Anonimowa ekshibicjonistka
5 czerwca 2020
18 min
No...
Odetchnąłem z wielką ulgą. Wyszło całkiem nieźle...
Byłem bardzo zadowolony z ujęć, które udało nam się dziś zarejestrować w miejskim parku. Nam, bo uczestniczyła w nich także Laura.
Laura, jako moja modelka, świetnie zagrała swoją rolę.
Co prawda w maseczce chirurgicznej trochę ciężko było ją rozpoznać, ale...
Ja też miałem taką na twarzy. Podobnie zresztą, jak inni. Wymogi bezpieczeństwa w czasie pandemii koronawirusa, to nie w kij dmuchał. Trzeba ich przestrzegać lecz to wszystko nawet dobrze się złożyło. Nie wyróżnialiśmy się, no i taka była moja koncepcja artystyczna. Chodziło o anonimowość i tajemniczość.
Moja koncepcja anonimowej ekshibicjonistki nabrała więc bardzo realnych kształtów.
Ogólnie wyglądało to bardzo interesująco i niezwykle, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Ten pomysł wpadł mi do głowy już jakiś czas temu, ale "mieliłem" go w sobie i rozgryzałem na wszystkie sposoby. Od pomysłu do przemysłu wiedzie przecież długa droga.
Wreszcie wykułem jego kształt. Skrystalizowały się wszystkie szczegóły. Byłem gotowy do realizacji. Teraz pozostało tylko znaleźć modelkę gotową wystąpić w tym projekcie, a to nie było takie łatwe.
Wreszcie jednak udało się.
Laura zgodziła się, chociaż nie od razu. Po wielu moich staraniach dała się jednak namówić, ku mojej wielkiej radości. Z początku nie pałała sympatią do mojego pomysłu, ale dała się przekonać.
Początkowo miałem zamiar ubrać ją w maskę Anonimousa, bo ona najbardziej kojarzyła mi się z anonimowością właśnie.
Kiedyś zafascynował mnie ten duży uśmiech, czerwone policzki, czarne wąsy które były zawinięte do góry i wąska, spiczasta bródka. Czułem wprost ciarki na plecach na ten widok. Była naprawdę mocna w swojej wymowie.
Odrzuciłem jednak ten pomysł. Teraz wydaje mi się nawet być zdecydowanie głupi. Maska Anonimousa pasowałaby raczej do mnie, a nie do ekstra dziewczyny, którą była Laura.
Był czas, że kiedyś sam się do niej przymierzyłem i wyglądałem jak typowy "buńciciel". Było to nawet interesujące, ale nie to jednak miałem na myśli i zdecydowanie ją odrzuciłem.
Wymyśliłem coś innego, a koronawirus bardzo mi w tym pomógł. Maseczka chirurgiczna jest bardziej subtelniejsza niosąc jednocześnie ze sobą podobne pokłady tajemniczości. Złapałem się więc tego z całej siły.
Poszliśmy z Laurą do otwartego niedawno parku. Ja byłem uzbrojony w kamerę.
Pierwsze ujęcie, które zrealizowaliśmy zaczynało się od Laury siedzącej na parkowej ławce. Wybraliśmy specjalnie boczną alejkę, aby nikt nam nie przeszkadzał. Laura siedziała więc na ławeczce z nogą założoną na nogę, wystawiając twarz w stronę powoli zachodzącego już słońca. Może to nie była "magic hour", ale w tym świetle prezentowała się naprawdę nieźle.
Oprócz maseczki miała na sobie białą bluzkę z krótkimi rękawami i niedużym dekoltem oraz plisowaną mini spódniczkę w kolorze kawy z mlekiem. Bardzo podoba mi się ten rodzaj damskich kiecek. A że był to jeszcze model mini, to podobał mi się jeszcze bardziej.
Laura rozłożyła ręce na oparciu ławki. Obok niej leżała brązowa skórzana torebka.
Wyglądała jak osoba która przyszła do parku odpocząć chwilę i zrelaksować się wśród zieleni. A może zaczerpnąć troszkę witaminy D albo zgoła innych wrażeń?
O tym wiedzieliśmy tylko my.
Zgoła a raczej z goła...
