Ariel II (I)
20 lutego 2017
Ariel
14 min
Od przeprowadzki minęły dwa tygodnie. W tym czasie elfki zapisały się do szkoły i zapoznały z nowym otoczeniem. Mieszkały w centrum przybrzeżnego miasta, zaraz przy galerii handlowej, kinie, teatrze i operze. Ulica Tadeusza, znajdowała się zaledwie trzy przecznice od szkoły. W mieszkanku obok ulokowała się starsza elfka, pani Eliza. Staruszka, nawet jak na elfkę. Długie włosy, które spinała w kok, dawno straciły swój blask, pozwalając, by spowiła je starcza biel. Twarz pokryły, tak typowe dla ludzi, zmarszczki, a błękitne oczy, schowały się za grubymi okularami. Po drugiej stronie mieszkał młody chłopak ze swoją dziewczyną. Para ludzi, miłujących elfy i nie mogących znieść podziału gatunków. Mieszkanie naprzeciwko należało do Samuela i jego dzieci. Tylko Kamila zamieszkała z resztą elfek, pomimo, że mężczyzna był temu niezbyt przychylny.
Poniedziałek, początek tygodnia i nowej, a dla Pauliny pierwszej, szkoły. Dziewczyna była bardzo przejęta, ponieważ jako jedyna trafiła do innej grupy, podczas gdy reszta miała tę samą klasę.
- Wychodzimy! - Krzyknęła przez uchylone drzwi domu Samuela Kamila. - Wrócimy jakoś koło piętnastej.
- Poczekaj chwilę... - odezwał się mężczyzna do słuchawki telefonu. Odsunął ją od twarzy i przykrył mikrofon ręką. - Na pewno was nie podwieźć? - Zapytał.
- Nie, spoko. To blisko. I nie martw się o obiad, po drodze jest jakaś restauracja, tam zjemy - stwierdziła. - Miłej pracy – dodała, wystawiając język.
- Chcesz pieniądze? - zawołał za nią.
- Mam! - odkrzyknęła przez zamknięte drzwi.
Nastolatka zbiegła po schodach na parter i dołączyła do czekającej pod kamieniczką Arieli.
- Gdzie reszta? - Zapytała.
- Morgana poszła jeszcze odprowadzić Paulinę. - wyjaśniła dziewczyna i uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Gotowa?
- Powiedzmy. To już moja trzecia szkoła... jakoś to będzie. Co ty się tak gapisz? - burknęła, widząc jak blond-włosa pożera ją wzrokiem.
- Ładnie ci w jasnych kolorach. - odparła Ariel, nieco się rumieniąc. To jednak było nic w porównaniu do tego, jak czerwona stała się Kamila, ubrana w białą suknię, sięgającą do kostek.
- Zamknij się - zażądała i powoli ruszyła w stronę szkoły. Ariel rozbawiona reakcją młodszej elfki śmiała się chwilę, jednak po paru sekundach, obie szły już razem.
Budynek szkolny był olbrzymi. Mieścił ponad dziesięć gabinetów na każdym z pięciu pięter, posiadał tor do biegów długodystansowych, ogromne boisko do gier drużynowych. Ponadto był tu również basen, hala sportowa, sala konferencyjna i wielka hala teatralna.
- Witam, mogę w czymś pomóc? - usłyszały głos zza pleców. Stała tam niewysoka dziewczyna o czarnych włosach przyciętych na, modną ostatnio, chłopczycę. Krótsze boki i góra postawiona na żel, niczym czarne płomienie.
- Tak... nie, nie wiem przepraszam... - zagmatwała się Ariel.
- Jesteśmy tu nowe - wtrąciła szybko Kamila. - Gdzie powinnyśmy pójść?
- Nowe? Więc to o was trąbiła dyrekcja. O ile mi wiadomo, macie trafić do klasy drugiej C. Zaprowadzę was do gabinetu. - zaoferowała dziewczyna, wyciągając dłoń. - Tak w ogóle, to jestem Anna, przewodnicząca klasy drugiej B - przedstawiła się.
