Act
25 marca 2015
30 min
Prologue
- To był tylko sen - w sumie sama nie wiedziała czemu tak mówiła. Ale skoro nawet Nessa się przestraszyła, to musiał być to prawdziwy koszmar. - Nic się nie dzieje - szeptała przytulając dziewczynę do swojego ramienia.
Nazwanie rudowłosej niewysoką tym bardziej w tych czasach to za mało. Nessa była sporo niższa nawet od samej Laury, która już uchodziła za drobną istotę. Jej płomienne włosy, na co dzień związane w gruby warkocz, obecnie były mocno potargane. Środek nocy, pustynia, nocleg obok zburzonego miasteczka dawnych Stanów Zjednoczonych. Rzeczywistość w postapokaliptycznym świecie nigdy nie była gościnna, zawsze trzeba było się liczyć z niewygodami. Oczy, zarówno to prawe, zielone, jak i lewe, błękitne, starały się ukryć przed wzrokiem towarzyszki zmęczenie oprószone odrobiną pozostałego po koszmarze strachu. Co jej się śniło? Sama nawet już nie pamiętała.
Kilka dni temu odłączyły się od głównej grupy w celu rekonesansu. We dwie poruszały się znacznie sprawniej, a w tej okolicy jedynym zagrożeniem mogły być jedynie niedobitki maszyn Molocha, z którymi sama blondwłosa Polka by sobie poradziła.
Teraz obie były po środku... niczego. Noc zastała je w tym miejscu, gdzie do tej pory siedziały. Rozpaliły ognisko i starały się przenocować. Nie ustawiły warty, uznając, że nic nie może się stać, obie miały spać czujnie. Praktycznie rzecz biorąc nic się nie stało. Nie miały zegarka, więc trudno im było określić precyzyjną godzinę, ale na pewno było gdzieś w okolicy drugiej lub trzeciej nad ranem. Do świtu miały jeszcze sporo czasu snu.
- Stanę na warcie - oświadczyła spokojnie Nessa, jakby nic się nie stało. Sanitariuszka jednak nie dała się oszukać. Widziała żołnierzy Poznania w podobnym stanie: walcząc przez kilka dni bez snu wyglądali podobnie jak jej przyjaciółka. Bo za przyjaciółkę blondynka uznawała właścicielkę dwukolorowych oczu. Choćby nawet chciała być dla Nessy kimś więcej, ta do tej pory nie uznawała Laury zbyt poważnie. Dopiero dzisiejszej nocy wtuliła się w nią powodując burzę uczuć w sercu.
- Nie pozwolę ci. Idź spać, jesteś zmęczona - poprosiła Laura spokojnie uśmiechając się i wstała na równe nogi rozciągając pogruchotane od piasku kości. Obie były bardzo młode. Obie miały po dziewiętnaście lat. Jakim cudem przeżyły aż tyle w Zasranych Stanach Zjednoczonych? Same do tej pory nie rozumieją w pełni tego fenomenu. Zawsze udawało im się jakoś wyjść z tarapatów. Blondynka usiadła z powrotem tuż przy boku tak bliskiej jej osoby. Z całej ekipy tak na prawdę tylko ją lubiła w pełnym tego słowa znaczeniu. “A może nawet kocham?” - sama się uśmiechnęła do własnych myśli. Gdyby nie ona, zapewne opuściłaby ten zlepek różnych osobistości, na czele z chorym umysłowo księdzem, zadufanym w sobie rozbójnikiem, fioletowowłosą wariatką, buszmenem, który do robotów strzelałby z łuku i szlachcica, który w sumie sam nie wie dlaczego opuścił swój dworski “zameczek” w Apallachach.
- Powiedziałam, że chcę stanąć na warcie - powtórzyła dobitniej łuczniczka. Postawiła na swoim, zaś sanitariuszka mogła już jedynie ustąpić. Nie chciała wojny z kimś, kto tak bardzo się jej podobał. Nie mogła przecież znieść tego, że śpi zaraz obok niej, a Nessa nie ma zielonego pojęcia o uczuciach Laury.
- W takim razie poczekam z tobą - ponownie się uśmiechnęło przymykając oczy. Nie widziała w ciemności twarzy przyjaciółki, ale doskonale sobie ją wyobrażała, z każdym, nawet najmniejszym szczegółem. Również jej obecną minę: zdziwienie wymieszane ze zrezygnowaniem i dezaprobatą.
- Jak chcesz. - prychnęła i ponownie zapadła dłuższa przerwa, cisza, podczas której nikt się nie odezwał, a jedynym odgłosem był delikatny wiatr świszczący pomiędzy zburzonymi ścianami z czerwonej cegły i wyblakłego piaskowca. Niestety obie szybko ponownie dopadło zmęczenie. Jednak to Nessa pierwsza uległa składając głowę na ramieniu Laury, co momentalnie ocuciło do reszty mechaniczkę. Od razu otoczyła dziewczynę ramieniem i przytuliła ją do siebie niczym najcenniejszy skarb. Owszem, widok dwóch wtulonych kobiet niekoniecznie wzbudza jednoznaczne skojarzenia, bo zawsze mogą to być po prostu siostry. Ale w wypadku tej dwójki, gdyby tylko było wystarczająco jasno, wyraźnie widać by było szmaragdowe rumieńce na rozpalonej twarzy Laury.
W taki sposób obie zasnęły, jedna przy boku drugiej. I to był pierwszy z najszczęśliwszych dni w życiu sanitariuszki.
Act I
Obudziły je nieznośne promienie pustynnego słońca wdzierające się pod niewypoczęte powieki. Nessa obudziła się pierwsza, szeroko otwierając oczy i badając okolicę nie podnosząc głowy z ramienia opartej na niej dziewczyny. Nie widziała w tym na razie nic złego, choć wciąż nie ufała w pełni Laurze. Właściwie prawie wcale jej nie ufała.
W końcu jednak stwierdziła, że nawet ta wygodna pozycja musi zostać przerwana. Czas się ruszyć. We dwie miały rozeznać się w okolicy, a że są szybsze od całej ekipy same, powinny jak najszybciej ruszać.
- Ej, wstawaj. Nie czas na błogi odpoczynek. - zarządziła bezceremonialnie.
