Ariel (IV)
7 marca 2016
Ariel
16 min
Mężczyzna zbiegł po schodach i złapał Ariel za szyję.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz!? Chyba nie sądziłaś, że cię odsprzedam temu idiocie! – Warknął podnosząc ją lekko, tak, że opierała się na czubkach palców – Pójdziesz zemną. – Dodał, puścił dziewczynę, a następnie chwycił za włosy i wywlókł na zewnątrz. Ela wyszła za nimi.
Edward zaciągnął elfkę do sypialni i rzucił na łóżko.
- Zostaw nas samych! – Krzyknął do żony która próbowała wejść do pokoju.
- Nie ma mowy! Co ty zamierzasz zrobić? – Zapytała wyraźnie zdenerwowana.
- Powiedziałem wyjdź! – Wskazał na drzwi, a Ariel bezradnie się w niego wpatrywała.
Kiedy te zamknęły się za zapłakaną Elą, Ed zakluczył je i zwrócił się w stronę przerażonej elfki. Wyjął z szuflady cztery dość długie kawałki sznura po czym podszedł do łóżka, i pośpiesznie przywiązał szamoczącą się dziewczynę do rogów. Rozdarł jej ubranie wzdłuż klatki piersiowej i pochylił się nad wydatnym biustem. Zaczął lizać i ssać sutki Arieli głuchy na obelgi którymi go zasypywała. Wkrótce odsunął się od nich, zdjął spodnie obnażając swoje przyrodzenie i kilka razy uderzył nim w łono elfki po czym całą siłą naparł na nie wciskając się do środka. Dziewczyna zaczęła się szarpać jeszcze mocniej i w końcu udało się jej uwolnić z więzów jedną rękę. Wyszukała dłonią nóż, który Ela trzymała pod poduszką, i cięła Edwarda po twarzy. Nawet nie spodziewała się, że cokolwiek tam znajdzie, a co dopiero, że uda się tego użyć przeciwko temu sadyście. Mężczyzna czym prędzej odskoczył, a elfka wykorzystała to, rozcięła resztę sznurów i wstała pośpiesznie.
- Co ty robisz! – Wykrzyczał, próbując zatamować krwawienie z nad oka. Jednak nie uzyskał odpowiedzi. Wściekła niewolnica doskoczyła do niego i przyłożyła mu ostrze do gardła. – Daj spokój... przecież możemy się dogadać... - Wyjąkał, jednak Ariel powoli przejechała czubkiem wzdłuż szyi. Nie rozcięła skóry.
- Nie sądzę, żebym chciała. – Powiedziała chłodno po czym jednym płynnym ruchem wbiła nóż w klatkę piersiową mężczyzny.
Edward zaklął cicho pod nosem i osunął się na podłogę. Ela najwyraźniej słysząc, że zrobiło się jakoś dziwnie cicho próbowała wejść ale drzwi nadal były zakluczone. Nastolatka wzięła klucz, otworzyła je i nim kobieta zdążyła cokolwiek zrobić, dźgnęła ją w serce. Pobiegła w stronę piwnicy, gdzie znalazła pozostałe dwie niewolnice.
- Zabiłam ich... - Oznajmiła przerażona konsekwencjami, wpadając do środka i okrywając płachtą nagie, drżące ciało.
- Co zrobiłaś!? – Zdziwiła się Paulina.
- Zabiłam... jeszcze nigdy nikogo nie zabiłam...
- Zwariowałaś?! Pomyśl co teraz z nami będzie! – Wrzasnęła Morgana.
- Ja... to, to był odruch... nie przemyślałam... coś wymyślimy... ja - jakoś damy radę...
- Jasne! Jak sądzisz kto zechce nam pomóc? – Ciągnęła dalej starsza.
- Sama nie wiem... Samuel! – Krzyknęła pełna nadziei.
- Dalej to ciągniesz? Przecież nam nie pomoże! Ogarnij się dziewczyno!
- Pomoże... zresztą co nam zostaje...
- Morgana... może to nie jest taki zły pomysł... co mamy do stracenia. - Wtrąciła młodsza.
- A jeśli nas podkabluje!?
- Spróbujmy.
- Agh... Dobrze już. I tak lepsze to niż czekanie... przebierzcie się w coś, żeby nie rzucać się w oczy. – Zarządziła – I z kapturem! Musimy zasłonić uszy... - Dodała.
