Hieros gamos – seks magiczny, który otwiera tunel w zaświaty
15 stycznia 2019
14 min
Istnieją co najmniej dwa znamienite wytwory kulturowe, w których jest mowa o "Hieros gamos". Jest to film Stanleya Kubricka z 1999 roku pod tytułem „Oczy szeroko zamknięte” oraz powieść Dana Browna, opublikowana w roku 2003 pod tytułem Kod Leonarda da Vinci.
W Wikipedii pod https://en.wikipedia.org/wiki/Hieros_gamos czytamy, że „Hieros gamos” to rytuał seksualny, który odgrywa małżeństwo bóstwa i bogini.
Pod http://seksualnosc-kobiet.pl/historia/artykuly/hieros-gamos-czyli-swiete-zaslubiny/ czytamy, że ”Hieros gamos oznacza Święte Gody, Święte Zaślubiny, misterium mitycznych zaślubin bóstw Nieba i Ziemi, np. Ozyrysa i Izydy, animusa i animy. Owe zaślubiny są też metaforą zharmonizowania wewnętrznych sił życiowych jednostki oraz że „W różnych formach znał je i odprawiał chyba cały starożytny świat. Polegały na rytualnym akcie seksualnym, w którym łączyli się kapłanka i kapłan lub król i królowa”.
We wspomnianych dwóch ważnych, współczesnych przekazach kulturowych wartościowanie owego „Hieros gamos” jest odmienne.
W recenzji dostępnej pod: https://www.filmweb.pl/Oczy.Szeroko.Zamkniete czytamy:
„To, co widzimy, nie jest jednak miłe. Nasz przyjaciel zdradza żonę z młodą, naćpaną prostytutką. Małżonka przyznaje się do przygody z przypadkowym mężczyzną. Właściciel wypożyczalni strojów, który wyzywa swoją córkę za to, że sypia z dwoma Azjatami, zmienia zdanie, gdy odkrywa, że może to być źródło dochodów. I wreszcie, wpadamy na ślad tajemniczej grupy zamaskowanych ludzi, którzy biorą udział w zbiorowych, obrzydliwych orgiach, poprzedzonych mistycznymi rytuałami.
Stanley Kubrick zrobił odważny eksperyment. Wykorzystując w pełni podporządkowanych i bardzo często nagich aktorów, przedstawił studium ludzkich, niepohamowanych popędów. Powszechnego i niczym nieskrępowanego dążenia do spełniania swoich najskrytszych i najodważniejszych fantazji seksualnych o zdradzie czy zbiorowym seksie. Reżyser sprawdza, jak daleko człowiek jest gotów się posunąć, aby zrealizować swoje hedonistyczne zachcianki. Autor zauważa, że takie dążenia nie są nikomu obce, a zwłaszcza intelektualnym i finansowym elitom. Możemy sami sobie odpowiedzieć, co popycha te nobilitowane grupy do wspomnianych zachowań: znudzenie skostniałymi obyczajami czy pieniądze, które dają nieograniczone możliwości, a może inna jest tego przyczyna. Kubrick nie krytykuje bohaterów filmu za ich zachowanie. Nie oskarża o utratę człowieczeństwa, ale zastanawia się, co jest obecnie podstawą moralnego systemu. Czy faktycznie jest tak, jak mówi w ostatniej scenie grana przez Nicole Kidman Alice Harford: ”Ja naprawdę cię kocham i wiesz... musimy zrobić coś bardzo ważnego [...], pieprzyć się”. Sposób, w jaki reżyser nakręcił ostatnią scenę, pozwala każdemu widzowi dopisać własny dalszy ciąg historii. Znamy już prawdę. Teraz sami możemy zrobić to, co jest dla nas ważne”.
Sprawdziłem, ów wspomniany dialog kończący film Kubricka jest następujący:
– Alice, co powinniśmy zrobić?
– Nie wiem. Myślę, że przede wszystkim powinniśmy być wdzięczni za to, że udało nam się przetrwać wszystkie nasze przygody, czy były prawdziwe, czy tylko nam się śniły.
– Czy jesteś tego pewna?
