@PióroAteny - powtórzę się częściowo za poprzednikami, natomiast postaram się naświetlić sytuację bez dorabiania piętrowych teorii o pokoleniu Z czy narcyzmie. Oczywiście nie neguję, że takie kwestie mają wpływ na sytuację, natomiast... nie, to nie jest wina tylko "tej dzisiejszej młodzieży" albo "jestę zajebistę i macie mnie chwalić, bo mi się należy, a krytykanci poszli won". Bo patrząc szerzej, ludziom najzwyczajniej nie chce się udzielać w jakikolwiek sposób. I dotyczy to tak samo bezstresowo wychowanych nastoletnich narcyzów, przyzwyczajonych do shortów z TikToka, jak i osób, które dorastały w świecie bez internetu, smartfonów, za to z poczuciem pewnych obowiązków i odpowiedzialności. A przynajmniej teoretycznie, bo praktycznie wychodzi to jak widać.
Nie chcę tu zabrzmieć jak skarbnica wszechwiedzy, ale wspomnę o czymś, o czym wielu nie wie, bo skąd - mianowicie mam za sobą epizod nie tylko współpracy z grupami literacko-dyskusyjno-erotycznymi na FB, ale także z ich administrowaniem. I to akurat w ciekawym czasie, gdy zaczynała się, trwała i powoli kończyła pandemia. I gdy zaczęły się obostrzenia i zamykanie ludzi w domach, to momentalnie zrobił się taki ruch w pornointeresie 😛 że chyba tylko wysyp dzieci neostrady (tak, to też pamiętam, taka ze mnie stara dupa 😀 ) można z tym porównać. A może i nie, bo tamto było bardziej rozłożone w czasie, a tutaj w ciągu dosłownie tygodni grupy i portale erotyczne (bo dotyczyło to nie tylko fejsa, choć tam było chyba najbardziej widoczne) zostały zalane hordami napalonych koniobijców i miziopiczek. Oczywiście poziom był różny - od erotomanów-gawędziarzy, po ludzi, z których do dziś wyrośli naprawdę nieźli autorzy, ale tak czy inaczej był taki ruch w interesie, że ledwo dało się go ogarnąć. Ale minęło kilka miesięcy, ludzie się przyzwyczaili, obostrzenia były powoli zdejmowane, i wszystko zaczęło powoli siadać. A dzisiaj to już jest cień cienia tamtej aktywności - i skoro widać to wyraźnie nawet w social mediach jak FB czy Insta, gdzie większość z nas i tak ma pozakładane konta, to co dopiero w miejscach wymagających zupełnie osobnej aktywności (Pokątne, LOL, NE i tak dalej).
Wspomniałaś też o "przyjaciołach", którzy dostali od Ciebie tekst i go olali. Wybacz, ale "przyjaciele" to są przy kawce, wódeczce i jak absolutnie niczego od nich nie chcesz. W momencie, w którym będziesz oczekiwała od nich jakiegokolwiek zaangażowania, nagle zaczną mieć pińcet lepszych zajęć. Przy czym nigdy nie wierz w brednie typu "nie mam czasu" albo "się nie znam", bo to są wymówki na poziomie szkolnego "muszę się uczyć" - mają czas na postowanie heheszkowych kotełków na fejsiu, mają chęci na komentowanie polityczkowania "kaczor / donald jezd gupi", a Ciebie olewają, bo najwidoczniej ani Ty sama, ani Twoja twórczość nie jest dla nich dość istotna. Albo bardziej dosłownie: mają Cię w piździe / chuju. I mnie to też wielokrotnie spotykało na przestrzeni lat - pół biedy, jak chodziło o internetowych anonimów, którzy dzisiaj są, a jutro ich nie ma, ale tak samo postępowali ludzie, którzy (przynajmniej teoretycznie) byli mi bliźsi i na poważnie zaangażowani w to, co robię. Teoretycznie, bo praktycznie nawet gdy nieraz sami obiecywali pomoc, to później nie wywiązywali się z własnych obietnic. I między innymi to jest jeden z powodów, przez które moja aktywność pisarska w pewnym momencie mocno siadła, bo niby po co mam to robić? Dla kogo? Tylko bez opowiadania głupot i okłamywania samych siebie, że "liczy się przede wszystkim własna satysfakcja". Wybaczcie, ale ni wspomnianego chuja.
I z jednej strony nie mam tego nikomu za złe - pamiętajmy, że piszemy amatorską erotykę, publikowaną na równie amatorskich stronkach internetowych i jeśli ktokolwiek uważa, że robi cokolwiek ponadto, to się gruuubo myli. Co nie znaczy, że otrzymanie jakiejś informacji zwrotnej od czytelników nie byłoby po prostu miłe, budujące i zachęcało do dalszej pracy. Tyle że 11/10 takich czytaczy absolutnie nie obchodzi, że spędzamy nieraz całe miesiące na wymyślaniu, pisaniu, poprawianiu i tak dalej - dla nich liczy się tylko przeczytanie gotowego tekstu i zrobienie sobie do niego dobrze. Ewentualnie jak autor na przykład nagle zamilknie lub w ogóle zacznie wycofywać swoje prace, to się nagle zaktywują z pretensjami. Ale żeby wcześniej pochwalili, to nie, bo po co?
