Baza (II)
6 czerwca 2013
8 min
- Kurwa mać! Sandra znowu spieprzyłaś! - wydarła się na nią szefowa kuchni. Sandra mimo, że dopiero się uczyła to i tak była dość ostro traktowana jak na ucznia. Dzięki wojskowej kuchni miała wiele kłopotów, bo nigdy nie potrafiła gotować na tak dużą ilość osób. Jej szefowa miała tego dość ponieważ naraziła bazę na kolejne straty żywnościowe.
- Przepraszam bardzo, ja nie chciałam - powiedziała z pokorą, bo cóż innego jej zostało? Starsza kucharka westchnęła i powiedziała z rezygnacją.
- To się musi skończyć, jeśli ja ciebie nie ukaże, to mi się oberwie. Masz przyjść do mojego pokoju za godzinę - powiedziała to i zostawiła osłupiałą Sandrę samą z ścierką w ręce i nakazem wyszorowania pieca.
- Pieprzona jędza, jak jest taka mądra, to niech sama gotuje zamiast stać nade mną i dawać mi polecenia. - zasyczała cicho pod nosem by nikt nie usłyszał. Gdy minęła godzina i przy tym samym kończąc zmianę poszła do jej pokoju. Zapukała i zaczekała na pozwolenie by wejść.
- Proszę wejdź. - usłyszała i weszła zamykając za sobą drzwi. Stanęła przed biurkiem szefowej a ona kończyła zaklejanie koperty, która po chwili znalazła się w Sandry rękach. - Masz ją dać Arkowi a jak wykona zadanie, to ma Cię do mnie przyprowadzić. Macie czas do wieczora. - Sandrze zaparło dech w piersiach, zdenerwowała się ponieważ wiedziała co jeszcze należy do obowiązków jej ukochanego. Karanie nieposłusznych, ale to nie zmienia faktu, że myślała iż jego praca dotyczy tylko jego oddziału. Zagryzła wargę i spojrzała z wyrzutem na szefową.
- Dobrze przyjdę, żegnam. - wysyczała wściekła i wyszła z gabinetu. Poszła do swojej sypialni, otworzyła drzwi i zobaczyła go. Stał do niej tyłem i przeglądał jakieś papierki. Widziała, że był zły. Kichnęła lekko by zwrócić na niego swoją uwagę. On się odwrócił a w oczach miał złość, ból i złość.
- Więc już wiesz? - zapytała niepewnie wkładając mu do rąk kopertę. Ścisnął jej dłoń aż zabolało i pchnął ją bez słowa na łóżko.
- Jak mogłaś się narazić do tego stopnia bym musiał Cię teraz karać!? - wykrzyczał jej prosto w twarz, po czym uderzył ją w tył głowy. Zemdlała.
Obudziła się w ciemnym pomieszczeniu, ręce miała spięte kajdankami zahaczonymi na haku przy suficie, nogi miała w lekkim rozkroku umocowane łańcuchem przy podłodze tak, że nie mogła ich podnieść. Poruszyła się lekko, łańcuchy zabrzęczały. Poczuła chłód. Była naga.
- O! Widzę, że się obudziłaś. - Arek podszedł do niej, wsadził jej knebel w usta. Szarpnęła się całym ciałem i wycharczała coś niezrozumiale. Była zła, że to właśnie on musi ją karać. Poczuła się taka poniżona i była przerażona myślą, że jest tylko w jego rękach.
- Ciii... Ptaszyno zaraz to minie. Dostałem zadanie wychłostania Cię. Masz dostać piętnaście batów z czego pięć mają trafić na uda, kolejne pięć na tyłek, a pozostałe pięć na plecy. Po wykonaniu zadania mam Cię odesłać do szefowej by sprawdziła czy aby na pewno wykonałem polecenie. Nie ufa mi to babsko. - ostatnie zdanie dodał ciszej. Jego głos sprawiał, że Sandra drgała. Zacisnęła usta na kneblu. Bała się tej kary.
- Ale jest jeszcze jedno, o którym tu nie wspominali. - ciągnął Arek dalej swoim spokojnym głosem. Zauważyła jak się delikatnie uśmiecha.