Szybko znalazły jakieś ciuchy w szafie, po czym pełne obaw wyszły z domu. Ariel mniej więcej pamiętała drogę do restauracji mężczyzny, więc udały się do niej i rozglądały szukając go.
- Jesteś pewna, że to tutaj?
- Tak, to tu.
- Jak on wygląda?
- Blondyn, włosy miał zaczesane do tyłu. Błękitne oczy, mocne rysy twarzy, umięśniony. Wtedy miał na sobie granatową marynarkę, błękitną koszulę i czarne spodnie.
- Może to tamten? – Zapytała Paulina wskazując na mężczyznę wsiadającego do samochodu.
- Chyba tak. Poczekajcie, sprawdzę. – Odparła dziewiętnastolatka podchodząc do auta. Zapukała w szybę.
- Ariel? Co ty tu robisz o tej porze?– Zapytał na jej widok.
- Samuel? To ty?
- Tak, ale co tu robisz? Wszystko w porządku?
- Nie... możesz nam pomóc?
- Wam? Kogo jeszcze masz na myśli?
- Moje dwie znajome.
- Jeśli tylko będę w stanie. O co chodzi?
- To dłuższa opowieść. Możemy pojechać z tobą?
- Dobrze... wskakujcie. – Powiedział, a Ariel pomachała w stronę towarzyszek.
- Dzięki. Ratujesz nam życie. - Stwierdziła otwierając drzwi.
- O co chodzi? – Zapytał Samuel gdy wszystkie wsiadły.
- Nie tutaj. – Zaprzeczyła dziewczyna – Możesz nas zabrać w ustronne miejsce?
- Może do mnie? Tam nie będzie nikogo kto mógłby coś podsłuchać.
- Niech będzie. – Zgodziły się wszystkie trzy naraz.
Samuel całą drogę zerkał na Ariel, co nie umknęło uwadze Morgany.
Dom mężczyzny nie był ogromny, jednak do małych nie należał. Dwupiętrowy budynek pomalowany na czerwono, z bordowym, blaszanym dachem. Wokół okien kolor farby był nieco ciemniejszy. Przy wejściu dobudowane było niewielkie pomieszczenie o szklanych ścianach, wypełnione różami. Kiedy wjechali na podwórko z domu wybiegło dwoje dzieci. Chłopiec o brązowych włosach, w niebieskiej kurtce, oraz dziewczynka o długich blond włosach spiętych w kitkę, w różowej kurtce.
- A Piotrek zbił szybę w szopie! - Krzyknęła dziewczynka wtulając się Samuela.
- A Basia popsuła huśtawkę! - Zawołał chłopiec również przytulając się do mężczyzny.
- Już dobrze, naprawimy to jutro, dobrze? Teraz dajcie mi chwilę.
- Kto to tatku? - Zapytała dziewczynka wskazując na Ariel która zdążyła już wysiąść.
- To moja przyjaciółka, Ariel. Idźcie się przywitać.
Basia podeszła niepewnie do elfki a po chwili serdecznie ją przytuliła i odbiegła do ojca, podczas gdy chłopiec jeszcze przyglądał się dziewczynie. W końcu wyciągnął rękę na przywitanie i również wrócił do Samuela.
Gospodarz zaprosił wszystkich do środka, gdzie pokierował dziewczyny do salonu a dzieci pogonił do pokoi.
- Więc? O co chodzi? - Zapytał chwilę później, podając herbatę.
- Widzisz... - Ariel nie wiedziała jak ubrać to co się stało w słowa. - ja... dałam się ponieść emocjom... i... - Łzy zaczęły cisnąć się jej do oczu. Nie dlatego, że żałowała śmierci tamtej dwójki, ale dlatego, że bała się co na to powie Samuel.
- Chyba rozumiem... to wyjaśnia krew na ręce. Nie zrozum mnie źle, ale nie będziecie bezpieczne jeśli tu zostaniecie. Służby specjalne w końcu was znajdą.
- To, co mamy robić? - Zapytała Morgana. - Pomożesz nam?
