Burza
4 października 2011
19 min
- Nienawidzę poniedziałków - pomyślałam leżąc rano na łóżku. Moja koszulka nocna była cała mokra od potu, bo sierpniowe upały już od dłuższego czasu dawały się we znaki. Męża w domu już nie było, ponieważ wstaje do pracy dużo wcześniej niż ja.
Jest architektem i narzeka, że ma ostatnio "urwanie głowy" ze zbyt dużą ilością zleceń na raz. Wstałam, zaparzyłam sobie kawę, a jej aromat sprawił, że nabrałam trochę chęci do życia. Na śniadanie zjadłam dwie kanapki z żółtym serem, potem szybki prysznic i do pracy...
Nudna praca sekretarki, w nudnej firmie produkującej odzież roboczą. Po studiach miałam problem ze znalezieniem pracy, dlatego byłam zmuszona przyjąć tą posadę.
- Niska pensja, ale lepsza taka praca, niż żadna.
Siedziałam przed monitorem komputera mechanicznie wklepując dane, a stukot klawiatury wprawił mnie w hipnotyczny trans. Nagle z rytmu wybił mnie dźwięk mojego telefonu komórkowego. Dzwonek imitujący rechotanie żab...
- Co mnie podkusiło, żeby ustawić sobie coś takiego?
Na wyświetlaczu przeczytałam, że dzwoni mąż.
- Cześć Krzysiu, co tam? - powiedziałam.
- W sumie to... nic takiego. Chciałem Ci tylko powiedzieć, żebyś nie czekała na mnie z obiadem. Mam bardzo dużo pracy i nie wiem, o której wrócę - odparł.
- Ok, już zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że ostatnio ciągle nie ma cię w domu.
- Nic na to nie poradzę, praca to praca. Cześć - odparł lakonicznie i rozłączył się.
Akurat w pokoju była moja szefowa Alicja. Stała przy regale i przeglądała jakieś dokumenty. Czarne, krótkie włosy, piwne oczy, bardzo zadbana, ubrana w elegancki szary kostium, tak zwana "rycząca czterdziestka".
- Znowu go nie będzie? - zapytała szefowa z utkwionym we mnie, pełnym zrozumienia wzrokiem.
- Tak. Już od dłuższego czasu praca jest dla niego na pierwszym planie. Ostatnio prawie w ogóle się nie widzimy - odparłam. - Jesteśmy ze sobą już sześć lat i bardzo go kocham, ale trudno mi jest pogodzić się z tym, że ciągle siedzę w domu sama - dodałam.
- To nie wróży nic dobrego. Mój mąż - były mąż też rzadko pojawiał się w domu. Pewnego dnia nie pojawił się wcale. Po trzech dniach raczył powiadomić mnie telefonicznie, że odchodzi do innej. Palant - powiedziała szefowa i spuściła wzrok na podłogę.
Po kilku minutach Alicja poszła do swojego gabinetu.
Nagle do pokoju wparowała Agnieszka moja najlepsza przyjaciółka, która pracuje w dziale marketingu. Moja rówieśniczka - dwadzieścia siedem lat, gęste, proste włosy do ramion w kolorze miodowy blond, długa grzywka lekko zakrywająca duże orzechowe oczy, sylwetka zaokrąglona tu i ówdzie. Zawsze pogodna, wesoła, lekko "postrzelona", uwielbia zmieniać facetów jak rękawiczki.
Z wypiekami na twarzy wpadła podzielić się ze mną "cudowną" nowiną, że do jej działu przyjęli nowego pracownika - młodego, przystojnego Adriana.
- Mówię ci, jest boski. Bardzo chciałabym go poznać - powiedziała Agnieszka z wyraźną nutą podniecenia w głosie. - Jest wysoki, kasztanowe, kręcone włosy i niebieskie oczy. A na dodatek, ma takie męskie, silne ramiona.
- No, to trafił ci się niezły kąsek - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Tak, szkoda tylko, że sprawia wrażenie takiego cichego i nieśmiałego. Z tym swoim rozmarzonym wzrokiem przypomina raczej artystę, który szuka swojej muzy. A może to tylko pozory? Najważniejsze, że nie ma obrączki na palcu - dodała rozradowana Agnieszka.
