Ilustracja: Cottonbro

Autostopowiczka (II)

4 lutego 2025

Opowiadanie z serii:
Autostopowiczka

20 min

Zapraszam na kontynuację historii. Życzę niezwykłych wrażeń.
Zapraszam też na mojego bloga, do którego link znajduje się w profilu.

Obraz był jakby “szklisty” i rozpływał się przed oczami, a poza tym był przesycony barwami. Już na pierwszy rzut oka było wiadome, że jest nierealny i wytworzyła go moja wyobraźnia, a może został wysunięty pod powieki przez jakieś inne siły. Nie wiem. Przeżywałem go po raz kolejny.

Po raz kolejny znalazłem się we wnętrzu mojego samochodu, a na siedzeniu obok siedziała… Renata. Właśnie zdążyła zdjąć swój t-shirt, odsłaniając przed moim wzrokiem, swe śliczne piersi. A ja patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany i sparaliżowany. Nie mogłem wykonać najmniejszego nawet ruchu.

Renata wyciągnęła ręce w moim kierunku i poczułem je w okolicach pasa, a dokładniej rozporka. Szybko sobie z nim poradziła.

– Dziewczyno, co ty robisz?! – usłyszałem swój głos.

– Pomyślałam, że może zrobię ci laskę w ramach podziękowania.

– Oszalałaś?!

– Nie mów, że tego nie lubisz?

– Lubię, nawet bardzo, ale…

– No, więc o co chodzi? – przerwała mi.

W tym czasie zdążyła wyłuskać mojego członka. Pochyliła się i otuliła go ustami. Po chwili zaczęła rytmicznie poruszać głową w górę i w dół…

Przebudziłem się dość nerwowo. Na szczęście nie tak gwałtownie, aby obudzić śpiącą obok mnie Agatę. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Była godzina 3:20.

Godzina duchów – pomyślałem. Teraz już nic nie potrafiło mnie zdziwić. Od ponad tygodnia byłem praktycznie zatopiony w sprawach z pogranicza świata realnego i mistycznego. Wszystko zaczęło się w czwartek, 27 czerwca.

Przyśniła mi się sytuacja, która ten stan zapoczątkowała. We śnie nie wyglądała ona jednak tak, jak to naprawdę się odbyło. Cóż więc ta senna wizja chciała mi powiedzieć?

Od ponad tygodnia praktycznie niczym innym nie żyłem i o niczym innym nie myślałem. To, co się zdarzyło ponad tydzień temu, wywarło na mnie bardzo duży wpływ. Dlatego znalazłem się tutaj ponownie. Na szczęście, Agata nie miała nic przeciwko temu i nawet odnoszę wrażenie, że ucieszyła się z mojej wizyty. Ja bardzo cieszyłem się z tego, że ją poznałem i coraz bardziej jarał mnie fakt, że nasze poznanie odbyło się w tak niezwykły sposób. Agata bardzo mi się spodobała. Mam nadzieję, że ja też wywarłem na niej pozytywne wrażenie.

Spróbowałem znów zasnąć i na szczęście mi się to udało.

 

Siedzieliśmy przy kuchennym stole i piliśmy poranną kawę.

– Naprawdę chcesz napisać artykuł o tym wszystkim, co się tu zdarzyło? – spytała mnie Agata.

– Tak. Myślę, że to byłby dobry temat.

– Czy ja wiem…?

– Mnie bardzo wciągnął i zastanowił. Gdy tak, na trzeźwo po tym wszystkim pomyślałem, to jest kilka szczegółów, które powinienem wyjaśnić – powiedziałem – przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć: dlaczego to ja zostałem wybrany? Dlaczego znalazłem się tu, gdzie spotkałem ciebie? Co to wszystko znaczy?

– Może właśnie tak miało być?

– Nie miałbym nic przeciw temu, bo to jest najwspanialsze. Spotkałem ciebie… W życiu nie przypuszczałbym, że cię poznam, a do tego w takich okolicznościach…

– Najpierw spotkałeś moją siostrę.

– I myślę, że to ona doprowadziła mnie do ciebie.

