Ilustracja: Nishan Kumar

Autostopowiczka

30 stycznia 2025

19 min

Zapraszam do lektury.
Wpadnijcie też na mojego bloga z ero-opowiadaniami. Link w profilu.
Pozdrawiam.

 

Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie wpierniczyłem się na jakąś minę, zgadzając się na podwózkę młodej dziewczyny do niedaleko położonej miejscowości. Spotkałem ją na stacji benzynowej, gdzie zatrzymałem się, aby zatankować i napić się kawy. Musiałem się trochę wzmocnić kofeiną, bo od kilku godzin byłem w drodze. Właściwie, to chyba ona mnie wypatrzyła. Stała przy samochodzie, gdy do niego podszedłem i spytała, czy mógłbym ją podwieźć. Zgodziłem się, tym bardziej że jej miejscowość była po drodze.

Zwykle nie biorę autostopowiczów, ale tu jakoś zrobiło mi się żal dziewczyny, bo powoli zapadał zmrok. Szkoda by było, gdyby miała sama włóczyć się po tym pustym, skądinąd terenie.

– Jasne – odparłem na jej propozycję.

Miałem pewne wątpliwości, ale dziewczyna nie wyglądała groźnie i chyba naprawdę potrzebowała, aby ktoś ją podwiózł.

Była młoda i bardzo ładna. Ubrana była typowo po młodzieżowemu w biały T-shirt, jeansowe spodnie i adidasy. Miała ze sobą niewielki plecak.

Wsiedliśmy do mojej Reni.

– Proszę zapiąć pasy – odezwałem się.

Dziewczyna zrobiła to bez wahania.

– Mogę wiedzieć, jak masz na imię? – spytałem.

– Renata – odpowiedziała.

O, proszę… jaki przypadek… dziewczyna miała na imię Renata, ja swój samochód nazywałem Renia ze względu na to, że był to Renault. Uśmiechnąłem się pod nosem. Powiedziałem to na głos, wywołując delikatny uśmiech także na jej twarzy.

– Ja mam na imię Darek – uznałem za stosowne przedstawić się.

– Bardzo mi miło.

Moja pasażerka miała bardzo miły głos. Taki delikatny. Sama zresztą wyglądała na bardzo delikatną, czy nawet kruchą. Takie odniosłem wrażenie. Przez jej twarz przeleciało coś w rodzaju uśmiechu, ale chyba raczej był to tylko uśmiechu cień. Krótkotrwały, ulotny i praktycznie niezauważalny. Ruszyliśmy.

– Wracasz do domu? – zadałem kolejne pytanie.

– Tak – odpowiedziała i natychmiast odwróciła wzrok.

Przez cały czas wpatrywała się uważnie w krajobraz, który przepływał obok nas.

– Ze szkoły?

– Tak.

– Nareszcie wakacje, co?

– Tak.

Renata nie była rozmowna. Do mistrzyń konwersacji z pewnością nie należała, w przeciwieństwie do mnie, bo ja lubię mówić, a szczególnie wtedy, gdy mam towarzystwo. Kiedy więc z kimś jadę, to nie lubię podróżować w milczeniu, ale akurat tutaj rozmowa nam się wyjątkowo nie kleiła. Szkoda, ale okej. Mówi się trudno. Sięgnąłem ręką i włączyłem radio. Niech przynajmniej muzyka wypełni tę pustą i niezwykle cichą przestrzeń.

– Mam nadzieję, że radio nie będzie ci przeszkadzało?

– Nie, nie – odrzekła, odwracając wzrok na chwilę od szyby.

Z radia popłynęły dźwięki utworu Raisa zespołu Strachy na Lachy.

Ups… ależ faux-pas. Tego absolutnie się nie spodziewałem. Chciałem natychmiast zmienić szybko stację, ale moja pasażerka powstrzymała mnie.

– Proszę zostawić – powiedziała – Bardzo lubię tę piosenkę.

To było najdłuższe zdanie, które padło z jej ust. Jakiś progres więc następował. Utwór sączył się z głośników w swoim tempie. Podświadomie zacząłem sobie podśpiewywać w duchu tekst piosenki, aczkolwiek bez żadnych dwuznacznych skojarzeń z siedzącą obok dziewczyną.

