Vee napisał/a:
Udowadnia to choćby opowiadanie Rascal. Nikt nie mówi, że jest idealne, a i tak wyszła z poczekalni w kilka dni. Jeśli więc CLA nie zechce otoczyć opieką autora tekstów nakolanasuko, to taki twórca przyłoży się do dwóch tekstów i w miesiąc wyjdzie na główną na luzie!
Droga koleżanko po piórze, pozwolę sobie na pewną śmiałość, skoro i tak zostałam przytoczona.
To nie tak, że ja weszłam i wrzuciłam tekst (chociaż można odnieść takie wrażenie po tym, jaki jest czas istnienia mojego konta), tylko dość długo przyglądałam się wszystkiemu i długo grzebałam w CD, który stał się moim debiutem. Sądzę, że jednak są dwie istotne kwestie, które każdy, kto chce opublikować opowiadanie w poczekalni, powinien wziąć sobie do serca:
Poprawność.
Warto przeglądać komentarze pod niektórymi nowszymi tekstami i znajdzie wiele przydatnych linków czy uwag
@Tomp, które można przenieść na własny grunt. Nie chodzi o to, by tekst był dosłownie "zaraz to poślemy do drukarni i będzie kolejnym bestsellerem!", bo gdyby takie od razu trafiały do wydawnictw, Redaktorzy i Korektorzy siedzieliby na dworcach z tabliczką: „Zbieram na pieczywo!” i cały świat by pamiętał, czy mówi się Rękami, czy Rękoma (a mówi się ustami). U podstaw jednak publikujemy bardziej na zasadzie "chce się podzielić" niż "chce na tym zarobić".
Tak więc poświęcenie tych pięciu minut na zlikwidowanie Shft+Enter w tekście na zwykły Enter by, zamiast tłustej ściany tekstu, mieć te ładne prześwity między kolejnymi akapitami czy linijkami nie zabije całej twórczości. Podobnie jak naciśniecie wirtualnego guziczka od tego, żeby wprowadzić akapity! I już jest +5 do szacunku!
Potem jeszcze poprawne zapisy dialogów, myśli bohaterów (tej sztuki nie opanowało kilku CLA jak się patrzy na ich teksty na głównej, jeśli się zagłębimy) czy wiele innych małych elementów. Literówki, ADHD interpunkcyjne czy dziwne składnie, które zgrzytają... Ja nauczyłam się je likwidować słuchając swoich wypocin Ivoną, nie jest to 100% skuteczne rozwiązanie (jak widać po tym, że
@Tomp przy CD jeszcze wysłał mi kilka pomniejszych uwag), ale wystarczające, by jednak zredukować dużą ilość brudu! Podobnie jak programy do sprawdzania poprawnej pisowni (przy wysyłaniu tekstu jest nawet adnotacja polecająca jeden). Gdybyśmy się cofnęli w czasie na dużo wcześniejsze strony Głównej, znajdziemy tam teksty, które dzisiaj by nawet nie wyszły z Poczekalni właśnie jako niespełniające podstawowych kryteriów!
Oczywiście, nadal będą występować powtórzenia (te jednak da się zredukować na podstawie wskazówek czy ostatecznych szlifów) czy właśnie zwroty, które autorowi mogą się podobać, ale nie koniecznie odpowiadać innemu, co przenosi nas do kwestii numer dwa.
"Idealne" dzieło.
Czy dobrze przygotowany tort z kremem truskawkowym i pięknymi zdobieniami będzie wybitnym kotletem schabowym? Niekoniecznie. Oba jednak są bardzo smaczne, ale na przykład ktoś może nie przepadać za truskawkami, a druga osoba być wege… Co wówczas w takiej sytuacji? Czy powinniśmy porzucić pieczenie na rzecz nauki gotowania grochówki?
Tak naprawdę debiutujący autor (który nie ma dwóch tekstów na głównej i jego teksty będą lądować w poczekalni, czekając na znak od Boga „jest dobrze, grzeczna Szelmo” /„nie jest dobrze, ty podła Szelmo”) jest moim zdaniem naprawdę zdany wyłącznie na łaskę LA, której gusta (a akurat mój CD się spodobał Tompowi i Pokątnym Uściskom, co naprawdę mnie uradowało) mogą być bardzo różne. Jednemu może właśnie się spodobać tekst w stylu Białej Gorączki, drugi uzna go za całkowite brednie, które co najwyżej zasługują na zapomnienie. To w moim zdaniu właśnie najlepiej oddaje proces tworzenia dobrej sztuki.