- Co...? - zapytała druga świeżo wybudzonym głosem, nie do końca trzeźwo myśląc. Nessa nie zdążyła jeszcze poprawić swojej garderoby, przez co spod białej koszulki na ramiączkach wystawał wyraźnie skrawek stanika w tym samym kolorze. A nawet wcale nie taki “mały” fragment. Laura, choć jeszcze w półśnie, szybko dostrzegła ten szczegół. Wciąż myśląc, że to jest sen, ostrożnie wstała.
Gdy rudowłosa się szykowała do drogi, sanitariuszka, niby udając pakowanie swojego ekwipunku, co chwila zerkała w jej stronę. Wręcz rozbierała ją wzrokiem, nadal sądząc, że to jest jej sen. W pewnym momencie Nessa nachyliła się od pleców nad zupełnie nieogarniętą blondynką.
- No i co ty robisz?! - oburzyła się, ale zanim zdążyła zareagować Laura chwyciła ją w pół. W ułamek sekundy zielono-niebieskooka, po spektakularnym przewrocie, wylądowała na kolanach Laury, która wciąż nieświadoma swojego zachowania, po prostu wpiła się w jej usta.
Oczywiście przerażona Nessa natychmiast odskoczyła
- Co ty odwalasz, Laura! - w sumie sama nie wiedziała, czy się denerwuje marnowaniem czasu, czy zachowaniem, które zupełnie odbiegało od schematu myślenia normalnego człowieka.
- Ja...? - dziewczyna chyba zaczęła rozumieć, że to, co brała za marzenie, było tak na prawdę jawą. - Ja... Nie, nie, nie, nie! Przepraszam, ja nie chciałam, nie wiem co się ze mną stało! - zaczęła nagle zupełnie spanikowana się tłumaczyć. Nessa jednak wyciągnęła otwartą dłoń w jej stronę.
- Zamknij się i wstawaj - rzuciła z niesmakiem. Dotarło właśnie do niej, że właściwie się jej ta sytuacja podobała, choć jeszcze nie do końca wiedziała dlaczego. Gdy tylko się odwróciła, wciąż miotana złością na lekkomyślną dziewczynę, dotknęła swoich ust i polika. Była rozgrzana. “Co jest, choroba?! Przecież brałam leki!”. Aby odgonić te dziwne myśli, które niespodziewanie zaczęły targać się w jej głowie, zaczęła się przebierać w czystą koszulkę. Oczywiście fakt zdejmowania odzieży nie umknął zakochanej w Nessie Laurze, toteż bardzo intensywnie podglądała znad ramienia ową czynność.
Łuczniczka jednak zauważyła lekko odwróconą twarz zabójczyni maszyn.
- Ej! Dlaczego mnie... Pod... Podglądasz...? - ostatnie słowa wypowiadała coraz ciszej, jakby wątpiąc w ich słuszność przesłania.
Laura więc faktycznie zaczęła pakować swoje przedmioty i szybko wstała. Obie odwróciły się do siebie w jednym, tym samym momencie i zaczęły mówić jednocześnie:
- Na prawdę przepr... - zaczęła blondynka
- Jeśli chcesz to powt... - wtórowała jej rudowłosa. Obie zamilkły jednocześnie również, nie wiedząc, co właściwie powinny powiedzieć. - Ty pierwsza. - oznajmiła Nessa tonem, który nie znosi sprzeciwu, toteż sanitariuszka kontynuowała:
- Przepraszam... Za to - jąkała się zniżając co rusz głos do szeptu. - Nie wiem co mnie opę... - w tym momencie przerwała jej właścicielka dwukolorowych oczu:
- Jeśli chcesz... - mówiła z solidnym rumieńcem na twarzy, choć mniejszym niż Laura - Jeśli... - dukała - Jeżeli chcesz to powtórzyć, to teraz masz okazję! - niemal wykrzyczała zdanie jednym wydechem. Mechaniczkę zamurowało, przez dłuższy moment patrzyła pytającym spojrzeniem na ukochaną, która stała tak przed nią w samym staniku, nie zdążywszy jeszcze założyć czystej koszulki.
- Ty tak... Na serio...? - wyszeptała głosem pełnym wątpliwości. Miała wrażenie, że zaraz zapadnie się pod ziemię, jakby była w tych przedwojennych programach “ukryta kamera”. A jednocześnie niesamowicie się cieszyła. Oto stała przed nią najpiękniejsza osoba na świecie, ktoś, za kogo mogłaby oddać życie bez najmniejszej chwili zawahania, w samej bieliźnie i oferując pocałunek.
Laura, nieco niepewnie zrobiła krok przed siebie, zmniejszając dystans między nimi. Obie dość głośno przełknęły ślinę, obie były gorące od wewnętrznych wątpliwości i uczuć. Kolejny krok bliżej, i kolejny. W końcu ich ciała zetknęły się w ostrożnym, nieco zdystansowanym pocałunku, z każdą dłuższą chwilą napięcia pogłębianym. Laura nagle pod wpływem impulsu objęła przyjaciółkę wokół talii, Nessa w tym samym momencie zarzuciła ramiona na jej szyję, tym samym przyciągając wyższą od siebie dziewczynę bliżej siebie. Delikatnie rozchyliła jej usta swoimi.
Nagle oderwała się od coraz bardziej zdezorientowanej i rozpalonej sanitariuszki.
- Tylko ten jeden raz... Nadal ci nie ufam. - oznajmiła oschle i ponownie pocałowała dużo bardziej namiętnie blondynkę. Choć jej głos był lodowaty, ciało i zachowanie zdradzało zupełnie inną postawę.
Ich usta rozchylały się i zamykały dzieląc wspólną przyjemność. W pewnym momencie mechaniczka zaczęła łaskotać wargi Nessy swoim językiem. Obie delikatnie się trzęsły, nogi się niemal uginały zarówno pod rudowłosą, jak i jasnowłosą. Wtem, niby jak na jakiś niezauważalny znak, obie na raz usiadły, nie przerywając miłosnego uścisku. Teraz nawet Nessa czuła coś, co do tej pory nigdy jeszcze nie nastąpiło: podniecenie. W dodatku zauważała przecież zachowanie Laury. Sama w tej chwili nie wiedziała jak się zachować. Postanowiła ten jeden raz dać się ponieść.
Laura jednak nie stawiała żadnych warunków, cieszyła się każdą, nawet najdrobniejszą chwilą, trwała w radości. Znowu nie była pewno, czy to aby na pewno jawa, czy sen. Działo się to, o czym od dawna marzyła. Kochała, chyba nawet ze wzajemnością.