– Nie bałaś się wsiąść do samochodu zupełnie obcego faceta? – spróbowałem jeszcze raz nawiązać konwersację.

– Nie – uśmiechnęła się – Pan wygląda… wyglądasz na porządnego człowieka, więc chyba nic mi z twojej strony nie grozi. Zresztą nic gorszego już mnie raczej nie spotka.

Wtedy te słowa uszły mojej uwadze. Przypomniałem sobie o nich dopiero później. Mojej uwadze nie uszedł jednak pewien szczegół, kiedy mijaliśmy przydrożny krzyż, przy którym paliło się dużo zniczy. Renata wpatrywała się z uwagą i jakby natarczywie w ten punkt. Kiedy odwróciła twarz w moją stronę, zauważyłem jej zaszklone łzami oczy. Być może ten punkt był dla niej ważny i zdarzyło się tutaj coś niezwykle istotnego, ale w delikatności swojej postanowiłem nie pytać o tę kwestię. Skupiłem się na drodze.

Przydrożne drogowskazy mówiły wyraźnie, że zbliżamy się do celu podróży. Rzeczywiście upłynęło dosłownie kilka minut i zatrzymałem samochód przed odpowiednim numerem.

– Jesteśmy na miejscu – odezwałem się – dotarliśmy bezpiecznie i bez żadnych zbędnych perturbacji.

– Tak – potwierdziła moja pasażerka – Jesteśmy na miejscu. Jak mogę się odwdzięczyć za podwiezienie.

– Nie ma takiej potrzeby – odrzekłem – to była dla mnie prawdziwa przyjemność.

– Ale jednak mimo wszystko, może mogłabym coś dla ciebie zrobić?

– Dziękuję, ale naprawdę nie potrzeba.

Siedzieliśmy jeszcze w samochodzie. Renata dopiero teraz odpięła pasy bezpieczeństwa. Odwróciła się w moją stronę. Szybkim ruchem złapała za spód swojej koszulki i ściągnęła ją z siebie. Ten ruch odsłonił jej bardzo ładne i zgrabne piersi. Naturalnym ruchem podjechały nieco w górę, by po chwili opaść. Renata w międzyczasie poprawiła swoje włosy. W pierwszym momencie wprost mnie zatkało. Rzadko zdarzało mi się być tak zaskoczonym, jak właśnie w tej chwili. Zaskoczony, zmieszany i na pewno troszkę zakłopotany całą sytuacją.

Z moich ust wyrwał się nawet jakiś dziwny dźwięk. Takie coś, w stylu: yyy…

– Dziewczyno, co ty robisz?!

– Pomyślałam, że może zrobię ci chociaż laskę.

– Oszalałaś?!

Moje zdziwienie, oszołomienie i tym podobne odczucia wprost we mnie kipiały.

– Nie mów, że tego nie lubisz?

– Lubię, nawet bardzo, ale…

– No, więc o co chodzi? – przerwała mi.

– O zasady.

– Jest przecież taka zasada: coś za coś.

– Może, ale jest też jeszcze coś takiego, jak bezinteresowność.

Moje osłupienie nie ustępowało. Nawet, muszę stwierdzić, że czułem się, jak zamurowany. Skamieniałem w całym znaczeniu tego słowa. Patrzyłem na jej postać, będąc w pełnym szoku i niesamowitym zamętem w głowie. Patrzyłem na półnagą Renatę i już naprawdę nie wiedziałem, co o tym mam myśleć.

Była bardzo zgrabna. Jej piersi, średniego rozmiaru cytrynki, przykuwały mój wzrok, ale dostrzegałem także twarz mojej pasażerki. Wszystko to składało się na bardzo niezwykły obraz.

JPRDL. O co tu biega?

Nie to, żebym był niewrażliwy i nie czuły na tak cudowne bodźce i niezłą laskę, ale coś mnie powstrzymywało. Najgorsze, że nawet nie wiem co. Może robię się już stary lub przerażająco poważny? Nie wiem. Możliwe, że jeszcze niedawno skorzystałbym z nadarzającej się okazji i wychwalał ją pod niebiosa. I jako typowy podrywacz byłbym wprost w siódmym niebie. Ale teraz?