Podczas przerwy postanowiłyśmy zjeść obiad w pobliskiej restauracji "Taqueria Mexicana". Przytulne, ciepłe, czerwono - żółte wnętrze, z mnóstwem kaktusów poustawianych w każdym kącie na podłodze i słomkowych kapeluszy zawieszonych na ścianach. Usiadłyśmy przy małym, dwuosobowym stoliku nieopodal okna i zaczęłyśmy przeglądać menu.
- Na co masz ochotę? - zapytała Agnieszka.
- Na schabowego z ziemniakami i kapustą - odparłam z lekką nutką ironii.
- No, przestań! Czasami trzeba spróbować czegoś nowego. Ja lubię urozmaicenie.
- Wiem coś o tym; dzisiaj blondyn, jutro brunet a pojutrze łysy "kark" - odparłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ty okropna, monogamiczna babo, nie wiesz co tracisz.
- Co w końcu bierzesz? Ja mam chęć na chili con carne - mięso z fasola, cebulą, papryką i pomidorami - powiedziała Agnieszka.
- Dobra, to ja wezmę quesadillas z serem. Podobno całkiem smaczne, tylko wypala gardło. To są jakieś tortille serowe podane z salsą pomidorową.
Po chwili podeszła do nas kelnerka i złożyłyśmy zamówienie. Do picia poprosiłyśmy białe, wytrawne wino. Na sali siedziało tylko kilka osób, więc swobodnie mogłyśmy sobie rozmawiać.
- Wiesz, ostatnio mój zegar biologiczny daje o sobie znać - powiedziałam.
- A co, umierasz?
- Bardzo śmieszne. Coraz bardziej odczuwam potrzebę posiadania dziecka. Taka mała cząstka mnie samej do kochania - dodałam.
- A co na to Krzysiek?
- Ostatnio, jak go pytałam, to stwierdził, że nie dojrzał jeszcze do bycia ojcem.
- Ciekawe, kiedy dojrzeje? Może jak będzie miał czterdziestkę na karku?
Obie zamyśliłyśmy się przez krótką chwilę, a potem zaczęłyśmy lustrować otoczenie. W tym momencie podeszła do nas kelnerka z pysznie wyglądającym, aromatycznym jedzeniem.
- Mniaaamm... - zamruczałam jak kotka.
- Ewka, ty przynajmniej masz stabilną sytuację, a ja muszę ciągle polować. Ostatnio, byłam na randce z takim jednym "brumburakiem". Zabrał mnie na romantyczną kolację do baru, w którym podają fast food. Na dodatek sama musiałam za siebie zapłacić. O zgrozo. Czy on naprawdę myślał, że w ten sposób zrobi na mnie dobre wrażenie? - powiedziała Agnieszka.
- Ja nie uganiałam się za facetami, a jakoś nigdy nie narzekałam na brak powodzenia. Może oni czują się przez ciebie osaczeni? - zapytałam.
- Gdybym wyglądała tak jak ty, to też miałabym spore powodzenie. Ty jesteś wysoka, szczupła, masz duży biust, długie, czarne, kręcone włosy i niebieskie "kocie" oczy - odparła Agnieszka.
Od czasu do czasu spoglądałam na gości siedzących przy stolikach. Zauważyłam, że od dłuższego czasu patrzy w naszą stronę jakiś młody mężczyzna.
- Aga, pod ścianą, przy stoliku siedzi jakiś facet i gapi się ciągle tutaj - powiedziałam.
Agnieszka odwróciła się na chwilę, a potem prawie podskoczyła na krześle.
- To właśnie Adrian - powiedziała podekscytowana z wypiekami na twarzy. - Powiedz mi jak powinnam go poderwać?
- Proponuję jakoś subtelnie.
- To, znaczy jak?
- Rusz mózgownicą, głupia nie jesteś.
Skończyłyśmy posiłek i uregulowałyśmy rachunek. Wstałyśmy od stolika i pomału kierowałyśmy się w stronę wyjścia. Przechodząc niedaleko Adriana, odruchowo spojrzałam na niego. Nasze oczy spotkały się. Jego przenikliwy, tajemniczy wzrok wdarł się głęboko w moje wnętrze. Poczułam jak od czubków palców aż po czubek głowy przechodzi przeze mnie dziwny dreszcz. Adrian odprowadził mnie wzrokiem aż do drzwi restauracji. Wróciłyśmy najedzone do pracy, każda z nas do swoich zajęć.