Rozśmieszyło mnie to stwierdzenie i uśmiechnąłem się szeroka.
Z goła, chociaż tak nie do końca...
Laura wstała i sięgając dwoma rękami pod spódniczkę ściągnęła szybko majtki, które schowała do torebki.
Gdy to zrobiła usiadła z powrotem na ławce rozkładając szerzej nogi. Podciągnęła nieco spódniczkę do góry, abym ja, siedzący naprzeciwko niej z kamerą, miał dobry widok.
A widok miałem przewspaniały...
Wszystko, jak na dłoni.
Widziałem dokładnie jej wygolone łono, zgrabne uda i to, co znajdowało się poniżej kolan. Na stopach Laury buty na niewielkim obcasie w kolorze zbliżonym do koloru spódnicy. A skoro widziałem, to także rejestrowałem.
Nie koncentrowałem się jednak tylko i wyłącznie na wzgórku łonowym Laury. Nie robiłem zbliżeń ani bezczelnych najazdów kamery na przestrzeń poniżej jej brzucha. Nie o to chodziło.
Kamera rejestrowała całą jej postać.
Raz na jakiś czas zmieniałem perspektywę, robiłem delikatne zbliżenia.
Moja modelka siedziała praktycznie nieruchomo. Od czasu do czasu tylko zwracała głowę w prawo lub w lewo, zakładała nogę na nogę.
Wyglądało to trochę tak, jakby wyczekiwała na przypadkowego szczęściarza, który przechodząc obok mógł zaobserwować coś, co zwykle trudne jest do zobaczenia, a w każdym razie nie w miejskim parku, późnym popołudniem.
Nie czarujmy się... Ekshibicjonistek nie spotyka się w parkach. A w każdym razie nie prezentują siebie z taką premedytacją, jak Laura.
Nie to, żeby nie istniały...
Nawet powiem więcej: ekshibicjonistki spotyka się dużo częściej, niż facetów, którzy obnażają się przed kobietami w parkach i na klatkach schodowych. Mnie osobiście bardzo to cieszyło. Przyjemnie jest przecież zobaczyć na ulicy ładną i zgrabną dziewczynę, na przykład: w przezroczystej bluzce pod którą nie ma stanika, albo w zwiewnej i lekkiej spódniczce, którą podniesie do góry przypadkowy podmuch wiatru...
Ekshibicjonizm kobiecy jest dużo bardziej subtelniejszy i doskonale przemyślany.
Bo to jest ekshibicjonizm w najczystszej postaci.
Nie można tego nazwać inaczej, gdy bez żadnego skrępowania chodzą w przezroczystych bluzkach na nagich piersiach, nie noszą bielizny i niby przypadkiem schylają się albo wchodzą po schodach w mini spódnicy tuż przed mężczyzną?
Ja osobiście to uwielbiam.
Kocham wiosnę i lato, gdy kobiety pozbywają się grubych i niewygodnych ciuchów zamieniając je na lekkie i zwiewne szmatki. To prawdziwy raj dla wszystkich anonimowych ekshibicjonistek i szczęśliwców, przed którymi odsłaniają się na ułamek sekundy wrota raju.
Coś wspaniałego...
Zupełna przeciwność męskiego ekshibicjonizmu, które jest po prostu marne.
Jakoś nie mogłem wyobrazić siebie w tej roli. Nie próbowałem i nigdy nie miałem objazdów w tym kierunku. Nigdy nie byłem ekshibicjonistą i nie latałem z fujarą na wierzchu po ciemnych zakamarkach, prezentując ją zaskoczonym kobietom. Nie wiem jak można odczuwać z tego powodu jakąkolwiek satysfakcję, a już na pewno nie seksualną. No, ale cóż...
Różne są zboczenia. Podobnież w każdym człowieku drzemie jakiś dewiant seksualny.
Ciekawy jestem jaki maniak drzemie we mnie? Czyżby zwykły podglądacz - fotoamator z zacięciem artystycznym? Taki trochę półprofesjonalista? Coś tam na pewno było. W każdym razie nic niepokojącego.
Dziś Laura pozowała mi wchodząc w taką właśnie rolę. Świetnie jej to wychodziło. Jakby była do niej stworzona.