– Ja też chciałam bezinteresownie podziękować za dużą przysługę – głos Renaty usłyszałem jak zza ściany, bo głośniej krzyczały moje myśli rozbiegane to tu, to tam.

Renata wyciągnęła ręce w moim kierunku i poczułem je w okolicach pasa, a dokładniej rozporka. Tutaj zareagowałem zdecydowanie szybciej. Złapałem Renatę za nadgarstek.

– Proszę… nie. To nie jest absolutnie konieczne. Chciałem ci pomóc i pomogłem. To wszystko. Wystarczy zwykłe: dziękuję.

– Naprawdę?

– Tak.

Renata zaczęła ubierać swą koszulkę. Przyznaję, że w tym momencie głęboko odetchnąłem.

– To w takim razie, bardzo dziękuję za podwiezienie i przepraszam za ewentualne kłopoty.

– Proszę – odpowiedziałem – a kłopotów żadnych nie było. Ja także dziękuję.

Pełny Wersal po obu stronach.

Renata szybko przysunęła się w moją stronę i cmoknęła mnie w policzek. To było niespodziewane, ale bardzo miłe i myślę, że raczej nie kłóciło się z tym, co tłumaczyłem Renacie wcześniej. Pocałunek był bardzo niewinny, więc mieścił się w ogólnie przyjętych granicach. Zauważyłem jednak coś innego. Jej pocałunek był bardzo zimny. To znaczy: usta Renaty były bardzo zimne. Chłód na moim policzku był bardzo wyraźny. Chociaż, być może wszystko mi się wydawało.

Dziewczyna otworzyła drzwi, wzięła plecak i wysiadła, by po chwili wejść na podwórko domu, przy którym staliśmy. Zauważyłem, że w budynku świecą się światła, więc poczekałem jeszcze chwilkę aż Renata zrobi kilka kroków w stronę drzwi.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce, wrzuciłem bieg i ruszyłem w swoją drogę.
 

Musiałem nieco się cofnąć, do drogi głównej. W każdym razie ponownie minąłem osamotniony krzyż przy drodze. Zatrzymałem się, cofnąłem i wysiadłem.
Takich miejsc jest bardzo dużo. Krzyże stoją w miejscach tragedii. Upamiętniają ją, ale są też przestrogą. Zawsze czuję gęsią skórkę. Każde takie miejsce to tragedia ludzka i trzeba się nad nią pochylić z pokorą.

Takie miejsca są niesamowite. Postałem chwilę pełen zadumy na poboczu, przy krzyżu. Znicze płonęły chybotliwymi ognikami. Przy krzyżu położone były także kwiaty. Musiały być położone niedawno, bo były jeszcze świeże.

Wsiadając do samochodu zauważyłem, że na siedzeniu pasażera, delikatnie wciśnięta w oparcie leży biała, haftowana ręcznie chustka. Jedno było pewne. Ta rzecz musiała należeć do mojej pasażerki. Niby niewiele znaczyła, ale przecież mogła okazać się bardzo ważną. Spojrzałem na zegarek. Pora nie była jeszcze zbyt późna, postanowiłem, że wrócę i oddam chusteczkę Renacie. Zawróciłem i ruszyłem po raz kolejny przed siebie.

Furtka była zamknięta, ale od czego jest domofon. Nacisnąłem przycisk. Po chwili w głośniku usłyszałem damski głos, ale nie należał on chyba do Renaty.

– Kto?

– Dobry wieczór – odezwałem się – przepraszam za późną porę, ale niedawno podwoziłem tutaj Renatę i ona zostawiła u mnie w samochodzie chusteczkę. Chciałem ją zwrócić…

– Co?! – głos mojej rozmówczyni stał się bardziej wzburzony.

Nie zdążyłem odezwać się ponownie, jak usłyszałem dźwięk zamka przy furtce, a w domofonie słowa:

– Proszę wejść.