Wieczorem postanowiłam położyć się wcześniej spać. Krzyśka jeszcze nie było. Dość szybko usnęłam. Przez sen poczułam, że ktoś mnie dotyka. Czyjeś ręce błądzą po moim ciele, pod koszulką nocną. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Krzyśka pochylonego nade mną. Poczułam intensywny odór alkoholu i papierosów.
- Piłeś - powiedziałam.
- Tylko trochę. Po pracy trzeba się rozluźnić. Mam na ciebie straszną ochotę.
- Zawsze jak jesteś pijany, to masz ochotę, a na trzeźwo, to nigdy nie masz dla mnie czasu. Daj mi spokój, chcę spać.
- Jesteś moją żoną, należy mi się. - Mówiąc to, położył się na mnie i zadarł mi do góry koszulkę. Wszedł we mnie, praktycznie, bez żadnej gry wstępnej. Poczułam ból, ponieważ byłam zbyt sucha. Napierał i cofał się, napierał i cofał, i jeszcze raz, i kolejny. Robił to, tak mechanicznie, byle jak. Zależało mu tylko na tym, aby jak najszybciej zaspokoić własną potrzebę. Nie znosiłam, kiedy robił to ze mną w taki sposób. Po wszystkim zszedł ze mnie, odwrócił się plecami i usnął.
Następnego dnia Agnieszka wpadła do mojego pokoju niczym torpeda.
- Wczoraj, wieczorem wyskoczyłam z Adrianem do pubu - oznajmiła z dumą w głosie.
- Poderwałaś go w miarę subtelnie? - zapytałam.
- Jeszcze jak. Podeszłam do niego i zapytałam czy miałby ochotę umówić się ze mną na drinka.
- Tak, rzeczywiście byłaś bardzo subtelna. Jak było?
- Nieziemsko. Rozmawialiśmy na wiele ciekawych tematów. On jest taki inteligentny, wszechstronnie utalentowany i ma własną łódź. Już widzę siebie na tej łodzi, jak pływamy razem po jeziorze w blasku zachodzącego słońca.
- Aga, nie przesadzaj. Nie angażuj się tak szybko, bo znowu się sparzysz. Pewnie za tydzień stwierdzisz, że to nie jest ten jedyny.
- To, na pewno ten, jest idealny. Zdradził mi, że na prawej łopatce ma wytatuowanego czerwonego smoka. Opowiadał, że jak był nastolatkiem uczęszczał do klubu karate "Red Dragon". Ma czarny pas i jest niesamowicie męski - stwierdziła Agnieszka z rumieńcami na twarzy.
- Wiesz, jestem trochę zdziwiona, bo mój Krzysiek też ma taki tatuaż i kiedyś należał do tego klubu.
- Może znają się?
- Muszę zapytać w domu Krzysia. A jak Adrian ma na nazwisko? - zapytałam.
- Stanisławski.
Po pracy postanowiłam wrócić do domu spacerując przez ogromny park. Cisza, spokój, prawie nie ma ludzi, można sobie odetchnąć. Szłam bardzo wolno, lekko powłócząc nogami. Dół mojej białej, cienkiej, prawie przeźroczystej sukienki delikatnie powiewał na wietrze. Długie, ciemne loki, otulające z obu stron pełne piersi poruszały się sprężyście przy każdym moim kroku. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyłam, że w moim kierunku nadciągają ciemne, kłębiaste chmury zwiastujące burzę. Nagle pojedyncza, zimna kropla deszczu wyrwała mnie z otępienia. Zrobiło się bardzo ciemno, a wiatr przybrał na sile. Głośny huk i zobaczyłam jak błyskawica przeszywa niebo. Od dziecka bardzo bałam się burzy, dlatego z "duszą na ramieniu" zaczęłam gorączkowo szukać bezpiecznego schronienia. W oddali dostrzegłam białą altanę i nie namyślając się długo zaczęłam biec w jej kierunku, co sił w nogach. Po paru sekundach byłam już przy kamiennych schodach. Wbiegłam na nie, a pech chciał, że jeden ze stopni był bardzo śliski, przez co straciłam równowagę. Przewróciłam się na kolana, zdzierając sobie przy tym skórę aż do krwi. Tępy ból sprawił, że nie byłam w stanie się podnieść.