- Nie napisali tu o karze, którą dostaniesz ode mnie. - po czym doskoczył do niej i złapał brutalnie za jej piersi. Knebel w jej ustach zdusił jęk bólu oraz w pewnego rodzaju podniecenia. Nie chciała tego, nie teraz gdy za kilkanaście minut odda ją w takim stanie w ręce jej szefowej. Szarpnęła się całym ciałem lecz łańcuchy skutecznie uniemożliwiły jej jakąkolwiek ucieczkę.
- Mrrr no nie szarp się, wiem, że tego chcesz. Czuję to - mówiąc to dotknął palcami jej gorącego skarbu. Była mokra. Z satysfakcją spojrzał na mokre palce od jej soczków i wytarł je w jej piersi.
- Hmmm... Myślę, że jesteś wystarczająco wilgotna więc nie powinno boleć. - dostrzegła kątem oka jak rozpina spodnie, upuścił je razem z bokserkami do kolan, pomasował trochę swój sprzęt i wszedł w nią. Mocno, cały od razu. Sandra wygięła się i zajęczała czując jak ją rozrywa. Jego dłonie zacisnęły się na jej piersiach. Sutki sterczały a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Zaczął ją pieprzyć. Brał ją tak mocno jak tylko mógł. W pomieszczeniu było słychać jej jęki tłumione przez knebel. Jego przyśpieszony oddech oraz klaskanie obijających się o siebie ciał.
- Ooo taaak... Jesteś moja tylko moja! Zapamiętaj to sobie bo kolejna kara będzie o wiele ostrzejsza! - wycharczał to wprost do jej ucha, tym samym dochodząc w jej gorącym pulsującym wnętrzu.
Sandra zawisła podtrzymywana łańcuchami, knebel utrudniał jej złapanie oddechu, była cała spocona a po udach czuła jak ścieka jego sperma wymieszana z jej sokami.
- Chce mieć to już za sobą. - wydyszał zmęczony po orgazmie i chwycił za bat. Wykonał pierwsze uderzenie. Spadło ono trafnie na jej tyłek. Powtórzył to jeszcze cztery razy słysząc płacz i zduszane przez knebel jęki bólu zaprzestał na chwile. Podszedł do niej by popatrzeć jej w oczy, widział w nich łzy i coś czego nigdy dotąd w nich nie dostrzegł. Uległość. Przyssał się do jej szyi składając na niej namiętny pocałunek. Usłyszał cichy jęk pełen ulgi. Pogłaskał jej nabrzmiałe piersi i chwycił znowu za bat. Kolejne razy spadały na jej plecy zostawiając po sobie pięć czerwonych kresek. Sandra drgała, chciała uciec. Bolało ją to niemiłosiernie. Arek znowu odczekał chwile pieszcząc tym razem piersi ustami. Uspokoiła się, widział to po jej ciele i po jej oczach. Kara zakończyła się pręgami na jej udach. Uwolnił jej stopy, potem ręce. Upadła na podłogę a on ją złapał i utulał. Zdjął jej z ust knebel by mogła złapać oddech.
- Przepraszam już nigdy nic nie popsuje! Przepraszam będę już grzeczna! - krzyknęła pośpiesznie wystraszona. Zauważyła zdziwienie w oczach Arka, uśmiechnął się lekko i objął ją znowu, po czym wyszeptał.
- Dobrze kotku, za chwilkę będziesz miała okazję by powiedzieć to samo swojej szefowej. - Poczuł jak zadrgała, objął ją jeszcze mocniej i zaczekał aż się uspokoi. Pomógł jej wstać i okrył ją szlafrokiem.
Arek dostarczył Sandrę osobiście pod gabinet jej szefowej, zapukał do drzwi a gdy otworzyła to odszedł.
- Hmmm... Skubany jednak spełnił zadanie nawet lepiej niż myślałam - powiedziała szefowa przyglądając się czerwonym pręgom na ciele Sandry. Stała ona oparta o ścianę, tyłem do swojej szefowej, która krążyła ręką po jej ciele jak by upewniając się, że rany są na pewno prawdziwe i na pewno od bata.