Odważnie przekroczyłem więc furtkę i skierowałem się w stronę drzwi, które po chwili otworzyły się i stanęła w nich kobieca postać. Kobieta była bardzo podobna do Renaty, ale im bardziej do niej się zbliżały, tym bardziej przekonywałem się, że to jednak nie ona. To prawda, że była podobna, a nawet bardzo podobna, ale jednak to nie była moja pasażerka. Osoba stojąca w drzwiach była starsza. Czyżby więc matka?
Na pierwszy rzut oka, klasyfikowałem ją na osobę mniej-więcej w moim wieku, to znaczy około czterdziestki.

– Dobry wieczór – odezwałem się i chciałem od razu wyjaśnić powody mojego przebycia, ale gospodyni zaprosiła mnie do środka.

Usiedliśmy w dużym pomieszczeniu, które określiłbym mianem salonu. Gospodyni zaproponowała coś do picia, ale ja grzecznie odmówiłem. Chciałem po prostu oddać chustkę i zabierać się z powrotem w drogę.

– Proszę mi opowiedzieć absolutnie wszystko – poprosiła.

Zacząłem więc snuć opowieść pod samego początku, aż do momentu, gdy przyjechaliśmy tutaj. Postanowiłem pominąć fakt, że Renata chciała mi zrobić dobrze ustami w podziękowaniu za podwózkę.

– Czy to naprawdę wszystko? – spytała gospodyni.

Patrzyła na mnie uważnie, miałem uczucie, jakby przewiercała mnie wzrokiem. Nagle, pomyślałem sobie, że ona dobrze wie, że zataiłem pewien istotny fragment. Przez cały czas czułem dziwne mrowienie w całym ciele, ale teraz stało się ono jeszcze silniejsze. Powiedziałem więc dokładnie wszystko.

Moja rozmówczyni kiwała porozumiewawczą głową.

– Taaak… – odezwała się przeciągając samogłoskę – a więc historia znów się powtórzyła.

– Historia? Jaka historia? – byłem autentycznie zaciekawiony.

– Ma pan czas?

– No… szczerze mówiąc… chciałem jeszcze dziś dojechać do znajomych.

Tak, naprawdę chciałem jeszcze dzisiaj pojawić się u przyjaciół, z którymi chcieliśmy spędzić fajny weekend nad jeziorami.

– Jeśli nie miałby pan nic przeciwko, aby nieco przesunąć spotkanie, to bardzo chętnie wprowadzę pana w całą historię.

– Raczej ja nie chciałbym przeszkadzać pani.

– Nie, wcale pan nie przeszkadza. To już tradycja.

Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiałem i jednocześnie bardzo mnie to zaciekawiło. Postanowiłem więc dowiedzieć się wszystkiego.

– Zaraz wyjaśnię – kobieta uśmiechnęła się, ale tak jakoś smutno – zaproponuję panu kawę, herbatę, może zje pan kolację? Upiekłam pasztet.

– Naprawdę proszę nie robić sobie kłopotu…

– To naprawdę żaden kłopot. Właściwie czekałem na pana.

W tym momencie zrobiło mi się bardzo gorąco, a dodatkowo sucho w ustach i poczułem intensywny dreszcz, który ogarniał powoli całe moje ciało. Wszystko wydało mi się być dziwne, niezwykłe i tajemnicze. Pomyślałem nawet o tym, aby pożegnać się i wrócić do samochodu.

– Wiem, że to bardzo dziwne i może się pan czuć zaniepokojony, ale zapewniam, że nic złego się nie stanie. Co się złego miało stać, to już się stało i nie powtórzy się.

Te słowa coś mi przypomniały. Podobne padły z ust Renaty. Nadal byłem całkowicie skołowaciały.

Agata, bo tak miała na imię moja gospodyni naszykowała kolację. Gdy już posililiśmy się, wspaniałym w smaku pasztetem i zasiedliśmy przy kawie, opowiedziała mi całą historię.

– To już piętnaście lat, odkąd Renata nie żyje.