- Oczywiście, że tak. Tylko jeszcze nie wiem jak... na razie odpocznijcie. Zanim znajdą ciała trochę potrwa, więc dzisiaj po prostu tu zostańcie. Odpocznijcie a ja poszukam dla was jakiś czystych ubrań. - Zaproponował Samuel.
- Dziękujemy.
- Proszę pana... - Odezwała się nieśmiało Paula – Mogłabym skorzystać z toalety?
- Och, oczywiście. Na końcu korytarza i w lewo. Czujcie się jak u siebie. Jeśli będziecie miały ochotę na kąpiel to ręczniki znajdziecie w szafce obok prysznica. Żele powinny być w kabinie. - Wyjaśnił mężczyzna. - A jak będziecie głodne, to kuchnia jest do waszej dyspozycji. Wybaczcie, ale ja na gotowaniu się nie znam, a córka wraca jutro, więc jak coś mogę ewentualnie zamówić kolację. - Dodał.
- Nie trzeba. - Zaprzeczyły siostry. - Możemy zrobić kolację.
Posiłek podali dopiero gdy wszystkie elfki się wykąpały i przebrały w przygotowane przez Samuela ciuchy. Dzieciaki również zeszły.
Po kolacji Basia zaprosiła Paulinę do pokoju, żeby się z nią pobawić, Morgana poszła spać, chociaż Piotrek długo próbował odciągnąć ją od tego pomysłu, a Ariel założyła kurtkę i razem z Samuelem wyszła na dwór. Mężczyzna zapalił papierosa, usiadł na krześle naprzeciw elfki i głęboko westchnął.
- Cieszę się, że do mnie przyszłaś. - Stwierdził po dłuższej chwili. - To chyba oznacza, że mi ufasz.
- Oczywiście, że tak. Nie mam powodu, by nie ufać. - Odparła beztrosko Ariel szczelniej się zapinając.
- Naprawdę cieszy mnie, że to mówisz, ale muszę ci coś o sobie powiedzieć. - Zauważył z poważnym tonem, jednocześnie lekko smutny.
- Co takiego?
- Ja... przez cztery lata... kiedy mieszkałem daleko stąd... pracowałem w służbach specjalnych zajmujących się polowaniem na elfy... - Wyznał a Ariel spojrzała na niego przerażona. - Zerwałem z tym... teraz rozumiem jak straszne było to co robiłem... Rudy... ten który zajmował się twoim szkoleniem to mój brat... kiedy zrezygnowałem z polowania długo próbował mnie namówić żebym wrócił, jednak mój światopogląd zmienił się... poznałem grupę elfów, pomogli mi gdy byłem w potrzebie, pomimo że wiedzieli czym się zajmuję. Powiedzieli mi, że nieważne kim jestem, jestem dzieckiem tych samych bogów co oni. - Łzy ściekały mężczyźnie po twarzy - Ziemia po której stąpam, jest tą samą po której stąpają oni, po której stąpali nasi przodkowie. Opiekowali się mną przez kilka dni tak jak nigdy nie zajął by się mną żaden człowiek. Wtedy zrozumiałem, że powinniśmy sobie nawzajem pomagać a nie niewolić... nigdy nie miałem własnego elfa... jednak moja rodzina jest jedną z bardziej znanych jeśli chodzi o okrucieństwo... pamiętam, jak głodzili młode dziewczęta, katowali chłopców... pamiętam cierpienie które kiedyś wydawało mi się czymś normalnym...
- Ale zrozumiałeś... - Zauważyła Ariel. Jej głos był spokojny.
- Tak... tylko... przepraszam...
- Nie musisz. To niczego nie zmieni. Przeszłość zostaje przeszłością. Najważniejsze, żeby błędy które w niej popełniliśmy nie przenikały do teraźniejszości. Zrozumiałeś błąd. Plemię które spotkałeś nie jest lubiane w społeczeństwie elfów. Elfy nienawidzą ludzi, i większość z nas najchętniej wymordowała by waszą rasę, jednak nie robimy tego. Potrafimy przebaczać. Ja ci przebaczam, a czy ty mi potrafisz przebaczyć śmierć Eda i Eli?
- Nie mogę mieć ci tego za złe. To byli źli ludzie.