Naprawdę drzemała w niej ekshibicjonistka. Ja wiedziałem o tym najlepiej.
Z tym, że teraz robiła to, że tak powiem: na zamówienie. Wiedziałem dobrze czego mogę się spodziewać. Dokładnie to ustaliliśmy. Każdy szczegół został dokładnie omówiony. To był rodzaj takiego niepisanego scenariusza. Miało to wyglądać na zupełnie przypadkowe, chociaż oczywiście takie nie było.
Wszystko było dokładnie zaplanowane.
Zupełnie inaczej niż wtedy, gdy byliśmy razem, sam na sam ze sobą.
***
Alejka nie była zbytnio uczęszczana. Przez całe ujęcie, które trwało już prawie piętnaście minut przewinęło się przez nią zaledwie kilka osób. Prawie nikt nie zwrócił na Laurę uwagi. Nikogo nie zainteresował fakt, że nie miała na sobie majtek. Ten element nie był nachalnie przez nią eksponowany. Nie chodziło o wywołanie zgorszenia, ale przyznaję, że jakieś gwałtowniejsze reakcje, albo zaskoczenie na twarzach przechodniów, byłoby jak najbardziej na miejscu. Skoro jednak nie było, to nic się nie stało. Po prostu - wersja soft.
Na dany przeze mnie znak Laura wstała, poprawiła spódniczkę i zakładając torebkę na ramię odeszła wolno w głąb parku.
Odprowadzałem ją okiem kamery, aż do momentu gdy zniknęła za zakrętem...
Inne ujęcie pokazywało Laurę, jak zbliża się do mnie idąc parkową kolejką. Szła niespiesznie, dostojnym krokiem modelki, jak to zwykle ona miała w zwyczaju. Na kilka metrów przede mną stanęła. Zdjęła torebkę z ramienia i położyła ją na betonie. Przykucnęła rozkładając nogi w literę V . Prawie niedostrzegalnym ruchem podciągnęła spódniczkę do góry. Przed moimi oczami roztoczył się piękny widok zgrabnych nóg i łysej polany wzgórka łonowego. Szparka pomiędzy nogami była doskonale widoczna.
Sprawiała wrażenie pęknięcia lub rysy na idealnie gładkim marmurze jej ciała. Przez kilka sekund raczyła mnie tym obrazem. Grzebała ręką w torebce, by po chwili wyciągnąć z niej telefon komórkowy. Wstała i założyła torebkę na ramię. Palcem wystukała numer. Przyłożyła telefon do ucha i powoli ruszyła przed siebie. Minęła mnie nie zwracając na mnie uwagi. Oko mojej kamery podążało za nią.
Szła kołysząc zmysłowo biodrami...
Kolejne ujęcie było podobne do poprzedniego. Śledziłem Laurę od momentu, gdy znalazła się w zasięgu mojego wzroku. Jej spacer był bardzo dystyngowany. Szła w moją stronę.
Minęła mnie. Zdążyła zrobić dwa, może trzy kroki, gdy zatrzymała się. Powoli odwróciła się do mnie. Okręciła na pięcie. Chwilę stała nieruchomo patrząc mi prosto w oczy, a raczej w obiektyw kamery. Uśmiechnęła się słodkodiabelsko. Biała maseczka nie zdołała tego zakamuflować.
Prawą ręką złapała brzeg spódniczki i podniosła ją do góry. Kolejny raz miałem zaszczyt zarejestrować obraz poniżej jej pasa. Raczyła mnie tym widokiem przez kilka sekund. Potem kurtyna opadła, a Laura odwróciła się w prawo i odeszła, jak zwykle niespiesznym krokiem...
***
Materiału miałem zebranego już sporo. Nie mówię tylko o tym zarejestrowanym dzisiaj, ale o całości. Moja etiuda filmowa nabierała odpowiednich kształtów.
Teraz pozostało tylko zrobić, odpowiednio wyważony montaż wszystkich scen, wpleść pokazy slajdów, dołożyć ścieżkę dźwiękową. Ogólnie sprawić, żeby to wszystko miało ręce i nogi.