– Ja jestem Kamila – elfka uścisnęła rękę Anny. – A ten zboczuch to Ariel.
– Zamknij się! – warknęła blondynka, uderzając przyjaciółkę w bark. – Nie jestem zboczona, to ty jesteś! – warknęła. – Miło mi poznać – powiedziała do przewodniczącej.
– Mi również miło – odpowiedziała dziewczyna w pełni szczerze. – A teraz chodźcie, lekcje niedługo się zaczną.
Anna poprowadziła elfki na drugie piętro, do gabinetu z czerwonymi drzwiami. Po drodze wyjaśniła, że ponieważ nie wszystkie elfy znają alfabet, drzwi pokolorowano, by łatwiej było się im odnaleźć. Czerwone oznaczają klasę „C”, żółte „A”, a na przykład fioletowe to „D” ponadto, każde piętro również ma inny kolor. Są to po kolei zielony, niebieski, pomarańczowy, żółty i biały. Ostatnie piętro należało do elity. Osoby, które się tam uczyły dostawały specjalne stypendia i mogły się ubiegać o lepszą pracę. Dziewczyny weszły do swojej klasy. Znaczna część uczniów siedziała już na swoich miejscach. Było tu ponad dwadzieścia podwójnych ławek i jeszcze kilka pojedynczych w rogu. Ogromna, biała tablica na prawo od wejścia i zwykły, czarny stół zamiast biurka nauczycielskiego. Za oknami widać było boisko do siatkówki oraz plażę.
Ktoś wstał z ławki i przejął nowe od przewodniczącej.
- Nazywam się Rob. Starszy klasy - przedstawił się chłopak. Był wyjątkowo niski, a bujne włosy całkowicie przysłaniały mu uszy, przez co nie dało się stwierdzić czy jest człowiekiem, czy elfem.
- Ariel, a to Kamila.
- Miło was poznać. Wasze miejsca będą tutaj - wskazał na krzesło w ostatniej ławce po lewej stronie - I tutaj - przeniósł palec na pierwszą ławkę po prawej.
- A nie można tak, żebyśmy siedziały razem? - Zapytała Kamila.
- Nie, nie można. To rozporządzenie dyrekcji - stwierdził stanowczo. - chociaż... jeśli bardzo byś chciała, to mogę zapytać. Ale wątpię, żeby się zgodzili, z reguły są bardzo upierdliwi.
- Była bym bardzo wdzięczna. Ariel, gdzie wolisz na razie siedzieć?
- Jest mi to obojętne.
- To ja klepię tył. - powiedziała i salutując z uśmiechem, odeszła w stronę ławki.
Kilka minut później rozbrzmiał dzwonek, obwieszczający początek lekcji. Klasa była już pełna, a uczniowie pozajmowali swoje miejsca. Nauczyciel pojawił się z lekkim opóźnieniem. Młody mężczyzna, kompletnie pozbawiony włosów. Miał mądre, zielone oczy i dobrze zbudowane ciało. Przedstawił się jako Adolf Matthews. Mówił z dziwnym akcentem i nie potrafił powiedzieć „R”. Wydawał się jednak całkiem sympatyczny. Oprócz wychowawstwa w klasie drugiej „B”, sprawował również funkcję nauczyciela od wychowania fizycznego w szkole Pauliny, przez co nie zawsze był dostępny dla uczniów. Niemalże równo z końcem wyczerpującego przemówienia, do klasy weszła blada jak trup elfka o białych włosach. Jej uszy były niemal tak długie jak te Arieli, choć była od niej zdecydowanie niższa. Burknęła coś przechodząc obok pana Matthews i jak cień prześliznęła się do ławki, na samym końcu, po lewej. Nieco się speszyła widząc, że nie będzie siedzieć sama, ale z braku możliwości usiadła i otworzyła ogromną księgę, którą nosiła zawieszoną na ramieniu, jak torebkę.