W tej właśnie chwili nastąpiła kumulacja wszystkich niezwykłych emocji, które rozpościerały się dookoła mnie. Zdębiałem, zaniemówiłem, poczułem bardzo silne mrowienie całego ciała a wokół zrobiło się tak jakoś przerażająco-upiornie. Wiem, że to jedna z podstawowych cech pierwotnych, pojawiający się w sytuacjach niezwykłych jest naturalną reakcją człowieka. Poczułem niezwykle silne napięcie mięśni i pierwszą rzeczą, o której pomyślałem była ucieczka. Ucieczka ewentualnie walka z czymś, co powoli wkraczało do pomieszczenia, w którym siedzieliśmy. Czymś niezwykłym, niespotykanym i przerażającym. Poczułem wielką, gęsią skórkę a wokół zrobiło się lodowato. A Agata ciągnęła dalej swoją opowieść:
 

– Była moją siostrą bliźniaczką. Miała wypadek dokładnie w nocy z 27 na 28 czerwca dwa tysiące dziewiątego roku. Wracała z dyskoteki i zabrała się okazją. Ten bydlak chciał ją zgwałcić, udało się jej uciec, ale uciekając, wybiegła na drogę i tam potrącił ją samochód…  cholerny pech – Agata zawiesiła głos.

– Tam, gdzie teraz stoi ten krzyż? – spytałem.

Agata pokiwała głową.

– Najgorsze jest to, że gdybym była tam z nią, to nie złapałaby okazji i czekałybyśmy na kuzyna, aby nas odwiózł do domu. Ja jednak czułam się źle i nie pojechałam na tę dyskotekę. Bardzo mnie to gryzie.

Milczałem, bo cóż miałem powiedzieć. Żadne słowa nie są tu na miejscu? A im mnie było trudno wykrztusić cokolwiek. Milczałem zasłuchany w jej słowa. Agata tymczasem wstała, podeszła do barku i wyciągnęła butelkę wina.

– Nie wiem, jak ty, ale ja się napiję – powiedziała.

Powiem szczerze, że też poczułem ochotę, aby się napić. Podszedłem więc do niej i wyciągnąłem z jej rąk butelkę Merlota. Otworzyłem ją i nalałem dwa kieliszki.
Nasz dziwny i mistyczny wieczór potoczył się dalej…

Nastrój napięcia troszkę jednak wyluzował. Stał się bardziej swobodny. Uspokoiłem się i zrelaksowałem. Agata opowiadała dużo o siostrze bliźniaczce, trochę o sobie, ja też zrewanżowałem się opowieściami o sobie samym. Zrobiło się naprawdę późno.

Moja gospodyni zaproponowała mi nocleg, na co przy stałym z ulgą, bo przecież miałem w sobie odrobinę alkoholu. W najgorszym razie przespałbym się w samochodzie i rano ruszył w dalszą drogę, ewentualnie poprosiłbym znajomych, aby przyjechali tu i ewakuowali mnie. Już zdążyłem wysłać im wiadomość, że dzisiaj jednak nie dotrę i dodatkowo wysłałem im pinezkę, gdzie jestem. Cała ekipa była już bowiem na miejscu. Czekali tylko na mnie.

Agata pościeliła mi w salonie.

W nocy nie mogłem usnąć. Wszystkie emocje wzięły górę i nie pozwoliły spokojnie uderzyć w kimono. Leżałem więc wpatrzony w ciemny sufit słuchając równomiernych odgłosów ściennego zegara. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Sekundy płynęły w bardzo leniwym tempie.

W pewnym momencie usłyszałem zbliżające się kroki. Spojrzałem w tym kierunku. To była Agata.

– Nie możesz usnąć? – spytała.

– Nie.

– To może będziesz miał ochotę jeszcze pogadać?

– Jasne.

– Zostało też jeszcze trochę wina – stwierdziła.

Siedzieliśmy obok siebie na kanapie. Miałem na sobie podkoszulkę, natomiast Agata przebrała się w swojej sypialni i teraz występowała w nocnym, bardzo niewinnym i niepobudzającym zmysłów, komplecie w kolorze różowym. Nawiasem mówiąc, uwielbiam ten kolor.

– Więc Renata chciała ci zrobić laskę? – spytała – a ty naprawdę nie chciałeś?

– Nie, jakoś nie. Pewnie, że to mogłoby być fajne i byłoby co wspominać, ale jakoś tak coś mnie powstrzymało. Nawet nie wiem co. Po prostu czułem, że nie powinniśmy tego robić. Są przecież takie rzeczy, których się nie robi.