A przynajmniej taką miała nadzieję, niestety płową. Nes nadal nie czuła do Laury nic, nawet zaufania. Blondynka obudziła po prostu jej ukryte emocje, na ten jeden, jedyny raz.
Tknięta emocją Nessa przeniosła jedną z dłoni w dół jej ciała, poprzez szyję, mostek, brzuch i złapała za skrawek związanej koszuli. Laura zamruczała rudowłosej prosto w usta, zaś ta szarpnęła za górną odzież w kratę rozwiązując ją jednym ruchem. Blondwłosa w tym momencie zaczęła ostrożnie wodzić stwardniałymi od instrumentów opuszkami po aksamitnej skórze tuż ponad linią pasa na plecach. Pod palcami poczuła, jak jej przyjaciółka nieznacznie drży przez dreszcze.
Siedziały jedna przy drugiej, wtulone w siebie, w nieśmiałym pocałunku, ostrożnie poruszając dłońmi po swoich ciałach nawzajem. Mechaniczka nie wytrzymała już dłużej tego podniecenia i przesuwając rękę po kręgosłupie, wzbudziła kolejną falę dreszczy i odpięła klamerkę od stanika Nessy, w tym samym czasie wsuwając drugą pod lekko koronkowy materiał i kładąc ją na biuście delikatnie głaszcząc, co spowodowało stłumiony okrzyk zaskoczenia szybko urwany pomrukiem.
- Co... Co ty robisz?! - łuczniczka próbowała być oburzona, choć przez jej rozmruczany ton wybrzmiewał jedynie odgłos satysfakcji. - Przestań! - spróbowała się odsunąć od przywartej do niej sanitariuszki, Laura jednak nie pozwoliła jej na to, przytrzymując ją przy sobie dłonią na plecach i uciszając ją wkładając jej swój język i drażniąc się. Nessa faktycznie zamilkła.
Zabójczyni maszyn zaczęła masować ukochaną coraz bardziej na nią napierając całym swoim ciałem, przez co właścicielka dwukolorowych oczu powoli zmuszona była się położyć. Język Laury tymczasem zaczął posuwać się w stronę ucha dziewczyny, łaskocząc Nessę po linii szczęki. Teraz to ona bezwiednie zamruczała, po czym natychmiast pokryła się solidnym rumieńcem. Laura przygryzła płatek narządu słuchu rudowłosej, a ta, właściwie w niekontrolowany sposób westchnęła głośno.
- Nie, nie... Przestań - próbowała być asertywna, niestety w tym momencie zakończyło się tylko na próbach. Laura naparła na nią mocniej przemieszczając dłoń zza leżącej towarzyszki, głaszcząc po biuście, brzuchu, podbrzuszu, prześlizgując się na bok i po biodrze docierając do uda zaczynając powolne ruchy w dół i w górę, zaś ustami powróciła do pocałunku. Sam fakt dawał jej ogromną satysfakcję, radość nieopisaną żadnym słowem. Ścisnęła pomiędzy palcami sutek, który tym razem spowodował urwany, stłumiony jęk z gardła ukochanej, wprost w jej usta. Laura zamruczała i, dużo pewniej, z o wiele większą dozą zachłanności, wsunęła jej język pomiędzy wargi. Jej druga dłoń znalazła się nagle po wewnętrznej stronie uda partnerki. Nessa ścisnęła nogi.
- Spokojnie - powiedziała tuż przy jej twarzy Laura nieustannie pieszcząc pierś łuczniczki, wolną ręką starając się delikatnie rozchylić uda rudowłosej - Spokojnie - jej kojący szept uderzył w zdezorientowaną dziewczynę, która, nie wiedząc co powinna zrobić, rozluźniła mięśnie nóg. Dłoń medyczki niemal natychmiast ułożyła się na bieliźnie przyjaciółki, tymczasem jej język rozpoczął zwinny taniec na szyi leżącej pod Laurą dziewczyny, przy wtórze przyspieszonego, głębokiego oddechu, urywanego przez pojedyncze westchnięcia przy akompaniamencie przyciszonych pojękiwań. Usta wokalistki tworzyły błędne koła na skórze Nessy, nieustannie krążąc wokół szyi i obojczyka. Drażniła się.
A ten fakt nie umknął również zielono-niebieskookiej. Górę nad nią wzięła natura i podniecenie.
- Przestań... - wyszeptała, ledwo zmuszając się do wypowiedzenia słowa. Gitarzystka chciała już negować jej postawę po raz kolejny. Nessa jednak dokończyła zdanie - ...się drażnić.
- Oczywiście - powiedziała drżącym głosem szeroko się uśmiechając. Nie trzeba było jej powtarzać tego już otwartego zaproszenia. Pomagając sobie drugą dłonią zsunęła ostrożnie spodnie wraz z bielizną, jednocześnie chwytając sutek pomiędzy swoje usta. Gdy tylko pozostała garderoba rudowłosej osiągnęła wysokość kolan, Laura zbliżyła swoją dłoń ku temu, co było pod nią ukryte.
Tego dnia już nie wyruszyły, spędzając cały dzień we własnych objęciach, a w nocy głęboko oddychając przez sen.
Act II
Minęły trzy dni. Dwa dni mozolnej wędrówki przez piasek. Zaczęły się kończyć zapasy wody. Szły pod rękę, co było dla Laury prawdziwym szczęściem. Nessa się przez te dwa dni odzywała niewiele, unikała spojrzeń, nie uśmiechała. Była zmieszana całą sytuacją i swoim zachowaniem.
Podróż przez zdezelowaną autostradę w większości zasypaną piachem była nieco wygodniejsza, niż przez zwyczajne, suche pustkowia, dlatego ich tempo bardzo wzrosło. Dzisiaj wieczorem mają zawrócić i wędrować przez noc, dlatego wcześniejszego dnia mocniej wypoczęły.
- Zatrzymajmy się. Dalej, niż horyzont dzisiaj nie dotrzemy. - poprosiła Melodia. Delay, nadal bez słowa, posłuchała i się zatrzymała, puszczając dłoń towarzyszki. Polka jednak właściwie nie zwróciła na to uwagi. Była bardzo zmęczona, od dwóch dni nie brała leków i bała się symptomów choroby.