– Renata zawsze miała dużo więcej swobody niż ja w kontaktach z ludźmi i w ogóle do wszystkiego. Bywała szalona, w przeciwieństwie do mnie. Ja zawsze byłam tą poważną, rozsądną i zrównoważoną. Miała też dużo więcej szczęścia do chłopaków. Lgnęli do niej jak muchy do miodu. Ja, mimo tego, że praktycznie taka sama z wyglądu, to stałam jednak na uboczu. Bardzo jej tego zazdrościłam. No i rzeczywiście, może ona przyprowadziła ciebie do mnie. Najpierw sama przetestowała i gdy okazało się, że jesteś okej, to pojawiłeś się tu.

– O tym akurat nie pomyślałem – przyznałem – ale ma to sens – teraz ożywiłem się – i dlatego właśnie chciałbym poznać więcej szczegółów.

– Od czego chcesz zacząć?

– Od tej stacji benzynowej. Zwykle duchy autostopowiczów widywane są w miejscach wypadków i stamtąd proszą o podwiezienie do domu. Twoja siostra zaczepiła mnie na tej stacji, więc myślę, że coś przez to chciała powiedzieć.

– To znaczy: jedziemy zatankować – uśmiechnęła się Agata.

– Jasne – zrewanżowałem się uśmiechem także – ale najpierw wypijmy kawę.

– I zjedzmy śniadanie – dodała Agata.

 

Około południa znaleźliśmy się na stacji, na której wszystko się zaczęło. Po zatankowaniu zaparkowałem nawet w tym samym miejscu, w którym zaparkowałem wtedy. Zauważyłem kamery monitoringu i pomyślałem, że to cudownie się składa. Rzeczywiście, złożyłoby się cudownie, bo obraz z monitoringu przechowywany jest zwykle trzy miesiące i dopiero potem usuwany, więc byłaby szansa zobaczyć całą sytuację raz jeszcze, ale niestety, okazało się, że dokładnie w czwartek nastąpiła awaria monitoringu, którą usunięto dopiero w dniu następnym. 

No i dupa blada…

 

Wracając w stronę domu Agaty, zatrzymaliśmy samochód na poboczu przy żelaznym krzyżu. Agata zapaliła znicz.

– Opowiedz mi dokładnie o tym dniu – poprosiłem.

– Właściwie miałyśmy już wakacje, bo byłyśmy po egzaminach maturalnych i czekałyśmy tylko na wyniki. Renata tego dnia szykowała się na dyskotekę. Miałyśmy iść tam razem, ale ja źle się czułam. Po 19:00 zabrała się PKS-em do Oślisza, na tę dyskotekę. Wyszła po 22:00. Wiem, bo przy wyjściu spotkała naszego znajomego. Po 1:00 obudził nas dzwonek do furtki. To była policja z wiadomością, że Renata… że Renaty już nie ma.

Milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Ogarnęło mnie, silniejszy, niż zwykle uczucie, że jakbym funkcjonował w zupełnie nierealnym, nierzeczywistym świecie, jakimś dziwnym wymiarze, gdzieś na granicy pomiędzy dwoma różnymi światami. Wokół mnie działy się rzeczy, których do końca nie rozumiałem, ale które bardzo mnie podniecały. Dziwne. Bardzo dziwne. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. Rozejrzałem się dookoła, starając się zapamiętać wszystkie szczegóły. Nadal coś mi tutaj nie pasowało, ale za cholerę nie wiedziałem co.

Może przyczyną był fakt, że Renata szła niewłaściwą stroną szosy. Nadjeżdżający kierowca jej nie zauważył i wtedy stała się ta tragedia. Chyba że była jakaś inna przyczyna, że znalazła się po tej stronie drogi. Nie wiem czemu, ale uparłem się przy tym, że ktoś podwożąc ją, chciał zrobić jej krzywdę, ale Renacie udało się uciec i wtedy wbiegła pod samochód. Dużo wyjaśniłby tutaj kierowca, ale umarł on trzy lata temu. Znowu ślepy zaułek.

W każdym razie ta sprawa warta była wyjaśnienia…

 

Zaparkowałem przed furtką. Zgasiłem silnik. 

– Jak to było, kiedy tu przyjechaliście? – spytała Agata.

