Spotkacie się osobiście i dacie sobie po liściu? Ludzie...
Podśmiechujki podśmiechujkami, ale czasami wywleczenie ludzi z internetów do realnego świata i przetłumaczenie im pewnych spraw twarzą w twarz jest najlepszym i jedynym naprawdę skutecznym rozwiązaniem. Znam przypadki takich delikwentów, których dopiero pukanie do drzwi otrzeźwiło, że nie są anonimowi i zdecydowanie nie wszystko mogą.
Czat jest właśnie od tego, żeby tam śmiecić i nie brnąć w offtopy, nie pisać bzdur w komentarzach pod opowiadaniami. Poza tym to jedyne miejsce, gdzie można wymienić się uwagami online z innymi użytkownikami serwisu i jeśli mam ochotę, będę tam pisał o wszystkim, co mi się podoba nie łamiąc przy tym regulaminu serwisu (i pod warunkiem, że znajdę chętnego do odpowiedzi na moje bzdury). Argument o zaśmiecaniu zalatuje mi cenzurą
Wiem dobrze
@XXX_Lordzie do czego służy czat, shoutbox, czy jakkolwiek go nie nazwiemy.
Natomiast wiesz, co mnie boli najbardziej w tym wszystkim? Nie to, że innym się moje pomysły nie podobają - jeśli są nietrafione, trudno. Nawet nie osobiste wjazdy, które nie ja prowokuję. Jestem w gruncie rzeczy świeżynką, której nie minął jeszcze nawet jeden rok stażu na Pokątnych, ale po raz kolejny widzę znany mi już od dobrych kilkunastu lat schemat. Powtarzany do porzygu na różnorakich portalach, forach, grupach dyskusyjnych itp. i sprowadzający się do tego, że wielu starszych użytkowników generalnie ma gdzieś, co się dzieje dookoła, byle im za bardzo nie przeszkadzać w samozadowoleniu. A jeśli pojawia się ktoś nowy z propozycją jakichkolwiek zmian, to zaraz dostaje kubłem zimnej wody po głowie. Wybacz, ale tutaj jest to samo.
Ile lat ma najstarszy temat o konieczności zmian w systemie oceniania, albo działaniu Poczekalni? Ile razy zostały podnoszone argumenty o tkwiących tam bezsensownie, naprawdę dobrych tekstach? I co? I nic. Wszyscy chórem powtarzają, że trzeba coś zmienić, ale nikt nic z tym nie robi. Bo nawet jeśli jedna osoba przedstawi pomysł, to zaraz pojawia się tłum krytykantów, którzy piszą, że jest zły. Rozumiem, może jest zły. Może jest szczytem kretynizmu, który niczego nie wniesie i wprowadzi jedynie chaos. Ale jednocześnie mało który z owych krytykujących napisze, jaki jest jego zdaniem pomysł dobry.
Są za to bezproduktywne komentarze o jednorożcach, albo równe emocjonalne, co całkowicie zbędne tyrady o tym, jak to Loża Autorska ma się nie wywyższać. Ale nie ma żadnego konkretnego przepisu na to, by zmienić wcale nieidealny, obecny stan rzeczy. Co najgorsze, przede wszystkim od osób, które publikują tutaj od lat i widzą lepiej ode mnie, co działa dobrze, a co źle. Do rozważania na czacie, czy Agnessa zacznie przyznawać kolorowe gwiazdeczki, albo ma adehade (serio? Może jeszcze komunizm i elgiebeteqwerty?), to są pierwsi, ale żeby zaproponować cokolwiek konstruktywnego, już nie.
Zresztą dwa przykłady podam:
1. temat o poezji i limerykach, rzucony swego czasu przez
@Historyczkę i szybciutko zgaszony przez osoby, które nie bawią się w tego typu formy literackie. Owszem, sama autorka mogła pociągnąć to dalej, ale zrezygnowała. Teraz zaś mamy normalny dział poezji, może niespecjalnie oblegany, ale zawsze. A po czyich staraniach? Moich i wciągniętej przeze mnie w to wszystko
@Meridy (która akurat ma się czym pochwalić w tej materii, ale ostatnimi czasy niestety się nie udziela). I z jednej strony rozumiem, że mało kogo to interesowało, bo piszących wiersze jest niewielu, ale jest to idealny przykład na postawę "skoro mnie to nie dotyczy, mam to gdzieś".
2. to natomiast powinno interesować wszystkich - czy naprawdę nikomu nie przeszkadzało przez te wszystkie lata, że wrzucając teksty do publikacji, znikają one na kilkanaście-kilkadziesiąt godzin, kiedy to nie można ich choćby edytować? Nigdy wam się w tym czasie nie przypomniało, że może zrobiliście jakiś błąd techniczny, albo chcieliście prowadzić drobne zmiany na sam koniec i musieliście czekać, aż tekst się pojawi? No to od pewnego czasu już nie musicie. Dlaczego? Bo taka jedna Agnessa porozmawiała sobie z
@Marcem, spytała go czy jest to możliwe i okazało się, że tak. I niewielki, ale jakże pomocny ficzur został wprowadzony.
I nie, nie robię z siebie alfy i omegi, czego idealnym przykładem są choćby zupełnie nietrafione pomysły z dodatkowymi ocenami. Ale jeśli nawet tak drobne i wydawałoby się oczywiste zmiany jak wprowadzenie nowego działu, czy możliwości podglądu opowiadania już po zatwierdzeniu edytora, wyszły od nadpobudliwej (z oficjalnie zdiagnozowanym przez czat adehade, przypominam!) świeżynki, to jak to świadczy o osobach, które są tu od dawna i nie robią nic, by było lepiej? Choć wiedzą, że dobrze wcale nie jest? Nie mnie odpowiedzcie na to pytanie, ale sobie samym.