Gitarzystka postanowiła usiąść przy przednim zderzaku jakiegoś zniszczonego wraku pickupa skrywając się w cieniu. Towarzyszka skierowała się w jej stronę i sięgnęła po manierkę z wodą.
Laura od poprzedniej przygody z Nessą nie zakładała bielizny pod koszulę, którą nadal miała przewiązaną na biuście. Nie spodziewała się spotkać w tych opuszczonych stronach kogokolwiek, zaś rudowłosej po prostu się nie wstydziła. Raz: że ta sama płeć, dwa: że spędziły ze sobą sporo czasu, znają więc nawzajem swoje ciała bardzo dobrze.
Łuczniczka niespodziewanie jednak nagle się potknęła o dziurę w wyżartym przez czas i bomby asfalcie, całą zawartość bukłaku wylewając wprost na blondwłosą, zaś twarzą lądując jej w dekolt. Koszula szybko przemokła, zaś muzyczka pisnęła zaskoczona chłodem wody i bliskością przyjaciółki.
Ta spróbowała się podnieść, niechcący opierając dłoń na piersi gitarzystki i ściskając. Już zupełnie zdezorientowana mechaniczka jęknęła głośno i przeciągle.
- Aaaaaaaaaach!
Wystraszona i speszona wojowniczka szybko chciała się cofnąć. Co prawda coś się w niej budziło w stosunku do Laury, ale nadal nie wiedziała jak to określić, nie chciała w związku z tym postępować pochopnie. Teraz nie miała niestety jednak odwrotu.
Laura z całym mokrym gorsem, po tej przypadkowej pieszczocie była bardzo podniecona.
- Nes, nie odsuwaj się, przecież nic ci nie zrobię. - uśmiechnęła się, choć z jej lekko, niemal niezauważalnie drżącego głosu znać było, że nie o to w tym chodzi.
- To był wypadek. - powiedziała ozięble i odwróciła się plecami do siedzącej w cieniu sanitariuszki.
Błękitnooka nie chciała jednak dać za wygraną i wstała za przyjaciółką. W tym samym momencie Nessa się odwróciła do niej i, już z pełną premedytacją, złapała wyższą od siebie kobietę za oba silnie stwardniałe i widoczne spod materiału sutki. Laura natychmiast wzięła głęboki oddech i z rozkoszą zamknęła oczy. Rudowłosa, dumna z siebie poniekąd, pierwszy raz uśmiechnęła się, niestety Melodii nie było dane zobaczyć tego upragnionego, pięknego widoku, bowiem przez falę ciepła zalewającą jej ciało miała zamknięte powieki.
Zadowolona ze swojego ruchu Nessa zbliżyła twarz do szyi mechaniczki i przesunęła językiem po niej w górę, ręką drapiąc sanitariuszkę za przeciwległym uchem. Blondynka wzięła głęboki oddech, jej puls gwałtownie przyspieszył, instynktownie objęła dziewczynę i przyciągnęła ją do siebie bliżej, zachłannie oplatając jej udo swoją nogą.
Dziewczyna o dwukolorowych oczach wiedziała już niemal wszystko o ciele towarzyszki, poza tym jednym, najwrażliwszym punktem, bowiem nie miała okazji i odwagi zająć się Laurą ostatnim razem. Teraz jednak nie obawiała się reakcji ani konsekwencji. Wiedziała czego się spodziewać, co więcej, odczuwała olbrzymią satysfakcję, gdy gitarzystka wiła się pod jej każdym dotykiem.
Bardzo, bardzo powoli przesunęła dłoń gładząc wokalistkę po policzku, szyi, mokrej koszuli i biuście, przy okazji zatrzymując się przy szczycie obfitych piersi i wsłuchując się w głośne jęknięcie towarzyszki, dalej przemieściła się gładząc nagą skórę brzucha, zatrzymując się w okolicy pasa spodenek. Zawahała się, szybo jednak wątpliwości ją opuściły, zaś jej palce oparły się z ostrożnym naciskiem na kobiecości zabójczyni maszyn skrytej pod spodenkami z dżinsowego materiału. Laura głośno krzyknęła. Już teraz była bardzo blisko końca.
Pomagając sobie drugą ręką rudowłosa starała się rozpiąć guzik od spodenek, jej usta tymczasem, podobnie jak dwa dni temu, zbliżył się na odległość cala od gorsu sanitariuszki. Wysunęła powoli język i w jednym momencie trąciła nim sutek oraz pozbyła się odzieży poniżej pasa, pozostawiając Laurę w samych majtkach.
- Ouchmmmm... - jęk muzyczki tym razem płynnie przeszedł w pomruk, a gdy Nessa położyła dwa palce na wilgotnym materiale bielizny, wzniósł się znów do krzyku rozkoszy - ...mmmmuooaaaaach!
Mechaniczka roztrzęsła się w ramionach kochanki i prawdopodobnie upadła by przez zwiotczałe nogi, gdyby łuczniczka jej nie przytrzymała.
- Dokąd mi lecisz? - zapytała z niekrytym podrywem zaskakując samą siebie. Uśmiechnęła się przy tym, tym razem śpiewaczka zdążyła rozchylić powieki i dostrzegła to. Z radości zbliżyła swoje usta łącząc ich języki w pełnym pożądania, namiętnym i intensywnym pocałunku. Gdy zaś Nessa nacisnęła na wzgórek w okolicy łechtaczki, druga ponownie wydobyła z siebie głośny pomruk, przechodzący w jęk.
Rudowłosa, nie kryjąc dumy z samej siebie, powoli opuściła jasnowłosą, opierając ją o zdezelowany zderzak pickupa, i wróciła do głaskania, uciskania i pieszczenia skarbu Laury. Jej język zataczał coraz ciaśniejsze kręgi wokół aureoli piersi, natomiast drugą, obecnie wolną ręką sięgnęła po nóż schowany za pasem. Błekitnooka odchyliła się głową do tyłu już głośno i nieskrycie jęcząc i krzycząc, czasem wplatając w to imię ukochanej:
- Neeeeees... - mruczała urywanym głosem - Taaaaaaak! Nie przestawaj!
