
- Milcz – przerwałam mu. Wskórałam tylko tyle, że się roześmiał. To sprowadziło mnie na ziemię. Co ja najlepszego wyrabiałam?
Po chwili znów poczułam jego dłonie na swojej szyi, dekolcie i brzuchu. Za nimi podążyły usta. Zapomniałam o wyrzutach sumienia. Czekałam na ten moment zbyt długo, by teraz odpuścić. Poddałam się jego delikatnym pieszczotom, które wywoływały przyjemne dreszcze w dolnych partiach mojego ciała. Zajęczałam, gdy przygryzł sutek przez materiał stanika.
- Daj mi tego więcej, mała.
Czułam, jak moje policzki spala rumieniec. Czemu byłam zawstydzona? Rozbierałam się wcześniej przed mężczyznami, ale tu chodziło o coś innego. Zależało mi, żeby go nie rozczarować.
Rozpiął stanik i rzucił gdzieś niedbale na podłogę. Przez chwilę nic nie robił, tylko patrzył na mnie. Zamknął w swoich dłoniach moje piersi i lekko je ściskał. Kciukami pociągał sutki. Usta powędrowały na szyję. Jęczałam, wiłam się.
Poczułam jego palce pocierające mnie przez koronkę majtek. Odchylił materiał i wsunął się do środka. Złapałam się mocniej jedną ręką półki stojącej za moimi plecami. Zagryzłam lekko wargę.
Klęknął, pocałował mnie w brzuch. Później poczułam jego usta na udach i jednocześnie zsunął mi przy tym majtki wolną ręką. Palcami drugiej cały czas wykonywał posuwiste ruchy we mnie. Nie mogłam stać spokojnie. Szpilki cicho stukały o podłogę, gdy próbowałam utrzymać równowagę, a spodnie nadal krępowały nogi.
Językiem odnalazł mały wzgórek i... odpłynęłam. Wsunął dwa palce do końca, a resztą mocno mnie przytrzymał, jakby chcąc pokazać, że od tej pory należę do niego. Polizał mnie delikatnie. Drugą ręką złapał za pierś i ugniatał, ściskał. Ogrom wrażeń zwalił z nóg.
Orgazm był szybki, prawie bolesny. Krzyknęłam.
- Odwróć się.
Wstał i natychmiast złapał mnie za biodra, chwilę pomocował się ze spodniami, gdy skończył, sterczący penis otarł się o mój tyłek. Złapał mnie za szczękę, odchylając głowę do tyłu, całując w szyję. Drugą dłonią musiał naprowadzić kutasa na wejście, bo poczułam, jak mnie rozdziera. Wsunął się powoli, popychając nas na półki. Złapałam się ich mocniej.
Chwilę poczekał, zanim znów wyszedł i ponownie nabił mnie na siebie. Z każdym jego ruchem rozpadałam się w sobie. Zatracałam w nim.
Kiedy przyspieszył, poruszałam biodrami, by dorównać mu tempa. Fala przyjemności zalała mnie od środka. Zauważył, że znów doszłam, dostałam mocnego klapsa w tyłek. Wyszedł. Uczucie pustki poraziło. Obrócił mnie siłą przodem do siebie. Pocałował mocno w usta.
Uklęknął i pomógł pozbyć się reszty ciuchów. Poczułam jego dłonie obejmujące pod pupą i uniósł mnie na siebie. Wszedł znowu. Objęłam go nogami w pasie, a rękami za szyję. Coraz mniej się kontrolował, jego ruchy były szybsze, mocniejsze. Sprawiał mi lekki ból zmieszany z przyjemnością. Wyszedł cały i ponownie wbił się mocno, dochodząc.
***
- Bezczelna.
- Nawet nie masz pojęcia... - powtórzyłam nieco głośniej po krótkiej chwili nieodzywania się i patrzenia mu w oczy.
Nie odważyłam się na żaden krok.
Jak Ci się podobało?