- Cholera! - krzyknęłam głośno.
- Dlaczego zawsze musi mi się coś przytrafić?
W tym momencie poczułam jak czyjeś dłonie zaciskają się na moich ramionach i ciągną mnie do góry. Kiedy stałam już na nogach, ten ktoś zaciągnął mnie pod altanę.
- Jestem Adrian, pracujemy w tej samej firmie.
- Wiem, widziałam cię, jestem Ewa.
Zapadła między nami cisza. Adrian stał i mierzył mnie wzrokiem. Byłam lekko roztrzęsiona, a on podszedł i niespodziewanie objął mnie swoim ramieniem. Ten nagły, bliski kontakt fizyczny bardzo mnie zaskoczył, ale nie odsunęłam go od siebie. Czułam jak dziwnie drży. W tym momencie przypomniałam sobie to, co mówiła Agnieszka o jego tatuażu z czerwonym smokiem. Zapytałam go wprost:
- Wczoraj byłeś na drinku z moją przyjaciółką i opowiadała mi, że masz na prawej łopatce tatuaż ze smokiem.
- Tak, mam - mówiąc to uśmiechnął się do mnie.
- Mój mąż ma taki sam. Znasz może Krzyśka Mrozowskiego?
Nagle zamarł w bezruchu i nie wydobył z siebie żadnego słowa.
- Co ci jest? - zapytałam.
W tym momencie odsunął się ode mnie, odwrócił na pięcie i wybiegł z altany, znikając gdzieś w oddali. Gdy burza ucichła ruszyłam dalej parkiem w kierunku domu. Przeszłam przez ulicę i mijając pobliską restaurację stanęłam jak wryta. Zauważyłam znane mi krótkie, blond włosy, niebieskie oczy, smukły kształt postaci, duże dłonie ściskające czule inną dłoń, znacznie mniejszą i bardziej delikatną. Zgięłam się w pół, czując ból jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Brakowało mi tchu i czułam, że zaraz się uduszę. Do oczu napłynęły mi łzy. Mój mąż siedział w restauracji z jakąś blondyną, ściskając ją za rękę i patrząc jej głęboko w oczy. Nagle pochylił się w jej kierunku i mocno wgryzł w jej pełne, czerwone wargi. Tego było już za wiele. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Musiałam dowiedzieć się kim jest ta kobieta i czego chce od mojego męża. Przekroczyłam próg restauracji i zaczęłam wolno iść w stronę stolika, przy którym siedzieli. Nogi miałam jak z waty i zaschło mi w gardle. Na mój widok twarz Krzyśka przybrała kolor purpury, a oczy prawie wyszły mu na wierzch.
- Kim jest ta kobieta? - zapytałam.
- To moja klientka - odparł Krzysiek.
- Klientka? Kochanie, znasz tą panią? - zapytała blondynka.
Krzysiek zaniemówił, nie wiedząc co odpowiedzieć. Mocno wzburzona kobieta utkwiła we mnie swój wzrok.
- Czego pani chce od mojego chłopaka? - zapytała.
- Widzę, że mój mąż nie raczył poinformować cię, że jest żonaty, od sześciu lat.
- Krzysztof, to prawda? Jesteś żonaty? Powiedz coś.
- Aniu, ja ci potem wszystko wyjaśnię - odparł Krzysiek.
- Ty, jej wyjaśnisz? A co ze mną? - zapytałam.
Nic nie odpowiedział, tylko siedział jak "słomiana kukła". Starałam się, jakoś, powstrzymać napływające do oczu łzy, ale nie dałam rady. Wybiegłam stamtąd, potrącając przy drzwiach kelnera, który spojrzał się na mnie, jak na idiotkę.
Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Biegłam przed siebie ulicą, nie zwracając uwagi na nic, i na nikogo. Potok łez zalewał mi twarz, a w uszach słyszałam szybkie kroki, które sprawiały wrażenie, że ktoś biegnie za mną. Zatrzymałam się w najbliższym zaułku i zaczęłam głośno płakać. Nagle usłyszałam za plecami:
- Nie płacz. On nie jest ciebie wart. To kawał drania.
