Rascal · 18 października 2024 · "Randki Marty (I). W Ogrodzie Saskim"  

+2
-3

Jak należy odbierać kolejne dzieło autora, który ma na koncie ich aż sześćdziesiąt trzy i tworzy je od dziewięciu lat(!), a przy tym dość jasno deklaruje, że "chce tworzyć swoje opowieści niczym religijne ikony" – a więc niemal zawsze uderza w wariację na temat tych samych motywów?
Z pewnością jako coś wybitnego i już doskonale wypracowanego, właśnie dzięki powyższym czynnikom, czemu ze spokojem można dać wysoką notę (taką najmniej 7+) i mieć nadzieje na to, że kolejne będzie jeszcze ciekawsze.

Tylko Randki Marty są w najlepszym razie fabularnie nudne, co mogłaby uratować jeszcze ciekawa prezencja. Ta najczęściej jednak dobijają do progu "co najwyżej poprawnej, gdyby pisał to amator". Na koniec zostaje zaszczuta błędami, za jakie ganiani są w Poczekalni absolutni i często nieświadomi debiutanci. Dobrze wypunktował je @Pokątne Uściski, dorzuciłabym losowo wstawiane wcięcia i przedziwną edycję dialogów (bo gdy dochodzimy do tego, że bohaterowie rozmawiają już werbalnie, to ta nadal jest zapisywana, jakby była prowadzona tekstowo, a nawet w tym wydaje się po prostu paskudnie zedytowana).

Czy wielkim zaskoczeniem byłoby, że ktoś uznał, że odczeka 24 minuty, aby zostawić jedynkę właśnie ze względu na to (tym bardziej, gdy mówimy o tekście CLA i raz jeszcze, kimś, kto powinien operować taką historią na poziomie Mistrzowskim, i od jakiego można wyciągnąć coś ciekawego), bądź osoba lubująca się w opisie, niemalże jak w jakiejś parafilii, uwielbienia wobec opisów uwielbienia damskiej bielizny przeciwnie, zostawiłaby notę wysoką? No chyba też nie.
Sama bym mogła postawić ocenę 3/4 gwiazdki za całokształt i nic nie pisać, ale przecież zaraz mogłabym zostać okrzyknięta wulgarnie męskim narządem płciowym lub co gorsza, hejterką, jaka nie rozumie wspaniałości tego dzieła.

Bo okazuje się, że kolejny raz cudownie guano wpadło w wentylator – ostatnio tak ciekawie wyglądało, jak swoją dyskusję (w dużej mierze skasowaną) prowadziła niejaki @Sasy i @Tomp pod opowiadaniem Zdobywając męża przyjaciółki.
Czemu obecnie istnieje system "musisz odczekać X czasu, by zostawić ocenę"? No z opisanych powodów, że jak ktoś wrzucił, a miał czelność napisać kilka słów innemu autorowi, to mógł spodziewać się kilku jedynek, jakie po jakimś czasie były usuwane przez moderację. I z tego, co widzę, do tego również doszło w tym wypadku – sprawcy "zamieszania" zostali ukarani i ich oceny zostały już usunięte. Pozostaje piękny, pierwszy komentarz o tym, że jeśli śmiesz postawić skrajną ocenę (pewnie z antypatii), to jesteś chujem i na który zwrócił uwagę, jako nie na miejscu, @KawaiiKiwi i słowa te zostały poparte zarówno przez @Sajmon, jak i @Indragor.
Co łączy te trzy osoby? Ano, wedle słów @Vee, wszystkie bez wątpienia sympatyzują ze mną i dlatego pewnie teraz dzierżą antypatią autora tejże deklaracji. Jeśli zostanie on za nie w jakiś sposób ukarany, to ono grozi usunięciem swoich opowiadań – pewnie nie dlatego, że samo stwierdziło całkiem niedawno, iż korzystamy z publicznego czatu do prowadzenia rozmów na różne tematy, a jemu już to nie odpowiada taka sprawa.

Bo pamiętajcie, moi mili: Są zwierzęta równe i równiejsze.

Bo w drugą stronę spektrum, jeśli ktoś wprost mówi, że "z sympatii" i "przez nick autora" daje najwyższą notę ("10") opowiadaniu, to jest dobrze, wszystko w porządku. On jest bohaterem Pokątnych, któremu należą się wszelkie pochwały i nagrody.
Cisnąć można jedynie po takich, co jeszcze nic nie potrafią i dopiero co wrzucili swój pierwszy tekst, jako taki, który może wisieć na wieki, zamiast wskazać im jakiś konkretny kierunek. Lub też, jeśli ktoś powie, że chociaż dzieło jest naprawdę dobre, to jednak oczekiwałoby się czegoś więcej na takim poziomie, jak miało to w przypadku Dni przestępnych.

I oficjalnie z tym komentarzem, pragnę uspokoić @Senseiha i @Vee. Już nigdy nikt nie będzie ze mną sympatyzował ani przez przypadek mógłby zachęcać autorów pod moim wpływem do próbowania zrobienia czegoś lepszego (w końcu tylko @Senseih ma prawo krzyczeć, że Pokątne to nie strona z pornografią, ale jedynie, gdy mu to odpowiada – dzięki temu pod Mgłą nadal może wisieć komentarz "Chyba nie ten portal") lub nie zgadzać się z werdyktami innych.
Jeśli jeszcze wczoraj cieszyłam się, że działam tutaj równy rok i poznałam wielu wspaniałych ludzi (jak choćby Ciebie, @Vee i dość długo zastanawiałam się jak spowrotem naprawić relację po tej sprzeczce, bo cenię cię zarówno jako autora, jak i osobę, dlatego zawsze lubiłam ci w różne sposoby pomagać – widać, to nawet nie miałoby sensu), a nawet planowałam to w pewien sposób uświetnić, tak po tym, co, zobaczyłam powyżej, stwierdzam, że zwyczajnie nie warto.
Nie chcę, by przeze mnie cierpiały osoby postronne pokroju właśnie @KawaiiKiwi, @Indragora, @Sajmona lub w późniejszym czasie @unstableimagination i @MikeEcho, a także wielu innych – ponieważ one również w jakiś sposób sobie wzięły moje słowa do serca i dążą do bycia lepszymi autorami. Bo może, jeśli będą pisali komentarze z krytycznymi uwagami lub postawią za niską ocenę, mogą zostać okrzyknięci "chujami" (bo czemu nie, nie wiadomo nadal jaka jest granica) lub skorzystamy w inny sposób z tego, że to "portal dla dorosłych".
To ostatni raz, gdy – jak to ujął @Senseih – "podpinam wibrator do klawiatury" i równo rok po założeniu konta kończę całkowicie z Pokątnymi. Swoich opowiadań nie kasuję, bo nie należą do mnie, a do czytelników, jacy postanowili je przeczytać.
Dlatego też wszystkim dziękuję za ten rok, a zwłaszcza @Tompowi – bo to on zawsze motywował mnie do bycia najlepszą wersją siebie i wspierania w tym innych. Mam nadzieję, że on będzie miał na takie rzeczy więcej siły.

Jeszcze raz dziękuję i żegnam.

Rascal · 16 października 2024 · "Bramy żądz"   ·

+2
0

Saj-Tom narzeka:
@Rascal to jest moja największa bolączka, bo nie potrafię być gawędziarzem i snuć tak historii. Jak w mojej głowie rodzi się jakiś pomysł wydaje mi się, że napiszę o tym powieść, a finalnie wychodzi "teledysk" i dziesięć stron.



Stękasz i narzekasz, jakbyś do sesji z dominą Renatką i fioletową biczo-macką tęsknił lub zatwardzenie na kibelku dostał.
Nie trzeba być gawędziarzem, chyba że się jest dziadkiem siedzącym w otoczeniu wnucząt na bujanym fotelu i opowiadającym o swojej pierwszej sesji peggingu w domku nad jeziorem lub pisać wielowątkowych, skomplikowanych epopei (nie lubię na tym polu konkurencji). Czasem wszystko, co trzeba to zabrać czytelnika w jakiś rejon i go trzymać w nim jak w piwnicy.
Czasem mam wrażenie, że dużo autorów zapomina o prostej metodzie pisania: Wyobraź sobie, że siedzisz z kimś znajomym w jakimś miejscu i mu opowiadasz o zdarzeniach, które miały miejsce np. wczoraj w pracy lub na imprezie – nie musisz wówczas mu tłumaczyć, że "Barnaś to ta łachudra, co jej prawie maszyna łapy ujebała". Powiesz raczej: "Barnaś znów se popił, to mu się na amory zebrało i startował do Kaśki, a ta mu się odgryzła, że od jego kutasa wolałaby kikut, bo przynajmniej coś poczuje".
Przy narracji pierwszoosobowej, jakbyś w niej uczestniczył, a trzecioosobowej jakbyś jedynie był ich świadkiem.
Bo czy potrzebujemy zapisów myśli, długich i żmudnych ekspozycji "muszę dogłębnie wyjaśnić, czym jest to i tamto, o co teraz chodzi" czy możemy sobie wyłapać kontekst z tego, co się dzieje lub mimiki? A może pozwólmy te emocje wyłapać czytelnikowi na bieżąco z rzeczy, które się dzieją? Robić takie "malowanie słowem" jak Renatka z ASP kolejne świeczki spomiędzy ud?

Drżącą rękę wyciągnął ku sterczącej chromowej piersi, a kiedy ją złapał, tak też wzdrygnął się na jej chłód. Rzeźbiona maszynowo twarz odwróciła się ku niemu i dostrzegł swoje odbicie w sensorach optycznych.
– Jestem twoja – powiedział elektroniczny głos z imitacji ust, chociaż wargi się nie poruszyły. – Rżnij mnie.
Przesunął dłoń po gładkiej stali pokrywającej brzuch ku syntetycznej imitacji waginy, ale w ostatniej chwili ją wycofał. Sięgnął po tablet i sprawdził, ile kosztują dodatkowe opcje, jak choćby lepsza imitacja prawdziwego ciała lub specjalny filtr do soczewek VR.



Pewnie, że w powyższym można napisać: "Pomyślał, że jest zimna, skoro jest ze stali". Wyjaśnić, czym jest "rzeźbiona maszynowo twarz", "sensory optyczne" i inne takowe. Tylko… po co? Czasem lepiej dupnąć gaz, mówić w locie i nie bawić się w ekspozycję do czytelnika dla samej ekspozycji uzasadniającej rzeczy i tłumaczenie lub ukryć ją w jakimś ciekawym dialogu. Na forum zresztą w związku z pytaniem @Lodowca o słowniczek to poruszyłam.

I w Bramach momentami to widzę, a zaraz potem klasycznie jak jest na to dobry moment, aby jeszcze bardziej cisnąć Saj-Tom zaczyna zwalniać, bo chyba fotoradar zaraz będzie, a nawet na mortadelę już w portfelu nie ma pieniędzy. Nie będzie mortadeli, to nie będzie siły na pisanie i chodzenie po górach, ale przynajmniej wątroba Renaty zacznie się regenerować.

Dźgacz Wątroby zastanawia się:
od czego jest wyobraźnia



Oj trudne, trudne się wylosowało. Yyyy… No więc:
@Nieustępliwa Wyobraźnia jest od próby zrobienia tej samej platyny co ty i @Lodowiec, czyli przeczytania i skomentowania wszystkich tekstów @NiutonNaMetrKwadratowy. Już ma 2/7, ale wychodzi na to, że zaczął fantazjować o papierze czerpanym z malunkami płonących knotów świec.
Wyobraźnia może być też od tego, by machać siurkiem niczym rapierem krótkim mieczem kozikiem nożem ze scyzoryka, gdy na ekranie pręży się Natalia Starr i wtedy można marzyć, że to wersja Renaty z tej rzeczywistości, w której geny babci i matki u niej wygrały przez co nie ma klatki piersiowej jak Lola Krit i nie tylko na trzeźwo w swojej gadce była taka bezpruderyjna.
Może też służyć do tego, aby zaskakiwać na każdym kroku @Tompa, kiedy znów coś wypłynie z ciągu pomysłów, których 90% nigdy nie zostanie nawet zrealizowanych.
Od biedy to narzędzie twórcze, które pozwala czynić rzeczywistość bardziej znośną.