– Renata zawsze była bardziej szalona, niż ja – uśmiechnęła się Agata – to ja byłam zawsze tym progiem wstrzymującym. Ja myślałam najbardziej realnie. Ona szła za impulsem. I tak było od dzieciństwa. Trochę jej tego zazdrościłam. Tego szaleństwa i czasem niepohamowania. Niby bliźniaczki z nas, ale całkiem różne. A ty? Jesteś bardziej rozważny, czy idziesz za porywem?

– Teraz? Teraz myślę, że bardziej jestem rozważny, chociaż nie tak do końca. Czasem puszczam sprawę na żywioł i nie zastanawiam się nad tym, co będzie.

– A w tej chwili? Bardziej przemawia do ciebie serce, czy rozum?

– Na razie, to ja nie wiem absolutnie nic. Wszystko wydarzyło się tak szybko i tak nagle, że po prostu zgłupiałem. Cała ta historia jest tak nieprawdopodobna, że nie mogę sobie do końca jej gdzieś usadowić.

Rozmawiając, zbliżaliśmy się nie postrzegalnie do siebie. Teraz siedzieliśmy już bardzo blisko. Praktycznie policzek przy policzku. Agata pięknie pachniała. No i była bardzo ładna.

Tak z pewnością wyglądałaby Renata, gdyby…
 

A Agata? Będąc tak blisko, znalazłem się w bezpośredniej strefie wpływów jej niezaprzeczalnego seksapilu, a mówiąc szczerze zawsze byłem bardzo czuły na takie symptomy. Poczułem, że robię się sztywny poniżej brzucha.

– O czym myślisz? – usłyszałem pytanie Agaty.

– Szczerze mówiąc, to w tej chwili praktycznie o niczym nie myślę, ale mam coś na myśli – uśmiechałem się.

– Tak? Ciekawa jestem co?

Zbliżyłem usta do jej ust i złożyłem na nich delikatny pocałunek. Chociaż nie do końca był to pocałunek. Był to taki zwykły i niewinny całus usta, jakie zwykle praktykuje się przy powitaniach lub pożegnaniach. To trwało jednak tylko chwilę. Po kilku dosłownie sekundach pocałunek stał się tym pocałunkiem z prawdziwego zdarzenia. Pocałunkiem gorącym i namiętnym, rozpalającym zmysłem i będącym preludium tego, co się za chwilę stanie. I stało się. Stało się naprawdę szybko. To znaczy: i szybko i wolno jednocześnie.

W każdym razie zaczęliśmy ściągać z siebie ubrania nie przerywając pocałunku.
Agata okazała się bardzo namiętna. Mnie raczej też nic nie brakowało. Nawet mimo tego, że w ostatnim czasie zmuszony byłem pełnić funkcję ascety. Na szczęście nie zapomniałem, jak to jest odczuwać te silne stany emocjonalne.

Tego się nie zapomina. Wystarczy tylko jeden, mały impuls, aby wszystko wróciło do normy. Całowałem więc i pieściłem każdy fragment ciała Agaty. Zatopiłem się po uszy w tej czynności. Wszystko między fanami odbywało się jak najbardziej klasycznie. Żadnych cudów, żadnych fiku-miku, tylko namiętność. Prawdziwa namiętność wypływająca prosto z nas.

Mam nadzieję, że to nie zabrzmi śmiesznie, ale dawno nie czułem takiej bliskości z partnerką, jak właśnie w tej chwili. Wiem, że przecież widzieliśmy się po raz pierwszy w życiu i o bliskości, to raczej ciężko jest mówić, ale ja tak czułem. Czułem, jakbyśmy znali się od dawna. Zupełnie, jakbyśmy wiedzieli o sobie wszystko i nie mieli przed sobą żadnych skrywanych tajemnic.

Bez żadnych obaw i wewnętrznych oporów wszedłem w Agatę. Nawet nie pomyślałem o prezerwatywie. Kiedyś byłaby to pierwsza sprawa, którą bym zrobił. Założyłbym gumkę, zanim włożę.

Wchodziłem w moją partnerkę także w najbardziej klasycznej pozycji, jaką jest.
Agata leżała na plecach obejmując mnie nogami w pasie, ja na niej przytrzymując rękami w jej głowę.