- Nie. - Ariel pokręciła spokojnie głową. - Oni nie byli źli. To świat stworzony dawno temu ich tak wychował. Byli normalnymi, szanowanymi obywatelami, czyż nie? - Samuel spojrzał dziewczynie w oczy. Kręciły się w nich łzy, tak samo jak u niego. Dziewczyna podeszła do mężczyzny, usiadła obok i objęła go. - Musisz przebaczyć samemu sobie. My nie możemy cię winić. Jestem ci wdzięczna, przepełnia mnie duma na myśl o tym, że udało ci się uciec od świata w którym nasze gatunki ranią się wzajemnie i stworzyć nowy, gdzie sobie pomagamy.
Siedzieli tak dłuższą chwilę aż w końcu poczuli jak dopada ich senność. Ariel położyła się na sofie w salonie, a Samuel przygotował jej pościel. Kiedy już chciał pójść do swojego pokoju dziewczyna złapała go za rękaw prosząc by został.
- Boję się spać sama... wcześniej miałam Różę, albo Morganę i Paulinę... - Wyznała rumieniąc się ze wstydu.
- Zostanę, ale tylko dopóki nie zaśniesz. Później muszę iść do siebie. Dobrze?
- Dobrze. - Zgodziła się elfka i nieco się odsunęła, żeby mógł usiąść przy niej.
Ariel zasnęła dość szybko jednak mężczyzna dalej siedział wpatrzony w nią. Głaskał ją po głowie, wspominając przeszłość. Poszedł spać dopiero nad ranem, kiedy pierwsze promienie słońca wychylały się znad dachów.
Morgana wstała jako pierwsza, przygotowała śniadanie, i obudziła siostrę.
- Kto by pomyślał, że blondyna mówiła prawdę... - Stwierdziła nalewając sok do kubków.
- Jednak są dobrzy ludzie, prawda? - Zauważyła Paulina. - Może wszystko się jeszcze ułoży.
- Na to wygląda.
Ledwo zdążyły zjeść śniadanie jak usłyszały tupot małych stup. Piotrek zbiegał po schodach. Zatrzymał się na widok elfek w kuchni, ale zaraz podszedł się przywitać. Zjadł miskę płatków, i usiadł obok śpiącej wciąż Arieli, włączył telewizor i z zapałem zabrał się za wyjaśnianie gościom kim są postacie z jego ulubionej bajki, oraz czym się właśnie zajmują. Hałas telewizji obudził Ariel, jednak dziewczyna leżała dalej ciesząc się namiastką normalnego życia. Koło dziewiątej rano pod dom podjechał samochód. Najstarsze dziecko Samuela, jego córka weszła do domu. Przeżyła niezły szok widząc trzy elfki w salonie.
- Tato!? - Zawołała – O co tu chodzi? - Pytała ściągając płaszcz i wieszając go w szafie. Weszła do pokoju, przywitała się z bratem. Zerknęła na przyglądające się jej elfki. Córka Samuela nie była wysoka, miała bladą cerę, ciemny makijaż dookoła oczu i ciemną szminkę na ustach, długie, gęste włosy przysłaniające jedno oko, czarną bluzkę w poziome paski, czarną spódniczkę z falbanami, czarno- różowe długie do kolan skarpety i czarne, ciężkie buty.
- Zaraz zejdę. - Zawołał mężczyzna. Po głosie można było poznać, że właśnie go obudzono.
Samuel wstał, obudził młodszą córkę i razem zeszli na dół.
- Co to za jedne? - Zapytała dziewczyna ściskając się z ojcem.
- To Ariel, Morgana i Paulina – Odpowiedział mężczyzna zaspany. - Wszystko wyjaśnię ci przy kawie dobrze?
- Jasne. Mi też zrób. Jestem padnięta.
- I jak, zdałaś testy? - Zagadnął Samuel wstawiając wodę w czajniku.
- Tja, nie było problemu. Pomyliłam jedną rzecz, tak to reszta dobrze. 98 procent.
- Super, jestem z ciebie dumny.
- Dzięki.
- A jak tam ci się układa z Robertem?
- Nijak. Rzucił mnie dla jakiejś blond dziuni.
- To przykre...
- Przykro to mu będzie jak dowie się ilu już sukę miało.
- Wyrażaj się!
- A jak mam powiedzieć, jak się puszcza z pierwszym lepszym co tylko ma kasę?
- Przy rodzeństwie się chociaż powstrzymuj.