Pieszcząca jasnowłosą dziewczyna przyłożyła zimną stal noża po wewnętrznej stronie uda Polki, która zaskoczona pisnęła. W ułamek sekundy ostrze rozcięło materiał wilgotnej bielizny odsłaniając mokrą od soków kobiecość. Na raz odrzuciła broń i włożyła dwa swoje palce do ust przyjaciółki. W zasadzie dziurka gitarzystki nie potrzebowała już żadnego nawilżenia, ale sam sposób takiej niespiesznej zabawy wzbudzał w obu coraz większe pożądanie, gorąco rozlewające się kolejnymi falami po ich ciałach niczym tsunami uderzające w nadbrzeżne miasteczko.
Przez kilka chwil Laura ssała palce ukochanej w swoich ustach, szurając po nich językiem, otaczając je i delikatnie przygryzając. Stłumiło to nieco jej głos, choć nie kompletnie. Po dłuższej chwili, podczas której Nessa jedną dłoń miała opartą na policzku i podbródku gitarzystki, usta zajęte pieszczotami biustu, zaś drugą rękę pomiędzy nogami, nieustannie lekko badając i głaszcząc zewnętrzne partie muszelki blondynki, wysunęła palce z pomiędzy warg, przesunęła je paznokciami po skórze do drugiego sutka, którego lekko zaczęła drażnić.
Nagle jednak obie ręce się zamieniły: jedna przemieściła się na pierś pod ustami rudowłosej, język zatańczył na mostku i przeciwległej sterczącej brodawce, zaś ta z wilgotnymi palcami wbiła się głęboko w kobiecość. Sanitariuszka krzyknęła zaskoczona, ale pełna ekscytacji i rozpalonego pożądania.
- Aaaaaaaaaaaach! - jej głos był już mocno zdarty, pierwszy raz jej gardło przeżywało takie katusze. I choć zapowiadała się już utrata na parę dni głosu, Laura nie żałowała ani jednej sekundy, ani jednej chwili, żadnego dźwięku. Aby ułatwić towarzyszce dostęp do dolnych partii jej ciała rozchyliła nieco bardziej nogi, stając w mocnym rozkroku. Tropicielka przyspieszała ruchy synchronizując je z ruchami bioder Melodii.
***
Mechaniczka wrzasnęła z rozkoszy drżąc na całym ciele, rozgorączkowana i rozpalona do granic możliwości. Szczytowała. I był to jej pierwszy w życiu orgazm.
- Jesteśmy kwita - rzekła Nessa zupełnie ozięble, co jednak nijak się miało do jej twarzy pokrytej szkarłatnym rumieńcem. Każdy ruch powodował nieznośnie przyjemne dreszcze, bowiem i ona była już zupełnie mokra. Laura doskonale o tym wiedziała.
Rudowłosa nie odsunęła się jeszcze od półnagiego, ubranego jedynie w przemoczoną i prześwitującą koszulę, w dodatku rozpiętą i odsłaniającą wszystko to, co powinna ukrywać, ciała. Co więcej - przysunęła się bliżej wtulając swój gorący gors w muzyczkę. Leżały tak oparte o maskę wraku samochodu przez kilka minut. Przez tych kilka minut po prostu sanitariuszka dochodziła do siebie po pierwszym swoim szczytowaniu. Była zmachana, zmęczona, bolało ją gardło, ale radowała się jak nigdy dotąd. Wciąż jeszcze delikatnie drżała, zaś jej oczy nie do końca zmyły mgłę ekstazy sprzed pola widzenia.
Świadoma, że czas zaopiekować się również ukochaną, podniosła ją trzymając w talii i zamieniła z nią miejscami, posadziła na rozgrzanej od słońca stali pojazdu, co tylko wzmogło jej odczucie ekscytacji. Była tak bardzo podniecona, że jej wewnętrzne soki przemokły już przez bieliznę i znaczyły ciemniejszy punkt na spodniach.
Laura, niewiele myśląc, szybko pozbyła się dolnej garderoby rozbierając Nessę.
- Jesteś piękna - wymruczała zachrypniętym głosem z twarzą pomiędzy jej udami. Niteczka nektaru spłynęła po przyciśniętym do auta pośladku.
- Nie mów... - szepnęła oschle, sama nie do końca wierząc w swoją wypowiedź. Ostatnie słowo zostało, z powodu języka Laury przemieszczającego się po wierzchniej części czułego punktu dziewczyny o dwukolorowych oczach, przedłużone i wyjęczane - ...taaaaaaaaaaaak!
Tym razem to Laura była rozweselona i dumna ze swojego czynu. Wyraźnie widać było, że Nes bardzo polubiła tę pieszczotę, chodź jeszcze o tym nie wiedziała. Zaraz jednak miała zyskać tę wiedzę okupioną krzykami rozkoszy.
Mechaniczka zaczęła się otwarcie drażnić z podnieconym i rozgrzanym przez metal maski pickupa ciałem kochanki całując ją intensywnie po wewnętrznej stronie ud, acz nie zbliżając się do kobiecości rudowłosej, która przy każdym ruchu w kierunku tego najczulszego punktu drżała z niezaspokojonego pożądania. Nie śmiała jednak prosić na głos Laury, by ta zakończyła swoje gierki, choć owa prośba odbijała się bezwarunkowo echem w jej głowie, jednocześnie niemo wisząc w powietrzu. Wokalistka wiedziała o tym, dlaczego z każdym kolejnym pocałunkiem zbliżała się do celu.
Nagle jednak podniosła się równając swoją zarumienioną twarz z twarzą przyjaciółki. Przez kilka chwil patrzyły sobie głęboko w oczy, obie nieświadomie lekko uśmiechnięte. „Co się ze mną dzieje...?" - myślała Nessa. „Mam cholernego farta, kocham ją" - cieszyła się w swoim umyśle gitarzystka.
Przez swoje częste śpiewanie i granie na gitarze i skrzypcach blondynka miała bardzo wyćwiczone zarówno palce, o czym łuczniczka zdążyła się już przekonać, jak i język, co w ciągu najbliższych kilku chwil miało do niej dotrzeć.
Muzyczka jeszcze raz czule, choć krótko pocałowała towarzyszkę, a następnie zaczęła mozolną wędrówkę językiem przez całe ciało ukochanej. I ponownie badała takie partie ciała jak szyja, obojczyk, cała powierzchnia biustu poza sutkami, żebra, coraz bardziej zwalniając i nie spiesząc się wcale...
Brzuch...
Podbrzusze...
Wzgórek łonowy...
Wszelkie możliwe fragmenty skóry wokół rozpływającej się dziurki...