- Dobra ubieraj się i idź na skrzydło szpitalne, zaczep tą pielęgniarkę - powiedziała niedbale rzucając Sandrze szlafrok i dając jej karteczkę z zapisanym nazwiskiem.
- Proszę pani... To się już nie powtórzy. Nie będzie trzeba mnie już więcej karać - powiedziała zawiązując szlafrok i patrząc w oczy swojej szefowej.
- Oby było tak jak mówisz a teraz już idź, pielęgniarka czeka. - po tych słowach Sandra wyszła.
Rozejrzała się po korytarzu. Był pusty "no tak pewnie większość osób jest na ćwiczeniach" pomyślała i poszła śmielej w stronę skrzydła szpitalnego. Szła szybko, rany ją strasznie piekły, ból rozchodził się po całym jej ciele i dziękowała w duchu, że ma na sobie tylko szlafrok bo w ciasnych ubraniach miała by naprawdę duży problem z poruszaniem się. Weszła do gabinetu pielęgniarki i podała jednej z nich karteczkę mówiąc cicho.
- Przysłała mnie... - zaczęła mówić, ale nagle młoda pielęgniarka jej przerwała odpowiadając. - Tak wiem kto Cię przysłał a teraz kładź się na brzuchu - powiedziała wskazując palcem na kozetkę. Położyła się posłusznie i zaczęła czekać na kolejne polecenia pielęgniarki, która stanęła nad nią i wcierała maść w rany.
- Pewnie Arek Ci to zrobił? Hm? - spytała po chwili.
- Tak. Skąd wiedziałaś? - spytała lekko zaskoczona.
- Bo to on karze, tylko zazwyczaj chłopaków z oddziału. Widać, że cię kocha, bo Cię oszczędził. Widziałam tamtych, bił tak mocno, że nawet najtwardsi mdleli. Prawda jest taka, że masz małego sadystę a nie chłopaka, ale możesz być bezpieczna, bo widać, że dba o Ciebie. Gdyby tak nie było, to nie dotarła byś tu o własnych siłach - powiedziała spokojnie masując jej obolałe ciało. Sandra drgała, gdy pielęgniarka mówiła do niej te słowa, nie docierało nadal to do niej, że jej ukochany potrafi być takim sadystą jak to opisywała pielęgniarka. "Przecież jego oddział go szanuje!" - pomyślała wściekła za to, że dowiedziała się prawdy.
- Dziękuje, że mi to mówisz... Ale nie musiałaś. Przecież to wiesz? - mówi siląc się na spokojny ton głosu lecz w głębi duszy była cała roztrzęsiona.
- Drobiazg. Ale wiem, że nie znasz mojego zadania - powiedziała spokojnie pielęgniarka trochę chichocząc przy tym.
- Jakie zadanie!? - zerwała się wystraszona prawie spadając z kozetki.
- Ciii... Spokojnie. Już nic ci nie grozi - powiedziała i przywarła ustami do jej szyi. Sandrze zrobiło się gorąco, poczuła jak krew gotuje się w jej żyłach. Przytuliła głowę pielęgniarki, która zaczęła schodzić powoli do jej piersi i ssać jej nabrzmiałe sutki. "Mmm już chyba wiem dlaczego Arka oddział jeszcze go szanuje" - pomyślała zamykając oczy i oddając się pieszczotom pielęgniarki, która zmierzała ku jej napalonej cipki.
Tej nocy Sandra nie wpuściła Arka do swojego pokoju. Rozmyślała nad dzisiejszym dniem oraz ciągle wspominała boskie usta pielęgniarki. Postanowiła nie odzywać się do niego przez jakiś czas lecz mimo to, co chwile dostawała od niego wiadomości typu "Proszę nie złość się na mnie, kocham Cię i przecież wiesz, że musiałem to zrobić". Nie złościła się na niego, wiedziała, że musiał to zrobić i czy go nadal kochała? Oczywiście, że tak.
~KONIEC CZĘŚCI II
Jak Ci się podobało?