– Zatrzymałem samochód jak teraz. Renata odwróciła się moją stronę i ściągnęła koszulkę – zacząłem opowiadać.

Renata, jakby automatycznie, uczyniła to samo. Ściągnęła swój t-shirt.

– Tak?

– Tak – potwierdziłem – tylko że nie nosiła biustonosza.

Agata natychmiast postanowiła naprawić to niedopatrzenie, pochyliła się nieco do przodu i sięgając rękami na plecy, odpięła skuwkę stanika, a po chwili odłożyła go na kokpit.

– I co było dalej?

– Dalej ja zaprotestowałem, powiedziałem, że to niepotrzebne i żeby się ubrała. Ona jeszcze spróbowała sięgnąć do mojego rozporka. Powiedziałem “nie” i po krótkiej wymianie zdań, Renata ubrała się, a potem wysiadła.

– A nie miałbyś ochoty jednak tego zrobić? Tutaj, teraz i ze mną? – uśmiechała się.

– Tu? – moje zdziwienie i oszołomienie osiągnęły maksymalny poziom.

W sumie: dlaczego nie? To byłoby bardzo ciekawe, podniecające i inspirujące. Tylko do czego? A zresztą… Czy to teraz takie ważne? Spojrzałem uważnie na Agatę. Ona także obserwowała mnie bardzo wnikliwie.

– Tak – odpowiedziałem z całkowitą pewnością – ale może najpierw przygotujmy się do tego.

Uchyliliśmy nieco okna. Co prawda, różnica temperatury nie powinna być znaczna, ale dla spokojności ducha postanowiliśmy się uchronić od zaparowania szyb. Przesunęliśmy także fotele do tyłu, przygotowując sobie odpowiednią ilość miejsca. Ze schowka wyciągnąłem paczkę mokrych chusteczek.

Byliśmy więc już gotowi

Agata poradziła sobie z zamkiem i guzikiem moich spodni, zsunęła je trochę a następnie, wydobyła mojego członka na światło słoneczne. Mój instrument mnie nie zawiódł. Był już gotowy do działania. Agata, trzymając go mocno w prawej dłoni, pochyliła się i poczułem ten wspaniały, bardzo delikatny dotyk kobiecych warg i języka, który nie ma sobie równych.

Uwielbiam ten rodzaj seksu. Odkąd tylko po raz pierwszy miałem okazję go spróbować, to stałem się jego wielkim i oddanym fanem.

Agata świetnie operowała ustami i językiem. Szybko skupiła się na pieszczotach żołędzia mojego członka. To moje najważniejsze miejsce. Lizała je i chuchała na niego, co było bardzo dobrym połączeniem ciepła i chłodu. Długie liźnięcia po trzonie kończyła całowaniem czubka. A gdy wzięła go całego do buzi i już drżałem z rozkoszy i zacząłem głośno dyszeć. Z moich ust wymknął się pierwszy nieokreślony dźwięk, ale był on spowodowany tylko i wyłącznie wspaniałymi doznaniami. Dobrze, że siedziałem na fotelu, bo z pewnością ugięłyby mi się nogi. Nikt nigdy nie wymyśli niczego wspanialszego.

Byłem w siódmym niebie…

 

Gdy wróciliśmy do domu, jeszcze przed obiadem, nastąpił ciąg dalszy. Tym razem ja przystąpiłem ostro do dzieła.

Agata leżała na plecach, na łóżku, a ja wylądowałem z twarzą pomiędzy jej nogami. Nie chwaląc się, też byłem dobry w te klocki. Zacząłem od delikatnych pocałunków, a następnie przeszedłem do całowania i lizania brzucha, podbrzusza, wewnętrznej strony ud oraz pośladków. Po dłuższej chwili skupiłem się na pieszczeniu okolic pochwy. Moje usta i język pracowały w akordzie. Wargi sromowe i łechtaczka są silnie unerwione i wrażliwe na dotyk, więc dostarczałem im wszystkiego, co miałem.