Kamila zerknęła dziewczynie przez ramię, próbując rozpoznać co ów elfka czyta, jednak niewiele zrozumiała. Całość była najwyraźniej zapisana w jakimś obcym języku. Jednak widząc rumieniec oblewający twarz czytającej, zgadywała, że to coś zbereźnego, co tylko jeszcze bardziej karmiło jej ciekawość.
- Co czytasz? - zapytała po dłuższej chwili, nie mogąc wytrzymać.
- Nic nie czytam! - elfka natychmiast zamknęła księgę z głośnym hukiem. - Przepraszam... - szepnęła gdy nauczyciel odwrócił się od tablicy.
- Nie chcę wyjść na gbuła, ale może obie otworzyły byście zeszyty? - Zauważył.
- Przepraszam... - powtórzyła dziewczyna, sięgając po zeszyt, przyczepiony do wewnętrznej strony okładki.
- Boże, coś taka zestresowana? - Zdziwiła się Kamila, wyciągając swój brudnopis. Czarna okładka była pozdzierana, pozostawiając białe wzory. Kilku wisielców, nóż i jakieś sentencje.
- Ładny zeszyt - przyznała sąsiadka, oglądając swój, zwykły, w czarno- białe linie.
- Dzięki. Tak w ogóle, jestem Kamila. A ty?
- Dolores...
- Śliczne imię. Niestety, widzę, że pasuje ci do rąk...
- Co masz na myśli? - zainteresowała się Dolores, opuszczając rękawy, i tak za długiej bluzki.
- Nie musisz się tak peszyć. Nie będę się z tego śmiała. Też lubię malować.
- Dziwna jesteś - podsumowała dziewczyna. - Chyba mogę cię polubić.
- I z wzajemnością - odpowiedziała z uśmiechem Kamila. - Od dawna tu mieszkasz?
- Prawie od roku, a co?
- Jestem nowa na wyspie, myślałam, że mogłabyś mnie oprowadzić. - zaproponowała, pochylając się nieco bliżej. - Na pewno znasz jakieś fajne miejsca. To jak?
- Może, mogłabym...
- I super! - Ucieszyła się, i niemal w jednej chwili poczuła jak coś twardego trafia ją prosto w czoło.
- Pani Kamila ma dziś specjalne zadanie domowe. A Doloł1es jej z nim chętnie pomoże. Mylę się? - Usłyszała głos pana Adolfa.
- Celny rzut - zauważyła, odnosząc marker.
- Dziękuję.
- Sorki lola - przeprosiła Kamila, siadając.
Po dzwonku Kamila przekazała Arieli, że idzie się zaprzyjaźniać z nową koleżanką, więc jak dobrze pójdzie to się spóźnią i wyszła gdzieś, zostawiając nastolatkę samą. Niezadowolona blondyna skrzyżowała ręce w goście bezsilności i wróciła do klasy, czekając na następną lekcję, cały czas odganiając się chętnych na bliższą znajomość chłopaków.
Kamila poprowadziła Dolores prosto do szatni, obok sali wychowania fizycznego. Widziała ją wcześniej, gdy razem z Ariel i Morganą składały podanie o przyjęcie do szkoły.
- Czego tu szukasz? Gimnastykę mamy za godzinę... - zainteresowała się dziewczyna.
- Ile tak właściwie masz lat?
- Szesnaście.
- Legalna, co. Wygląda na to, że jesteś niewiele młodsza ode mnie – zaśmiała się elfka. - Pokażesz mi swoje obrazki? - Zapytała nieco smutniejszym tonem.
- Moje co? - zdziwiła się Dolores, na co Kamila bez słowa podwinęła długi rękaw białej sukni. - Rozumiem. Nie spodziewałam się. Nie wyglądasz na taką.
