Angelique d'Audiffret-Pasquier (II)

17 kwietnia 2010

Opowiadanie z serii:
Angelique d'Audiffret-Pasquier

11 min

Nie będę ukrywała, że wizyta cioci Donatienne zmieniła moje życie. Wkrótce odkryłam rozkosze masturbacji. Najpierw naśladowałam to, co zobaczyłam tamtego ranka. Spędzałam godziny w swoim pokoju, ocierając się o kołdrę włożoną między nogi. Tak naprawdę musiałam się pohamować, gdyż wkrótce zbyt intensywne pieszczoty sprawiły, że najlżejsze dotknięcie dziurki sprawiało mi ból. Niedługo później poświęciłam się z zapałem kolejnym eksperymentom. Najpierw odkryłam, że pieszcząc się delikatnie palcem, mogę uniknąć bolesnych otarć. Poza tym miałam większą swobodę: mogłam pieścić się, nawet siedząc w salonie, czasami przy nie zdających sobie z niczego sprawy gości. Wystarczyło, że ułożyłam sobie na łonie poduszkę z haftami, pod którą moja dłoń mogła uciskać szparkę. Pamiętam, jak nieraz orgazm zabarwiał moje policzki na tak purpurowy kolor, że nie mogłam uniknąć pytań o stan zdrowia.

Po jakimś czasie metodą prób i błędów odkryłam, że pocierając jedną ręką łechtaczkę, równocześnie pieszcząc ciasną dziurkę odbytu, moja rozkosz zwielokrotniała się, doprowadzając mnie prawie do szaleństwa.

Trwało to około roku. Po kilkunastu miesiącach zdałam sobie jednak sprawę, że utknęłam w miejscu. Chociaż moje zabawy dawały mi dużo przyjemności, ciągle nie osiągnęłam doskonałości. Wiedziałam, czego mi brakowało. Moje rozkwitające ciało, instynktownie wyczuwało, że prawdziwą przyjemność może dać mi dopiero kontakt z mężczyzną. Coraz częściej, kiedy onanizowałam się, zamiast wspominać mokrą cipę cioci, wyobrażałam sobie męskie przyrodzenie. Nie było to łatwe. Jak już pisałam, nigdy nie widziałam nago innej osoby. Jednakże szczęśliwym trafem, szperając kiedyś po prywatnym pokoju ojca, natknęłam się w jego sekretarzyku na kolekcję fotografii. Serce zabiło mi mocniej, kiedy spomiędzy pliku papierów wypadło kilkanaście obrazków, na których bezwstydne ladacznice, o pełnych, obłych kształtach, zabawiały się męskimi członkami, liżąc je, otwierając przed nimi cipy, albo nawet brązowe i ciasne dziurki odbytu (tego nie mogłam sobie wyobrazić: jak coś tak wielkiego mogło się tam zmieścić, skoro nawet mój palec wchodził tam z taką trudnością?!).

Najpierw, przyparta pożądaniem, natychmiast sięgnęłam do mokrego sromu i przyglądając się fotografiom, w niecałą minutę osiągnęłam szczyt rozkoszy. Później, już z chłodną (prawie) głową, przestudiowałam szczegóły męskiej anatomii, o których dotąd nie miałam pojęcia. Było coś mrocznego i zwierzęcego w widoku obrośniętych jąder i wielkich, nabrzmiałych członków. Wzbudzały one mój strach, ale jednocześnie nie potrafiłam oderwać wzroku od naprężonych pał, wychylających się z dżungli włosów, z takim zacięciem szukających schronienia w mokrych, uległych otworach.

Zanim opuściłam biuro ojca, jeszcze raz doszłam do orgazmu, po którym z wielkim żalem schowałam fotografie z powrotem do sekretarzyka.

