Bez znajomości (II)
6 września 2016
8 min
Można było powiedzieć, że czas mnie nie gonił a przeganiał z kąta w kąt. Jak wściekła biegałam od szafki, do drukarki, od faksu do drzwi. Mówiąc ściślej, pracy miałam dzisiaj tak dużo, że co chwilę, patrząc na zegarek, miałam wrażenie, że umrę ze starości w nawale projektów, błędów i papierzysk.
Ponadto klienci byli dzisiaj wyjątkowo natrętni. Wszyscy jakby zmówili się, by właśnie teraz zwalić mi się na głowę z serią skarg i zażaleń.
Była trzynasta, kiedy uporałam się z papierami i zasiadłam przed komputerem, na szybko pijąc latte i zatwierdzając kolejne banery i reklamy. Nie mogłam spędzić kolejnego wieczoru w pracy...
Z bólem serca, bo do tej pory tego nigdy nie robiłam, wywiesiłam na drzwiach biura kartkę o chwilowym zamknięciu, zaraz po tym jak opuszczająca budynek współpracownica, odprowadziła ostatnich klientów. Zablokowałam telefon na połączenia przychodzące i poszłam do łazienki, chcąc się trochę odświeżyć.
Gdy polewałam łokcie i nadgarstki, zimna woda otrzeźwiła mój umysł. Było upalnie. Klimatyzacja rzęziła od rana aż w końcu padła całkowicie pół godziny temu. Stopniowo pomieszczenia nabierały temperatury i zapewne za kilka godzin będzie tu równie gorąco jak na zewnątrz.
Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Błękitna koszula zaczynała się lepić do ciała, zaś ołówkowa, elastyczna spódnica w kolorze cappuccino była nieziemsko wygnieciona od ciągłego siadania i wstawania, i nadawała się jedynie do zdjęcia. Stopy zmęczone od ciepła i nacisku szpilek, spuchły nabierając lekko różowego koloru.
Westchnęłam zrezygnowana. Przez cały pośpiech, byłam już tak zmęczona, że pomimo starannego makijażu i eleganckiego ubioru, byłam strasznie nieatrakcyjna. Nie należałam do kobiet, które swój wygląd traktowały jako priorytet w życiu, lecz w tej pracy musiałam dbać o aparycję. Ponad to będąc singielką sama musiałam dbać o swoje dobre samopoczucie. Nie miałam nikogo by codziennie mówił mi jaka jestem piękna, a niestety kobiety tego potrzebują...
Nie zastanawiając się dłużej nad swoim wyglądem, przemyłam twarz omijając oczy, żeby chociaż tam pozostawić makijaż i z odrobinę lepszym humorem, wróciłam do biura.
Siadając na fotelu, zerknęłam na zegar. Teoretycznie za godzinę kończyłabym prace, ale nawet jeśli olałabym nawał zajęć, musiałam czekać na techników mających naprawić klimatyzacje.
Moja firma była niewielka. Składała się z trzech pracowników i księgowej, tak więc praktycznie wszystkie zlecenia spadały na mnie. Także i tym razem miałam najwięcej pracy i najdłużej musiałam zostać.
Musiałam jednak przyznać, że lubiłam to zajęcie, mimo takich dni jak ten...
Zawzięcie, nie zwracając uwagi na głód i ból pośladków od nadmiernego siedzenia, poprawiałam błędy, pisałam maile, drukowałam szkice i tworzyłam kolejne hasła i slogany reklamowe. Nie zauważyłam nawet kiedy w pomieszczeniu przestałam być sama.
W chwili gdy oderwałam wzrok od monitora, aby umieścić plik kartek w odpowiednim segregatorze, zauważyłam przybysza. Był to ten sam mężczyzna, z którym uprawiałam seks na spacerze dwa tygodnie temu. Tamten wybryk nie powinien nigdy zaistnieć i tym bardziej nie powinnam widywać tego faceta. Zdarzył mi już wyjść z głowy przy takiej ilości pracy jaką miałam od ponad tygodnia.
Wstrzymałam oddech, nie kryjąc zaskoczenia.
Dzisiaj miał na sobie krótkie spodenki do kolan i czarną koszulkę na ramiączka, która uwydatniała makulaturę jego ramion i klatki piersiowej.
Klienci zazwyczaj kiedy przychodzili na spotkania, utrzymywali stroje bardziej w charakterze służbowym, więc tym bardziej zdziwił mnie jego ubiór. Jesteśmy we Włoszech, tutaj ludzie są bardzo otwarci, tolerancyjni i nie przywiązują wagi do powierzchownej oceny człowieka, jednakże ostatnio widziałam w swoim biurze podobnie ubranego dostawcę pizzy.