W końcu i łechtaczka, którą mocno uderzyła swoim językiem wzbudzając niekontrolowany okrzyk z ust Nessy.
- Oouuaach! - drżący i w niekontrolowany sposób wibrujący głos wojowniczki poniósł się echem po opuszczonej i zdezelowanej autostradzie odbijając się od wraków samochodów i wracając do pary.
Laura, nie czekając dłużej, przeszła do otwartych pieszczot, wykorzystując całą powierzchnię swojego języka, zlizując wszystkie soki z ciała przyjaciółki, nie pozwalała się zmarnować już ani kropelce. Co kilka ruchów wsuwała go głęboko w jej kobiecość, zbierając resztę nektaru, a wszystkiemu wtórowały głośne, choć z wielką trudnością tłumione, jęki i pokrzykiwania rudowłosej, która tonęła w oceanie rozkoszy i wcale nie chciała umieć w nim pływać. Blondynka przyspieszała swoje ruchy w rytm poruszanych przez Nes bioder, zupełnie, jakby to rudowłosa kontrolowała nadal tę sytuację, a Laura tylko się podporządkowywała.
Gdy po dłuższym czasie tej niebiańskiej zabawy wojowniczka nadal była dosyć daleko od swojej mety, śpiewaczka postanowiła się bardziej postarać. Do tej pory jej dłonie spoczywały oplecione na udach przyjaciółki, teraz jednak ta prawa, wyćwiczona w trzymaniu kostki gitarowej, sunąc po ciele znalazła się na piersi towarzyszki, natomiast lewa, zwinniejsza od gryfu gitary, szybkich zmian akordów i trzymania strun, zbliżył się tuż obok twarzy wokalistki, wspomagając język w pieszczeniu łechtaczki. Laura na zmianę naciskała, lizała, ściskała sutki, zasysała płatki skóry i przygryzała wargi swoje, jak i te dolne swojej kochanki. Nieustannie, przy każdym oddechu, przy każdym ruchu, przy wszelkich pieszczotach słychać było chyba wręcz w promieniu kilku bezdźwięcznych kilometrów wszystkie wrzaski i jęki rudowłosej niosące się intensywnie jak przyjemność, którą odczuwała.
Każdy dźwięk z gardła Nessy był coraz silniej wypełniony pożądaniem, mocniej odczuwalny nawet przez samą Laurę, co również ją bardzo podniecało. Znowu była cała wilgotna, w dodatku zupełnie naga, więc nawet promienie słońca ją rozgrzewały wywołując przyjemne dreszcze wzmacniane odgłosami przyjaciółki. Mocniej ścisnęła sutek, a następnie przeniosła swoją prawą dłoń na swoją pierś uwalniając biust rudowłosej z uścisku. Teraz, oprócz intensywnego pieszczenia towarzyszki, stymulowała coraz silniej również siebie, w pewnym momencie układając swoje palce na swojej muszelce.
Zaczęła głośno jęczeć wprost w dziurkę Nes, wtórując jej w jękach. Uciskała samą siebie, w tym samym momencie wciskając głęboko w ciało ukochanej swój język i oblizując wszystkie możliwe powierzchnie wewnątrz, jak i na zewnątrz.
Wtem zielono-błękitnooka przejęła znów inicjatywę, wciągając krocze jasnowłosej na maskę wraku i ponad swoją twarz. Laura leżała teraz całym ciałem na rudowłosej, w drugą stronę niż ona, obie miały tuż przy ustach kobiecość tej drugiej. Równo z przyspieszonymi ruchami języków obu dziewczyn zaczął się istny maraton nieokiełznanych jęków i intensywnych krzyków rozpalonych ciał. Aby doprowadzić siebie nawzajem pomagały sobie dłońmi.
Leżały na gorącej od pustynnego słońca masce pickupa, choć ich skóra prawdopodobnie była podobnie rozgrzana. Wtem nagle i zupełnie niespodziewanie Nessa głośno wrzasnęła i mocno wijąc się pod sanitariuszką z niekrytym orgazmem, napięła wszystkie mięśnie i wygięła się w tył. Nie przerwała jednak ciągłych harców swoimi palcami i językiem po łechtaczce i wewnątrz dziurki mechaniczki. Z kobiecości Nessy, wprost do ust gitarzystki, trysnął drobny strumień soków miłosnych. Melodia, głośno pojękując, oblizała się z satysfakcją.
Po niedługiej chwili i ona doszła, wyginając się w dłoniach przyjaciółki tak gwałtownie, że sturlała się z maski auta i spadła na zasypany drobinkami piasku asfalt. Obie głęboko dyszały przez następne kilka minut, nie poruszając się.
Właścicielka dwukolorowych oczu zebrała się szybciej od blondynki.
- Kurw... - zaklęła szeptem zwracając uwagę roznegliżowanej Laury, która zaskoczona podniosła głowę.
- Wrzućcie je do skrzyni, zgarniemy za nie całkiem niezłą sumkę - zarządził elegancik z cygarem w ręku i pociągnął solidny wdech tytoniem. Piętnastu jego ludzi uporało się z półnagimi kobietami niemal natychmiast. Obie wylądowały, jedna na drugiej, w ciasnej, drewnianej skrzyni. Nie zdążyły nawet zaprotestować z zaskoczenia.
Nessa, gdy ją wrzucano do klatki, zauważyła na horyzoncie zbliżającego się konia, buggiego i małego jeepa.
- Odsiecz nadciąga - powiedziała szeptem blondwłosej i pocałowała, chcąc dodać sobie i jej nieco otuchy. Obie wciąż były roztrzęsione.
Zamknięto wieko.
Kilka chwil później, przylgnięte do siebie, poczuły jak ich więzienie zostaje gdzieś rzucone. Odpalono silnik. Wokół rozpętała się strzelanina, a z głosów rozpoznać można było ekipę znajomych.
Niestety samochód z dziewczynami ruszył, a odgłosy walki zaczęły się oddalać. Laura i Nessa straciły nadzieję, wtulone w siebie nawzajem. Rudowłosa stała się mimochodem oparciem dla cicho oddychającej gitarzystki.
Pogodziły się ze swoim losem.