Rascal · 15 października 2024 · "Człowiek Domino"   ·

+1
0

Czyżbyś, mój drogi @Zażarta Wizjo, postanowił ruszyć tropem tych, jacy podjęli wyzwanie "przeczytam wszystko od Rascal"? Niewielu się to udało, a wielu z tej podróży nie wróciło zdrowych.
A za życzenia dziękuję i rzucę spoilerem, że warto zaznaczyć w kalendarzyku przyszły piątek.

Rascal · 15 października 2024 · "Trzynaście fotografii, czyli jak zostałem portrecistą"   ·

+2
0

Nieprzeparta Ilustracja wyraziła:
Moim zdaniem na pokątnych miarą sukcesu są komentarze i widząc ile napisała Ci Rascal, to ja już bym na Twoim miejscu otwierał szampana 🙂



Już pisałam, niegdyś narzekali na długość moich komentarzy, a teraz jak dostaję ataku czkawki, to mam wrażenie "Mhm, ktoś chcę, bym przyszła i napisała coś mu (nie)miłego". Pewnie Rentatka z równoległego wymiaru – studentka ASP, weganka mająca aussie Wayne, pijąca APA i malująca waginy swoich kochanek pastelami, by te wyglądały jak płomienie świecy (dzięki za pomysł, @Majk) – pisze jednozdaniowe wypowiedzi.

Nieobłaskawione Wyobrażenia oznajmia:
@Rascal "Sama jestem raczej dzieckiem pomorza (Kociewianką)"
Ale numer - byłem na 100% przekonany że "Kociewiak" to coś jak "Pieseł". Więc "Dumny Kociewiak" w Twoim opisie interpretowałem jako "Dumny Kociak" 🙂
No cóż, teraz już wiem, że nie jesteś kociakiem 🙂



I tępie Kaszubów, bo sobie przywłaszczają wszystko, co kociewskie – instrumenty, dania i zwyczaje! Zresztą, najbardziej znanego Kociewiaka chyba każdy przynajmniej kojarzy, bo chodzi boso po świecie i gada z tubylcami po polsku. Nagrał kiedyś nawet o regionie materiał: https://www.youtube.com/watch?v=05Z4baNtw0M
A kociakiem nie jestem, ale bez wątpienia (nie)człowiekiem, ale to przez moje macki.

Rascal · 15 października 2024 · "Dół"   ·

+2
0

Indragor prawi:
widzę, że opowiadanie podobało Ci się, choć umiarkowanie 😀



Cóż, przyznam, że dość alergicznie podchodzę na kazirodztwo z matkami i teksty, w jakich jest prezentowana pewna przemoc wobec kobiet (często bardzo młodych), redukując je do postaci mięsa z otworem. W moim odczuciu na takie rzeczy warto mieć albo naprawdę dobrą konwencję, która aż uderza w groteskę (via RealDoll) lub, jeśli ruszamy w "quasi realizm" zastanowić się, czy taką samą reakcję wywołałaby zmiana płci ofiary. Bo szczerze, poczytałabym sobie o Greyu, który dupczy Anastazego.

Niemniej, jak zaznaczyłam, dla mnie broni się twój tekst, panie kocie, postacią wkurwionego Douglasa i to, że mimo wszystko trzymasz to w ryzach.

Pan Kot przemówił:
Jednak jak już wspomniałem pod poprzednim moim opowiadaniem nie ma mitycznego Indragora. Jest co najwyżej zwykły Indragor. Ktoś niecnie wypuścił taką plotkę. Nie warto w nią wierzyć.



"A mitycznego Indragora, to wymyśliliście wy, czytelnicy! Tak jak Szczęśliwą Rascalkę!"

Rascal · 15 października 2024 · "Bramy żądz"  

+2
0

W weekend w górach z fotografem jako Renata alternatywnej rzeczywistości (weganka, mająca aussie Wayne i malująca pastelami vaginy swoich kochanek, przez co wyglądające jak płomień świecy i pijąca wyłącznie APA), w poniedziałek zejście na Dół z jakiego jak się okazuje we wtorek, drogą ucieczki są Bramy żądzy weekendu.

I powiem krótko:
– Halo @Tomp(olicja)? Proszę przyjechać na Pokątne.pl! Salomon/Stefan "Saj-Tom" Muntz znów to robi! Okalecza moją wątrobę!

A potem długo.
Ledwo wróciłam z pracy, rozwiązałam glany i pogłaskałam kota, w lustrze spojrzałam na ostatki wakacyjnej fanaberii pofarbowania włosów na lawendowy i włączyłam The Cure (NOWA PŁYTA JUŻ 1 LISTOPADA!), a tutaj opowiadanie o rocku.
Cóż za przypadek, jak mawia klasyk.

Miałam rację, że ta Honda to szybsza niż wygląda.
Klimat! Rozgardiasz! Interesujące motywy! Dziwne decyzje dotyczące prowadzenia ciągłości opowieści! Dobrze nakreślona sylwetka głównego bohatera jako już nie pierwszej młodości rockmana! Niedopowiedzenia będące zarówno największą siłą, jak i pewną bolączką, która utrudnia łączenie kropek!

W ogólnym rozrachunku: Bardzo dobre, ale niestety tylko bardzo dobre.
Tak jak fotograf z górskich rejonów, to też próbowało wybić glanem drzwi do galerii dziewiątek. Zabrakło takiego ekstra elementu, który dałby mu do tego pędu lub takiego "mniej teledyskowego montażu" – bo takie opowiadanie prosi się o długą, ciężką formę całej ballady i narrację pierwszoosobową, aby wejść wprost w głowę bohatera. Na razie zrobiło rysę na drzwiach.

Rascal · 14 października 2024 · "Dół"   ·

+2
0

Chociaż to na razie dwa komentarze, zobaczymy, co będzie dalej, bo mama nadzieję, że na tych dwóch się nie skończy.


Uważaj, czego sobie życzysz, panie kocie.

Weekend był w górach z fotografem, to w poniedziałek pora wrócić na Dół.
To trochę zabawne, bo lata oglądania amerykańskich filmów i seriali raczej zakodowały mi skojarzenie z hasełkiem na seks "pójdziemy na pięterko?". Jednak ciekawy tekst na podryw mógłby być: "Hej mała, wolisz zobaczyć moją sypialnię na piętrze, czy obudzić się na dole w piwnicy?"

W przeciwieństwie do Piekielnej Lenki ten tekst nazwałabym lepszym. Więcej w nim właśnie z kaczuszki. Szybko wprowadza bohatera, którego po tym wstępie (tym razem ja w opozycji do Lodowca) jestem w stanie widzieć wyłącznie jako Douglasa w Upadku – wkurzonego typa, który domaga się swojego.
I przez to opisane zdarzenia, które w innym świetle uszłyby za raczej nieprzyjemne w odbiorze (i mogłabym miauczeć: No, ale jak tam byłby szesnastolatek, napastowany i upokarzany przez dorosłego faceta, to by tak kolorowo wam nie było, co?) mają w sobie pewno turpistyczne piękno i zachowuje dość przyzwoitości, aby nie przekroczyć granic dobrego smaku.

Równocześnie uderza w coś, o czym pisałam ostatnio, przywołując @Lodowca. Mianowicie, jak można ciekawie pisać o relacji dominacji i uległości w oryginalniejszy sposób, niż przez zachwyt nad bólem i stoickością domina (dominy). Nie jest bowiem to aż tak przerysowane "na kolana suko i bierz do pyska".

Tym samym zostawiam z czystym sercem ocenę osiem i nadal liczę na coś więcej, skoro tyle pisali o "mitycznym Indragorze i jego powrocie", to może ten pociąg dopiero nabiera rozpędu?
Zresztą, może czas zrobić kramik z Pokątny relikwiami?
"Kryształowe Serce Lodowca, aby wszystkie twoje IRZ były poprawne. Ogon Magicznego Indragora, aby osiągnąć sławę. Fajerwerki Opóźnionego Startu Majka, aby tworzyć coraz ciekawsze teksty. Agnyzowy Czas W Butelce, abyś mógł regularnie pisać i publikować. Uschła Macka PLA, gdy twój koń bryka na widok dupska matki".

~PLA.

PS Czy prostytutkom można płacić kartą? Pytam, bo nie wiem, a w pamięci mam rozmowę na ten temat z końcówki mojego "Emeryta...".. Dotąd byłem pewien, że nie można.



Na upartego BLIK na numer telefonu.

Rascal · 13 października 2024 · "Trzynaście fotografii, czyli jak zostałem portrecistą"   ·

+1
-2

Nie jestem dziś w tak marudnym nastroju jak @Rascal, której skradłeś określenie różnicy między erotyką a pornografią i daję 10 (!!!!!)



A mi nigdy dychy nie dał, a o istocie tej różnicy piszę wszędzie! "Bo za długie, bo nudne ale wzruszające, bo poczułem Platona całym sobą, dopiero odkrywając jaki świat mnie omijał, bo Baldur Gate mnie za bardzo wciągnął!". Tak go obsmaruje w nowym opowiadaniu, że mu te uległe gitarzystki będą się po nocach śniły! Mokrymi snami! (˚ ˃̣̣̥⌓˂̣̣̥ )

@Majki,

@Rascal, wiesz dlaczego pisuję akurat na Pokątne? Właśnie dla takich recenzji. Dziękuję, że chciało ci się to tak wyłożyć.


Jeszcze nie dawno narzekali, że piszę takie długie komentarze :F

Pierwszą tubką spoiwa jest fototerapia. Ona istnieje, jest już oferowana w Polsce, sporo na ten temat czytałem. Urzekł mnie pomysł na relację "ja pomogę tobie, a ty pomożesz mi", do tego otwieranie się Marty na innych i przy okazji na Andrzeja przez coraz śmielsze zdjęcia to właściwie podstawa warstwy psychologiczno-etorycznej.



Gdyby nałożyć na to prześcieradło z dziurami zwane "rozwój relacja między bohaterami", a nie (jak już pisałam) łopatą wygarniać i wkładać w czytelnika, wyszłoby to znacznie bardziej interesująco. I przez "rozwój relacji" mam na myśli więcej prostych rozmówek między nimi, w których się przed sobą jakoś odsłaniają, co właśnie kończy pozowaniem nago. Ponownie, w moim odczuciu taki "akt odwagi", może wspomożony wyraźniejszym opisem czochraniem bobra przez Marte na oczach Andrzeja zagrałby lepiej niż "wspólne pójście do śpiworka".
Nie ma bowiem żadnych wskazówek, że Andrzej dąży jakoś do tego (a nawet miejscami sprawia wrażenie nawet przeciwnie, niechętnego do tego), aby posiadać takie fantazje – on stara się raczej zachęcić do otworzenia się Marty. Już rzuciłeś właśnie ten umiłowany przez @Lodowca trop różnic między erotyką a pornografią. Czemu nie pójść o krok dalej i właśnie pozostać w samym zachwycie nią jako kobietą i "muzą" bez wpychania w nią kuśki? Bo czy gdyby fotografował martwą naturę, to też by zrobił w arbuzie dziurę i oblizał winogrona?
Ba, gdyby nalegała, to właśnie odmowa wniosłaby więcej do jego postaci niż przyzwolenie na to zbliżenie – bo ponownie, on postrzega ją przez pryzmat piękna nie "seksualnego podniecenia" a "majestatu chwili".
Coś jak mój drogi przyjaciel nie marzył o swej rudej laleczce jako tej, którą chciał zabrać do łóżka i zdzierać z niej śliwkową sukienkę i rajstopki ze wstążeczkami. On chciał patrzeć na nią, odwróconą do niego tyłem i stanowiącą pewną ulotną sekundę czegoś, co mogłoby zostać zniweczone przez jeden jej ruch, słowo – wtedy okazałaby się wyłącznie elementem rzeczywistości, która go rozczarowuje.