Adrian podszedł do mnie tak blisko, że czułam ciepło jego przyśpieszonego oddechu na twarzy.
- A ty, skąd to wiesz? Co ty, właściwie, ode mnie chcesz? Dlaczego za mną pobiegłeś? - zapytałam.
- Ja, tylko chcę pomóc. Jeśli uważasz, że się narzucam, to odejdę.
- Nie, zostań. Przepraszam.
- W porządku. Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał.
- Chcę wrócić do domu.
- Chodź, odprowadzę cię.
Przez całą drogę, nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa. Adrian, co jakiś czas, spoglądał na mnie ukradkiem. Pod drzwiami podałam mu rękę, podziękowałam i weszłam do środka. Czułam, że muszę uspokoić skołatane nerwy. W głowie miałam mętlik i nie wiedziałam, co będzie dalej z moim małżeństwem. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Poczułam ulgę, kiedy gorąca woda zaczęła sunąć po moim ciele, ku dołowi i z charakterystycznym dźwiękiem uderzać o emaliowane dno brodzika.
- Dlaczego on mi to zrobił? Czym zawiniłam?
Te pytania, na które nie znałam odpowiedzi, kłębiły się w mojej głowie. Zakręciłam wodę i wytarłam się ręcznikiem. Wilgotne, ciemne loki opadły na biały, satynowy szlafrok, który na siebie włożyłam. Poszłam do kuchni zaparzyć sobie melisę. Nagle usłyszałam dźwięk klucza, otwierającego zamek w drzwiach. Z daleka poczułam intensywną woń alkoholu. Krzysiek wszedł do kuchni, chwiejąc się na nogach i stanął przy mnie.
- Ewa, wybacz mi. Wiesz przecież, że cię kocham. Chcę cię.
Przycisnął mnie swoim ciałem do kuchennego blatu. Wsunął rękę pod szlafrok i ścisnął nagą pierś. Zaczął zachłannie całować mnie po szyi.
- Nie dotykaj mnie. Ja już ciebie nie chcę.
Gwałtownie odsunęłam go od siebie, aż się zatoczył.
- Chcę rozwodu - powiedziałam.
- Co? Większość facetów, po kilku latach związku, potrzebuje jakiejś odskoczni.
- To bądź sobie z tą swoją "odskocznią". Mnie w to nie mieszaj i daj mi spokój.
- Dobrze, jak chcesz. Widzę, że nie jestem tu mile widziany.
Wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Agnieszki. Opowiedziałam jej co się stało i poprosiłam, aby do mnie przyszła, na noc. Nie chciałam siedzieć sama. Agnieszka przyszła mnie pocieszyć. Stwierdziła, że jednak nie warto pakować się w długoletni związek, ponieważ faceci się do tego nie nadają. Najlepiej korzystać z życia i nie przejmować się nimi. Zobowiązała się, również pomóc mi w sprawie rozwodowej. Jeden z jej byłych chłopaków, Łukasz, jest adwokatem.
Staliśmy pod salą w sądzie, ja, Agnieszka i Łukasz. Nagle pojawił się Adrian.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Alicja powiedziała, że dzisiaj masz sprawę w sądzie. Pomyślałem, że może potrzebujesz mojej pomocy. Mógłbym zeznawać, bo przecież widziałem twojego męża z inną.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że nie będzie to konieczne - odparłam.
W tym momencie na piętro, na którym się znajdowaliśmy podjechała winda. Rozsunęły się drzwi i wysiadł z niej Krzysiek ze swoim adwokatem. Na widok Adriana stanął jak wryty. Obaj zaczęli mierzyć się wzrokiem.
- Co ty tu robisz? - zapytał Krzysiek.
- A co cię to obchodzi, gnoju - odparł Adrian. - Za to, co mi zrobiłeś, powinienem się z tobą policzyć. Jeszcze pożałujesz.
Krzysiek w nagłym przypływie furii uderzył Adriana w twarz. Obaj zaczęli okładać się nawzajem pięściami, tak mocno, że po chwili leżeli na podłodze.
- Niech ktoś wezwie ochronę! - krzyczała Agnieszka.