Tego dnia postanowiłam, że jak najszybciej na własne oczy poznam męskie sekrety. Musiałam sobie jedynie znaleźć cel. Podświadomie wiedziałam, że nie będę miała problemu ze złowieniem chętnego samca. Przecież nie byłam ślepa i widziałam natarczywe spojrzenia pożerające moją drobną, kształtną postać. Musiałam jednak wybrać ostrożnie. Z jednej strony nie chciałam angażować się z kimś na poważnie. Nie miałam ochoty na małżeństwo. Ze współczuciem spoglądałam na dziewczyny w moim wieku, które skończyły w objęciach jakiegoś starego, bogatego satyra. Nie chciałam jednak oddać się pierwszemu lepszemu paniczykowi. Zniszczyłoby to moją opinię (tak, wtedy jeszcze martwiłam się o swoje dobre imię).

Musiał to być ktoś będący pod ręką i ktoś, kto nie będzie miał wobec mnie żadnych roszczeń...

Nasz koniuszy miał dwóch synów. Byli tylko trochę starsi ode mnie. Dorodni, prości chłopcy, zawsze kłaniający mi się z szacunkiem i nazywający mnie "dobrą panienką". Ich chata leżała niedaleko naszej posiadłości. Chłopcy nie byli u nas zbyt częstymi gośćmi. Ojciec pomagał nam przy koniach, a synowie zajmowali się gospodarstwem. Czasami jednak koniuszy wysyłał ich w swoim zastępstwie. Zwykle miało to miejsce w ostatnim tygodniu miesiąca, kiedy udawał się on na targ do pobliskiego Montbrun-les-Bains.

Postanowiłam cierpliwie czekać, co nie było wcale łatwe. Próbowałam łagodzić niecierpliwość częstymi wizytami w biurze nieobecnego ojca, myślę jednak, że wizyty te miały odwrotny skutek: nie mogłam doczekać się dnia, kiedy synowie koniuszego zjawią się w naszym dworku, kiedy wreszcie z bliska będę mogła zobaczyć te straszne, zwierzęce anomalie między męskimi nogami.

Kiedy w końcu nadszedł ten dzień, z samego rana skierowałam się do stajni, pod pretekstem wczesnej przejażdżki konnej. Chłopcy już tam byli, szczotkując konie. Starszy (chyba miał na imię Bastien) zauważył mnie pierwszy i syknął do brata, wskazując w moją stronę.

- Dzień dobry panienko. - Ukłonili się nisko, ściągając czapki. Wysłałam im mój najsłodszy, najniewinniejszy uśmiech.

- Dzień dobry - odpowiedziałam i powoli podeszłam do konia, przy którym stał akurat młodszy z braci, Jean. Dotknęłam szyi konia i nie przestając się uśmiechać dodałam - Wcześnie zaczynacie pracować. Macie dość czasu, żeby się wyspać?

Bracia popatrzeli po sobie niepewnie.

- Wystarczy, co by miało nie wystarczyć.

- Tak? - zrobiłam zaskoczone, wielkie oczy. - Myślałabym, że tacy przystojni chłopcy, mają dużo innych zajęć w nocy, niż spanie.

Z przyjemnością zauważyłam, że oblali się ciemnym rumieńcem. Bastien, jako że starszy i pewnie bardziej obeznany w rozmowach z dziewczynami, popatrzył na mnie badawczo, rzucił okiem na drzwi i kiwnął tylko głową, nie odpowiadając. Wiedziałam, że ostrożnie czeka na rozwój sytuacji. Jean nic nie rozumiał, ale nie przeszkadzało mu to patrzeć na mnie cielęcym wzrokiem.

- No więc co robicie nocami, chłopcy? - spytałam, widząc, że muszę okazać inicjatywę. Bastien wzruszył ramionami.

- A co mamy robić panienko? W nocy się śpi, żeby rano mieć siłę do roboty.

- Naprawdę? - udałam zdziwienie, po czym uśmiechnęłam się zalotnie. - A ja myślałam, że chłopcy w waszym wieku wolą spędzać noce z dziewczynami. Nie powiecie, że nie ma u was w wiosce dorodnych, ładnych dzierlatek.