Długo staliśmy, patrząc się na siebie. Czułam jego wzrok błądzący po moim ciele. Miałam wrażenie, że pali mnie jego spojrzenie i rozbiera. Chcąc się opanować, sięgnęłam pierwszy lepszy segregator i usiadłam.
- W czym mogę pomoc? – spytałam niepewnie.
- I tym razem przyszedłem w innej sprawie... odparł, zamykając za sobą drzwi i nonszalancko opierając się o nie plecami.
- Pracuję. Ponadto biuro jest zamknięte.
- Takie ograniczenia mnie nie dotyczą, kiedy mam zamiar uwieść piękna kobietę, zwłaszcza – mruknął, idąc w moją stronę – że obiecałem.
Zapatrzona w niego, czułam już wilgoć na bieliźnie a wszelkie argumenty uleciały mi z głowy. Przemknęło mi przez myśl, że jestem strasznie łatwa i nie powinnam dać mu tak siebie podchodzić, ale z drugiej strony... ostatnim razem kochałam się z nim, a wcześniej minęły tygodnie bez seksu. Sama sobie nie sprawiałam przyjemności, a hormony i potrzeby kumulowały się gdzieś wewnątrz mnie, częściowo ulatując podczas biegania i pracy. W dodatku był naprawdę dobry w tym co robił i mega przystojny. Jego muskulatura była naturalna i niewyolbrzymiona. Zarys mięśni na ramionach można było podziwiać gołym okiem. Klatka i brzuch również były umięśnione choć, dzięki jego normalnej wadze nadawały mu bardziej atletycznego wyglądu. Nie był szczupły ani gruby. Można było porównać go do posągów i fresków z greckich świątyń. Jego dłuższe, czarne włosy opadały na czoło, a głęboko osadzone oczy zerkały spod gęstych, ciemnych brwi. Wyglądał jak wojownik i to pociągało mnie w nim najbardziej. Po ostatnim spotkaniu wiedziałam, że się nie golił a liczne owłosienie pokrywało klatkę, brzuch i okolice męskości.
Nie powinnam była wtedy dać ponieść się potrzebie zbliżenia, a tym bardziej teraz... Nie chciałam być postrzegana jako łatwy towar. Jednak, choć nie chciałam tego przed sobą przyznać, podniecał mnie ten zakazany owoc, a w szczególności fakt, że z nas dwojga tylko on znał moje imię i wiedział jak mnie znaleźć. Powinno mnie to martwić, ale postanowiłam pomyśleć o tym później.
Nieznajomy stojąc obok biurka, wyciągnął z kieszeni spodni kopertę, portfel i komórkę, po czym położył na blacie biurka. Następnie obszedł go i obrócił mój fotel przodem do siebie. Ze zniecierpliwieniem czekałam na ciąg dalszy. Bez słów klęknął przede mną, rozchylił mi nogi i pocałował moje kolana. Dłońmi podciągnął spódnice wyżej aż po zgięcie nóg w pachwinach. Byłam zaskoczona. Bardziej przygotowałam się na to, że rozepnie spodnie i wyciągnie swoją twardą i gotową męskość. W końcu to on przyszedł napalony do mnie. Taki zwrot akcji wybił mnie z rytmu, chociaż bardzo mi schlebiał. Ten mężczyzna pociągał mnie bardziej niż jakikolwiek inny. Ponad to moje ciało aż wołało prosząc o pieszczoty. Stres, zmęczenie, samotność i brak czasu dla siebie przez te ostatnie dni, zaczynały mnie wykańczać. Nie miałam z kim tego wszystkiego dzielić, a mój przeciążony umysł błagał o ukojenie i chwilę zapamiętania się w przyjemności. Mi też należało się odrobinę zaszaleć. Czasami warto odstąpić od reguł, i może właśnie teraz, mój brak sprzeciwu, był spowodowany potrzebą odegrania kogoś innego niż jestem w rzeczywistości. Czując jego oddech na swojej kobiecości aż łkałam w duszy, chcąc utrzymać tą znajomość dłużej... bez zobowiązań.