Uwielbiam ten króciutki moment, gdy po raz pierwszy wsuwam język do wnętrza i delikatnie wysuwam. A potem jeszcze raz i jeszcze. Zawsze obserwuję wtedy czy moja partnerka bardziej woli ruchy języka w jej wnętrzu, czy pieszczoty łechtaczki. Łechtaczkę uwielbiam ssać, lizać lub delikatnie stymulować samym koniuszkiem języka. W życiu nie miałem w ustach nic wspanialszego…

 

Leżeliśmy przytuleni do siebie.

– Podoba mi się w tobie to, że jesteś taki zorganizowany – mówiła Agata – Ja też taka byłam i bardzo mi to przeszkadzało. Po śmierci Renaty trochę odpuściłam, ale tego nie da się wykorzenić. Wkrótce wróciłam do swojego stanu. I tak przeleciało mi całe mnóstwo czasu. Zupełnie bezproduktywnie. Któregoś dnia doszłam do wniosku, że tak właściwie nie ma nic. Ani męża, ani dzieci, ani w ogóle niczego. To znaczy: mąż kiedyś tam był, przez chwilę, nawet dłuższą chwilę, ale przeszedł do historii.

– Ja też nie mam nikogo na stałe – postanowiłem także zrewanżować się szczerym wyznaniem – Inna sprawa, że nie szukałem nigdy nikogo, przynajmniej do tej pory. Praca, praca, praca, ona była wszystkim, czemu się poświęcałem. Nieźle zarabiam, mam mieszkanie, samochód i tak dalej, ale coraz częściej zauważam, że czegoś brakuje.

– Czego?

– Raczej kogo… tej drugiej osoby.

– Mam podobnie.

Przez chwilę zapanowała między nami cisza. Oboje baliśmy się ją przerwać. Chyba że jeszcze coś innego było pomiędzy…

– I teraz nie wiem, jak mam nas zaklasyfikować?

– A bardzo tego potrzebujesz? Tej niby klasyfikacji?

– Nie – odpowiedziała – jest wspaniale. Jest tak, jak mogłam sobie tylko marzyć, ale boję się, że to wszystko zniknie i nadejdzie dzień jutrzejszy, który wszystko zmieni na dużo gorsze, albo przynajmniej na takie, jakie było, czyli: zwykłe i szare.

– Może więc nie myślmy o tym za dużo?

– To chyba najlepsze wyjście – zgodziła się ze mną – nie myśleć i puścić sprawę na żywioł. Będzie, jak będzie. Inaczej na pewno nie. Już jest inaczej.

– To znaczy?

– Wiesz, że jesteś jedynym, który nie uciekł, gdy dowiedział się, że podwoził zjawę.

– Co?

– Nie każdego roku pojawiał się tutaj kierowca. Było ich zaledwie ośmiu. Każdy jednak myślał, że to jakaś wkrętka. Pukali się w głowę i odchodzili. Jak to się stało, że ty zareagowałeś całkiem inaczej?

– Nie mam pojęcia. Bardziej zastanawia mnie propozycja twojej siostry, gdy tu przyjechaliśmy.

– To mogłoby być tak bardzo w jej stylu… Chociaż, nie wiem… Minęło tyle lat.

– Powiem ci, że ja tym bardziej nie wiem o co tutaj chodzi, ale może właśnie chodzi o to, żeby nie wiedzieć. Kurde, zgubiłem się w tym wszystkim, ale naprawdę wszystko jest wspaniale. Chociaż tak na pierwszy rzut oka zupełnie nierealne.

– Tak uważasz?

– Tak.

– Czyli: i ja też jestem niby nierealna?

– Kochaliśmy się i było to bardzo realistyczne, więc chyba my też jesteśmy – roześmiałem się i delikatnie uszczypnąłem Agatę w pupę.

– Ała – syknęła – co robisz?

– Sprawdzałem czy jesteś naprawdę?

– I co?

– I jesteś… sssss...– nagle poczułem, że i Agata mnie uszczypnęła – ja chyba też. 

Roześmialiśmy się oboje i przytulili mocno do siebie..

 

Zegar wybił północ. Dwanaście suchych, metalicznych uderzeń gongu zabrzmiało dużo głośniej niż w rzeczywistości. Wiadomo, że nocą słyszy się wiele rzeczy dużo wyraźniej niż za dnia. Tutaj szczególnie. Nocą panowała cisza prawie absolutna. Miałem wrażenie, że rani ona moje uszy. Zresztą całe otoczenie tutaj było dużo cichsze niż to, do jakiego byłbym przyzwyczajony mieszkając w mieście.