- Agh... dobra, nie chcę kłótni. Jak było na przyjęciu?
- Ja bawiłem się wyśmienicie. Ale nie wiem co się działo u burmistrza.
- Miałeś nie pić.
- Nie piłem. Nie martw się. Już do tego nie wrócę. Przez cały wieczór zamówiłem jednego drinka na basenie i nawet go nie dopiłem.
- Jasne... czekaj! Co ty robiłeś na basenie? Przecież to na drugim końcu miasta.
- Pokazywałem Arieli okolicę.
- Uuu, rozumiem. - Uśmiechnęła się
- Tylko bez zboczonych myśli młoda damo. Już ja znam ten twój uśmieszek.
- Oj, daj se spokój, z twoim wyglądem do niczego nie mogło dojść. - Zauważyła dziewczyna szczerząc się jeszcze szerzej.
- Wiesz, ja nie muszę się malować żeby zwrócić na siebie uwagę. - odgryzł się mężczyzna również się uśmiechając.
- Dobra, niech będzie, że wygrałeś. Dzisiaj o osiemnastej jest potańcówka...
- Nie. - Przerwał jej w pół słowa. - Umawialiśmy się, że dzisiaj zajmujesz się rodzeństwem. Dziewczyny pewnie ci pomogą, a ja muszę coś załatwić.
- Dlaczego nie mówiłeś? - Wtrąciła Morgana. - Co takiego chcesz załatwić?
- Dom. - Odparł spokojnie na co wszyscy nieźle się zdziwili.
- Ale ja lubię nasz dom! - Zawołał Piotrek.
- Nie chcę się znowu wyprowadzać! - Wyła Basia.
- Spokojnie, spokojnie. Będziecie mogli wybrać gdzie, ale przeprowadzić się trzeba. - Spojrzał na Ariel. – To najlepsze rozwiązanie. Jeśli wyjedziecie dość daleko pewnie was nie znajdą. Obiecałem, że wam pomogę, i dotrzymam obietnicy. Zamierzam wziąć was pod swoją opiekę. Bez problemu mogę pracować z innego miejsca. A wy będziecie bezpieczne.
- Czekaj! - Zdenerwowała się starsza córka. - Znowu przeprowadzka! Kim one w ogóle są!
- To moje przyjaciółki i potrzebują mojej pomocy. Pamiętaj, że poprzednia przeprowadzka to była twoja wina. Gdybyś nie wyleciała ze szkoły nie wyjechali byśmy.
- Och super, więc to moja wina, tak?! A to, że miałam problemy to nie pamiętasz? To jak mnie gnębili, byłam popychadłem bo kazałeś mi się uczyć!
- Kamila, przecież wiesz, że... - Próbował jej przerwać, jednak bezskutecznie.
- Zamiast zrobić ze mnie służącą, to nie! Córki ci się zachciało! I nie obchodziło cię gadanie ludzi, że masz córkę elfkę! Miałeś to gdzieś bo ciebie to nie dotyczyło! Ja nie miałam życia! Nie dziw się, że uciekałam! A teraz kiedy znalazłam ludzi którzy mnie akceptują ty wyjeżdżasz z przeprowadzką!
- Skarbie, uspokój się.
- Nie! Dlaczego to zrobiłeś... dlaczego mnie zaadoptowałeś!? Przecież ona była przeciwna. To dlatego od ciebie odeszła! Słyszałam wasze wszystkie rozmowy! Jak myślisz jak to jest kiedy przez trzy lata słuchasz, o tym, że twoja matka cię nie chciała! Ewelina co noc mówiła mi, że moja matka mnie odrzuciła bo bachor przeszkadzał jej w pracy! Mówiła mi, że moja matka się kurwiła! Że sprzedawała swoje ciało ku uciesze swojego pana! Ale nie! Znalazł się dobry człowiek który postanowił dać mi szczęśliwe życie bez względu na to czy ja tego chcę, czy nie! Ucz się bo ktoś musi przejąć firmę! Gówno nie przejąć! Myślisz, że oddali by firmę elfce! - Po tych słowach wybiegła z kuchni, do swojego pokoju.
- Kamila! Kamila poczekaj. - Samuel pobiegł za nią.