Na koniec: ja się nie zamierzam głupio tłumaczyć, że od pewnego czasu też komentuję rzadko, natomiast wynika to z tego, że równie rzadko coś czytam. Natomiast jeśli już przeczytam, to komentuję zawsze i to w miarę możliwości w taki sposób, by autorowi/autorce w czymkolwiek moje uwagi, sugestie czy pochwały pomogły. A Ty nie otrzymałaś ode mnie komentarza tylko dlatego, że Twój tekst czeka gdzieś w kolejce na przeczytanie i późniejsze skomentowanie, podobnie zresztą jak co najmniej kilka innych opowiadań co najmniej kilkorga innych autorów. Szkoda tylko, że wśród tysięcy innych czytelników nie trafi się chociaż jeden, dwóch czy pięciu, którzy mają podobne podejście. Ale to ani nie Twoja, ani nie moja wina i niestety nie widzę za bardzo opcji, żeby jakoś to zmienić, bo ani zachęty, ani reklamowanie się, ani prośby, ani pretensje (i to zarówno do osób obcych, jak i nam znanych) za bardzo nie działają.
@Agnessa Jesteś zgorzkniała, wiem to nie od dziś. Nie warto! Wiem, bo sam w kilku okresach życia przez tę chorobę przechodziłem. To na wstępie.
Wiem, że wielu tu (i gdzie indziej) publikuje dla aplauzu, a co najmniej dla interakcji. Też przez to przechodziłem. Też wielokrotnie. Wyleczyłem się z tego.
To nieprawda, że nie można pisać ze względu na siebie. Można. Co najmniej ja tak robię. Większą przyjemność daje mi doskonalenie niby gotowego tekstu, niż tworzenie nowego czy jakaś publikacja. Taki ze mnie dziwak.
W zasadzie należę (z przerwą wiadomo czym wywołaną) do najczęściej tu komentujących. Mimo, że moje komentarze nie są dobrze odbierane (delikatnie mówiąc!). Robię to dla cementowania wspólnoty (jak by to górnolotnie nie brzmiało) autorów i czytelników. Widzę, jak wielu jest tu (nie tylko tu) frustratów. Wielu taka forma działania i kontaktu jest potrzebna, choć nie wszyscy z nich zdają sobie z tej potrzeby sprawę. Znam takich (spośród byłych na pokatne.pl) których zraniliście (wy, CLA) i wywaliliście ze "społeczności". Szkoda mi ich (poza jednym osobnikiem). Nie byli tak silni jak ja.
Za znacznie bardziej istotne uważam komentowanie i interakcję z nowymi autorami, niż z CLA. CLA już spełnili się, teraz niech sami dają z siebie więcej, niż biorą. A z narybku może wyrośnie jakiś Autor całą gębą. To by mnie ucieszyło.
Dylemat komentatora jest taki: mówić prawdę (subiektywną bądź obiektywną, nieważne), czy kadzić. Bo nie wiadomo, zwłaszcza na początku, czego komentowany potrzebuje. Nie: czego oczekuje (bo oczekuje kadzenia, zawsze!) ale potrzebuje. Nie zawsze w te potrzeby trafiam, i dlatego niektórych dzieł na Głównej nie komentuję. Bo po co mam komuś powiedzieć, że znudziłem się po przeczytaniu 20% tekstu? Czy taka subiektywna informacja jest komuś potrzebna? Dlatego staram się komentarze obiektywizować. Skutek: same minusy pod komentarzem, a autor milczy. Mnie to rybka, ale czy takie komentarze są komuś potrzebne?
Kończąc, zapewniam, że zgodnie z moją Deklaracją Jakości będę czytał i starał się komentować opowiadania w Poczekalni, bo to mój statutowy obowiązek. Póki jestem CLA. Inne - nie zawsze.
"Kończąc, zapewniam, że zgodnie z moją Deklaracją Jakości będę czytał i starał się komentować opowiadania w Poczekalni, bo to mój statutowy obowiązek. "
Może wsadzę kij w mrowisko...a może jesteśmy ciekawi, czy @Tomp potrafi się wznieść ponad uprzedzenia i urazy...ale czekam na komentarze 😉 Tym bardziej że w poczekalni zalegamy 😛
Od razu uprzedzam NIE ZŁOŚLIWIE NAPISAŁAM. Naprawdę jestem ciekawa ( Jane Doe)
@DD- Z Wami mam problem organizacyjny, bo nigdy nie wiem, z jaką głową hydry rozmawiam, i nie wiem, co która głowa napisała. Na szukanie jakichś dopisków identyfikujących głowy nie bardzo mam ochotę. Teraz też czytam jakiś pojedynczy podpis (Jane Doe), ale w komentarzu pobrzmiewa pluralis majestaticus. Jako urodzony w socjalizmie i żyjący w demokracji nie umiem rozmawiać z królami.