Aby być obrazowym: w szczytowym momencie zdjęć było osiemnaście, a znaków w tekście o jakieś 3000 więcej, do tego wychodziło, że nasi bohaterowie spędzili z pół roku w tych górach. Postanowiłem oszczędzić tego zarówno im (na Bene nie ma nawet porządnego prysznica!) jak i czytelnikom. Skalpel jednak okazał się widocznie tępy, a nici słabe.



Tekst powinien być tak długi, aby autor mógł opowiedzieć wszystko, co powinien.
Tu pozwolę sobie na nieskromność i odwołam do siebie: Kiedy pisałam Życie Pary w akcie I umieściłam w podwójnej linii czasowej tytułową parę po rozstaniu, jak i dopiero mającą zacząć swój związek. Z jednej strony patrzymy na upartego typa, który ugania się za kobietą swoich marzeń, a z drugiej kobietę pierwszy raz cierpiącą przez rozpad związku. Dopiero drugi i trzeci akt naświetla jak on wyglądał i co takiego się wydarzyło, że oboje znaleźli się w takim położeniu. Lub Mechanizm, gdzie zestawiam niepowstrzymaną siłę zderzającą się z nieruchomym obiektem. Kiedy zostaje ona rozproszona, stara się uderzyć w coś innego znacznie mocniej.

Stąd: Ponownie, wolałabym, jakbyśmy mieli jakiś wyraźniejszy sposób budowania się tej relacji na przestrzeni historii, powlekany kolejnymi, coraz śmielszymi zdjęciami, a nie motywem "domorosłego terapeutę i jego pacjentkę". Gdyby prowadzone to było bardziej nieświadomie ze strony Andrzeja, który rzeczywiście robi te zdjęcia bo chce się nauczyć dobrego portretowania i obok ma Martę, która w nich odkrywa inną siebie i ja, jako czytelnik, bym to odczytała – baja, jesteś w galerii 9.
W tej formie jest to bardziej drażniące i boleśnie spłycone, chociaż (jeszcze) nie przegina w stronę toksyczności.
Ponownie, odwołam się do przytoczonego Rezerwatu, w którym jest bardzo podobna scena, w jakiej bohaterka grana przez Sonię Bohosiewicz postanawia pozować nago fotografowi. Przez to, jak dużo włożono w nakreślenie relacji między tą dwójką, jest ona jednakowo erotyczna, co niemal smutna (a ujęcie jak widzimy ją, siedzącą topless z łzami w oczach i kamera wolno się odsuwa, daje mocnego kopa). Tutaj mi tego zabrakło i może stąd moje odczucie, że postać Marty wydaje się przeskakiwać charakterem po każdym kolejnym momencie.

Prolog i epilog to też spoiwo — a dokładniej: uznałem, że bez nich tekst nie będzie zrozumiały. Początkowo ten sposób narracji wymyśliłem dla zupełnie innego opowiadania (pewnej niedoszłej miniaturki), ale uznałem, że tu się przyda. Lubię bawić się formą, czasami wrzucam za wiele grzybów w barszcz. Niech potomni ocenią...



Tylko to spoiwo jest całkowicie zbędne, naprawdę. Bo nie mają czego spajać, skoro sama główna treść broni się sama.


Sam pomysł obdarzenia socjofobią artystki występującej na koncertach owszem, zapalił u mnie żółtą lampeczkę ostrzegawczą, ale potrzebowałem jej artystycznej duszy. Postanowiłem więc (spróbować) zrobić atut z tej sprzeczności. Rozumiem, że w/g Ciebie się nie za bardzo udało i biorę to na klatę. Dopowiem jeszcze, że początkowo zamierzałem obdarzyć dziewczynę wyłącznie socjofobią, ale utknąłem: nijak nie prowadziło mnie to do założonego erotycznego finału. Dlatego dorzuciłem biednej turystce jeszcze dysmorfofobię (kompleks małego biustu). Właściwie w tej sytuacji chciałem już oszczędzić jej tej niechęci do ludzi, ale wtedy zaczęły walić się różne drobne pomysły fabularne, do których byłem przywiązany, więc nie zdobyłem się na ten akt litości.



(nie wiedziałam, że mój kompleks ma nazwę)
Moim zdaniem po prostu przez to (chyba już czwarty raz o tym piszę, więc pewnie robię się śpiąca i Frank patrzy na mnie, zastanawiając się, kiedy pójdę spać, by móc mnie denerwować schowaną gdzieś siatką) jak słabo ugruntowana zostaje ich relacja, to te wahania nastroju wyglądają jakby "scenariusz wymaga, byś teraz była niedostępna, scenariusz wymaga, byś teraz była frywolna, scenariusz wymaga… ". Może właśnie więc tak jak sam to napisałeś, w tej wyrzuconej części było coś, co dało radę lepiej to uzasadniać lub uzupełnić te luki?
Zresztą, tutaj polecam moją metodę "charakterystyki". Czyli jak napiszesz opowiadanie, wyobraź sobie że staje się lekturą szkolną i nastoletni ty musi napisać charakterystykę wybranej (głównej) postaci na polski i przedstawić uzasadnienia cytatami lub opisami sytuacji z opowiadania. Jeśli nie jesteś w stanie takowej stworzyć, to znaczy, że są w niej pewne braki. Wtedy nawet kilka linijek dialogu, może jakaś scena na zasadzie:
"Wydawała się nie wypatrywać wschodu, jedynie skupiała swój wzrok na odległym punkcie w nicości. Zdradzało to pewną nadzieją, że jednak kolejny dzień nie nastanie; nastanie wieczna ciemność, a ona już nigdy nie wróci do tego koszmaru, jakim było jej życie".

Do stylizacji "historycznej" mnie nie zmuszaj. Nie moja bajka. Nie potrafię... Kiedyś napiszę coś bardziej stylizowanego (mam pomysł), ale nie będzie to osadzone w przeszłości.



Niekoniecznie naprawdę trzeba się cofać o eony, by napisać coś ciekawego.
Zabranie luksusów komórek, internetu (może właśnie w okres 2000-2008) i innych takich już tworzy specyficzny klimat opowiadań, moim zdaniem ciekawszy niż osadzanie wszystkiego "współcześnie". Obejrzyj sobie Rojst, ma trzy sezony osadzone w latach 70, '97 i millenium. Tam najlepiej przedstawia, jak się zmieniała mentalność i życie – chociaż podejrzewam, że jako facet starszy ode mnie raczej mogą być to okresy twojej młodości/nastoletniego życia. I tam kryje się pewna magia, która jest niepodrabialna; magia, której dzisiaj tak nie da się łatwo dostrzec.

Pewnie niewiele wyjaśniłem i swojego zdania nie zmienisz, ale i tak zasłużenie u Ciebie na ósemeczkę (choć chybotliwą) odczytuję za komplement. Taki inspirujący do dalszego doskonalenia.



No zachęcam i będę czekała, bo jak zacząłeś od ciasta z trocinami, potem całkiem fajną formą niemal liryczną, tak dopiero teraz u mnie strzeliłeś pierwszą petardą – czekam na pełen pokaz z piwkiem.

A teraz idę spać, bo kot chce się pobawić.

Rascal · 12 października 2024 · "Trzynaście fotografii, czyli jak zostałem portrecistą"  

+3
-2

Przyszłam tu pić kawę i narzekać. Kawa mi się skończyła i widzę, że mój narzekometr wymaga kalibracji.

@Majk, @Majk, @Majk… Jakimś dziwnym cudem stworzyłeś tekst, jaki chociaż stoi na podium Ósemki, to momentami łasi się i wyciąga zaostrzone pazury, by zrobić odwrotne cesarskie cięcie do mojej galerii Dziewiątek i jednocześnie miota się, aby nie upaść na Siódemkę, a nawet i rypnąć w Szóstkę. Straszny to rozstrzał, który rozłożę na części – może ty mi go wyjaśnisz lepiej.

Nie powiem, bardzo lubię górską otoczkę, jaka jest równoległym do Marty i Andrzeja bohaterem tej opowiastki. Opisy krajobrazów i zakątków tworzą przed nami prawdziwy pejzaż tychże miejsc, przez co są dość dużą siłą napędową. Sama jestem raczej dzieckiem pomorza (Kociewianką) i miałam jedynie przelotny romans z południem polski, ale samych gór nigdy nie odwiedziłam (może poczekają jeszcze na mnie) – stąd także lubię ten obrazek u @Saj-Toma (i liczę, że dotrzyma obietnicy i prześle fotkę z Turbacza).

Podoba mi się też rdzeń tekstu – jednakowo przez to, że to bardzo dobrze zrealizowany motyw "para obcych zostaje sama" (A), jak i "fotograf i jego muza" (B). Tylko tutaj zaczynają się schodki i mój narzekometr zaczyna wskazywać pierwsze odczyty.

Część A:
I. Chodzi o dość dziwne odchylenia (a nawet całkowite zmiany) w charakterze Marty. Oczywiście, można tego bronić "to opowieść z oczu Andrzeja, więc znamy tylko jego wersję zdarzeń", ale miejscami mam wrażenie, jakby ta postać miała jakiś przełącznik między różnymi osobowościami. Raz jest ekstrawertyczką, która ciągnie na różne sposoby bohatera, podpuszcza go i śmieje się z niego, a nawet pouczać go w fotografii, aby za chwilę być nieśmiałą, zakompleksiona i przerażoną istotą. Najlepiej to się odbija choćby w tym, że ucieka od niego, mówiąc "Tomek", aby zaraz potem stać przed lustrem w negliżu, świadoma, że w domku nie jest sama… A nawet przeradza się to w dziwnie przyspieszoną dla całości scenę uniesień.
Mam wrażenie, że jakby poprzestać na coraz pikantniejszych zdjęciach (co by miało sens względem tego, że Andrzej nie sprawia wrażenia samca alfa, który marzy, by zaciągnąć ją do łóżka śpiwora, a również jest dość skrytym facetem) opowiadanie zyskałoby w moich oczach. Tak, ten seks jest jakby wbity na siłę.
II. Strasznie kłuje Saj-tom w moją wątrobę motyw tej "terapii", a przynajmniej to jak ona rzekomo wygląda. Mam pewne domysły co do tego, co chciałeś nim uzyskać, ale wolałabym, jakby zamiast to było wyciągane łopatą na wierzch (przy powyższych niespójnościach w postaci Marty), było subtelnie kamuflowane – aby to nie Andrzej był domorosłym terapeutą, a jedynie pozostał fotografem uwieczniającym kobietę i dopiero w liście by padło jak podziałały na nią jego fotografie.
Wtedy bym powiedziała "Ha, sprytne Majki, naprawdę ładnie rozegrane". Tak mam poczucie, że są to cegły w kieszeniach płaszcza, które ciągną wartość całkiem dobrej historii ku dołowi.

