@Tomp - nie pytaj mnie o uzasadnienie czegokolwiek w moich tekstach, a zwłaszcza tych z początku (oryginalna wersja "Rudzielca" ma już ponad 4 lata), bo to był jeden wielki eksperyment na czytelnikach 😛 Aczkolwiek powtórzę się za poprzednim komentarzem - dzisiaj tej zmiany narracji by nie było.
Natomiast co do samego wstępu, to na chwilę zamieńmy narrację z pierwszej osoby na trzecią (plus wprowadźmy kilka skrótów): "W żadnym wypadku nie czuł zdenerwowania czy choćby lekkiej irytacji. Był istną oazą spokoju... tyle że nie. Bryzgał gniewem niczym doprowadzony do wrzenia wulkan, czekający na byle pretekst do erupcji. Trząsło nim od momentu, w którym dowiedział się, że jeden z teoretycznie niezastąpionych przydupasów dyrektora zawalił projekt i ktoś musiał dokończyć jego pracę. Postawiono go więc przed faktem dokonanym, by nie tylko ogarnął srogi pierdolnik w dokumentach, lecz także dymał na drugi koniec kraju, celem podpisania ważnej umowy z jeszcze ważniejszym klientem. Udając z przyklejonym do ryja uśmiechem, że ma pojęcie, czego dokładnie dotyczy kontrakt oraz jak poprowadzić finalne negocjacje." i tak dalej.
Czy jest to przedstawienie sytuacji bohatera? Tak. Może nie tak oklepane jak "ma na imię Adam" (właściwie to nigdy nie poznajemy jego imienia), ale przecież dowiadujemy się o całym tle historii, a dopiero potem wchodzimy w akcję już w pociągu. To skoro to nie jest ekspozycja, to co nią jest? Najprymitywniejsze "Washington, D.C, 30 february 2024, 21:37 PM"? W sumie pytam retorycznie, bo nie to jest moim celem, a uświadomienie @Rascal, że takie pytania nie bardzo mają sens. Bo tworzenie opowiadań z poradnikiem "erotyka dla bardzo opornych" w ręku i sugerowanie się, że coś jest "lepsze" a coś "gorsze" (a już na pewno z argumentem "Słowacki zachwyca, więc na kolana, chamy") jest niczym innym niż zabijaniem przyjemności z samego pisania.