Act III
Niewygody związane z transportem odbiły się na zdrowiu psychicznym przyjaciółek. Były całe poobijane, w dodatku pewne, że zginą. Od niepoliczalnego czasu milczały, tylko Laura czasem przyspieszała oddech w cichym szlochu. Nie potrafiła się pogodzić z tym, że ledwo znalazła sens życia, a już ma go na zawsze stracić. Że ma stracić Nessę.
Łuczniczka starała się zerkać przez szczeliny pomiędzy deskami, badając okolicę.
- Nes... - zaczęła blondynka - Jeśli to ma być nasz koniec... - mówiła powoli i co trochę zatrzymywała się, jakby szukała odpowiednich słów - To chcę, żebyś coś wiedziała... Wiedziała, że... Że cię kocham... Już od kiedy cię pierwsz... - nagle przyjaciółka gitarzystki jej przerwała wpijając się w jej usta swoimi w przeciągłym pocałunku. Po chwili odsunęła się.
- Idiotka. - stwierdziła oschle. - Wiem przecież o tym - dodała niemal beznamiętnie. Zapadła kolejna cisza, którą tym razem przerwała rudowłosa - I wiesz co? Ufam ci - powiedziała z niesamowitą pewnością siebie. Laura jednak wiedziała, że to prawdziwe wyznanie, które znaczy tyle samo, ile poprzednie słowa sanitariuszki.
Kochała i była kochana. Mimo sytuacji ucieszyła się bezdźwięcznie i namiętnie pocałowała towarzyszkę. Było to zbliżenie prawdziwie uczuciowe, nie kryjące żadnych emocji, bowiem mogło być już ostatnim.
Nes czule położyła dłoń na biuście mechaniczki, jednocześnie kładąc rękę Melodii na swoim sercu. Obie zaczęły zaciskać palce na swoich wciąż nagich ciałach ugniatając piersi i czasem przyszczypując sutki. Zarówno Polce, jak i właścicielce dwukolorowych oczu przyspieszył oddech.
Ściśnięte w skrzyni miały bardzo niewielkie pole manewru, nie przeszkodziło im to jednak w tym improwizowanym, prawdopodobnie ostatnim akcie. Pogłębiając językiem pocałunek przeniosły, w miarę możliwości, wolne dłonie na swoje dolne strefy erotyczne nawzajem. Choć dostęp był utrudniony, byłyby głośno jęczały, gdyby nie okoliczności i to, że wzajemnie tłumiły swoje głosy pocałunkiem.
W tym zbliżeniu trwającym niekończące się wieki przetrwały niewygodną podróż, w zamknięciu, niczym zwyczajny towar.
Act IV
Zrzucono ich więzienie z paki samochodu, którym je porwano. Nikt się nie patyczkował, każdemu przemieszczeniu skrzyni towarzyszyły bolesne jęki kobiet w jego wnętrzu.
- A może najpierw je przelecimy...? - padło zdanie gdzieś na zewnątrz. Laura i Nessa spojrzały najpierw na siebie, potem na ścianę ich więzienia, zza której to zdanie padło.
- Żartujesz?! Szef nas zajebie! Mają być nietk... - jego zdanie zostało urwane, zaś powietrze przeszył cichy świst. I po raz drugi. I trzeci. O ziemię gruchnęły z impetem trzy ciężkie przedmioty. Ciała gangerów bezszelestnie niemal zabite..
Dookoła nagle rozpętało się piekło. Szybujące z śmiertelną prędkością pociski przecinały powietrze w obie strony. Dziewczyny zamknięte w pudle słyszały krzyki, rozkazy, jęki bólu i uderzenia kul i ciał pokonanych. Huk wystrzałów ogłuszył przyjaciółki, które uznały, że znalazły się chyba w samym centrum wojny gangów.
Po kilku chwilach wszystko umilkło, zaś wieko skrzyni, które teraz było jej ścianą, zostało wyrwane. W oślepiającym blasku słońca stała Justine z wyciągniętą w stronę więźniarek dłonią. Ściskała w niej ciuchy Laury i Nessy.
- Czegoś zapomniałyście - wysyczała z dezaprobatą rzucając ubrania na ich kolana. Za fioletowowłosą stał ubrany w ciemny płaszcz poplamiony świeżą krwią ksiądz, odwrócony plecami do nagich blondynki i łuczniczki. Reszta ekipy znajdowała się obok niego, również starając się nie patrzeć na towarzyszki i skupić się na przeszukiwaniu ciał poległych za czymś użytecznym. Gitarzystka i rudowłosa zaczęły się ubierać, Laura zaś wyciągnęła ze swojego plecaka podanego przez punkówę nową parę bielizny, bowiem poprzednia została przez kochankę rozcięta.
Wraz z nastaniem wieczora grupa wsiadła do pojazdów, natomiast Loki na konia, i ruszyła na zachód, gdzie spodziewali się nieco zarobić.
***
- Znowu my na rekonesans?! - oburzyła się po raz kolejny wojowniczka, jej kolejny już protest był jednak niestety bezcelowy, bowiem od dobrego pół dnia wędrowały w kierunku ruin jakiegoś większego miasteczka, nad którym górował zniszczony apartamentowiec, niegdyś zapewne był drapaczem chmur, obecnie jednak wszystkie przeszklone ściany zostały zbite, zaś dużo więcej niż połowa pięter zniknęła.
W ciągu niecałej godziny dotarły pod wieżowiec. Jednocześnie na siebie spojrzały i bez słowa ruszyły w górę schodów. Wiadomym było, że szyby windy będą zniszczone albo zawalone, nawet więc tego nie sprawdzały. Od razu skierowały się na schody przeciwpożarowe.
Zmachane dostały się na obecny szczyt oznaczony niegdysiejszym numerkiem czterdzieści trzy. Tutaj już nie było sufitu, wyłącznie resztki zburzonych ścian. Pod jedną z takowych położyły plecaki, broń i zbliżyły się do krawędzi budowli, gdzie zapewne kiedyś znajdowały się wzmocnione szyby. Stąd było doskonale widać całą okolicę. Nie zobaczyły jednak żadnego zagrożenia, ani od człowieka, mutanta, ani maszyny. Nes i Melody wróciły do swoich rzeczy i usiadły zmęczone.
Umówili się z resztą ekipy, że zaczekają tutaj na nich. Miały więc co najmniej czas do następnego poranka. Ponad pół dnia i całą noc spokoju. Wokalistka nie zamierzała marnować tego czasu.