Część B:
I. Motywem fotografa kupiłeś mnie chłopie jak paczkę żelków. Nawet jeśli osobiście ich nie lubię (jak dentystów i florystów), tak historie o nich zawsze mają w sobie nutkę czegoś… Mmm, intrygującego? Często bowiem to postać, która widzi wszystko i wszystkich, ale tak naprawdę całkowicie zapominamy o nim i widzimy głównie flesz oraz obiektyw. Przypomniał mi się nawet film Rezerwat, który ma podobnie sielską atmosferę do twojego tekstu – jak nie widziałeś, to polecam sobie obejrzeć.
Przyznać jednak muszę, że początkowo (przez "Prolog" – o czym zaraz) oraz "Trzynaście" w tytule miałam trochę obawy, że czeka mnie powtórka z Pary z Pociągu…, czyli będzie nieco przesycona i rozwodniona forma, ale wybrnąłeś ładnie. Nieśmiało wyczuwam w tych wstawkach z "fotografiami" inspirację stylizacją ostatniego tekstu @NiutonNaMetrKwadratowy – powiedziałby pewnie na to, że "Naśladownictwo to najszczersza forma pochlebstwa". W nich twój sposób pisania bohaterów, o których często sobie żartowałam "bardziej wyglądają, niż istnieją" stanowią brylanciki. Same opisy użytych technik stanowią wyłącznie doskonalsze szlify.
Niestety, ten nieszczęsny "prolog" nie pasuje, by nie powiedzieć psuje resztę tekstu. Można było go wyciąć jak złośliwą narośl, a reszta by jedynie zyskała.
II. Trochę żałuję, że sama akcja nie został obsadzony w jakimś zmierzchłym zakamarku czasu. Stylizacja na lata 90/00 może nawet 80, jakie widzi się w filmach pokroju Wielki Szu… Aparaty analogowe z kliszą, mały pokoik przeznaczony na ciemnie (i aż proszący się o scenę rodem z Vicky Christy Barcelona, w jakiej Penelopa Cruz i Scarlett Johanson się całują właśnie w takowym pokoju) i ogólne oddanie mentalności ludzkiej tychże czasów. To już by nie było coś, co drapie o dziewiątkę, to by była ona.
No bo właśnie do padnięcia "tablet" miałam poczucie, że właśnie w te realia będziemy uderzać – a potem jednak moje oczekiwania zostały rozjechane. Szkoda.
III. Tutaj pozwolę sobie powtórzyć trochę, ale to w pewien sposób uzasadni, czemu tak chętnie bym dała temu aż dziewięć. Bo znów, strasznie lubię postać fotografa (przynajmniej, gdy nie jest domorosłym terapeutą) i jego "oko do zdjęć" – aż żałuje, że to nie jest większym/ważniejszym elementem tego tekstu.
Kojarzy mi się bowiem z pewnym wynurzeniem mojego drogiego przyjaciela (facet bowiem codziennie łazi w retro kostiumie nurka, by przetrwać w rzeczywistości i czasem jak wpada z piwem, to robi mi swoiste "wynurzenia" i jakbym je nagrywała na dyktafon, to bym miała pierdyliard więcej opowiadań) z jakiegoś okresu nim się poznaliśmy.
Pewnego listopadowego wieczoru wybrał on się do baru i po kolejnej butelce wódki wraz ze swoim towarzyszem uznali, że przerwa na papierosa. Wychodząc z piwnicy, w której znajdowała się pijalnia, zatrzymał się na pierwszym stopniu i przez chwilę nie mógł iść dalej. Spowodowane to było faktem, że jak to malowniczo opisuje:
"Na szczycie stała tyłem do mnie rudowłosa laleczka w śliwkowej sukience i rajstopach, a gdyby kiecka się uniosła, zobaczyłem wzorek ze wstążek na górze ud. I te kilka sekund, gdy stała tam tak, a ja nie mogłem zobaczyć jej twarzy, gdy wydawała się co najwyżej pijackim zwidem, była najpiękniejszą rzeczą od bardzo dawna w moim życiu… Jak samotny płatek śniegu spadający na płaszcz, gdy wracasz nocą i nie wiesz, dokąd już idziesz. A potem ją minąłem, nie odwracając się ku niej i poszedłem palić z P., by już nigdy jej nie zobaczyć".
Pomijając, że jego upodobanie do rudych dziewczyn w rajstopach bądź pończochach to materiał na doktorat z seksuologii, to w tych słowach była dla mnie swoista poezja.
I wydaje mi się, że dobra fotografia jest właśnie tym – impresją, która potrafi zamknąć piękno ulotnych sekund i pokazać je komuś innemu, kto nie zobaczy tego samego.


Tylko, jak już wspomniałam, tekst kolibie się mocno i gotów jest upaść nisko. Omijając już wspomniany zbyteczny (niemal brzydki) motyw terapii i dość dziwne zmiany charakteru u bohaterów, jest wiele innych problemów.
Po pierwsze tempo tekstu jest bardzo dziwne, czasem się rozpada jak domek z kart. Raz przeskoki mają pełne wprowadzenie, raz zaś pojawiają się gwałtownie, jak cięcia w filmie i ciężko się odnaleźć w sytuacji i często brakuje dobrego zakotwiczenia poczucia upływu czasu – był to tydzień, miesiąc czy dwa dni?
Przez te zmiany u bohaterów i powyższe też ciężko nie dostrzec jaką sinusoidą idzie ich relacja. Zalicza gwałtowne regresy i postępy. Przydałoby się, aby była bardziej liniowa i wówczas to śmiałe pozowanie nago miałoby więcej sensu, jak i sam motyw zniknięcia ze zdjęciami i pozostawienia listu.
Podobny co do prologu mam problem z epilogiem. Jest w nim coś mało organicznego względem pozostałości i wolałabym w jego miejscu coś nieco bardziej "sumującego" całość niż ta dziwna wstawka z głowy Marty.

Reasumując: Trzynaście fotografii to dziwny misz-masz, który bardziej niż mógł, chciałby być lepszym, ale w moim odczuciu (pomimo wad) to twój jak na razie najlepszy tekst. Wystarczyłoby inaczej rozmieścić akcenty, trochę zmienić ogniskową i wtedy byłaby bez wątpienia dziewiątka.
Tak pozostaje bałwanek i nadzieja, że przyszłość przyniesie więcej i lepiej takich ładnych widoczków i zapadającej w pamięć warstwy realizacyjnej.

Rascal · 8 października 2024 · "Hellenka"   ·

+3
0

Kilka miesięcy temu pewna osoba stąd sugerowała mi powrót na Pokątne. Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł, ale zobaczymy. Jak mawiali starożytni górale, do trzech razy sztuka.



Dzień dobry.
Mamy nadzieję, że tym razem pobyt będzie miły i zechce pan go przedłużyć – choćby dzięki darmowym przekąskom i, chłodzonych przez samego @Tompa, (bez)alkoholowym drinkom wydawanym na platformie widokowej.

Po żartach pora na mięsko.
Piekielną Lenkę (jak przed lekturą czytałam sobie tytuł) chyba warto oceniać przez pryzmat dwóch płaszczyzn i zalety jednej są wadami drugiej.
Jeśli patrzeć na to jako "tekst prosty" (zgodnie z obietnicą) autora to ma w sobie trochę powiewu czegoś, co najczęściej znajduję, wrzucając "losowe opowiadania" i znajdując teksty z okresu 2018-2023 – ot delikatna, nieszkodliwa i nawet przyjemna historyjka, jaka pozwoli zająć na te kilkanaście minut SzCzCz uwagę – coś lepszego niż skrolowanie rolek na Fejsie lub czytanie kolejnej galerii zdjęć. Samo zbliżenie jest opisane przyjemnie, nie ma w sobie za dużo trocin i lubię zachwyt narratora nad urodą młodej kochanki, a także zestawianie jej z mitologicznymi postaciami – jest w tym coś zaskakująco dobrego.
Na spokojnie można całości dać 7-8, ale szybko przestanie się o nim pamiętać.
Gdybym trafiła na nie w Poczekalni, pewnie bym napisała "masz tu połowę śmigiełka na Główną, a innych z LA zachęcam do wzięcia go pod uwagę".
Niestety, wadą jest jak daleko tutaj do całkowitej prostoty moich ulubionych "gumowych kaczuszek" (jak choćby miało miejsce z niedawnym Emeryt i bestia, a nawet dwie @Tompa), które po prostu płyną po rwącym potoczku i nie natrafiają na przeszkody. Jest to spowodowane przesadną nadbudową i próbą wyjaśnienia, czemu dochodzi do tej sytuacji (które nawet bohaterka dość ironicznie tłumaczy, kiedy rzuca: "To jak na złość babci odmrozić sobie uszy") – wolałabym, jakby w takich formach takowe ekspozycje miały bardziej marginalne znaczenie i stanowiła co najwyżej ułamek dla treści.

Jednak, jak pisałam, jest też druga płaszczyzna i w niej to, co jest opisane powyżej jako wada, to największa zaleta. Bo właśnie ta nadbudowa była wstępem do czegoś większego (choćby stworzenia dziwnego trójkąta romantycznego między bohaterem a dwiema kochankami, który w pewnym momencie zaczyna mu się odbijać czkawką) to zadziałałaby wspaniale. Głębsze i większe sięganie po motywy mitologiczne, rozbudowanie relacji etc. – to mogłoby być naprawdę dobre i wówczas, zamiast zapomnieć, mogłabym zastanawiać się nad treścią dłużej.
Tylko wtedy spłycenie całości do wyłącznie "dmuchnąłem córkę partnerki na jej życzenie", co jest głównym tematem tekstu, już nie jest takie seksi, a przydałaby się głębsza budowa.

Ostatecznie Hellenkę uważam za coś porządnego i czas z nią spędzony nie zostałby nazwany przeze mnie straconym. A na pewno lepszego niż kilka innych powrotów w ostatnim czasie i mam nadzieję, że przyszłościowo dostanę od Ciebie, @Indragorze, właśnie coś większego i bardziej rozbudowanego niż brownie posmarowane masłem orzechowym.

Rascal · 23 września 2024 · "Emeryt i bestia, a nawet dwie"   ·

0
0

@Tompo@AgaFM wiezie właśnie ciężarówkę głazów.

Jestem mistrzem ciętej riposty, ino że z opóźnieniem.



Poszedł mały Jasio do cyrku i tak sie złożyło, że musiał usiąść w pierwszym rzędzie. Rozpoczał się występ i na arenę wychodzi Klaun Szyderca. Podchodzi do Jasia i pyta:
- Jak masz na imie?
- Jasiu.
- A wiec Jasiu, czy ty jesteś głową krowy?
- Nie.
- A czy ty jesteś tułowiem krowy?
- Nie.
- A więc Jasiu, ty jesteś dupa wołowa HAHAHA! (zaśmiał się szyderczo Klaun Szyderca).
Smutny Jasio wrócił do domu, opowiedział wszystko tacie, na co ten mu mówi:
- Jasiu, jutro też pójdziesz do cyrku.
- Ale jak to? Do cyrku? A Klaun Szyderca? Znowu będzie się śmiał.
- Nie martw się Jasiu, tym razem pójdzie z tobą Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty.
No i tak sie stało. Następnego dnia poszli Jaś i Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty do cyrku, usiedli w pierwszym rzędzie i czekają na występ Klauna Szydercy. Wychodzi więc Klaun Szyderca na arenę i zaczyna swój znany występ. Podchodzi do Jasia i pyta:
- Jasiu, czy ty jesteś głową krowy?
Na co Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty mówi:
- Spierdalaj!

(nie, Tompo, nie moje tym razem)

Nadal, to całkiem zgrabniutki tekst, a ten zarzut o "nierealistyczność" to raczej marginalny.

Rascal · 22 września 2024 · "Emeryt i bestia, a nawet dwie"   ·

+3
0

Patrz, @NieugiętaWizjo – tak się pisze krótkie opowiadania!
Patrz @NiutonieNaMetrKwadratowy – tak się pisze krótkie i zabawne opowiadania! Da się, widzisz?!… A, zaraz, to przecież ja.

