Ogarnęła mnie blokada pisarska z kilku powodów. Pytania mam jednak tylko dwa:
- Co zrobić z wyjątkowo crapowym opowiadaniem?
- Co zrobić, kiedy chce się zmienić całkowicie styl w opublikowanym opowiadaniu, które ma zapoczątkować serię?
A teraz, historia:
Crap „Wiem, co trzeba zrobić” powstał w trzy dni i wydawał mi się genialny, kiedy posypały się cyferki i komentarze bez ogródek. Nie żałuję takiego debiutu, bo chociaż wypadł koszmarnie, to jest pierwszym opowiadaniem, do którego mam sentyment. Korci, by zostawić w obecnym stanie, korci też, by przeszczepić działające w nim elementy, do nowego, poprawnie warsztatowego opowiadania.
„Lekarska Finezja” powstała na gorąco, w jeden dzień, jako rekompensata za wczorajszego crapa. Skoro brutalnie mi nie wypadło, to skok w drugą skrajność, by uratować swoją twarz, wyglądał na dobry. Chociaż teraz myślę, że to śmieszna motywacja do pisania, to wyszło mi to na dobre i też nie żałuję poczynionego przez siebie opowiadania.
Od tego czasu, moja wiedza na temat sztuki pisania wzrosła ogromnie i to, że jeszcze nie została przeze mnie przystosowana, do tego połączona z perfekcjonizmem sprawia blokadę.
Gwoździem do trumny z weną okazuje się nie spontaniczne pójście w serię, a narracja w pierwszej osobie, która zaczęta w pierwszym opowiadaniu powinna być kontynuowana do końca.
Tu mam dylemat, prawdziwy. Narracja z pierwszej osoby w czasie teraźniejszym to prawdziwe pole minowe nawet dla doświadczonych pisarzy, a mnie, nowicjuszowi tej sztuki, się lekką stopą w to wlazło. Mam ogólnie problem z wyborem czasu i osobą w narracji. Przy „Lekarskiej Finezji” wycofać się z serii albo przebudować na narrację, która przez serię będzie prowadzona do końca?