Byłam tak zszokowana zaistniałą sytuacją, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Stałam jak "słup soli", dopóki ochrona nie wyprowadziła Krzyśka, żeby się uspokoił. Podeszłam do Adriana i zapytałam:
- O czym mówiliście? O co chodzi?
- Później, ci wszystko wytłumaczę.
Podczas przerwy w rozprawie Arian zaprosił mnie na kawę. Kiedy siedzieliśmy sami przy stoliku, spojrzał smutnym wzrokiem w moje oczy i zaczął opowiadać o swojej przyjaźni z Krzyśkiem:
- Był kiedyś moim przyjacielem, a przynajmniej tak mi się zdawało. Chodziliśmy razem do tego samego klubu "Red Dragon" i na znak przyjaźni zrobiliśmy sobie identyczne tatuaże. Krzysiek był chorobliwie ambitny i zazdrosny, gdy nie był za każdym razem najlepszy we wszystkim. Obaj braliśmy udział w zawodach karate i ja wygrałem. Wpadł wtedy w szał i chyba mnie znienawidził. Potem niby wszystko wróciło do normy i razem wyjechaliśmy na wakacje pod namiot. Już nie pamiętam nazwy tej wsi. Zaraz po przyjeździe wybraliśmy się na zwiedzanie okolicy. Tam była taka głęboka, wyschnięta studnia. Usiedliśmy obaj na jej brzegu i w pewnym momencie Krzysiek mnie popchnął. Miałem połamane obie nogi i wstrząśnienie mózgu. To cud, że przeżyłem. Siedziałem w tej studni aż do zmroku, zanim ktoś usłyszał moje wołanie o pomoc. Krzysiek ulotnił się i od tamtej pory go nie widziałem. Kiedy w altanie powiedziałaś, że twój mąż ma taki sam tatuaż, wiedziałem o kogo chodzi. Musiałem drania zobaczyć, dlatego szedłem za tobą.
- Nie mogę w to uwierzyć, że pod jednym dachem mieszkałam z człowiekiem, którego tak naprawdę nie znam - powiedziałam.
- Nie musisz do niego wracać. Zasługujesz na kogoś lepszego - odparł i położył delikatnie swoją dużą dłoń na mojej małej dłoni.
Na rozprawie sędzia zapytał:
- Czy nadal kocha pani męża?
Byłam roztrzęsiona, ale odwróciłam głowę w stronę Krzyśka i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie, już nie kocham - odparłam.
Po rozwodzie poczułam jak "kamień spadł mi z serca". Agnieszka była trochę zazdrosna o to, że Adrian ciągle się mną interesuje. Na szczęście szybko pocieszyła się innym. Znowu zaczęła spotykać się ze swoim byłym, Łukaszem. A ja postanowiłam wziąć w pracy urlop i odpocząć. Po bolesnym rozstaniu z mężem postanowiłam zaszyć się gdzieś, z dala od ludzi, aby móc nie myśleć o tym dłużej. Nie zastanawiając się, spakowałam walizki i pojechałam na wieś do ukochanej cioci Adeli, która po śmierci wuja od dziecięciu lat mieszka tam sama. Nic się nie zmieniła, pomimo swoich sześćdziesięciu lat nadal była atrakcyjną kobietą. Już z daleka przywitała mnie jej promienna twarz o łagodnym, pełnym ciepła spojrzeniu.
- Ewuniu, jak dobrze cię widzieć. Jak podróż? - spytała uśmiechając się tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
- Dobrze ciociu! Trochę wytrzęsło mnie w PKS-ie.
- Słyszałam od twojej mamy, że już jesteś po rozwodzie. Teraz, biedactwo, musisz układać sobie życie na nowo - powiedziała. - Nie rozumiem, jak Krzyś mógł cię zdradzić?
- Ja w ogóle nie rozumiem mężczyzn. Żeby ich zrozumieć powinnam chyba zacząć regularnie oglądać kanał Animal Planet - odparłam.
Gestem ręki zaprosiła mnie do pomalowanego na żółto domu z czerwoną dachówką. Od progu przywitał mnie Baltazar, mrucząc i ocierając się o moje nogi. Dostałam mały, gustownie urządzony pokoik z widokiem na znajdujące się nieopodal jezioro. Pojedyncze łóżko, ciemna szafa, regał, biurko z krzesłem. Niestety brak telewizora.