Leżałem na znak, ze wzrokiem wbitym w sufit i rozmyślałem. Rozmyślałem o tym wszystkim, co mi się tutaj przydarzyło w ciągu ostatnich dni. Nadal czułem przyjemną gęsią skórkę podniecenia niezwykłością całej tej sytuacji, ale nie miała ona już takiego nasilenia, jak na początku mojej przygody. Już chyba zdążyłem się do niej przyzwyczaić i traktować ją zupełnie normalnie. Chociaż elementy niezwykłości wciąż do mnie przemawiały.

Podobno są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom, fizjologom i innym. I myślę, że tu chodzi nie tylko o cytat z Szekspira, czyli: o to, jak mało my, ludzie, wiemy o zachwycających zjawiskach, które możemy obserwować ponad naszymi głowami, ale ogólnie o wszystkim, co nas otacza. Szczególnie o tych sprawach, które nie mieszczą się w racjonalnym pojęciu świata. Szczególnie o tych rzeczach, które są niemożliwe z fizycznego i naukowego punktu widzenia. Te paranormalne, parapsychologiczne, nadprzyrodzone, anormalne, mentalne, których istnienie nigdy nie zostało potwierdzone naukowo i których istnienie wydaje się sprzeczne z wszelkimi istniejącymi teoriami. Albo mówiąc prościej: to, co w pale się nie mieści.

I pewnie, gdybym nie doświadczył właśnie takiej rzeczy, to podchodziłbym do tej kwestii z daleko posuniętą rezerwą. Przeżyłem jednak i doświadczyłem, więc z pełną świadomością mogę podpisać się pod tym stwierdzeniem. Więc powtarzam to z całym świadomością: są rzeczy na niebie i ziemi, o których się filozofom nie śniło. Do chwili obecnej czułem typowego młyna we łbie, gdy tylko o tym pomyślałem.

Podobno oczy widzą to, co chcemy zobaczyć. Ja zobaczyłem to, co było na serio. Wiem, że tak było naprawdę i nie mogę zwalić swoich obrazów na jakieś chwilowe zaćmienie lub stan wskazujący na spożycie. Byłem trzeźwy jak noworodek. Nie o alkohol więc tutaj chodziło.

Poszukując w Internecie informacji o przydrożnych zjawach autostopowiczów, trafiłem przez przypadek na definicję: dopelganger. Wyświetliła mi się ona przypadkowo, ale kliknąłem na nią i dowiedziałem się, że Dopelganger to istota fikcyjna, duch-bliźniak żyjącej osoby. Jest to jednak czarny charakter, która ma zdolność pojawiania się w dwóch miejscach jednocześnie.

Zastanawiałem się, czy Dopelgangera jako takiego mogę wpisać do historii Renaty i Agaty, Ale doszedłem do wniosku, że chyba nie. Zresztą, sam już w tym wszystkim zgubiłem się, jak jasna cholera. Nagle coś sobie przypomniałem.

Cała ta sytuacja nie była pierwszą niezwykłą sytuacją, jaką przeżyłem w życiu. Przywołałem wspomnienia z 2013 roku. Wydarzenia sprzed jedenastu lat nie klasyfikowałem nigdy jako niezwykłe. Do dziś były tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności. Właśnie, do dziś…

 

Opowieść zacznę od początku. Tak chyba będzie najlepiej. Otóż…

Tego dnia wybrałem się do swojej ulubionej kafejki w centrum, bo bardzo lubię kawę. Nieistniejący już lokal był bardzo przyjemny. Serwowano tam naprawdę wyśmienite kawy, a w szczególności moją, ukochaną wtedy latte macchiato i była to kawa taka, jak we Włoszech.

Tego dnia usiadłem jak zwykle przy swoim ulubionym stoliku przy oknie i oddawałem się smakowaniu “splamionego mlekiem” napoju, gdy zauważyłem, że przy stoliku obok siedziała samotnia piękna dziewczyna. Kiedy po raz pierwszy na nią spojrzałem, to poczułem się nagle jak sparaliżowany. W jednej chwili oblały mnie zarówno gorące, jak i zimne poty, na ciele pojawiła się gęsia skórka. Miałem wrażenie, jakbym otrzymał zupełnie niezły cios prosto w ryj.