Pierwsze, na co proszę zwrócić uwagę, to (zaznaczyłem to w komentarzu wątku "Deklaracja Jakości") że jestem CLA od 1 lipca 2023. @DD- nie opublikowało w Poczekalni nic po tej dacie, więc moje zobowiązanie żadnego z opowiadań Waszej hydry nie dotyczy. Prawo i moja Deklaracja nie obowiązują wstecz.
Drugie - które ze starych opowiadań @DD- mam skomentować? Nie zrobiłem tego dotąd?
Trzecie - wzmiankę o "uprzedzeniach i urazach" trudno przyjąć za niezłośliwą. Zawsze kieruję się jakością tekstu. Moje merytoryczne uwagi wobec tekstów @DD- dotąd spotykały się wyłącznie z niemerytorycznymi i nienawistnymi odpowiedziami hydry. Było dużo o skrzyżowaniach, dzieciach, chorobie, ale odniesienia do uwag nie pamiętam.
Czwarte - jeśli @DD- oczekuje mojego głosu za wyjściem jakiegoś starego opowiadania z Poczekalni, proponuję zacząć od sprawdzenia, czy dany tekst koresponduje z moją Deklaracją Jakości. Unikniemy wtedy nieporozumień i straty czasu. Potem proszę o wiadomość z tytułem opowiadania.
Chwila chwila, @Tomp nie jesteś panem i władcą tego serwisu, żeby reszta Loży Autorskiej dostosowywało się do tego, co Ty napisałeś w swojej "deklaracji". Tutaj już trochę przeginasz. Na resztę odpowiem, jak będę miała więcej czasu.
@Tomp - tu nie chodzi o moje zgorzknienie jako takie (chociaż tak, na przestrzeni lat bardzo wielu rzeczy mi się odechciało, bo przestały mi one sprawiać przyjemność / satysfakcję, albo w ogóle straciły sens), a bardziej odpowiedź na pytanie o brak komentarzy. A dotyczy to nie tylko erotyki i nie tylko pokątnych. Kiedyś (tak, wiem "kiedyś to było") na pierwszym lepszym forum toczyły się trwające tygodniami dyskusje na najbardziej miałkie tematy, a dzisiaj ciężko jest się dowiedzieć czegokolwiek konkretnego nawet na grupie tematycznej na fejsie, mimo że przecież większość z nas mniej lub bardziej jest w tych mediach społecznościowych obecna. I nie ukrywam, że mnie to mierzi, ale w gruncie rzeczy co mam z tym zrobić? I co mają zrobić inni autorzy? Zachęcamy, jak tylko możemy, prosimy, urządzamy jakieś minikonkursiki, relacje, niektórzy nawet nagrywają filmiki i zwykle efekt jest ŻODYN.
I oczywiście masz rację, że tworzymy przede wszystkim dla siebie samych, realizując się artystycznie. Niby tak, ale czy nie przyjemniej byłoby, gdyby ktoś nas pochwalił? Wsparł dobrym słowem i jeszcze lepszą poradą? I w zasadzie wszystko jedno czy piszemy erotyki na Pokątne, czy zakładamy Instagrama / Pinteresta ze swoimi fotkami, czy nagrywamy filmik na YT, malujemy obraz i wystawiamy się z nim w miejskim parku albo siadamy na ławeczce z gitarą - wtedy wychodzimy z naszą twórczością w przestrzeń publiczną i liczymy na konkretny odzew tejże publiki. Ale gdy raz, drugi i dziesiąty go nie dostajemy - mimo że przecież się napracowaliśmy, a efekt pracy wcale nie jest taki zły - to coraz bardziej nam się odechciewa dalej tworzyć. Zwłaszcza gdy mamy ograniczoną ilość czasu oraz motywacji i nagle dociera do nas, że właściwie po co mamy przez kolejny miesiąc pisać opowiadanie, skoro dowolna inna czynność przyniesie nam więcej radości, satysfakcji, a nieraz i wymiernych korzyści (np. jazda na rowerze poprawi przy okazji kondycję, granie w szachy dobrze wpływa na logiczne myślenie, nauka języków to wiadomo, i tak dalej). A z pisania o gołych dupach co mamy? Ano w zasadzie niewiele, bo ani sławy, ani pieniędzy, ani specjalnej radości. I to nie jest tylko mój problem i mojej niechęci, ale wielu innych znanych mi autorów, którym w pewnym momencie walenia głową w mur najzwyczajniej się odechciało.
Chcesz wziąć udział w dyskusji?
Zaloguj się