- Co ja tu będę robić? Chyba zanudzę się na śmierć.
Po obiedzie ciocia udała się do ogrodu podcinać róże i wyrywać chwasty. Ja poszłam do pokoju rozpakowywać walizki. Wtem usłyszałam natarczywy dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i okazało się, że przy furtce stoi jakiś facet. Podeszłam bliżej i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, to Adrian. Widząc mnie uśmiechnął się zniewalającym uśmiechem, który nie jedną kobietę powaliłby na kolana. Poczułam jak przyspiesza mi puls, że za moment stracę grunt pod nogami. Jakimś cudem udało mi się wydusić z siebie głupie:
- Co tu robisz?
- Musiałem cię zobaczyć. Nie mogę przestać o tobie myśleć.
- Wejdź, przedstawię cię cioci.
Odwiedzał nas praktycznie codziennie. Okazał się być sympatycznym i bardzo interesującym mężczyzną. Potrafiliśmy rozmawiać ze sobą godzinami o życiu, o naszych marzeniach i planach. Poczułam, że z każdym dniem zależy mi na nim coraz bardziej.
Któregoś dnia Adrian zaproponował, abyśmy wybrali się wspólnie nad jezioro. Był ciepły, letni, dzień. Malowniczy pejzaż ukazał się naszym oczom. Promienie słońca odbijały się od gładkiej tafli wody.
- Jak tu pięknie - powiedziałam, uśmiechając się do niego.
Szybko pozbyliśmy się ubrań i wskoczyliśmy do wody. Zaczęliśmy chlapać na siebie wodą, krzycząc i śmiejąc się głośno, lecz nagle zaległa cisza. Spojrzał mi głęboko w oczy, chwycił w pasie i silnym ruchem ręki przyciągnął do siebie. Zachłannie wgryzł się w moje wargi. Zaczął je pożądliwie ssać, a jego język próbował wkraść się do środka. Poczułam bardzo silne podniecenie, a serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Ściskał mój pełny biust, delikatnie przygryzając twarde sutki. Nagle jego dłonie zaczęły pieścić moje uda i pośladki. Wzbierało we mnie długo niezaspokojone pożądanie. Jego ciało drżało równie mocno jak moje. Powoli, niespiesznie dotykał mojego krocza, a następnie palcami rozchylił różowe płatki. Pod wodą poczułam jak wchodzi we mnie, taki twardy. Czułam jak napiera i cofa się. Było mi tak dobrze. Pchał coraz mocniej i szybciej, a mi było coraz przyjemniej. Wreszcie wstrząsnęło mną tak silnie, że o mało nie wypadłam z jego objęć. Usłyszałam jego ciche pojękiwania i poczułam jak tryska we mnie. To było takie cudowne, tak inne od tego, co było z Krzyśkiem.
Po wyjściu z wody, bezwładnie upadł na piasek. Ja stanęłam nad nim w rozkroku naga, mokra, wyzywająca. Krople wody delikatnie sunęły po moim ciele, ku dołowi, spływając na jego brzuch, uda, krocze. Ten widok na nowo obudził w nim pożądanie. Chwycił mnie i powalił na piasek. Odwrócił mnie do siebie tyłem i zachłannie zaczął wylizywać moją najintymniejszą, zakazaną dziurkę. Poczułam, że robi mi się coraz bardziej gorąco i błogo. Nagle złapał mnie za biodra i wdarł się we mnie aż po nasadę. Szybka, głęboka penetracja.
- Zaraz oszaleję! - krzyknęłam.
Było mi tak dobrze, cała w środku pulsowałam. Moje nagie ciało drżało, a z wnętrza wylewał się potężny strumień. Penetrował mnie tak dziko, tak ostro, a ja czułam, że coraz bardziej, leje mi się po nogach. Moje głośne jęki sprawiły, że zaczął dochodzić, nie mogąc już dłużej znieść graniczącego z obłędem podniecenia. Poczułam jak jego ciało się wypręża i z cichym stęknięciem oddał białą zawartość. Zmęczeni, położyliśmy się obok siebie. Jego ciepła, szorstka dłoń chwyciła moją i z zamkniętymi oczami chłonęliśmy promienie słońca...
Jak Ci się podobało?