Wyszedłem na balkon zapalić papierosa. Przypatrywałem się nocnej panoramie osiedla, które powoli zasypiało.
Światła w oknach gasły.
- To było bardzo ciekawe doświadczenie - odezwała się Laura stając obok mnie.
- Spodobało ci się? - spytałem.
Pokiwała twierdząco głową mrużąc oczy.
- Tak - odpowiedziała - Powtórzymy to jeszcze kiedyś?
- Jeżeli będziesz chciała.
- Bardzo mnie to nakręciło - wyznała - zrobiłam to po raz pierwszy...
- Zawsze zdarza się ten pierwszy raz - uśmiechnąłem się.
- Podobają mi się te pierwsze razy.
- A dużo ich było?
- Prawie każdego dnia odkąd jesteśmy razem.
- Bardzo się z tego cieszę.
- Powiem ci, że ja też.
- Jeśli zechcesz, to każdego dnia możemy iść o jeden krok dalej i dalej, aż do momentu, gdy dojdziemy do nieprzekraczalnej granicy.
- A istnieje taka granica?
- Tylko tam, gdzie ją sobie postawimy.
- To gdzie ją postawisz?
- Nie mam bladego pojęcia - przyznałem gasząc niedopałek papierosa w słoiczku z wodą.
Jako facet byłem bardzo otwarty na nowe doświadczenia i nie widziałem nigdy żadnych granic. Wszystko jest przecież dla ludzi. Potrzeba tylko obopólnej zgody. Każdego więc dnia napisaliśmy sztywną linie granic i przesuwaliśmy je coraz bardziej do przodu. Robiliśmy to bardzo powoli i z wyczuciem. Stawialiśmy kroki na co raz bardziej grząskim podłożu, ale nie zapominaliśmy by czuć się na nim bezpiecznie…
Laura stanęła przede mną i położyła ręce na moich ramionach. Dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nic nie mówiliśmy. Po prostu patrzyliśmy.
Czułem, jak wybiegały naprzeciw siebie ogniki naszych spojrzeń. Linia naszego spojrzenia utworzyła, jakby linię wysokiego napięcia, po której energia biegła w obydwie strony. Atmosfera wokół nas gęstniała coraz bardziej i było to bardzo fascynujące.
Poczułem dłonie Laury majstrujące przy pasku moich spodni. Po chwili spodnie opadły w dół aż do kostek. Dłoń Laury zacisnęła się delikatnie na moim członku, który coraz bardziej rozpychał moje slipy.
Przykucnęła przede mną i zsunęła je niżej. Uchwyciła w palce mojego penisa, otworzyła usta i pochłonęła go nimi aż do końca. Syknąłem z rozkoszy.
Nie była to dla nas nowość, ale otoczenie dodało niezwykłego smaczku tej zwykłej czynności. Wydała mi się ona niesamowita. Bardzo mnie podjarała. Chyba tak, jak jeszcze nigdy.
Może to głupie, ale poczułem się jak w tej scenie z filmu Titanic, gdy główny bohater krzyczy: Jestem królem świata. Tak w istocie było.
A Laura ssała mojego penisa...
Automatycznie rozejrzałem się wokół. Na szczęście nikt i nic nie zakłóciło tej mistycznej chwili.
- No i jak? - usłyszałem jej cichy głos.
- Cudownie - wyszeptałem.
Tylko tyle byłem w stanie z siebie wyrzucić. Jej oralna pieszczota wprowadziła mnie w stan całkowitej nieważkości.
***
Laura była moją ulubioną modelką.
Odkąd na poważnie połknąłem bakcyla fotografowania na wyższym niż amatorskim poziomie marzyłem o tym aby robić akty. Nie miałem tu na myśli pstrykania zwykłych fotek nagich dziewczyn w ginekologicznych pozach, ale chciałbym wykonywać zdjęcia profesjonalne. Zdjęcia, które niosły by ze sobą dużo więcej. To, wbrew pozorom, nie było takie proste.
Nagiej żonie lub narzeczonej można wykonywać zdjęcia nawet telefonem komórkowym i traktować tę czynność jako element gry wstępnej. Ja chciałem uczynić ten fakt sztuką.