- O co tu chodzi? - Zainteresowała się Paulina
- Mama zawsze była zła dla Kamili. - Zauważył Piotrek. - Kamila miała problemy w szkole bo uciekała i wracała do domu.
- Dlaczego?
- Bo tata przyprowadził ją kiedyś do domu i powiedział, że to nasza siostra. - Wtrąciła Basia. - Mama nie była zadowolona.
- Kamila robiła sobie krzywdę. Kiedy była bardzo smutna.
- Krzywdę?
- Tak. Na rękach i nogach. Dalej ma ślady. - Stwierdził chłopiec jeżdżąc palcem po nadgarstkach. - Po tym z reguły szybko przestaje płakać.
Kamila nie wychodziła, ani nie wpuszczała do swojego pokoju nikogo przez cały dzień. O osiemnastej Samuel wyszedł z domu a elfki zostały same z dziećmi.
Ariel przygotowała drobny posiłek i zaniosła go na górę. Zapukała do drzwi Kamili.
- Czego! - Burknęła dziewczyna.
- Przyniosłam ci coś do jedzenia. - Odpowiedziała dziewiętnastolatka.
- Postaw pod drzwiami.
- Możemy porozmawiać?
- Nie.
- Słuchaj, jeżeli chcesz mogę porozmawiać z Samuelem, żebyście zostali. Już i tak dużo dla nas zrobił.
Drzwi do pokoju uchyliły się.
- Właź.
Pokój był strasznie ponury. Wszędzie było pełno ciemnych plakatów, okna były zasłonięte. Ściany miały kolor ciemnoniebieski. Na licznych półkach stały ozdobne noże, nad łóżkiem wisiał piękny miecz, a ze skrzyni obok łóżka wystawał gruby sznur. Po podłodze walało się kilka ubrań. Ariel spojrzała na dziewczynę. Miała na sobie tylko czarną koronkową bieliznę przez co dało się zobaczyć liczne blizny po nożu na niemal całym ciele. Kamila wzięła talerz i usiadła z nim na łóżku.
- Jesteś lesbijką czy co? - Zapytała.
- Słucham?
- Nie gap się tak na mnie bo coś sobie pomyślę. O czym chciałaś gadać?
- Chciałam się zapytać czy to prawda, że jesteś elfką.
- Tak. - Dziewczyna odsunęła włosy ukazując ucho. Oprócz tego, że było całe w kolczykach było normalnym elfim uchem. - Usiądź obok mnie. - Zaproponowała dość nagle. Ariel przystała na to. Kamila przyjrzała się z bliska jej ciału. - To nie sprawiedliwe... - Zauważyła dziewczyna podciągając kolana i chowając między nimi głowę.
- Co jest nie sprawiedliwe?
- To, że każdy decyduje o moim życiu za mnie... nawet ty.
- Mam wrażenie, że za mną nie przepadasz. Jest coś co mogę zrobić, żebyś mnie polubiła?
- Przywróć mi ojca.
- Co masz na myśli?
- Jest tak zajęty pracą, że niemal nie ma go w domu. Jeśli dzięki przeprowadzce będzie miał dla nas więcej czasu to proszę pomóż. Nie chcę, żeby Piotrek albo Basia poczuli się zaniedbani. Wiem, że czasem przesadzam kiedy się na niego drę, ale, czasem mam wrażenie, że tylko tak mogę zwrócić na siebie jego uwagę... - Żaliła się Kamila. - Znaczy wiesz – W oczach dziewczyny dało się ujrzeć niepokojący błysk. - Możesz też zrobić coś innego. - Stwierdziła obracając się i idąc po łóżku, na czworaka w stronę Arieli. - Co ty na to, żeby tak pożyczyć mi swoje ciało? Tylko na chwilkę. Nie zajmę ci długo.
- Nie do końca rozumiem... - Przyznała zdezorientowana sytuacją dziewiętnastolatka.
- Po prostu się zgódź. Tylko ten jeden raz.
- No dobrze... ale na co się zgadzam?
Kamila wyszczerzyła się szeroko i bez słowa podsunęła tak blisko, że niemal stykały się twarzami. Sięgnęła powoli w stronę piersi dziewczyny, zaczęła je masować, a nie rozumiejąca co się dzieje Ariel nie była w stanie jej powstrzymać.
Jak Ci się podobało?