To była Agnieszka!

Niech mnie trafi, ale to była Agnieszka!

Wiedziałem, że to niemożliwe, bo z Agnieszką rozstaliśmy się ponad rok wcześniej, a ona wyjechała do Kanady, więc… ale to była Agnieszka! Na pewno ona!

Agnieszka albo jej nieznana siostra bliźniaczka, chociaż nigdy takowej nie spotkałem. Moje natarczywe spojrzenie, skierowane na nią zwróciło dość szybko jej uwagę, bo rzeczywiście, patrzyłem na nią bezczelnie, z szeroko otwartymi oczami i pełen bardzo niespokojnych myśli.

– Czemu tak na mnie patrzysz? – spytała dziewczyna bliźniaczo podobno do mojej Agnieszki, podchodząc do mnie.

W jej pytaniu nie było jednak złości, zdenerwowania, irytacji albo - co gorsza - agresji. Zwykła ciekawość.

Powiedziałem jej najstaranniej, jak potrafiłem. Wyjaśniłem, że jest bardzo podobna do osoby, którą kiedyś znałem i dlatego przypatrywałem się jej bezczelnie. Przeprosiłem za to.

Nieznajoma patrzyła na mnie uważnie. Chyba moje wyjaśnienia okazały się dla niej wystarczające, bo uśmiechnęła się. Przywitaliśmy się, a następnie ja przysiadłem się do jej stolika.

Siedząc blisko niej, miałem okazję przyjrzeć się jeszcze dokładniej całej postaci. Rzeczywiście, była uderzająco podobna do Agnieszki.

Dosłownie kropla w kroplę. Te same ciemnoblond włosy zaczesane w kok, piwne i cudowne oczy, w które zawsze wpatrywałem się z niemym zachwytem, kształtny nosek, który stanowił oparcie dla okularów, słodkie usta, które tak uwielbiałem całować i spijać z nich słodycz. Identyczna figura. Piersi i cała reszta jakby żywcem zerwane właśnie z Agnieszki.

Siedziałem przy stoliku z lustrzanym odbiciem mojej dawnej dziewczyny. Różne myśli krążyły mi po głowie. Jedne bardziej fantastyczniejsze od drugich.

Zaczęliśmy rozmawiać na tematy ogólne.

To całkiem miłe spotkanie zakończyło się u mnie. Spędziliśmy ze sobą bardzo namiętną noc. Rano rozstaliśmy się i nigdy więcej jej nie widziałem. Do kafejki przychodziłem dosyć często, częściej niż zwykle w nadziei, że tam ją spotkam. Niestety nie spotkałem.

Dawno zapomniałem o tej sytuacji, dopiero dziś pojawiła się ona u mnie “na tapecie”.

Dziwne, prawda?

 

“No chodź, chodź ze mną do łóżka

Zrobię to, byś bać się przestała

Będę całował twoje palce

Będę dotykał twoje nagie ciało...”

Ta piosenka wdarła się szturmem w moje uszy. Wracaliśmy z zakupów.

– Renata bardzo lubiła tę piosenkę – wyjaśniła Agata i przekręciła delikatnie potencjometr w górę.

– Wiem. Sama mi przecież o tym powiedziała.

Jeszcze raz przypomniałem sytuację, która nastąpiła kilka dni temu, kiedy “podwoziłem” Renatę do domu.

– Ona pochodzi z czasów, gdy Renata była pod wpływem naszego kuzyna, który słuchał właśnie takiej muzyki. On był jakimś tam punkowcem, czy rockowcem, nie wiem dokładnie, ale słuchał typowego hałasu i łomotu – mówiła dalej Agata – On jest starszy od nas o sześć lat i bardzo Renatę zachwycał swoją… jak ona to nazywała?… alternatywnością! Wtedy ją to bardzo zachwycało. Też zaczęła słuchać ostrego rocka…

Gdy wypakowywaliśmy zakupy, usłyszałem, że Agata zaczyna sobie pośpiewywać tekst tej piosenki.