Kiedy po raz pierwszy zaproponowałem to Laurze, nie zapałała entuzjazmem. Dopiero po jakimś czasie zaczęła traktować to poważniej.
- Po co robimy te zdjęcia, skoro i tak nikomu ich nie pokażemy? - zapytała mnie kiedyś.
- Nie wiadomo - odpowiedziałem wtedy.
Kamieniem milowym, który przyczynił się do zmiany frontu było wyróżnienie na konkursie fotograficznym, które otrzymaliśmy. Od tej pory zaczęła łaskawszy im wzrokiem z pooglądać na nasze dokonania w tym kierunku. Nie było jakiegoś hurra optymizmu, ale też nie stawiała żadnych barier.
Dzięki takiej postawie mogłem realizować swoją pasję i robiłem to z dużym zaangażowaniem.
Odbitka tego zdjęcia, w dużym formacie wisiała oprawiona w ramy na przedpokoju i witała wszystkich wchodzących. Nie było w tym nic perwersyjnego. Niewątpliwe wdzięki Laury nie były widoczne.
Leżała ona na białej pościeli w pozycji embrionalnej. Miała lekko zakrzywione plecy, pochyloną głowę, a nogi zgięte i przyciągnięte do klatki piersiowej. Jak dla mnie, to wyglądało to naprawdę ekstra i takiego samego zdania była komisja oceniająca wartość zdjęcia.
Niedawno skierowałem się w stronę video-artu.
Artu?
Dobrze. Nazwijmy to artem...
Art, to inaczej sztuka. Miałem nadzieję, że w moim przypadku nie było to zbyt górnolotne określenie.
***
Moim oczom ukazał się piękny i wspaniały widok, że aż zastygłem w pół ruchu.
Zatopiona w subtelnym świetle płonących świec, Laura siedziała nago na dywanie, po turecku, ze skrzyżowanymi nogami opierając dłonie na kolanach. Z głośników cichutko płynęła muzyka kontemplacyjno-relaksacyjna. Właściwie, to sączyła się powoli i niespiesznie, jak wszystko dookoła.
Wyglądało to niezwykle.
Widok był tak fascynujący, że aż usiadłem na fotelu i patrzyłem na nią, jak zaczarowany.
Ona jakby całkowicie się wyłączyła. Siedziała nieruchomo. Tylko jej piersi delikatnie poruszały się przy oddechu.
Przez moment nie wiedziałem, jak zareagować. Po chwili jednak podniosłem się do góry i ściągnąłem z bioder ręcznik, którym byłem przepasany. Starałem się robić jak najmniej hałasu, aby nie zburzyć nastroju chwili. Powoli zaczynała mi się ona udzielać.
Usiadłem naprzeciwko Laury. I także po turecku.
Nawet nie drgnęła.
Zamknąłem oczy oczy i starałem skupić się na dźwiękach płynącej muzyki.
Nie byłem w stanie określić, jak długo tak siedzieliśmy
W pewnym momencie usłyszałem jej szept.
- Chodź ze mną, tam, gdzie idę. Nie pytaj gdzie, po co i dlaczego. Po prostu, weź mnie za rękę i chodźmy przed siebie. Ja też nie wiem, gdzie pójdziemy. Zresztą, czy to ważne? Pójdziemy tam razem. Tylko to się liczy. Tylko ty i ja.
Zapadła dłuższa chwila milczenia.
- Pójdę tam z tobą. Nieważne gdzie. Będę przy tobie. Będę z tobą. Zawsze i wszędzie - odezwałem się cicho.
Po tych słowach zapadło milczenie.
Otworzyłem oczy i spotkały się nasze spojrzenia.
Laura uśmiechała się do mnie.
- Co robisz? - spytałem.
- Łapię energię tego miejsca.
Uśmiechnąłem się do niej czule.
- I najważniejsze, że ty też tu jesteś, że jesteś cząstką tej energii - dodała.
Przybliżyła się do mnie i złączyliśmy swe usta w pocałunku.
- Chodź mój Filonie – Laura wyciągnęła rękę - zrobimy to, tutaj, na podłodze.
Filon...