Dopiero teraz Jean zrozumiał, w jakim kierunku zmierzam i zaskoczony spojrzał na brata. Ten nie zwrócił na niego uwagi. Oblizał się tylko i znów spojrzał na drzwi.

- Co by miało nie być. Są, a są.

Podążyłam za jego wzrokiem. Zostawiłam drzwi otwarte. Wiedziałam, co znaczy jego wzrok. Gdyby ktoś nakrył ich na figlach z "panienką", mogłoby nie skończyć się na zwykłej chłoście. Bez słowa wróciłam do drzwi i zatrzasnęłam je szczelnie. Następnie podeszłam do milczących chłopców i tym razem już poważnie spytałam:

- Podobam się wam?

Bastien znów się oblizał.

- Ano podoba się.

Jean potwierdził gorączkowym kiwnięciem głowy, dodając:

- Panienka jak anioł piękna jest, jak aniołek.

Uśmiechnęłam się z triumfem. Wiedziałam już, że dostanę, czego chcę. Podeszłam bliżej, prawie opierając się o starszego brata.

- Chcielibyście zobaczyć, co panienka ma pod spódnicą? - zapytałam.

Jean aż jęknął. Bastien nie odpowiedział, tylko cofnął się o krok i zmierzył mnie wzrokiem. Byłam pewna, że nie będę pierwszą dziewczyną, jaką oglądał nago. Natomiast jego brat musiał być czysty jak gołąbek.

Cofnęłam się o kilka kroków i nie spuszczając wzroku z braci, powoli podniosłam do góry rąbek sukienki. Przygotowana na tę sytuację, nie ubrałam żadnej bielizny. Chłopcy, przełykając głośno ślinę, śledzili w skupieniu odsłaniające się łydki, kolana, uda, aż wreszcie ich wzrok zatrzymał się na czarnej wysepce włosów, otaczających srom. Widziałam jak ich piersi podnoszą się w szybkim oddechu. Stałam tak z zadartą sukienką przez kilka sekund, upewniając się, że bracia dojdą do takiego stanu, że do ucieczki ze stajni nie przekonałby ich nawet stryczek. Wreszcie opuściłam rąbek materiału. Chłopcy podnieśli zawiedziony wzrok na moją twarz.

- Teraz wy - zażądałam.

Przez chwilę wahali się, ale starszy z braci zaczął wreszcie rozpinać pasek. Po chwili z jego spodni wystrzelił czerwony, sztywny członek. Aż zaparło mi dech w piersiach. Przestałam się uśmiechać. Już nie czułam, że kontroluję sytuację. Zmiękły mi nogi, a usta wypełniła ślina. Co innego było widzieć męskie przyrodzenie na wymiętej, starej fotografii, a co innego na żywo, w kolorze, w takiej bliskości.

Bastien kiwnął na Jean'a, który z ociąganiem również opuścił spodnie. Jego kutas wielkością wcale nie ustępował bratu. Jedyne co go różniło od członka Bastiena, to że wydawał się drżeć i kurczyć w niekontrolowany sposób. Twarz młodszego z chłopców wydawała się nawet bardziej purpurowa niż jego pała.

Stałam tam i nie mogłam uwierzyć swojemu szczęściu. Oglądałam z bliska dwa, sterczące kutasy, nad którymi (dobrze o tym wiedziałam) miałam całkowitą władzę. Gorąco i wilgoć jakie poczułam w kroczu, były jeszcze większe, niż rok wcześniej, kiedy wpatrywałam się w mokrą cipę cioci Donatienne.