Ta pozycja nie należała do wyrafinowanych i nie często ją praktykowałem, ale chciałem ten stan zmienić. Szczerze mówiąc: już dosyć miałem przeróżnych eksperymentów i swego rodzaju szaleństw w łóżku, wymagających ode mnie ekwilibrystyki. Odkrywałem coraz więcej zalet takiego właśnie zbliżenia. Przede wszystkim umożliwiało ono przytulenie się całym ciałem do partnera, namiętne spoglądanie mu w oczy i do tego możliwości całowania były zdecydowanie bardziej nieograniczone od innych pozycji. Poza tym pozycja klasyczna pozwala kontrolowanie pchnięć i tym samym przyspieszanie lub zwalnianie stosunku. Wszystkie sznurki miałem więc w swoich rękach i mogłem odpowiednio za nie pociągać. To była rzecz nie do pogardzenia. Czułem się wspaniale. Wszystko było świetne, doskonałe, wręcz idealne. Gdybym tego nie przeżywał, to uznałbym za niemożliwe.

To była prawdziwa bliskość. Takiej zażyłości nie doświadcza się często. W każdym razie, jeśli chodzi o mnie. Niesamowita sprawa. Sam nie mogłem w nią uwierzyć. Wszystko jednak miałem przed sobą czarno na białym.

Nasze miłosne jęki rozkoszy wypełniły całą przestrzeń. Splecione ze sobą i misternie zszyte, utworzyły prawdziwe epickie dzieło symfoniczne, którego byliśmy autorami i jedynymi wykonawcami. Nasze ruchy stawały się coraz szybsze, intensywniejsze i mocniejsze. Płonął w nas potężny ogień. Czuliśmy go w sobie. Skąpani w nim od stóp aż do głów, płynęliśmy na falach ekstazy przed siebie nie bacząc, gdzie nas zaprowadzą te płomieniste fale. Byliśmy niczym dwa krzaki gorejące. Rzeczywiście płonęliśmy z rozkoszy, która nagle i niespodziewanie otuliła nas swym płaszczem, niczym ciepłą kołdrą…

Doszliśmy oboje, jednocześnie wspięliśmy się na ten najwyższy szczyt, na jaki można się było wspiąć. Po osiągnięciu punktu kulminacyjnego zastygliśmy na dłuższą chwilę, wtuleni w siebie łapczywie łapiąc powietrze i ciężko oddychając.
Trzymałem mocno Agatę w objęciach. Gładziłem lekko dłonią jej ciało i czasami składałem na jej twarzy delikatny pocałunek.

Było mi wspaniale, czułem się równie cudownie. Niesamowicie i niebiańsko. Czułem się naprawdę jak w niebie.
 

Poranek nadszedł szybko i jak to zwykle bywa na początku lata. Kiedy otworzyłem oczy wycinek dookoła mnie było już jasno. Agata leżała tuż obok i patrzyła na mnie. Uśmiechnęła się.

– Dzień dobry. Jak minęła noc? – spytała.

– Dzień dobry – odpowiedziałem – wspaniale.

– Co powiesz na jajecznicę, którą zaproponuję na śniadanie?

– Świetnie – ucieszyłem się – mogę jednak najpierw poprosić o kawę?

– Jasne.

Nie ma to, jak dobrze zacząć dzień. Kawa bardzo to ułatwia, a jajecznica tylko upewniła mnie w kwestii wspaniałości tego dnia.

– Mogę mieć do ciebie prośbę? – spytałem przy śniadaniu – Zabierzesz mnie na cmentarz?

– Chcesz pojechać na grób Renaty? To bardzo miłe z twojej strony.

Myślę, że Agacie zrobiło się bardzo przyjemnie w tym momencie.

– Tak – potwierdziłem.

– Nie śpieszysz się do przyjaciół?

– Myślę, że wizyta na cmentarzu jest ważniejsza.

Upłynęło jednak trochę czasu, zanim znaleźliśmy się przy grobie mojej wczorajszej, mistycznej autostopowiczki. Nie mogłem ogarnąć całej armii myśli, które przetaczały mi się przez głowę w tej chwili. Poza tym to niezwykłe odczucie mrowienia całego ciała było niezwykłe. Te cholerne mrówki chodziły mi pod skórą, robiły to coraz natrętniej i wcale nie zamierzały przestać.