Ykhym.
Opowiadanie jest tą gumową kaczuszką na rzeczce – płynie przyjemnym prądem nie napotyka żadnych gałęzi, kamieni tylko dociera do kolejnej rzeki (lub morza, oceanu). Tutaj nie ma poczucia braku ani przesytu – proporcje dopasowane idealnie.
Podoba mi się, jak (nawet jeśli tylko szczątkowo) kreślisz bohaterów i różnicę między "piękni i dwudziestoletni" a "bardzo dojrzali, ale wciąż chętni". Wyszło to lepiej niż choćby w tym, co chciał uzyskać @Risto w swoich Dniach przestępnych.
Oczywiście, najważniejsze to dosłownie biała jak płatek śniegu wizytówka Tomasza Lodowego – czyli doskonałe operowanie językiem i stylem w jakże prostej (niemalże podstawowej) formule.

Zakończenie, nieco niespodziewane ale właściwie naprawdę zabawne, jednak dobrze objaśnia pewne wątpliwości co do małej realistyczności początku (bo jednak reszta tekstu pod tym względem jest naprawdę naturalistyczne) i przypomina mi inny dowcip rzucony po pijaku na imprezie:

Panowie płacą przelewem, panie zbliżeniowo

.

Tym samym opowiadanie jest jak czekoladowa pralinka – przepyszne, rozpływające się w ustach i ma się ochotę na kolejną.

@ 🥝 Bhartryhari

Rascal · 20 września 2024 · "Rafał i mama"   ·

+1
0

Po kolei:

@Tomp – to w końcu niemal wszystko, czy więcej niż wszystko?

@Maciejko, a na moje źle do tego wszystkiego podchodzisz.
Zwróć uwagę, że @Tomp (co niezmiernie rzadkie u niego) cię pochwalił za to, że umiesz pisać, tylko czasem bardziej robisz za leniuszka i nie chcesz się do tego przyłożyć. Ba, raz nawet dał ci kopniaka na Główną. Może więc to nie "nie umiem", ale "nie chcę mi się"? I nie chodzi o jakieś wielkie aspiracje, ani nawet ściganie się "w będę najlepszy" a raczej próbę bycia lepszym od wczorajszego siebie i iść dalej. Jak pisałam na samym końcu, co poczujesz, jak wrócisz do tego tekstu za rok, dwa, pięć lat? "Ale mi zajebiście wyszło to wyliczanie, jak sobie do cipki wkłada palce?" "O, tutaj świetnie jest opisany rozmiar kutasa"? "Boże, ten pomysł z tym że najpierw ona przyłapuje go na masturbacji, a potem on ją ogląda i dlatego się wzajemnie podniecają!"? Czy raczej otworzy e-mail i do administracji "Chciałabym usunąć konto i wszystkie moje teksty, bo wstyd mi, że coś takiego publikowałam"?
Piszesz całkiem sprawnie, jeśli chodzi o poprawność, ale (przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie) brakuje pomysłu na to, o czym właściwie pisać.

Był jakiś zaczyn na to, aby opowiadanie było ciekawe – swoiste rozterki, czy można kopulować z dzieckiem/rodzicem, ale zaraz potem "naaa, w naszym pornoworldzie wszystko wolno!" i szał uniesień. Była ta podwójna narracja, jaka przypadła mi do gustu, ale to samochód, jaki zgasł po kilku metrach.
Gdyby ta sama treść przyjęła formę samoświadomej parodii, wszystko byłoby przegięte w opór (np. Rafał miał prącie do kolan, matka utknęła w pralce lub był dialog "słuchaj synek, chłopcy w pewnym wieku dojrzewają, a mamusia ma potrzeby") to bym napisała "hej, to jest całkiem niezłe". Tak, wychodzi opowiadanie nawet nie "tak złe, że aż dobre", ani coś, czego czytanie sprawiałoby przyjemność.
Bo czasem przewidywalna fabuła podana w ciekawej formie jest równie dobra, co intrygująca fabuła. Wysiłek, o którym pisałam, to nie projektowanie mostów między kontynentalnych. To chwila na refleksje: "Co mogę tutaj dodać, aby to jakoś urozmaicić?"
I odpowiedź jest bardzo prosta: "Emocje". Nie opis sterczącego kutasa (serio, kogoś podnieca słowo kutas, a nie powoduje uśmiech?), nie audiodeskrypcja do pornola, i niekoniecznie bawienie się w kontrowersje. Przytoczyłam trzy fajne teksty, zapoznaj się z nimi i zadaj sobie sama pytanie: "Co po ich lekturze czuje i dlaczego?". Potem zaś spróbuj zaszczepić to w swoim edytorze tekstu.

Na początku zacytowałam Wielkiego Mędrca i to, że BDSM opiera się na tym samym. A czy moglibyśmy opisać relacje uległa-domin w taki sposób?

Zajęłam miejsce na stołku, ściskając gitarę i wpatrując się w salę pełną ludzi. Miałam wrażenie, że wszyscy szeptali między sobą: „Pod sukienką ma dziewięć metrów liny i nie ma majtek!”.
Chryste, czemu się na to zgodziłam?
Spojrzałam lekko w lewo, za scenę, gdzie Marek stał z założonymi rękami. Kawałek moich bawełnianych fig niechlujnie wystawał z jego kieszeni dżinsów, niczym zwycięska flaga. Uniósł lekko brwi, dając mi do zrozumienia, że mam zacząć. Mocniej zacisnęłam uda, jakby między nimi przeleciał zimny wiatr. Dotknęłam kostką strun; instrument wydał fałszywy dźwięk.
Złapałam oddech, zaciskając powieki. Znów siedziałam na łóżku w samej obróżce, a swój negliż kryłam za drewnianym instrumentem.
– Zagraj coś, Ptaszyno – powiedział, obserwując mnie swoimi czarnymi oczami. – Coś romantycznego.
– Nie umiem.
– Nie? A może nie chcesz dla mnie grać, Ptaszyno? Co mi po ptaszku, który nie śpiewa… – Usiadł za mną; jedną rękę położył na mojej piersi, drugą wsunął między moje uda. – Może trzeba grać na nim?
To, co z moim ciałem robił bardziej doświadczony ode mnie gitarzysta – jak uciskał kolejne akordy, jak brutalnie uderzał i penetrował mnie od dołu, wydobywając ze mnie całą skalę mollową… Potrafiłam tylko dociskać się do niego i trzymać bezcennego Gibsona, którego mi użyczył.
Otworzyłam oczy i zaczęłam grać, pokryta dreszczami – już nie strachu, a podniecenia.



@Anonimowy
No to pani opisana przez ciebie ma kompleks Jokasty, umiarkowany, ale ma. Tylko czy spanie z kimś w jednym łóżku zaraz wiąże się z erotyzmem? Czy jak rodzice noworodka biorą go między siebie, to zaraz powinniśmy dzwonić po policje? Niekoniecznie. Zresztą, powiem dość kontrowersyjną rzecz – przed dowiedzeniem się o tym, na czym polega rozmnażanie, tak naprawdę nagość i pewne rodzaje bliskości traktujemy w inny sposób. Kilkulatek widzący nagą matkę/ojca raczej nie będzie myślał "ja pierdole, jakie to cudowne, jak urośnie mi kutas, to będzie moja miłość". To bardziej ciekawość jak wyglądają dorośli ludzie bez ubrań niż podniecenie i zresztą to też dużo zależy od uwarunkowań kulturowych. Wśród dzikich plemion kobiety chodzą z obnażonymi piersiami 24/7, a u nas trwa dyskusja czy wypada publicznie karmić piersią (naturalny proces). @Maciejka słusznie i fajnie pisze, że wielu chłopców/dziewczynek deklaruje, że w przyszłości ożeni się/wyjdzie za mąż za mamę i tatę, ale potem z tego wyrasta, ba w pewnym okresie wchodzimy w fazę "moi starzy są passe".

Zgadzam się, fascynacja młodych chłopaków wchodzących w ten okres i marzeń o bardziej doświadczonej kochance, jaka ich wprowadzi w alkowy, jest wdzięcznym tematem, nawet bardzo.
Pytanie, czy musimy to podawać go zawsze w takiej beznadziejnej formie? Sprowadzać wszystko do inscenizowanego planu pornola, gdzie młody jest tym farciarzem, jaki wyrwał swojego MILFa i się z nim przespał? Opisywać te przeżycia jakbyśmy pisali przepis na zupę w Pani Domu?
Tym bardziej, gdy tym MILFem jest jego matka, a takie przypadki są bardzo skrajne i raczej kojarzą się z głośnymi sprawami i skazaniami, a nie czymś na poziomie codziennym. Choćby (z naszego podwórka) słynny przypadek charyzmatycznego, samozwańczego uzdrowiciela, jaki przekonał kobietę, by ta sypiała ze 10-letnim synem, aby wyleczyć go z rzekomego homoseksualizmu (i dymał jej córkę w podobnym wieku).

Napisałam kilka propozycji, jak można fajnie w taki temat uderzyć.
Miejmy z tyłu głowy, że naturalnie jesteśmy wyposażeni w coś w rodzaju blokady, jaka nam na to nie pozwala (czyli ludzie, z którymi się wychowaliśmy, raczej są dla nas aseksualni) – stąd (bodajże) w Niemczech popularna była sprawa rozdzielonego przy narodzinach rodzeństwa. Gdy spotkali się jako dorośli, zakochali się w sobie. On odsiedział kilka wyroków za kazirodztwo, a później przeszedł wazektomie, ona jednak urodziła trochę niepełnosprawnych dzieci.
Na dworach królewskich w średniowieczu chów wsobny doprowadził do powstania wielkopodbródkowej dynastii Habsburgów.

Rascal · 19 września 2024 · "Rafał i mama"   ·

+3
0

Wcięcia robimy nie spacjami, a opcją Wcięcie paragrafu w edytorze tekstu. Raz takowe autorka stosuje, raz nie – interesujący przypadek.


No, a teraz pora na mój piękny jagodowy sztormiak i kaloszki w motylki.
Zacznę od cytatu mędrca z krain Wielkopolski, gdzie panują srogie zimy i dlatego w jego obecności ludzie dostają gęsiej skórki, a potem je sparafrazuję:

Podstawowa (i do bólu zużyta) maniera autorów opowiadań BDSM polega na tym, że autor na siłę szuka przewinienia uległej, by domin mógł ją ukarać. Potem całość (!) koncentruje się na tej karze, której opis ma (oczywiście!) być podniecający. Zapewniam, że po przeczytaniu trzeciego takiego opowiadania już nie jest. Trzeba czegoś więcej niż opisy bicia, rżnięcia, pręg na pupie (i gdziekolwiek), bólu (mało przekonująco opisanego), zimnego spokoju domina i zwerbalizowanego (nieprzekonująco) szczęścia uległej.