Korzystając z okazji, chciałam zbadać to zjawisko dogłębnie i wyczerpująco. Podeszłam najpierw do starszego z braci i uklęknąwszy, przyjrzałam się z bliska jego członkowi. Z odległości kilkunastu centymetrów mogłam czuć silny, najpierw odpychający zapach, który zaledwie tylko przypominał zapach mojej cipki. Był z pewnością ostrzejszy i... brudniejszy... smakowity. Wyciągnęłam dłoń i dotknęłam go lekko palcem u nasady purpurowego żołędzia. Członek zadrżał i usłyszałam głośne westchnienie. Podniosłam wzrok na drugiego z braci i kiwnęłam rozkazująco dłonią. Jean podszedł niepewnie, o mały włos nie wywracając się na opuszczonych spodniach. Zachichotałam, zasłaniając usta, co musiało go speszyć jeszcze bardziej. Kiedy wreszcie oba członki znalazły się na wprost mojej twarzy, zapach stał się silniejszy. Było lato, chłopcy ciężko pracowali i nie wydaje mi się, że mieli wiele okazji do kąpieli.

Przyznam się szczerze, że nie wiedziałam, co zrobić. Poczułam takie podniecenie i zachłanność, że zgubiłam się w myślach mknących mi przez głowę. Chciałam wąchać, dotykać, ssać, ruszać, smakować. Znów wyciągnęłam dłoń i tym razem dotknęłam kutasa Jean'a. Najpierw delikatnie, jednym palcem, po czym chwyciłam go całą dłonią i kierowana instynktem, zsunęłam skórkę, która do połowy zakrywała jeszcze żołędzia.

Nie spodziewałam się tego, co miało nastąpić. Naglę poczułam, jak jego członek pęcznieje mi w dłoni, purpurowieje jeszcze bardziej i nagle z małego otworu na czubku, wytrysnął silny strumień białego płynu, zalewając mi twarz i sukienkę. Nie wiedziałam, co się dzieje. Fotografie ojca przedstawiały seksualne akty, ale nigdy ich zakończenie. Dlatego nie wiedziałam, czy to, co się dzieje jest normalne, czy też coś złego stało się biednemu chłopcu. Kolana Jean'a ugięły się i zatrzęsły, podczas gdy kilka kolejnych strumieni białego płynu wytrysnęło na moją twarz. Znów kierowana impulsem, zlizałam kilka kropel, które spływały mi po brzegu nosa. Płyn miał gorzkawy, lekko cierpki smak, ale nie był nieprzyjemny. Chcąc posmakować go bardziej zbliżyłam usta do czerwonego, kurczącego się żołędzia i zlizałam kilka ostatnich kropel, wyciekających ze środka.

Starszy brat widocznie również był na granicy wytrzymałości. Nagle odepchnął brata i chwyciwszy mnie za głowę, zaczął na oślep pchać członka w kierunku mojej twarzy. Wystraszyłam się trochę, ale podniecenie było silniejsze. Posłusznie otwarłam wargi. Od razu jego nabrzmiały penis znalazł drogę. Poczułam jak coś wielkiego, pulsującego wypełnia mi usta. Przez chwilę wystraszyłam się, że uduszę się, ale po kilku poruszeniach biodrami, Bastien dobił do portu: gorący strumień lepkiego nasienia wypełnił mi usta. Odruchowo chciałam to wypluć, ale Bastien trzymał mnie mocno za głowę. Wreszcie połknęłam wszystko, co z niego wytrysnęło. Chłopak cofnął się o krok, dysząc ciężko.

Nie spodziewałam się, że mój eksperyment doprowadzi mnie w kilka minut do takiej sytuacji. Klęczałam w stajni, oblepiona lepką spermą, z dwoma czerwonymi kutasami majtającymi tuż obok mojej twarzy. Osiągnęłam sukces. A przynajmniej częściowy, bo choć chłopcy dyszeli zadowoleni, moja dziurka pulsowała niespełnieniem. Dyszałam ciężko, ciągle smakując nasienie, które dopiero co trysnęło w moje niewinne do tej pory usta. Czułam jak cipka nabrzmiewa mi sokami miłości. Osłabiona upadłam na plecy i podciągając sukienkę na brzuch, spojrzałam błagająco na braci.