- To jeszcze nic. To ta normalniejsza ręka - podsumowała, tym razem już całkiem bez życia w głosie.
Dolores zdjęła bluzkę, zostając w podkoszulce na ramiączkach. Całe ręce, aż do barków miała ozdobione bliznami. Kilka jeszcze świeżych widniało na prawym przedramieniu.
- Jest ich o wiele więcej, prawda? Czemu nadal to robisz? Nie jesteś tu szczęśliwa?
- Bo jestem tu zupełnie sama. Inni się ode mnie odwracają widząc „TO”.
Gdzieś w tle rozbrzmiał dzwonek na lekcję. Dziewczyną wydał się jednak tak odległy i nierealny, że nawet nie zwróciły nań szczególnej uwagi.
- Głupota. Tylko napędzasz błędne koło.
- Przecież blizny i tak zostaną.
- Sranie w banie. Blizny bliznami, ale jak się nie widzi nowych, to się do tego lepiej podchodzi.
- A ty taka cwana, kiedy się ostatnio pocięłaś? No, słucham?
- Jakoś miesiąc temu. Dwa tygodnie przed przybyciem na wyspę.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Twoje też są świeże.
- Owszem, ale ja już z tym skończyłam. Nie wrócę to tego i ciebie też chcę odciągnąć. Wydajesz się zbyt fajna, żeby tak się wyniszczać. Dlatego, zapraszam cię na obiad po szkole. Widziałam w okolicy całkiem przyzwoitą knajpę.
- Czekaj, co? - Słowa nowej znajomej kompletnie wybiły elfkę z rytmu. - Co ma jedno do drugiego?
- Zaufaj mi - poprosiła Kamila, przybliżając się do dziewczyny. - Spodoba ci się - wyszeptała jej do ucha.
- Znam cię od godziny, skąd mam wiedzieć, że mnie nie wystawisz?
- Cóż, pewności nie będziesz miała nigdy... - przyznała.
- No dobrze... niech będzie, pójdę z tobą... - zgodziła się Dolores, po chwili namysłu.
- Ekstra! - Uradowała się siedemnastolatka.
- Ale teraz powinnyśmy już iść na lekcję, nie sądzisz?
- Tak, jasne. I tak jesteśmy spóźnione...
- No właśnie. - Elfka ubrała pospiesznie bluzkę i kierując się do wyjścia.
- Hej, lola - zawołała Kamila, gdy elfka miała już dłoń na klamce.
- Tak?
- Zawsze chodzisz bez stanika? - zapytała z satysfakcją widząc jak nowa znajoma płonie ze wstydu. - Spokojnie, to nic złego. Też często go nie zakładam. Widzisz? - To mówiąc naciągnęła dekolt, odsłaniając ramię.
- Powinnyśmy już iść – stwierdziła Dolores, puszczając słowa elfki mimo uszu.
Wchodząc do klasy Dolores przeprosiła za spóźnienie, skłoniła się lekko i usiadła na swoim miejscu. Tuż za nią, Kamil również burknęła coś pod nosem. I choć z pewnością „przepraszam” to nie było, nauczyciel nie zatrzymywał jej, czekając aż dziewczyna przygotuje się do lekcji. Nastolatka przespała całą lekcję schowana za podręcznikiem do matematyki, który sięgnęła od loli, o jakże wymownym tytule „królowa nauk”. Obudziła ją Ariel, obejmując od tyłu i podnosząc.
- O ty zboczuszku – szepnęła siedemnastolatka, odchylając głowę i całując ją w polik. - Żeby tak publicznie chwytać mnie za piersi?
- Co? Nie... Przecież...
- Aleś się zrobiła czerwona! - Zaśmiała się widząc jak przyjaciółka tonie w purpurze.