Przeraża mnie, jak autorzy tekstów incest (być może polski odpowiednik "kazirodztwo" ma zbytnio mroczne konotacje, aby tak nazywać "super romantyczne historie o zakazanym seksie i namiętności) w przypadku tworzenia treści zbudowanych o kompleks Edypa lub Jokasty z uporem maniaka tworzą je właściwie w ten sam sposób:
– Nastoletni syn (wiadomo, dojrzewanie, hormony buzują – taki chłop to prawdziwa Skania ciągnąca trzy przyczep bali, w dodatku pod 45-stopniowe wzniesienie!) odkrywa, że jego rodzona matka to kobieta, w dodatku atrakcyjna. Ponieważ żyje on w zamknięciu przez całe życie i nie wie, że istnieją też inne samice (może chodzi do szkoły tylko dla chłopców i ma samych nauczycieli, jest jedynakiem i synem jedynaków), uznaje, że jedynym sposobem na życie jest wejście do otworu, który niegdyś opuścił. Może się posunąć do jakichś metod perswazyjnych, ale najczęściej idzie to po dobroci i wszyscy są zadowoleni, bo już przy pierwszym stosunku matka osiąga swój najlepszy orgazm, jakiego nigdy nie dał jej mąż (jego stary).
– Kobieta dojrzała (bo ma nastoletniego syna), ale wyglądająca super atrakcyjnie jakby się urwała z katalogu modelek (koniecznie należy zawrzeć jej wymiary, aby czytelnik miał rozeznanie lub informacje "wygląda jak ta gwiazda porno, właściwie to jest nawet ona!") odkrywa, że jej syn już nie nosi pampersów, tylko zaczął mu rosnąć kutas i z fistaszka ma tam dorodną cukinię. Ponieważ to jedyny bolec w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, a jak wiadomo "baba bez bolca dostaje pierdolca" to postanawia mu pokazać, jak to naprawdę wygląda z tym seksem, a nie tylko tam na szklanym ekranie. A niech ma coś dzieciak od życia, w końcu i tak przecież pewnie kiedyś sobie jakąś znajdzie, a tak przynajmniej się nauczy, jak się do gniazdka wkłada – efekt uboczny to orgazmy z nieba, bo ta cukinia to najlepszy, jakiego miała.
Oczywiście, takie przełamanie tabu społecznego, pokazywanie "zakazanej namiętności" jest naprawdę odkrywcze! Są prekursorami w tym kierunku, jak pierdyliard innych autorów (choćby dwie takie historie jednego są lekturami szkolnymi)! Szczypta jakiegoś realizmu na zasadzie: "Cześć jestem Wojtek, mam 15 lat i opowiem wam historię, jaka wydarzyła się naprawdę, chociaż wydaje się niemożliwa. Mam dużego penisa, a moja mama jest bardzo atrakcyjną kobietą i w naszym domu nigdy nie było tematu tabu dotyczącego seksu". Potem jeszcze, przed przystąpieniem do procesu "wielkiego rypania matki" należy poprzedzić jakąś grą, by to uatrakcyjnić. Wąchanie bielizny i walenie sobie w gacie? Przyłapywanie na masturbowaniu się? Podglądanie? Och, ten wachlarz jest taki szeroki! No i najważniejsze, sama scena uniesień! To oczywiste, że najlepszym będzie na połowie ekranu pornol, na drugim edytor tekstowy i robimy skrypt dla lektora do audiodeskrypcji, coby niewidomi się podniecą, słysząc te pełne orzeczeń opisy o sposobie dotykania i innych.
I cyk, gotowe! Teraz jeszcze jakiś tytuł, który przyciągnie uwagę. Najlepiej ze słowem "matka" lub "syn". Ewentualnie coś o zakazanym, a w tagi się wrzuci informacje o tym, że bohaterowie są matka i synem. No i ocenki lecą, bo ludzie kochają czytać o takim jebanku. Jestem geniuszem.

No na Czarną Bozię karmiącą, dlaczego?! Naprawdę jeszcze istnieją osoby przekonane, że coś takiego w ogóle działa inaczej niż fastfood z tej speluny, jaka ma ostrzeżenie sanepidu i nawet na kibel strach siadać więc sikać trzeba na Małysza? Pewnie, że wkrótce ten tekst będzie miał chorą ilość ocen i to bez wątpienia 10, a potem jeszcze się zlecą tacy, co będą mówić "No, a w poczekalni się kiszo teksty ze średnio 9+, dziesiątkami tysięcy wyświetleń, czemu one nie so na głównej, co? Pewnie ten wstrętny Tomp (i wkrótce pewnie ja) blokujo je".
Nie wiem, bo w takich tekstach nie ma niczego interesującego, aby komuś z czterdziestu dwóch ludzi w LA się chciało je przeczytać i powiedzieć, że warto je wrzucić na główną. Ani fabularnie, ani formą podania – bo właściwie co będzie, to wiemy od początku.
Czemu nie pójść drogą @Sajmona i napisać coś jak Urlop z matką? @CichegoPisarza i MILF Story - Obsesja? @Agnyzy [nie wyj na mnie!] i jej Pasierbica, czyli nadal nic nie jest takie, jakie się wydaje?
Bo pewnie to wymagałoby wysiłku – od autora i czytelnika, nie dałoby szybkiej gratyfikacji. Nie byłoby fast foodem, strzałem z wielkiej cukinii, lotem do nieba wysyłającym starą na wieczne potępienie. Tylko ten wysiłek wtedy by był nagrodzony, a tekst znalazłby się na głównej i…

Przerywamy tyradę PLA, by nadać:
Pięć ciekawych pomysłów, jak ugryźć trudny temat pisania kazirodczych tekstów o kompleksie Edypa lub Jokasty!
V. Zamiast współczesnej akcji, przenieśmy ją w jakieś realia historyczne – olbrzymia śnieżyca, nie ma centralnego ogrzewania w małym domku, samotna matka i jej jedyny syn po tym, jak skończyło się drewno, starają się ogrzać w inny sposób. Z każdą chwilą temperatura maleje i rośnie, aż wreszcie dochodzi do nieuchronnego zbliżenia.
IV. Młody chłopak wychowujący się bez matki szuka matczynej miłości w ramionach starszych kobiet na jedną noc. Poznaje kolejną, sympatyczną i równie samotną kobietę, z jaką zaczyna trwale kreślić, taką "matczynno-synową relacje" połączoną z życiem seksualnym pod osłoną nocy. Postanawia przestać się z tym ukrywać i przedstawić ją ojcu – on już ją zna, bo (twist na sam koniec!) to matka głównego bohatera.
III. Trochę wariacja na temat powyższego. Bohater nigdy nie miał kontaktów z matką, teraz trafia na wakacje do niej. Próba naprawienia utraconych relacji z jej strony nie idzie dobrze, bo jest dla niego obcą kobietą; atrakcyjną, obcą kobietą. Bohater tworzy sobie seksualne fantazje o niej, ale nie realizuje ich.
II. Bohaterka dojrzała kobieta po rozwodzie, wybiera się na kolację z młodszym mężczyzną, o jakim mówi, że "jest w wieku jej syna". Noc spędzają wspólnie w hotelowym pokoju i dochodzi między nimi do szału uniesień jako "one night stand". Kiedy wraca do siebie po upojnej nocy, syn stawia przed nią naleśniki w kształcie serduszek i pyta: "Wesołego dnia matki". Dopiero potem ujawnione zostaje, że on i nocny kochanek to ta sama persona.
I. Opisać to bez brania na warsztat porno rzeczywistości. Może to młokos, jaki nie przyjmuje "nie", właśnie wychowany na pornolach? Wchodzi do łazienki, gdy ta sie kąpie lub przebiera, całuje ją w usta (nawet jeśli dostaje za to z liścia), masturbuje się w jej obecności, dodaje swoją spermę do jedzenia i nawet dopuszcza się gwałtu? Lub w drugą stronę, kobieta dopuszczająca się molestowania syna, uważająca, że ten do niej należy i zmuszająca go, aby z nią spał, kąpał się i wmawiająca mu, że tak jest dla niego lepiej?

To było:
Pięć ciekawych pomysłów, jak ugryźć trudny temat pisania kazirodczych tekstów o kompleksie Edypa lub Jokasty!
Wybierz swój ulubiony!



I niestety, Maciejko – twój tekst uderza wszystkim, co wyśmiałam powyżej.
Nawet, jakby próbujesz się bawić w "samoświadomość" tematu, to bardziej wychodzi to na upchnięcie "aby było", a nie rzeczywiście oddawało cokolwiek dla fabuły. Bo moralne dylematy są, ale jakby ich nie ma. Ważna jest ściana opisu masturbacji oraz usprawiedliwienie, czemu bohater daje sobie przyzwolenie na dymanie matki. Zastosowana, mieszana perspektywa narracji matki i syna w lepszej fabule mogłaby stworzyć coś ciekawego, tutaj skłania się ku temu, o czym pisałam powyżej.
Może pora wyjść z szufladki pisania tekstów na jeden, przeruchany gorzej niż Adriana Chechik, temat "muther and sonner" i czasem wyłączyć porno w tle? Opowiedzieć historię, która wyłącznie skupiona na cielesności, a jakimś elemencie więcej? Bo jak mogę wyśmiewać "wachlarz gry wstępnej", tak nieco usprawniony – jako narastająca frustracja i obsesja – mógłby stanowić swoisty atrybut dobrego tekstu.
Tylko ponownie, to wymagałoby wysiłku i nie da pierdyliarda dziesiątek, ale da go tobie – bo jeśli kiedyś wrócisz do takiego tekstu, nie zaleją cię ciarki żenady.

Zostawiam jednak 3 gwiazdki za ten zabieg dwunarracyjny, bo ponownie – lepiej użyty byłby siłą opowiadania. Opowiadanie nie osiąga aż takiego dna, jakie mogłoby i nie szczuje szkodliwością, by nazwać je "bardzo złym".

PLA

Rascal · 17 września 2024 · "RealDoll. Tożsamość"   ·

+1
0

A czemu ucinacie w najlepszym momencie, co Lodowiec?

Tomasz odłożył powoli słuchawkę swojego Lodo-Telefonu i wrócił do oglądania Cienie kształtów. Czerwona syrena alarmowa rozbrzmiała jednak blaskiem, wyrywając go z marazmu. Podbiegł do garderoby umieszczonej w swojej Lodo-Jaskini, otwierając ją. Wisiały tutaj – ponad zapasem szamponu koloryzującego, jaki regularnie przysyłała mu Renatka – wszystkie jego stroje, odpowiednie do sytuacji: panama i hawajska koszula Zabawnego Lodowca, bluza z kapturem i czapka z daszkiem Slangowego Lodowca, Lodowy Garnitur Karcenia Renatki i wreszcie ona… Błękitna Opończa +20 do nienawiści i +40 do poprawności językowej z autografem Wolańskiego!
Czym prędzej zarzucił ją na swój masywny grzbiet zbudowany z mas lodowych i ruszył do Lodo-Mobilu, wjeżdżając nim po pionowej ścianie Poczekalni i Głównej. Przez swoją Lodo-Lornetkę spojrzał w stronę szturmujących ją debiutantów. Zaciągnął się zapachem spermy, brzoskwiniowego soku, potu i łez; uwielbiał te zapachy o drugiej w nocy.
Czuł, że czeka go ciężka bitwa.
Zerwał brezent z dużego działa na słowniki, które ustawił tutaj i wycelował w pierwszego – ciężkie pociski "brak wcięć", "fatalna edycja dialogów", "liczne usterki językowe i stylistyczne" dosięgnęły celu. Przeładował i zapakował kolejne "orgazmy z nieba", "monotonne opisy stosunków"… Odwrócił się i na konsoli przekręcił kluczyk, otwierając czerwony guzik z wiórami, wystrzeliwując rakietę ziemia-powietrze "T.A.R.T.A.K.".
Dumnie otrzepał pelerynę z kurzu, znów spoglądając na pole bitewne. Z białą chorągiewką został tam jeden, samotny wojownik. Zwiększył przybliżenie w swojej Lodo-lornetce i przyjrzał się dokładnie długopisem, na tacce oznaczając podpunkty. Były wcięcia, były dobrze postawione duże litery i kropki. Jak uczyła go Renatka, nie traktowano kobiet jako mięsa, a nawet nie było dziwnych rzeczy. Wyjął Lodo-Gołębia Pocztowego marki "Listę usterek przesyłam na PW" , dał mu jeden z dwóch kluczy do bramy prowadzącej na główną.
Potem zjechał i zobaczył ekipę telewizyjną u wejścia pod jaskinią.
– To tótaj mierzka niezławny Tomasz Lodowy, ktury od lat uniemoszliwia dobrym tekztom opuszczanie poczekalni – mówiła brodata dziennikarka do mikrofonu. – Panie Tomaszu, jag to moszliwe, że tekzty ze średnio 9+ som w poczekalni, a nie na głównej?
Spojrzał na nią ze wstrętem (nie dlatego, że miała brodę i cycki, ale przez to ile błędów w mowie popełniła). Niepewnie dotknął głowy, by sprawdzić, czy nie osiwiał.
– Na to pytanie odpowie moja rzeczniczka.
– Kto?
– Widzi pani tamten dym?
– Ten, gdzie eksplodował wulkan?
– Nie, to Renatka ćmi szluga po seksie z mackami. Proszę jej zapytać.
Słychać dźwięk otwieranej bramy i debiutant, który dostał klucz od Tomasza, wjeżdża na główną. Tomasz unosi brew i sprawdza pieczątki na tyle, aby zobaczyć, kto go wspomógł w tym.
– Jeśli to wszystkie pytania, to jestem bardzo zajęty. Tworzę właśnie skomplikowany esej i… Ej, ej! Czemu tam nie ma moich poprawek?! Co to jest?!
Po czym ciężko wzdycha, wraca do środka do dużego ekranu komputera. Wyświetla się Baldur Gate 3, jego paladyn właśnie romansuje z Lae'zel. Wciska alt+tab, otwiera e-mail i próbuje zrozumieć, co tym razem Renatka wymyśliła. W tle słychać skowyt Agnyzy dobiegający z jakiejś nory. Rozpoczął się kolejny dzień na Pokątnych Równinach.