Niespodziewanie przybliżyła się do rudowłosej nachylając się nad jej uchem i przygryzając płatek. I znowu, i znowu, wzbudzając za każdym razem rozgrzewające dreszcze. Nessa zamruczała całkiem otwarcie i oparła dłonie na ciele Melodii - jedną na policzku, drugą na biuście. Mechaniczka powtórzyła czynność przyjaciółki.
W pewnym momencie rudowłosa odwróciła twarz sanitariuszki ku swojej i czule pocałowała w nos zabójczynię maszyn, co rozśmieszyło obie kochanki.
W ciągu kilku sekund palce Polki zwiększyły tempo ściskania gorsu tropicielki, której oddech gwałtownie przyspieszył. Próbowała ukrywać satysfakcję z przyjemności, Laura jednak spojrzała jej głęboko w oczy, przyozdobione pięknymi, dwukolorowymi tęczówkami, po jednej barwie na każde. W ich głębi nie było możliwości ukrycia prawdziwych uczuć.
Łuczniczka po raz kolejny przeciągle pocałowała Melodię.
***
- Jesteśmy - rzucił Lokstar przeciągając się. Stali w zupełnej ciszy u stóp wieżowca. Gdzieś w pobliżu powinny znajdować się Nessa i Laura. Tylko nigdzie ich nie było widać. - Co one sobie myślą?! - ksiądz się lekko zirytował.
- Daj spokój - poprosił John. Znów zapadła zupełna cisza, nawet wiatr uspokoił się, a w okolicy nie było żadnego żywego ducha.
Nagle cała ekipa usłyszała stłumiony, odległy jęk. Dźwięk ten dochodził sponad nich, gdzieś z dużej wysokości. Wszyscy już wiedzieli co się dzieje.
- Ja tam lecę! - roześmiał się Opaczo wraz z Rebelem, choć nie ruszyli się ze swojego miejsca, mierzeni pełnym dezaprobaty spojrzeniem kapłana, na twarzy którego wyraźnie malował się zawadiacki uśmieszek.
- Zaczekamy tam - wskazał na pobliski budynek - Na pewno niedługo wrócą. - powiedział spokojnie niczym dowódca swojemu rozdziałowi. Co ciekawe wszyscy go posłuchali. Loki dodał tylko sobie w myślach: “Rozgrzeszam was. Na bieżąco” - i skierował kroki za resztą grupy. Schronili się kilkadziesiąt metrów od głównego wejścia do zniszczonego apartamentowca, z którego szczytu dało się po głębszym wsłuchaniu dosłyszeć echa głosów dwóch kobiet: gitarzystki i rudowłosej.
- One chyba się nieźle bawią... - rzuciła niby od niechcenia Justine. Wszystkie spojrzenia zwróciły się z zaskoczeniem na nią.
- Albo walczą. Tak czy owak poradzą sobie - stwierdził ze spokojem Mauron i usiadł na ziemi opierając się o ścianę. Chyba sam nie wierzył w to, co powiedział, odgłosy były bowiem bardzo jednoznaczne, choć oddalone i zniekształcone.
Mieli kilka chwil spokoju. Oczekiwali powrotu zwiadowczyń.
Epilogue
Wschód. Nieznośna pora na pustyni, bowiem jeszcze nie jest wystarczająco ciepło, a jednak słońce staje się niemal nieznośne. Marsz przez noc okazał się świetnym pomysłem. Wszyscy byli dość wypoczęci, w świetnych nastrojach. Szczególnie Laura i Nes, które szły nieco z tyłu, zamykając orszak. Dwa dni temu wysiadły im pojazdy, nawet koń Lokiego zdechł z braku wody, dlatego teraz podróżowali piechotą. Według wszelkich znaków, map i obserwacji terenu zbliżali się do jakiegoś zbiorowiska ludzi. Czy bezpiecznego: to się miało okazać w niedługim czasie.
Nikt nie robił dziewczynom wyrzutów, poza fioletowowłosą, która najwyraźniej uznała ich zachowanie za marnowanie czasu. Nessa zapewne też by tak uważała, gdyby nie fakt, że wspomnienia z czterdziestego trzeciego piętra należały przede wszystkim do niej. Do niej i do Melodii. Na samą myśl o tamtym, jak i poprzednich dniach jej twarz zachodziła delikatnym rumieńcem, który w pomarańczowych promieniach jutrzenki nie były niemal wcale widoczne.
- Widać wieże. I chyba strzelaninę. - ożywił się John. Lokstar wsadził kolejną wykałaczkę w usta.
- To co, gotowi do zarobienia paru gambli? - rozradował się kapłan poprawiając płaszcz i dobywając miecz z naostrzonej blachy i pistolet czarnoprochowy. Nikt nie odezwał się, co oznaczało jednogłośną zgodę.
- Ty też? - zapytała łuczniczka szeptem towarzyszkę. Faktycznie, Polka nie chciała nikogo krzywdzić. Ale taki świat ją otaczał, i żadna wrażliwość jej tu nie usprawiedliwiała.
- Z tobą? Wszędzie - uśmiechnęła się, tylko jej oczy zaszły lekką mgłą niepewności.
- To nie strzelaj. - zapewniła Nessa spoglądając nad ramieniem przyjaciółki, czy nikt nie patrzy. Nie stwierdziła takowego faktu, toteż krótko się do Melodii uśmiechnęła.
- Kocham cię - powiedziała nagle sanitariuszka gotowa już teraz do opatrywania ran po walce. Dla będącej blisko niej rudowłosej zrobiłaby w tym momencie wszystko, nawet poświęciła swoje życie. Cała ekipa ruszyła biegiem w kierunku bazy najemników, gdzie toczyła się zacięta bitwa między najwyraźniej trzema różnymi klanami. Zaraz kolejny miał tam dołączyć.
- Powiedzmy, że ja ciebie też - dodała nie patrząc już na twarz wokalistki, choć znów się uśmiechnęła. Nie kłamała. Jej wzrok kierował się za resztą grupy. Nessa zdjęła łuk z pleców i pociągnęła Laurę za sobą, w kierunku strzelaniny. Melodia wyciągnęła z pokrowca gitarę. Do rozróby musi być odpowiedni podkład muzyczny.
Wstał nowy, zwyczajny dzień w Zasranych Stanach Zjednoczonych - okupiony krwią, wspomnieniami, zapachem prochu i hukiem wystrzałów.
Jak Ci się podobało?