Widok mojej różowej, wilgotnej szparki sprawił, że ich kutasy nie zdążywszy nawet dobrze zmięknąć, znów stanęły na baczność.

Starszy z braci uklęknął pomiędzy moimi nogami i z jego pozycji mogłam widzieć, że szykuje się do wepchnięcia mi swojego organu. O nie! Na to nie byłam jeszcze gotowa. Odepchnęłam go kolanem. Przez chwilę bałam się, że chłopak nie powstrzyma swojej żądzy i stracę dziewictwo tutaj, wśród kupek końskiego nawozu i siodeł, ale widać autorytet "panienki" ciągle działał. Bastien odsunął się zawiedziony.

- To czego chcesz? - zapytał chrapliwym głosem. Wyraźnie brzmiało w nim rozczarowanie.

Rozwarłam nogi.

- Liż mnie.

Zobaczyłam w jego oczach błysk zrozumienia. Uklęknąwszy, podniósł mi nogi do góry, tak że moja szparka pokazała się mu w całej swojej okazałości. Wlepił w nią zamglony wzrok i zaczął lizać.

Nikt wcześniej mnie tam nie dotykał. Od razu poczułam różnicę. Jak mogłam do tej pory zadawalać się zwiniętym w wałek prześcieradłem, czy palcem? Zaczęłam jęczeć głośno, gdy jego język gładził mi srom, czasami zahaczając o dziurkę odbytu. Bastien zasłonił mi usta.

- Ciszej panienko, na miłość boską, ciszej. Ktoś może usłyszeć.

Posłusznie zdusiłam jęk, zagryzając wargę. Boże, jak cudowny był dotyk języka na cipce. Zaczęłam poruszać rytmicznie biodrami.

W międzyczasie, Jean czując napływ kolejnej fali pożądania, chwycił swojego kutasa i poruszył nim kilkakrotnie, przyglądając się, jak jego brat zadawala mnie językiem. Nie był jednak szczęśliwy. Z wahaniem obszedł drugiego chłopca i zbliżywszy się do mojej głowy, uklęknął. Szybko zrozumiałam, czego ode mnie oczekuje. Chwyciłam go za członka, przyciągając lekko do siebie, aż wreszcie znalazł się na tyle blisko, że mogłam włożyć go sobie w usta. To było cudowne. Z jednej strony przebierał w mojej cipce gorący język, a z drugiej smakowałam pulsującego kutasa. Byłam dziwką, kurwą, suczką. Byłam kulą ognia, mokrą cipką, naczyniem na spermę.

Potężna fala orgazmu wygięła mnie w łuk. Równocześnie w usta wytrysnęła mi kolejna porcja spermy. Nie doszłam jeszcze do siebie, kiedy poczułam, jak gorący strumień ląduje na moim brzuchu: liżąc mi cipkę, Bastien musiał się masturbować, i teraz doszedł równocześnie z nami. Rozmazałam sobie spermę po brzuchu, przełykając to, co wypłynęło z Jean'a. Było mi tak cudownie!

Kiedy po chwili opadły fale zwierzęcego podniecenia, wstałam i spojrzałam na siebie, oceniając swój stan. Nie wyglądałam dobrze. Na pewno nie mogłam pokazać się tak w domu. Do sukienki przyczepiły się niezliczone źdźbła słomy. Włosy też nie wyglądały lepiej. Zlepione spermą kosmyki lepiły mi się do twarzy. Podobnie jak przyklejona do brzucha sukienka. Bracia spojrzeli bezradnie.

- Potrzebuję wody - stwierdziłam rzeczowo. Jean posłusznie chwycił wiadro i pobiegł do studni.

33,708
9.39/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.39/10 (17 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (0)

brak komentarzy

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.