– Tylko na tyle pewna jak tego, że rzeczywistość jednej nocy nie może być całą prawdą, a żaden sen nie jest tylko snem. Najważniejsze jest to, że się przebudziliśmy i miejmy nadzieję, że na długo, na zawsze!
– "Na zawsze", nie używajmy tego zwrotu, przeraza mnie! Ale ja cię naprawdę kocham i wiesz, że musimy zrobić coś bardzo ważnego!
– Co?
– Pieprzyć się!
– Sądzę jednak, że Dan Brown w swojej powieści trafnie wyjaśnia, czym jest „Hieros gamos”. Przytoczę tu wybrane fragmenty:
***
Rozdział 85, strona 333
– Byli tam i mężczyźni, i kobiety? Po chwili milczenia skinęła głową.
– Ubrani na biało i na czarno?
Wytarła oczy i znów przytaknęła. Wydawało się, że trochę się otwiera.
– Kobiety były w białych, zwiewnych szatach... miały na sobie złote buty. Trzymały w dłoniach złote kule. Mężczyźni mieli czarne tuniki i czarne buty.
Langdon z wysiłkiem utrzymywał emocje na wodzy, a jednak nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Sophie Neveu niechcący była świadkiem ceremonii sakralnej, która dokonuje się od dwóch tysięcy lat.
– Mieli maski? - spytał, usiłując nadać głosowi spokojne brzmienie. – Maski w kształcie ludzkich twarzy?
– Tak. Każdy miał maskę. Identyczną. Białe maski na twarzach kobiet. Czarne na twarzach mężczyzn.
Langdon czytał kiedyś opisy tej ceremonii i rozumiał jej mistycznie korzenie.
– Ceremonia ta nazywa się hieros gamos – powiedział cicho. – Ma ponad dwa tysiące lat. Kapłani i kapłanki egipskie odprawiali ją regularnie, by uczcić kobiecą moc rozrodu, zdolność dawania życia. – Przerwał i pochylił się do Sophie. – Ale jeżeli byłaś świadkiem hieros gamos bez przygotowania i zrozumienia jej znaczenia, domyślam się, że to, co zobaczyłaś, musiało być szokujące.
Sophie nic nie odpowiedziała.
– Hieros gamos to nazwa grecka – mówił dalej. – Oznacza święte małżeństwo.
– Rytuał, który widziałam, to nie było małżeństwo.
– Małżeństwo to zjednoczenie, Sophie.
– Seksualne. – Nie.
– Nie? – Patrzyła na niego pytająco swoimi oliwkowymi oczami.
– No cóż... Tak – gimnastykował się Langdon. – W pewnym sensie. Ale nie w takim, jak my to rozumiemy dzisiaj. Wyjaśnił, że chociaż to, co widziała, wyglądało jak rytuał seksualny, hieros gamos nie jest aktem erotycznym. To akt duchowy. Historycznie rzecz biorąc, stosunek jest aktem, przez który mężczyzna i kobieta doświadczają Boga. Starożytni wierzyli, że mężczyzna jest duchowo niekompletny, dopóki nie zjednoczy się w akcie płciowym z sakralnością kobiecą.
Fizyczne zjednoczenie z kobietą było jedynym środkiem, dzięki któremu mężczyzna mógł się duchowo spełnić i ostatecznie uzyskać gnosis – poznać boskość. Od czasów Izydy uważano, że rytuały seksualne są dla mężczyzny jedynym pomostem z ziemi do nieba.
– Jednocząc się z kobietą – mówił Langdon – mężczyzna podczas szczytowania osiąga taki punkt, kiedy jego umysł staje się całkowicie pusty i wtedy może zobaczyć Boga.
– Orgazm jako modlitwa? – zauważyła cierpko Sophie.
Langdon wzruszył ramionami, chociaż Sophie w zasadzie miała rację. Z punktu widzenia fizjologii męskiemu szczytowaniu towarzyszy ułamek sekundy całkowitego wyzucia z myśli. Krótkotrwała umysłowa próżnia. Moment jasności, w którym można doznać Boga. Rozmaici guru medytacji osiągają podobne stany oczyszczenia umysłu z myśli inną, nie seksualną drogą i często opisują nirwanę jako niekończący się orgazm duchowy.