Rascal · 15 września 2024 · "RealDoll. Tożsamość"   ·

+3
0

@ 🥝, odpowiedzią na twój największy zarzut (a właściwie czepialkę) będzie etiuda pt. Problemy z Tożsamością.


Problemy z Tożsamością

Dzwoni telefon z melodyjką intro do Batman TAS. Kobieta odbiera.
– Moczi, moczi?
– HalO? Czy dodzwoniłem się do europejskiej reżyserki niezależnej R.A. Skalskiej?
– Tak, przy telefonie.
– Och, wspaniale. Mam nadzieję, że miss nie obudziłem? Ciągle mi się mylą te strefy czasowe, dlatego niektórzy odnoszą wrażenie, że żyje głównie nocą, bo często odpisuje i komentuje o drugiej lub trzeciej nad ranem. My, Wielkostanowianie tak już mamy. Moje miano Tom P. Glacier, amerykański producent serii RealDoll. Czy zna miss moją produkcję?
– Oczywiście! Czytałam wszystkie części. Kiedy będzie drugi sezon? Pewnie prace rwą? Będzie opowiadał o czymś jeszcze pikantniejszym?
– Ekhem. Jak na razie nasza firma ma inne priorytety jak wytwarzanie łez hejterów. W każdym razie planujemy serię spin-offów i szukamy młodych i ambitnych twórców. Może chce się miss podjąć?
– No pewnie, że tak! Są jakieś specjalne warunki czy coś?
– Nie, nie. Jedynie tytuł RealDoll i czas lektury do 45 minut.
– Mało… Nie da się więcej?
– Cóż, wierzę w miss zdolności, miss europejska reżyserko niezależna R.A. Skalska.

(w tym samym czasie w bardzo pustym miejscu)

Osamotniona szara komórka pali szluga, grając w Balatro w wielkiej pustej przestrzeni. Z cichym puf pojawia się druga z masą papierów.
– Szybko! Mamy zlecenie! Tutaj mam pomysły i…
– Nowy w tej robocie, co? Pokaż no to. Wiktoriańskie RealDoll, postapokaliptyczne RealDoll, rewolucja RealDoll… O, to wygląda obiecująco. Pies w ciele człowieka. – Wyłącza grę i otwiera edytor tekstowy. – Kojarzysz tę scenę z teledysku Rammsteina, jak rodzi owczarki niemieckie? To było coś. Bogaty Niemiec, jego ukochany owczarek niemiecki… I cyk, wysłane.
– Ej, deformuje się! Wypacza!
– Nowy w tej robocie, co? Kiedyś byłem jak ty i przyniosłem "Baba masturbuje się bananem" to w końcowym efekcie wyszedł dramat o autodestrukcyjnym uzależnieniu i szukaniu swojego miejsca w ramionach starszego mężczyzny, który tylko pogłębia ten stan i uzależnia od siebie.
– Ale… Zawsze tak jest?
– Zawsze.
– Dlaczego?
– Istnieje niezliczona ilość teorii na ten temat. Jedni mówią, że to przez poczucie spojrzenia Czarnej Bozi, jaka widzi nawet w ciemnościach, inni o ciągłym zapaleniu zatok przez pijackie spacery na bosaka o czwartej nad rano w celu znalezienia kebaba. Niektórzy zaś, że najbardziej ceni ludzi. Ludzi, którzy podali jej pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziła. Inni mówią o PTSD po Wietnamie… Jednak chyba nie ma jednej odpowiedzi. Pilnuj, aby ta wajcha była przełożona i masz poinstalowane tam gry.
– Przecież ona jest zablokowana na ciągłym włączeniu… Co robi?
– Służy do tego, by ciągle grała muzyka, leciały podcasty, odpowiada za masochistyczne zapędy do Soulsów i pisanie dziwnych rzeczy… A także wiele więcej, kiedyś mieliśmy od tego książkę na tysiąc stron. Jeśli ktoś ją wyłączy, to ona umrze. Na mnie już pora.
– Jak to pora? Zostawisz mnie? A co z prawem dwóch ostatnich szarych komórek? Przecież zawsze są dwie! Musimy dyskutować, pracować razem i…
Starsza podnosi palec i wskazuje tabliczkę "Przy konsoli sterowania może być tylko jedna szara komórka".
– Idę na zasłużoną emeryturę.
– A projekt? Kto go dokończy?
– Ty, młody. Pamiętaj, pozwól tej lawie spływać i tężeć w bazalt, a reszta przyjdzie sama za jakiś czas. Bywaj!
Starsza komórka znika, a młodsza spogląda na ciąg liter na ekranie. Z rezygnacją, uruchamia w tle Balatro i playlistę W Tajnej Służbie Wrót Baldura.

(jakiś czas później)

– Dodzwoniłeś się na pocztę głosową Tom P. Glacier. Zostaw wiadomość, to pewnie ci odpowiem.
–Halo? Chciałam powiedzieć, że skończyłam projekt, ale wyszedł nieco dłuższy, niż zakładałam i…
– O, miss R.A. Skalska! Nie, nie. Nie może być dłuższy. Proszę założyć sztuczną brodę na gumce, wziąć do ręki strzelbę na korki, nalać sobie do kubka melisy, usiąść wygodnie w fotelu i redukować metodą Taco Hemingwaya.
– Ale…
– Taco Hemingway, miss.
Tego dnia, drapiąc się po twarzy, Skalska z bólem wycięła z opowiadania ponad 10 tysięcy znaków.

(mniej czasu później)
– Dodzwoniłeś się na pocztę głosową Tom P. Glacier. Zostaw wiadomość, to pewnie ci odpowiem.
– Zadał pytanie, jak się liczy czas opowiadań i z moich rachunków wychodzi pięćdziesiąt minut… Może jednak przymknie pan oko?
– Nie, nie. Czterdzieści pięć, Miss! Czterdzieści pięć!
– Ale…
– Taco Hemingway, miss!
Z rezygnacją, Skalska skasowała kolejne pięć tysięcy znaków.

Następuje uroczysta premiera RealDoll. Tożsamość – całość według SzCzCz wynosi 47 minut.

Glacier, kręcąc swoim oszronionym wąsem, po pokazie podchodzi do Skalskiej.
– Całość jest… Hm, jakby to delikatnie ująć. Mocno w miss stylu, tak. Brzydka, trudna z sążnistymi bohaterami, ale wydaje się nie prowadzić donikąd… I przekroczyła miss czas.
– Bo kazał mi pan redukować i dużo elementów wyleciało…
– O, mister Saj-Mun wrzucił Transformację!
– Chyba wszystkie spin-offy będą na T. Tragedia, Truteń, Trójkąt, Trendy, Traktaty… O, RealDoll. Termomix. W stylu food porn.
– Pomysły miss zawsze mnie zaskakują bez końca. Prawdziwy z miss Wulkan Pomysłów.
– A kiedy drugi sezon RealDoll?
Glacier już odchodzi.
– Mister Saj-mun, pańskie dzieło…
Skalska ciężko wzdycha i wraca do grania w Timberborn i early acces Hades II.

(dużo, dużo czasu później)

Dzwoni telefon, Coral Crown z Hades II.
– Moczi, moczi?
– Miss R.A Skalska, europejska reżyserka niezależna? To znów ja, amerykański producent Tom P. Glacier! Mam dla miss wspaniałe wiadomości!
– Zaczynacie wypuszczać drugi sezon RealDoll i tym razem będziecie skakać przez rekina na całego?
– Co? Nie, nie! Widzi miss, zrobiłem niewielkie śledztwo. Okazało się, że SzCzCz źle działał i nie zawsze zmieniał 200 słów na minutę tekstu. Wszystkie teksty magicznie zmieniły swoje wartości! Tekst miss, Tożsamość, również teraz mieści się w oczekiwanych czterdziestu pięciu minutach! Co więcej, został mu duży zapas! Jakże to wspaniałe, prawda? Halo? Miss Skalska? Musi miss mówić głośniej, bo słyszę straszne bluzgi za oknem!

Koniec

Rascal · 12 września 2024 · "O dziewczynie w czerwonym kapturku (III)"  

+2
0

@NieokiełznanyObrazie, pamiętaj, że drzewo zawsze rośnie najpierw w górę, a dopiero potem rozrasta na boki. Stąd, zamiast wyłącznie ją przeklinać i zwalczać, lepiej ją odpowiednio ukierunkować, bo nie każdy tekst musi być wyłącznie nowelką do 20 minut – czasem trzeba pełnej trylogii i każdą część po godzinę, aby wszystko przedstawić.
Stąd najlepiej pamiętać w takich wypadkach o zasadach zasiewu i zbioru, aby wycisnąć z bohaterów coś więcej niż ich genitalia (a jak pisałam, twoja Greta w tych trzech częściach była na najlepszej drodze ku temu).

I kto wie, może wtedy i tobie tak napiszą:

Postać jest słodziasta. Piękna, wzruszająca i prawdziwa. Rozłożyła mnie na łopatki i zakochałem się w niej razem z narratorem.

Rascal · 6 września 2024 · "Dzień nieparzysty"   ·

+2
0

Przyglądam się temu tekstowi od poniedziałku i wciąż podchodzę do niego z bardzo ambiwalentnymi odczuciami.

Przygotowanie i operowanie językiem jest na wysokim poziomie, ale jak sam autor przyznał – nie jest debiutantem z doskoku, który natchnął się obejrzanym filmem i postanowił przełożyć go na słowo pisane. Z drugiej strony, ciężko mi nie odnieść wrażenia, że całość ma w sobie co najwyżej coś z pięknie pomalowanej wydmuszki.
I to mi dość mocno zgrzyta.


Nie jestem miłośniczką bardzo napuchniętych ekspozycją krótkich form (czyli takich poniżej 30 minut) – gdzie autor zalewa mnie zbędnymi informacjami. Takie teksty powinny być jak wodospad, którego prąd porwał gumową kaczuszkę, a nie zawierać masę przeszkód z opisami backstory postaci jakby był to wstęp do epopei, w której poznamy całe ich skomplikowane losy. A tutaj niestety, na początku jest jej naprawdę wiele.
I nie jest może to poziom @Agnyzowego koca, jakim był jej pożegnalny tekst – tam rzeczy po prostu następowały po sobie w bardzo ściśnięty i przez to podany niemal niestrawnie. Tu natomiast jest pewien luz, ale nadal czuć momentami sztuczny ścisk, sprawiający wrażenie bardziej erotycznego paradokumentu dozwolonego poniżej lat 16 (zobaczysz kawałek cycka, ale niewiele więcej).
Mogę się więc podpisać pod słowami Tompa – wszelkie chwile, gdy powinna pojawiać się wyrazistsza warstwa emocjonalna, są ukracane, ale nie byłabym tak pewna co do rzeczywistej celowości tego.
Raczej pewna niechęć, może niepewność jak dalece można się posunąć (a tutaj, jak najbardziej można i nawet warto).