– Czyżbyś coś konkretnego miała na myśli i sugerowała, co będziemy robić dziś wieczorem i w nocy? – zażartowałem.

– Hmm… zobaczysz… – odparła z tajemniczym uśmiechem – poza tym mam dla ciebie niespodziankę.

– Już więc nie mogę doczekać się wieczoru.

Doczekałem się jednak. Doczekałem i byłem bardzo zaskoczony.

 

Agata świetnie wyglądała w tej czarnej, niezwykle seksownej, tiulowej koszulce nocnej. Koszulka wykonana była z niezwykle miękkiego materiału i delikatna w dotyku. Prawdziwe arcydzieło. Ta delikatna koronka, dająca wrażenie lekkości i zwiewności, prawie niewinności a z drugiej strony pełna seksualnego magnetyzmu. Nieco zakrywająca, ale wiele odsłaniająca, dająca tym samym pole mojej wyobraźni, która już zaczęła galopować w zastraszającym tempie przed siebie.

Poddawałem się temu z prawdziwą rozkoszą i przyjemnością i nie zastanawiałem się wcale, dokąd mnie ten galop zaprowadzi. Na pewno we wspaniałe miejsce, gdzie oboje doświadczymy wielkich niecodziennych wrażeń. 

Seksowne paseczki wraz z koronkowymi miseczkami pikantnie osłaniały biust, dodając wiele kobiecej, erotycznej energii. Koronkowe wykończenie u dołu koszulki i rozcięcia na bokach tylko potęgowały efekt tajemniczości. Trójkątny kształt majteczek idealnie zakrywał łono Agaty, dając lekko zalotny efekt. Wykończenie koszulki wykonane było z tej samej koronki co miseczki.

Ten niezwykle zmysłowy ciuszek, Agata kupiła na dzisiejszych zakupach. Mogłem więc domniemywać, że kupiła go z myślą o mnie. Nie da się ukryć, że było to bardzo miłe.

To było niesamowite i maksymalnie mnie podnieciło. Pewnie od razu rzuciłbym się na Agatę, gdyby nie to, że byłem przywiązany do łóżka. Więzy były symboliczne i pozbyłbym ich się z łatwością, ale nie robiłem tego, gdyż były częścią naszej gry. To miała być ta niespodzianka.

– Zagramy w coś, dzisiaj, w łóżku? – spytała Agata przy kolacji.

– Jasne. Z przyjemnością. Z tobą zawsze i we wszystko – zapewniłem ją solennie.

Zawsze lubiłem takie delikatne zabawy, a nawet odgrywanie przeróżnych ról

Role play w związkach intymnych jest bardzo ciekawą formą ekspresji seksualnej. Odgrywanie różnych ról to urzeczywistnienie własnych fantazji i nadanie nowego wymiaru życiu seksualnemu. Pomaga wzmocnić więzi emocjonalne. Jak więc widać, role play – to same plusy.

 

Agata tańczyła zmysłowo, sycąc swoimi kocimi ruchami moje głodne oczy. Była niesamowicie uwodzicielska. Nie wątpię, że zbałamuciłaby nawet samego diabła, a co dopiero mnie. To było naprawdę wspaniałe i bardzo zaskakujące. Przepraszam, jeżeli kolejny raz powtórzyłem to stwierdzenie, ale było ono jak najbardziej autentyczne i prawdziwe. Oboje nie przypuszczaliśmy, że nasza zwykła znajomość przerodzi się w tak niesamowitą relację, jaką mieliśmy teraz. Nie mogłem w to uwierzyć i niejednokrotnie sam szczypałem się w tyłek, myśląc, że to sen, z którego będę musiał się kiedyś obudzić. Na szczęście to nie był sen. Była Agata, byłem ja, byliśmy oboje…

Taniec Agaty pełen był zmysłowego erotyzmu. W każdym jej ruchu czaiło się wielkie pożądanie i obietnica przeżycia niesamowitych doznań w jej ramionach. Czułem to. Czułem w każdej żywej komórce mojego ciała.