Widziałam uznanie wykreowanej przeze mnie postaci Tuwiniego za przyrost formy nad treścią, ale tak sobie właśnie wymarzyłam mojego Człowieka Domino i jeśli kiedyś bym chciała, zgodnie z życzeniem nowo narodzonej Anny dać im szansę na kolejne spotkanie (i stworzyć Człowiek Domino II), to właśnie całość jego postaci może stanowić punkt zapalny dla czytelnika, który byłby zaciekawiony dalszymi losami tej pary… Czy wówczas gdybym umieściła w miejscu Mulata z bielactwem zwykłego białego dwudziestolatka o imieniu Patryk, byłoby to nadal tak interesującą personą?… Może, ale psuje to mój pomysł na rozwijanie tego motywu.
Chyba zresztą też dobrze to wiesz, bo sama masz mocno charakterystyczny styl prowadzenia fabuł, posługiwania się językiem. Weźmy, chociażby twoje Życie to Gra; czy gdyby taki tekst wleciał z nowego, nieznanego nikomu konta to LA by się rzucało, by przepchać go na główną? Jednakże ponownie, jest dobrze przemyślany, ma to +5 do respektu dzięki dość dużej poprawności w zapisie i to, że znajdą się czytelnicy umiejący docenić to, że tekst nie jest sztampą z generatora romansów na zasadzie: „Poznaliśmy się, poszliśmy do łóżka, wyszliśmy z łóżka na papierosa”. I nie traktuj tego jako jakiś przytyk!
Ponieważ też się obracam w takich środowiskach, również potrafię go docenić, ale ja nie mam żadnej siły sprawczej poza na przykład napisaniem komentarza, że mi się spodobał i wystawienia mu wysokiej noty. Tak naprawdę jednak to dzięki wywalczeniu jakiejś pozycji i wyrobienie swojego literackiego kryptonimu (jak bowiem tłumaczono mi na studiach, pseudonim jest jak imię i nazwisko, może się znaleźć w dowodzie osobistym zaś kryptonim to czasem nawet tylko jakiś symbol graficzny lub słowo) nie toniesz w poczekalni jako "ta dziwna autorka" tylko możesz śmiało wrzucać, swoje prace wierząc, że pojawi się ktoś, kto nie jest LA i uzna je za ciekawe (polecam czasem sobie zajrzeć w zakładkę Komentarze w Poczekalni i znajdziemy tam komentarze od czytelników dotyczące starych, często porzuconych tekstów z pytaniami o dalsze części).
Czy więc pomoc metryczną na zasadzie: "Możesz poprawić jakość przez zrobienie A i B, zmienienie trochę tego i tamtego" bez ingerowania całkowicie w twórczość by właśnie z rosołu z wczoraj nam się nie zrobiła zaraz pomidorowa na cały tydzień, gdzie tekst już zdaje się dość poprawny i przyjemny w odbiorze dla osoby, która chce się takowej podjąć, jest słuszna? Jak najbardziej, o ile rzeczywiście autor weźmie sobie takowe uwagi do serca i zacznie je przenosić na późniejsze swoje prace, a nie skupi się na zostaniu przepchanym dalej i potem spocznie na przysłowiowych laurach, by robić guano. Potem takie torty będą mogły nam funkcjonować obok pieczeni rzymskiej, zupy szczawiowej i wielu innych.
Ja jednak jestem jeszcze malutką Szelmą, co najwyżej użyszkodnikiem i jedynie mogę obmyślać, co jeszcze mogę zrobić w swoim kolejnym tekście, by znów zdobyć trochę bijącego blasku z oczu LA, aby już kolejne móc pisać całkowicie po mojemu (nadal jednak skupiając się przede wszystkim na poprawności zapisu, która czasem może wymagać małego szlifowania ze strony bardziej zaawansowanych ode mnie).