W przeciwieństwie do @MikeWazowskiego nie jestem też specjalną zwolenniczką wstępnej i kończącej wstawki narratora trzecioosobowego. Jak zwykle widzę takie zabiegi u innych twórców, mam trzy podejścia:
– rozumiem, co chciałeś osiągnąć, ale pokiełbasiłeś to (Mężczyzna imieniem Ove Backman)
– zrobiłeś to chujowo, ja pierdole (Iluzjonista Mróz)
– *powolne odłożenie dzieła i wyjście na balkon, bo poczułam Platona całą sobą i potrzebuje szluga* (Dni, których nie znamy Le Boucher)
W tym wypadku nie pojawiło się żadne z nich i to dodatkowo powoduje moją dezorientację względem całości – acz ostatnio jedyna widziałam zastosowaną przez 🥝 w Zastrzyku dopaminy klamrę i nawet nieśmiało wskazałam, jak mógł użyć jej dla efektu na 9+.

Wodotryski słowne jakoś specjalnie mnie nie rażą, czasem po prostu są mocnym przyrostem "formy nad treścią" podkreślający jak wielką wydmuszką jest, ale ta forma jednak nie prowadzi do czegoś szczególnego.

W ostatecznym rozrachunku widzę więc debiut płaski, jeśli chodzi o historię i wybitny językowo. Tym samym ciężko mi dać śmigiełko na główną, bo chociaż powinno idealnie wpasować się w mój gust, tak niestety nie uderzyło we właściwe struny i tym samym raczej tego nie zrobię.
Z pewnością jednak i z dużą ochotą zobaczę przyszłe projekty autora, a innych CLA – mogą mieć odmienne zdanie do mojego i @Tompa – aby wyprowadzili ten utwór na główną choćby właśnie za sprawne posługiwanie się językiem.

Ja pozwolę sobie pozostawić ocenę "Dobry" i życzyć, by kolejny utrzymał ten poziom językowy, ale zaprezentował nieco lepszą historię.

Rascal · 1 września 2024 · "Zastrzyk dopaminy"  

+1
0

Czy nie powinienem zgłosić się po pieniądze z racji opłat licencyjnych? 😉 😉 😉



Ja mogę wystawić fakturę za używanie określenia "tartak".

Rascal · 1 września 2024 · "Zastrzyk dopaminy"  

+1
0

@Deal, ja bardzo cię przepraszam, że non stop cię niepokoiłam zamkniętą w słoiczku Apapu – teraz już wiem, jakie to uczucie być ciągle wywoływanym pod swoją nieobecność. Mój nick padł 5-krotnie w komentarzach, chociaż nic jeszcze nie napisałam.
Przy okazji, nie każ nam czekać kolejnego roku na drugą część koreańskiego elektryka.

Kiedy dzisiaj po urlopie odbierałam od znajomej kota, ta powiedziała do niego:
– Zobacz, Frank. Stara mówiła ci, że idzie tylko po fajki, a teraz wraca po prawie miesiącu i pewnie będzie chciała wszystkie zasługi sobie przypisać.
Tobie, 🥝 mogliby powiedzieć to samo.

Zastrzykowi dopaminy daleko jest do debiutanckiego Antyerotyku, o którym nadal myślę jako czymś interesującym (i to na skalę "czemu ty nie napiszesz czegoś takiego?") i gdyby został napisany przez jakiegoś AA, pewnie bym napisała po prostu "okej, fajne, ale tu mogłeś się bardziej postarać". Jednakże tekst pojawił się w Poczekalni – gdzie często czuje się jak Kopciuszek oddzielający mak i popiół (a potem współczuje Tompowi, że on czyta to wszystko) – tak dostał pewne fory ode mnie.

Pisałam to panu @Niepowściągliwemu, że tak naprawdę najczęściej nasza twórczość opiera się o przerabianie i przekształcanie znanych motywów. I nie inaczej jest z tymże tworem – u podstaw to po prostu "hej, zostań moją dziewczyną" (co więcej, mnie również podobnej treści tekst wyniósł za sprawą @Lodowca i @Agnyzy do rangi AA na koniec zeszłego roku). Co jednak działa, to jak słusznie zauważają @PragnącyPrzytulać i @MajkWazowski, to warstwa realizacyjna – a więc sposób przedstawienia tejże historii – jest atrakcyjna. Bo uderzasz, 🥝 w rzeczy, o których zawsze piszę: zbuduj mi bohaterów – bo to nie aktorka, którą widzę na ekranie, gdy uprawia seks.
Niestety, tak jak zauważył człowiek o najpiękniejszym nicku, jaki widziałam na Pokątne, aż mu go zazdroszczę i @Agnyza – jest wrażenie niedosytu przez braki treści. Bo całość idzie po niewidzialnym sznureczku – powstaje związek, matka uprzedza Agatę przed Piotrkiem, uprawiają seks, ona postanawia wynająć mieszkanie, opowieść co robi Piotrek, pojawia się groźba zerwania, oświadczyny i koniec…
Uf, wolniej!
Brakuje mi jakby pewnego poczucia, że rzeczy nie następują tak gwałtownie, jakby na przestrzeni dni, a może co najwyżej tygodni. Jakiegoś wyraźniejszego sygnału co do kolejnych zdarzeń, zwiastowania ich wyraźniej. I w dłuższej formie z pewnością zdołałbyś te wszystkie rysu ukryć, pozostawiając ten tekst jak szkło – a uwierz, wiem, o czym piszę. Teraz masz marudów w komentarzach (najwyraźniej tęsknili za mną).
Nie mogę ci jednak odebrać swobody w budowaniu historii. Lubię ten głupi fragment o oglądaniu rybika cukrowego czy to jak narrator obserwuje postacie niczym jakaś Czubówna lub David Attenborough – dlatego podejrzewam, że jednakowo @Fińska Fabryka Filcu, @Agnyza i ja mamy to poczucie niedosytu.
Co prawda, warto nie przesadzić, bo wtedy przychodzi @Lodowiec i mówi "do ideału przeszkadza tylko długość", ale nadal chciałabym tego więcej.

Nie rozumiem jednak przytyków o "brak puenty" i "niezrozumieniu klamry".

Może jak @Rascal wróci z wakacji, to mi wytłumaczy tę "klamrę".



Na początku opowiadania widzimy jak nasz bohater, Piotrek postanawia zrobić kolejny krok w przyjaźni z Agatą. Pada takie ładne coś:

Istniały dwa słowa, których absolutnie i pod żadnym pozorem Piotrek nie powinien mówić, jeśli nie chciał zniszczyć budowanej od miesięcy przyjaźni. Brzmiały: „Kocham cię”.


Nie potrafił spojrzeć w jej oczy. Za bardzo się bał. Wyobraźnia tygodniami dręczyła go wizją, w której dziewczyna, słysząc wyznanie, wybucha kpiącym śmiechem. I choć nie miało to większego sensu, bo ta chodząca personifikacja łagodności nigdy nie powiedziała nikomu niczego przykrego, strach pozostawał głuchy na argumenty. Chłopak czekał z walącym sercem, aż rozlegnie się rechot.



Teraz skoczmy do samego końca:


To była długa rozmowa. Trudna i żmudna. Początkowo składał się na nią wyłącznie monolog Agaty, która to mówiąc spokojnie, to znów ciskając słowa salwami, tłumaczyła, że dalej go lubi, że dalej spotykałaby się od czasu do czasu, ale niestety, cały ich związek zwyczajnie nie działa. Milczał. Udawał, że to go nie rusza, ale wraz z upływem czasu w masce obojętności pojawiały się pęknięcia. Cierpliwie czekała.
Aż w końcu się przełamał.



Co tutaj mamy?
Ano, facet wyznaje uczucia mimo, że się boi. Pod koniec tej drogi, znów przerażony, dostaje "właściwą odpowiedź" na to wyznanie.

Ba, jakby nieco to przerobić (czyli choćby wywalić "cały ich związek zwyczajnie nie działa" albo zrobić z tego "wiesz, lubię cię jak brata, ale nie czuję tego") – bardzo ciekawie dałoby się stworzyć poczucie, że cała treść to swoista iluzja wyimaginowanego przez Piotrka życia w związku z Agatą, którego usta właśnie opuściło "Kocham cię". Wtedy bym powiedziała "🥝, masz tu moją 9, bo to nieco w moim odczuciu za krótkie na 10".
Tak, podobnie, jak Agnyza – mogę stwierdzić "to dobry i całkiem poprawny tekst, masz tutaj siódemkę z plusikiem, ale jako AA spodziewaj się większych wymagań ode mnie. A przy okazji, masz też kopa z poczekalni".


Podoba mi się twoja uwaga odnośnie sztuki teatralnej, bo chyba nieźle nazywa coś, co sam u siebie zauważyłem, czyli mocne opieranie fabuł o różne schematy fabularne pokroju dwunastu etapów podróży bohatera Campella. I o ile siłą rzeczy sięga po nie wielu autorów, bo są one głęboko zakorzenione w naszej kulturze, wydaje mi się, że poszczególne klocki są u mnie nieco bardziej widoczne i chyba wpływa również na rozmowy pomiędzy bohaterami.



Polecam bardzo piękny film Manchester by the Sea i jego wspaniałą analizę tegoż filmu.
Pewnie, że lubimy oglądać historię o tym, jak ktoś upadł, rozbił sobie głupi ryj, ale się podniósł i pokonał trudności otrzymując nagrodę w postaci happy endu.
Nie zawsze jednak na tym polegają najlepsze historie. Rozmawialiśmy raz przecież, 🥝, o BoJacku Horsemanie. Czy ta historia brzmi jak "od zera do bohatera"? Nie, tam ciągle prezentuje się kolejne upadki przy próbie wygrzebania się… I wreszcie osiągnięcie tego, co najważniejsze. Pogodzenia się przez nas samych.
I w przeciwieństwie do @Lodowca i @MikeWazowskiego, za idealne zakończenia uważam takie, które pozostawiają nas z pewnym poczuciem braku. Gdy opada kurz zdarzeń, a bohater (lub bohaterowie) są gotowi pójść dalej. Zacząć kolejny rozdział historii, której my nie poznamy. I takie dostałam na finiszu Zastrzyku, chociaż wyraźniej wybija mnie brak nadzienia.


Odkąd wśród twórców internetowej erotyki pojawili się autorzy, którzy aspirowali, aby ich opowiadania stały warszatowo na przynajmniej przyzwoitym poziomie i oferowały coś ponad opisy kolejnych stosunków, pojawiło się pytanie, jaki jest optymalny stosunek pomiędzy erotyką a fabułą. Sam staram się, aby z jednej strony w tekście pojawiła się przynejmniej jedna dłuższa scena erotyczna, a z drugiej, aby „momenty” były integralnie wkomponowane w fabułę i niemożliwym było wyelimionowanie jej bez naruszenia całej konstrukcji. Stąd tag, chociaż przyjmuję, że na pewno są autorzy, którzy idą z tym elementem jeszcze dalej.



I bardzo, kurczem kurczem, dobrze.
Nie mam nic przeciwko opowiadaniom-doznaniom, które będą jak dowcip – jego autor nie tłumaczy, czemu jest zabawny, po prostu my reagujemy rozbawieniem. Tylko to zazwyczaj bardziej poezja erotyczna, a nie długie teksty fabularne, gdzie warto jednak postawić na coś więcej. Nie buduje się dachu na fundamentach, trzeba rozplanować pokoje i miejsca.

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.