Dotykała się zmysłowo to tu, to tam, ale bardzo delikatnie i subtelnie. Powoli rozpędzała się i powoli rozgrzewała. Ja, nawiasem mówiąc, już prawie się ugotowałem, a w obcisłych slipkach prężył się mój głodny penis. Obcisłe majtki uwypuklały jego kształty. Agata też to zauważyła i rzucała coraz dłuższe spojrzenia w jego stronę.

W końcu zbliżyła się i położyła na nim rękę. Ja prawie podskoczyłem z wrażenia. Impuls dotarł do mnie gwałtownie i bardzo wyraziście, zwielokrotniony przez nastrój i atmosferę, które panowały między nami w naszej sypialni, oświetlanej tylko kilkoma świecami.

Agata wykonywała delikatne ruchy palcami. Nie było w nich żadnej gwałtowności. Jestem dosyć czuły i wrażliwy, więc nawet te subtelne impulsy działały na mnie, jak czerwona płachta na byka i pobudzały niesamowicie, wprowadzając na najwyższe obroty. Moja partnerka jednak nic sobie z tego nie robiła. Pieściła mnie wciąż delikatnie, bardzo miękko i jakby krucho. Prawie odfruwałem.

Usiadła przy mnie, nadal delikatnie dotykając mojego członka i pieszcząc go, drugą rękę wsunęła w swoje majteczki i zaczęła pieścić także siebie.

Jęknąłem z rozkoszy. Nie odrywałem wzroku od tego niezwykle pięknego obrazu. Był jednym z najpiękniejszych, jakie w ogóle miałem okazję zobaczyć. Byłem z tego powodu niezwykle szczęśliwy. Mój oddech stawał się głębszy i oddychałem głośniej niż zwykle.

Agata wstała. Bardzo wolnymi ruchami ściągała majtki, zaszczycając mnie widokiem swej cipki.

Agata oparła stopę o łóżko i bawiła się swoją myszką tuż przed moją twarzą. Miałem unieruchomione ręce, więc nie mogłem dołączyć do manualnych pieszczot, ale o to przecież chodziło, żebym był tylko biernym obserwatorem. Palce Agaty przebierały po wargach sromowych i wsuwały się czasem na chwilę do środka. Agata nie zapomniała także o swojej łechtaczce, stymulując ją lewą dłonią. Wspaniale to wyglądało.

Teraz myślałem tylko o tym, aby jak najszybciej pozbyć się swoich slipek i zanurzyć wreszcie penisa w jej gorącym, wilgotnym i zapraszającym wnętrzu.

Moja dziewczyna domyślała się co dzieje się w mojej głowie i będąc wspaniałą partnerką, postanowiła nie dręczyć mnie dłużej i przejść do sedna sprawy. Ściągnęła ze mnie slipki, opuszczając je aż do kostek. Nie zwlekając, po chwili wzięła do ust sztywnego penisa i zaczęła ssać, jak to ona potrafiła, czyli: niesamowicie i wspaniale. Nie trwało to jednak długo. Stanęła nad nim w rozkroku i powoli opuszczała się i trzymając go mocno w prawej ręce, wprowadziła do pochwy. Otoczyło mnie przyjemne ciepło i wilgoć. Jęknąłem głęboko z rozkoszy.

Poruszając miednicą w górę i w dół Agata nabijała się za każdym razem na mój sztywny i twardy pal. Podniosła ręce do góry i wplotła palce we włosy. Prawdziwa Amazonka, dżokejka albo nawet dżygitka, jeśli w ogóle występuje takie określenie. A jeśli nie występuje, to będzie ono tylko dla Agaty.

Dosiadała mnie, w każdym razie, jak rasowego rumaka. Razem moglibyśmy wziąć udział we wszelkich możliwych konkursach hippicznych. Ujeżdżanie-na pewno. W skokach przez przeszkody też nie bylibyśmy na ostatnim miejscu. Woltyżerka to byłoby pełne nasze zwycięstwo. Czyli: wszechstronny konkurs konia wierzchowego byłby przez nas zdominowany całkowicie.

Agata galopowała na mnie coraz szybciej i szybciej…

Było mi cudownie, cudownie… cudownie!

1,090
8.92/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.92/10 (9 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.