Od wczoraj wszystko przybierało kształty czegoś absolutnie niespotykanego. Wydawało się jakby z horroru wyciągnięte. Niezwykłe, osobliwe i niebywałe, ale nadzwyczaj pasjonujące i umiejące porwać swą niebywałością oraz rzadkością. W sumie to zawsze lubiłem takie klimaty, ale nigdy w życiu nie przypuszczałem, że stanę się ich bohaterem…

W moim przypadku ciąg wydarzeń był bardziej rozbudowany i wykraczał poza schemat takich opowieści, które można traktować nawet jako element folkloru danego miejsca. Nieco upiorny element. Czy tak właśnie miało być? Dlaczego ja? Mam się czuć wyróżniony, czy też uważać na siebie?

Nie rozumiałem też jednej sprawy. Dlaczego Renata chciała zrobić mi dobrze ustami? Co to mogło oznaczać?

No, to mam zagwozdkę. Mam nad czym myśleć, gdyby przez przypadek mi się nudziło.

Muszę przyznać, że bardzo wciągnąłem się w ten temat. Przeczytałem całe mnóstwo artykułów o duchach autostopowiczów, obejrzałem filmy dotyczące takich spraw.

Autostopowicz widmo to duch osoby, która zginęła w pobliżu danej drogi. Duch ten nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie żyje. Dlatego chce jak najszybciej wrócić do domu i porozmawiać z bliskimi. Na to jednak nie starcza mu już energii. Nie jest w stanie się z nimi spotkać.

Niby wszystko okej, ale kilka rzeczy absolutnie mi do obrazu zjawy przy drodze nie pasowało. Po pierwsze i najważniejsze: nie spotkałem jej w miejscu wypadku. Spotkałem ją na stacji benzynowej, gdzie poprosiła mnie o podwózkę. Dlaczego właśnie tam? Czyżby stacja była ważnym miejscem w tej układance? Co tam się wtedy stało? Kogo tam spotkała? Dlaczego nie zaprowadziła mnie do miejsca potencjalnego gwałtu, z którego uciekła prosto pod koła samochodu? Kim był ten, który próbował zrobić jej krzywdę? Pojawiło się całe mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi. Ten fakt bardzo mnie wkurzał. Nie lubię bowiem takich sytuacji, gdy muszę powiedzieć: wiem, że nic nie wiem.

Bardzo chciałem wiedzieć i dlatego postanowiłem kontynuować znajomość z Agatą, jeżeli oczywiście i ona będzie miała na to ochotę.

Poza tym muszę przyznać, że Agata zrobiła na mnie wrażenie jako kobieta. Nie chodzi tu tylko o fakt, że ze sobą spaliśmy.

Wziąłem do ręki telefon komórkowy i wykręciłem numer Agaty…
 

1,081
8.38/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.38/10 (16 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

jamer106 · 11 godziny temu ·

+2
0
Łooł. Aleś mnie kolego rozwalił. Real w pełnym tego słowa znaczeniu. Chylę czoło przed takim opowiadaniem. Bez 50 - tym orgazmem, typowym picza-pupa-usta. No wysmaliłeś tu naprawdę coś co jest warte pochylenia i powiedzenia BRAWO. Bez kazirodztwa, chorych snów małolata kopulującego z nauczycielką ( sorry ja ten temat poruszyłem w swoim opowiadaniu, ale w miarę realny sposób ), Jakież to jest w miarę realne i w pewien sposób piękne. Szacun chłopie. ( o ile się nie obrazisz ). Daje dychę bo na to to opowiadanie zasługuje. Końcówka opowiadania to naprawdę to coś co nie mogę określić, ale super za..... bo mnie tu zaraz zbanują. Dałeś do pieca chłopie.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · Autor · 7 godziny temu

0
0
@jamer106 Dziękuję za bardzo pozytywny komentarz. Mam nadzieję, że nie przesadziłeś z komplementami. Cieszę się, że mój tekst ci się spodobał.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.