Często tak się do mnie mówiła i podśpiewywała sobie znaną melodię. Było to niezwykle urocze i dawało wielkie poczucie więzi między nami. Podobnie reagowałem, kiedy Laura zwracała się do mnie: Ty nygusie...
Była bowiem między nami więź. Byliśmy parą od ponad roku. Artyści fotograficy nie sypiają zwykle ze swoimi modelkami. To byłoby chyba trochę niemoralne, ale ja nie byłem zawodowym fotografem, a Laura nie była zawodową modelką, więc to była całkiem inna historia.
Laura i Filon. Filon i Laura. Ona Laura, ja zaś Filon.
To nawet pasowało.
Było, jak żywcem wyjęte z sielanki Karpińskiego.
- To jest bardzo interesujące - od razu zapaliłem się do tego projektu.
Byliśmy już nadzy więc od razu mogliśmy przystąpić do rzeczy.
Pochyleni do przodu, całowaliśmy się. Opierałem dłonie na nogach Laury, które nadal były skrzyżowane na wzór turecki.
- Zróbmy to po turecku - zaproponowała.
- Czyli: jak? - spytałem.
Zaskoczyła mnie trochę.
- Pokażę ci.
Odsunęła się troszkę ode mnie. Rozstawiła szeroko nogi i zaczęła głaskać się po szparce. Drażniła ją delikatnie powolnymi ruchami. Zataczała palcami okręgi.
- Rób tak jak ja.
Zacisnąłem prawą dłoń na swoim członku i zacząłem go masować. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- No i jak? - spytała cicho.
- Świetnie, chociaż trochę dziwnie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Tego jeszcze razem nie robiliśmy.
- Wiesz, co? Nie męczmy się już.
Podniosłem się na kolana i pomogłem położyć się Laurze na plecach. Położyłem się przed nią, na brzuchu, z twarzą pomiędzy jej nogami. Zacząłem całować jej cipkę. Rozsunąłem palcami wargi sromowe, a po chwili wsunąłem do środka palec wskazujący.
Laura opierała się na łokciach. Miała zamknięte oczy i ciężko dyszała. To była najpiękniejsza muzyka dla moich uszu.
Posuwałem ją palcem coraz szybciej, a ona jęczała coraz głośniej i coraz głębiej oddychała. Intymne soczki wylewały się z jej pieczary niby rwący strumień. Palce miałem całe lepkie od jej ejakulatu.
Językiem pieściłem łechtaczkę Laury, stymulując jeszcze bardziej jej doznania. Wysysałem jej intymną słodycz.
Jak ona cudownie smakowała...
Długo tak jednak nie wytrzymałem. Mój mały aż rwał się, aby zanurzyć go w tej mokrej jaskini. Ubrałem więc go w lateksowe wdzianko i wsadziłem w cipkę Laury. Przytrzymując ją w biodrach, wpychałem go, jak najgłębiej i wysuwałem. Uważałem przy tym, aby nie wysunąć się całkowicie.
Fakt, że to nie jest wstyd, ale osobiście bardzo by mnie to wkurzyło...
Jeśli miałem się wysunąć całkowicie, to dopiero po wszystkim.
Owłosienie mojego członka, wspaniale kontrastowało z całkowicie pozbawionym włosów, łonem Lauryy. Ten widok zawsze dodatkowo mnie podniecał.
Ona wkrótce doszła. Ja wytrysnąłem w nią po chwili.
***
Leżałem z policzkiem przytulonym do wzgórka łonowego Laury. Było mi tak niezwykle i wspaniale, że nie znajdowałem w sobie słów, aby opisać ten stan. Dookoła nas panowała niczym niezmącona cisza i spokój. Prawdziwe szczęście otuliło nas szczelnie, jak ciepła kołdra. Całym sobą ochłonąłem tą mistyczna aurę. Wszystko było na swoim miejscu. Było tak, jak zawsze sobie wyobrażałem.
W mojej głowie coraz bardziej wyraźniejszy stawał się inny pomysł. Jego także nosiłem w sobie od dawna. Chodziło w nim o ukazanie w dużym zbliżeniu i z różnych perspektyw waginy Laury.
Jej wagina...
Cipa, cipka, cipunia.