- Chyba powinnyśmy się przebrać – zauważyła Dolores, zbierając swoje przybory z ławki. - Za pięć minut lekcja, a musimy się jeszcze przebrać – dodała. Czekała jednak cierpliwie, aż Kamila podniesie się z krzesła i zabierze brudnopis. Swoją drogą, to chyba jedyna rzecz jaką ze sobą zabrała. Oprócz stroju oczywiście.
Cała trójka pospiesznie udała się do szatni. Była tam już Morgana i reszta dziewczyn. Wszystkie przebierały się pospiesznie, jakby nawet nie zauważyły, że ktoś przeszedł przez drzwi. Ariel otworzyła swoją szafkę, zdjęła buty, odstawiając je na półkę, po czym rozpięła bluzkę i spódnicę, zostając w białej bieliźnie. Wsunęła na siebie białą, obcisłą koszulkę, a na nogi naciągnęła krótkie, czarne spodenki, również wspaniale podkreślające kształty jej ciała. Nie czekając na malarki, wybiegła na salę razem z resztą dziewczyn.
- Ale ona ma wielkie piersi... - zauważyła po chwili milczenia Dolores.
- O, tak... Są cudowne. I ta ich jędrność... - rozmarzyła się Kamila.
- Macałaś ją? - zdziwiła się szesnastolatka, zdejmując bluzę i odkładając ją do szafki.
- Zdarzyło się kilka razy. Wiem, że nie widać, ale jest nieźle doświadczona.
- Co masz na myśli? - zapytała, odwracając się do starszej koleżanki, składając spódnicę, by zmieściła się na miejscu.
- Jeśli kiedykolwiek pozwolisz by cię spróbowała, to zrozumiesz. Jej język jest lepszy od wszystkich penisów jakie w sobie miałam – wyjaśniła Kamila, rumieniąc się na wspomnienie, gdy pierwszy raz poczuła w sobie Ariel.
- Jesteście lesbijkami?
- Nie. To się nazywa Biseksualizm, czy jakoś tak.
- W sensie, że pociąg do obu płci?
- Tak, coś takiego. Zaczęło się od tego, że obu nam się podoba mój przybrany ojciec. Oczywiście, ja nie mam u niego szans, bo traktuje mnie jak własną córkę. Ale ona... oczko w jego głowie. Mówię ci, jak nic jest w niej zakochany. Teraz korzystam póki mogę, bo dziwnie było by pieścić się z przyszywaną mamusią.
- To dość chore...
- Może. Ale powiedz, brała byś ją, co?
- Co?! - Na pytanie Kamili, dziewczyna cała spłonęła rumieńcem, kończącym się dopiero na pępku.
- Kamila! Dolores! - Usłyszały głos Arieli. - Streszczajcie się, za chwilę znów się spóźnicie! - Dziewczyna z pewnością zbliżała się w ich stronę. Obie odłożyły ubrania i zaczęły pospiesznie wkładać długie do kostek, czarne spodnie. W tym momencie Elfka otworzyła drzwi, wpadając do środka. Stanęła jak wryta widząc dwie, zdawało by się bliźniaczki. Obie stały gołe od pasa w górę, obnażając ciała przypominające jedną, wielką bliznę. Obie trzymały w ręku białe, sportowe biustonosze i obie gapiły się na nią, jakby z lekką obawą. - Widzę, że dobrze ci z nią idzie, co? Dolores, uważaj na nią, jest bardzo przekonująca i zbereźna. A takie miejsca chyba jeszcze bardziej ją podniecają.
- Nieprawda! - oburzyła się Kamila, szybko zakrywając piersi elastycznym materiałem.
- Jasne... spójrz na swoje sutki.
- Och... to przez klimatyzację!
- Później ją będziesz podrywać, teraz obie się ubierać i na sale!