Mężczyzna pochylił się i nosem pogładził moją bieliznę, wdychając zapach potu i mojej wilgoci. Następnie dotknął palcem materiału. Wiedziałam, że na delikatnej bawełnie jest już plama wilgoci. Spojrzał mi w oczy z uśmiechem... Jego spojrzenie było jednocześnie rozbawione jak i drapieżne. Niosło zarazem obietnicę i groźbę. Serce załomotało mi w piersi a oczekująca bliskości pochwa, skurczyła się. Niespodziewanie pociągnął mnie za uda, przysuwając do siebie w taki sposób, że moje pośladki znalazły się na skraju fotela, a ja przyjęłam pozycję półleżącą. Nie odrywając oczu od mojej twarzy, chwycił majtki na wysokości biodra i rozerwał je na szwie. Krzyknęłam zaskoczona. Jego twarz nawet nie drgnęła. Pozostałość bielizny zsunął mi z prawej nogi i rzucił na bok. Rozchylił moje nogi szeroko i zanurzył twarz pod spódnicę. Najpierw poczułam jego wargi na swoim wzgórku i pachwinach, potem oddech na łechtaczce, aż w końcu przesunął językiem między moimi wargami ku górze, zatrzymując się na nabrzmiałej perełce. Znów krzyknęłam i wplotłam palce w jego włosy przyciskając do siebie bardziej. Usłyszałam niezrozumiały pomruk i z większym zapałem zaczął mnie pieścić językiem.
Nagle poruszył się i jedną ręką rozchylił moje wargi a drugą przysunął niżej i palcem zaczął gładzić wejście w moje wnętrze. Jęczałam cicho. Puściłam jego głowę i rozpięłam koszulę. Opuściłam miseczki stanika niżej i wyjęłam piersi, chcąc je pieścić. Były nabrzmiałe, a sutki stwardniały z podniecenia.
Mężczyzna zjechał niżej palcem przez chwilę pieszcząc okolice drugiego kuszącego wejścia, po czym wrócił na kobiecość. Krzyknęłam gdy otarł się o łechtaczkę i wygięłam w łuk, kiedy wsunął dwa palce w moje wnętrze. Powoli przesuwał nimi po moich ściankach słuchając reakcji. Niespodziewanie znalazł mój najczulszy punkt i zaczął go starannie dotykać. Teraz jęczałam i krzyczałam regularnie. Ucisk w podbrzuszu wzmógł się. Zamknęłam oczy delektując się rozkoszą i nadchodzącym orgazmem. Jedna ręką trzymałam się blatu biurka, a druga mocno gniotłam sobie pierś od czasu do czasu podszczypując sutek. Nagle znowu poczułam jego język na swojej łechtaczce i nie mogąc wytrzymać dłużej, wygięłam się mocno nabijając na jego palce. Orgazm był silny, przez chwilę nic nie widziałam, w głowie wirowało, w uszach dzwoniło...
Powoli wyrównywałam oddech. Nieznajomy odchylił się, wyjął ze mnie palce i je oblizał a potem ucałował moje uda i łydki. Zaśmiałam się czując łaskotki i wtedy usłyszałam pukanie a zaraz za nimi bez chwili na zaproszenie, otworzyły się drzwi.
- Dzień dobry, gdzie ta klimaty-zacja – wyjąkał. Jego oczom ukazała się w pół naga kobieta leżąca na fotelu a nad biurkiem wystawała głowa mężczyzny, z boku zaś jego nogi... taki widok nie bywa najczęstszy.
- W pomieszczeniu na lewo od wejścia. Jest otwarte – odpowiedziałam krótko, zakrywając się jednocześnie koszulą. Odwróciłam się na krześle by być tyłem do drzwi. Technik opuścił gabinet, mówiąc coś do kolegów. Westchnęłam zażenowana i spełniona. Zerknęłam w stronę mężczyzny, który stał już przy biurku i chował portfel i telefon do kieszeni. Zanim ruszył ku wyjściu, pochylił się i pozostałości moich majtek włożył do kiszeni spodni niczym łup, pamiątkę po spotkaniu.
- Już idziesz? - spytałam. Musiałam przyznać, że nie chciałam by wychodził.
- Tak, ale jeszcze się spotkamy. Jesteś mi to dłużna.
- Nawet nie wiem jak ci na imię – powiedziałam do jego oddalających się pleców.
Odwrócił się, chwytając za klamkę.
- Wszystko w swoim czasie maleńka.
Jak zahipnotyzowana patrzyłam w stronę drzwi, za którymi zniknął. W głowie słyszałam jego ostatnie słowa. Z transu wyrwało mnie głośny huk i przekleństwo za ścianą. Poprawiłam ubranie i chcąc się czymś zająć, zaczęłam sprzątać z biurka. Na blacie wciąż leżała koperta, którą zostawił. Wzięłam ją do ręki. Nie była zapieczętowana, więc mogłam spokojnie dostrzec ciemną kartkę schowaną w środku. Obróciłam ją. Na przedzie widniały moje inicjały ręcznie wypisane bardzo zgrabnym charakterem pisma. Pozbawiona oporów wyjęłam kartkę ze środka i zaczęłam czytać. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, jednak mogłam być pewna jednego – nieznajomy mężczyzna była bardziej tajemniczy niż mogłam przypuszczać.
Jak Ci się podobało?