To miejsce u kobiety zawsze powodowało u mnie bardzo ciepłe i przyjemne odczucia. Można powiedzieć, że czułem wyjątkową estymę, jeśli chodzi o ten narząd.
A wydawałoby się, że to nic takiego. Najzwyklejsza i najnormalniejsza część ciała. Żadne tam nie wiadomo co, żadne cuda na kiju. Zwykła cipka, którą posiada absolutnie każda kobieta. Zwykły fałd skóry pomiędzy kobiecymi nogami. Niezwykle tajemnicze i skryte przed całym światem, a przede wszystkim przed męskimi oczami miejsce. Fascynujące i pasjonujące, od zawsze budząca wielkie emocje.
We mnie także odkąd odkryłem różnice między płciami. Zafascynowała mnie odkąd zobaczyłem ją po raz pierwszy na zdjęciu w jakimś "świerszczyku". Pamiętam, że ten widok zrobił na mnie oszałamiające wrażenie. Wtedy, oczywiście, bez żadnego podtekstu erotyczno - seksualnego.
Teraz nic się nie zmieniło, oprócz podtekstu. Nadal wywoływała we mnie wielkie emocje plus dodatkowo niezwykłe podniecenie.
Najnormalniej oszalałem na jej punkcie. Na punkcie waginy Laury w szczególności...
Ona zdominowała wszystkie moje myśli.
Jako dorosły i mający dość duże doświadczenie facet, zdaję sobie sprawę z jej wielkiej mocy. Ona ma władzę. Emanuje z niej wielka, nieokiełznana siła i niezmierzona potęga.
Ta siła potrafi zarówno niszczyć, jak i tworzyć coś nowego od zera.
Jakby nie spojrzeć, to niewiele rzeczy może się z nią mierzyć. Wielu już przegrało lub przegra sromotnie na samym starcie. Nie ma innej takiej mocy, która mogłaby się z nią zmierzyć lub nad nią zapanować.
The whole world is ruled by the power of pussy. Światem rządzi potęga cipki. Cały świat wokół niej się kręci. Mój także.
I gdy tak teraz leżałem z Laurą w łóżku...
Cipka Laury ma kształt bułeczki. Wargi sromowe większe przykrywają wargi sromowe mniejsze. Są wypukłe i delikatnie na siebie nachodzą. Kończą się poniżej kości łonowej.
Kiedy Laura rozkłada szeroko nogi ukazując mi swoją mistyczną pieczarę ze wszystkimi szczegółami, to jestem jakby w innym wymiarze...
Jej cipka przykuwa w tym momencie całkowicie moją uwagę. Gapię się na nią, jak ciele w malowane wrota z niemym zachwytem w oczach i z nabożną niemal czcią.
Widzę w niej cały świat. Widzę wszystkie najpiękniejsze pejzaże. Widzę absolutnie wszystko. Widzę całą głębię i nieskończoność.
A poza tym wiadomo przecież, że inter pedes puellarum est voluptas puerorum.
Nie różniłem się tym od innych. Postrzegam to jednak romantycznej i subtelniej niż inni.
I właśnie w tej chwili pomyślałem, że wszystko, cokolwiek zostało przeze mnie zrobione jest Wielką Odą Do Niej...
Wielka Oda Do Jej Pipy.
Ciągle ją piszę i maluję światłem. Nieprzerwanie od ponad roku. Słowa i obrazy wypływają ze mnie wartkim strumieniem zupełnie, jak ejakulat Laury, gdy pieszczę ją tam ustami.
Oprócz tego, że mam inklinacje do zapisywania jej obrazów, to operuję także słowem. Zdarza się bowiem, że czasem coś napiszę. Gdy tak jednak rozmyślam o swych literackich...
Przepraszam – pseudoliterackich dokonaniach, to myślę, że jestem twórcą, a może tfu-rcą waginalnym czerpiącym natchnienie z widoku, smaku i zapachu. Jestem jednak twórcą radosnym...
Obiecałem sobie, że tworzyć nie przestanę.
Wszystkie najpiękniejsze wiersze i obrazy znajdują się pomiędzy nogami Laury.
Nawet wtedy, gdy rozgrywa się tam krwawa rewolucja.
Jak Ci się podobało?