Dolores również wsunęła na siebie biustonosz i wśliznęła się w przylegającą, białą bluzkę z długimi rękawami. Dokładnie taką samą jaką założyła na siebie Kamila. Elfki zamknęły za sobą szafki i cała trójka wyszła na salę. Czekała tam już reszta klasy oraz nauczycielka. Kobieta koło trzydziestki. Nieco puszysta, z piersiami niemal tak dużymi jak Ariel, jednak znacznie niższa. Człowiek.
Kamila rozejrzała się po sali, podziwiając pomysł dyrekcji, o obowiązkowych strojach gimnastycznych. Spodenki podkreślające biodra i doskonale ukazujące wzgórek łonowy u dziewcząt, czy wielkość przyrodzenia u chłopaków, białe, obcisłe koszulki, tak ładnie otulające piersi, lub muskularne brzuchy. Z całej klasy tylko cztery osoby nie były szczupłe lub wysportowane. Róża, blondynka w okularach. Bardzo sympatyczna, zdaniem Morgany, i mądra, jednak niezbyt towarzyska względem odmiennych osobowości. Rob, przewodniczący klasy i dwóch chłopaków, których dziewczyny nie zdążyły poznać. Jeden chyba nazywał się Marek, ale i tego żadna nie mogła być pewna.
Nauczycielka sprawdziła obecność i poprowadziła rozgrzewkę. Od razu widać było, że nie jest w dobrej kondycji. Choć, tak jak i pan Adolf, najwyraźniej miała dobry słuch, bo gdy tylko Kamila dyskretnie zauważyła problem z tuszą pani profesor, ta natychmiast zarządziła, że wszyscy będą biegać wokół boiska, do odwołania. I biegali, do końca pierwszej godziny zajęć. Na sygnał gwizdka, niemal każdy uczeń padł na ziemię i dyszał ciężko, łapiąc oddech. Dolores przysiadła obok Kamili, leżącej na wznak, jakby łapiącej promienie słońca, spływające z nieba.
- Wiesz – wydyszała. - jak tak dalej pójdzie, to ty dużo przyjaciół nie znajdziesz.
- Dzięki za radę – odparła sarkastycznie elfka, również podnosząc się do siadu. - Ile mamy jeszcze lekcji?
- Dziś jeszcze tylko cztery. Teraz godzina gimnastyki, później geografia, historia, fizyka i znów matma.
- Ugh! Zabij mnie! - zawołała siedemnastolatka, wracając do poprzedniej pozycji i czekając na koniec przerwy.
Drugą godzinę wychowania fizycznego jeszcze jakoś przeżyła. Ale Geografia okazała się prawdziwym koszmarem. Znów odezwała się w niewłaściwym momencie i dostała dodatkowe zadanie do domu. Tak to rozbawiło Ariel, że nie mogła przestać się śmiać i również takowe dostała. Na ich szczęście, Dolores zgodziła się im pomóc po zajęciach. W końcu i tak miały razem odrobić matematykę, a Kamila zaprosiła ją na obiad.
Fizyka niczym się nie wyróżniła. No, chyba, że liczyć nauczyciela, który pomimo wielkiego brzucha miał nogi jak wykałaczki. Tym razem jednak nikt się na ten temat nie wypowiedział, bo lekcja była zbyt trudna by brać ją do domu. Druga matematyka była równie nudna i spokojna co pierwsza, więc kilka, co bardziej w tym doświadczonych osób, po prostu ją przespało.
- Idziesz od razu z nami? - upewniła się Kamila, wychodząc z sali.
- Chyba tak. To i tak w moją stronę – odpowiedziała Dolores.
- Supcio! Swoją drogą, gdzie mieszkasz?
- Na razie niech ci wystarczy, że w tamtą stronę. Może się kiedyś dowiesz – zbagatelizowała sprawę.
- Dobra, dobra, poplotkujecie później – odezwała się Morgana. - Chodźmy coś zjeść. Ariel już pewnie czeka na nas przy wyjściu.
- No idę przecież, idę – burknęła siedemnastolatka, poprawiając ramiączko sukienki.
Jak Ci się podobało?