– Sophie – powiedział Langdon cicho – nie możemy zapominać, że u starożytnych poglądy na seks były całkowicie odmienne od naszych. Seks był poczęciem nowego życia, był ostatecznym i największym cudem – a cudów dokonywali tylko bogowie. Kobieca zdolność dawania życia z łona uświęca ją. Ubóstwia. Stosunek uważano za zjednoczenie dwóch duchowych połówek człowieka – męskiej i kobiecej – dzięki któremu mężczyzna mógł dostąpić duchowego spełnienia i zjednoczenia z Bogiem. To, co zobaczyłaś, nie było aktem seksualnym, lecz aktem duchowym. Rytuał hieros gamos to nie perwersja. Jest to ceremonia głęboko sakralna.
Jego słowa chyba trafiły w jakiś czuły punkt. Sophie była całą noc wyjątkowo zrównoważona, a teraz Langdon zauważył, że jej równowaga zaczyna się załamywać. W oczach znów pokazały się łzy, a ona otarła je rękawem. Dał jej jeszcze chwilę. Rzecz jasna, koncepcja seksu jako drogi do Boga może się początkowo wydawać odstręczająca.
Żydowscy studenci Langdona byli oszołomieni, kiedy mówił podczas wykładu, że we wczesnej tradycji żydowskiej uprawiano seks rytualny. Jeszcze w dodatku w Świątyni. Dawni wyznawcy judaizmu wierzyli, że Święte Świętych w Świątyni Salomona zamieszkuje nie tylko Bóg, ale również Jego żeńska połowa Szechina.
Mężczyźni pragnący spełnienia duchowego odwiedzali kapłanki w Świątyni, hierodule, z którymi jednoczyli się w akcie fizycznym i w ten sposób doświadczali boskości. Tetragram żydowski – YHWH – święte imię Boga – oznacza Jehowę, który stanowi androgeniczne połączenie fizyczne męskiego Yah i przedhebrajskiej Ewy, Hawa.
– Ojcowie Kościoła uważali – wyjaśniał Langdon cichym głosem – że seks jako droga do bezpośredniego doświadczania Boga to poważne zagrożenie dla katolickiego fundamentu władzy. Było to sprzeczne z koncepcją Kościoła jako jedynej drogi do Boga. Z oczywistych przyczyn Kościół pracował nad tym, by zdemonizować seks i przedstawić akt seksualny jako odstręczający i grzeszny. Inne wielkie religie uczyniły to samo.
Sophie milczała, ale Langdon wyczuwał, że zaczyna coraz lepiej rozumieć dziadka. Rzecz dziwna, Langdonowi zdarzyło się w tym semestrze wygłosić podobną uwagę podczas wykładu dla studentów.
Czy to nie dziwne – powiedział – że kiedy myślimy o seksie, czujemy wewnętrzny konflikt? Nasza starożytna spuścizna i nasza fizjologia mówią nam, że seks to coś naturalnego – droga do spełnienia duchowego – a jednak współczesna religia postrzega seks jako coś wstydliwego i uczy, że powinniśmy się obawiać pragnień seksualnych, ponieważ są narzędziem szatana.
Langdon postanowił nie szokować studentów faktem, że na świecie istnieje wiele tajnych stowarzyszeń – również bardzo wpływowych – wciąż praktykujących rytuały seksualne i podtrzymujących starożytne tradycje. Bohater w filmie Oczy szeroko zamknięte, grany przez Toma Cruise'a, odkrywa to dość nieoczekiwanie, kiedy wkrada się do domu, w którym odbywa się prywatne zebranie ultra elitarnej sekty manhattanitów, i jest świadkiem obrzędu hieros gamos. Niestety, twórcy filmu popełnili wiele błędów rzeczowych w szczegółach przedstawienia głównego wątku – tajnego stowarzyszenia wspólnie przeżywającego magię związku seksualnego.
– Czy chce pan powiedzieć, panie profesorze – jakiś student z tylnych rzędów podniósł rękę, a w jego głosie brzmiała nieśmiała nuta nadziei, że zamiast chodzić do kościoła powinniśmy zażywać więcej seksu?
Langdon zaśmiał się krótko, ale nie zamierzał chwytać tej przynęty. Z tego, co słyszał o imprezach studenckich na Harvardzie, dzieciaki nie cierpiały tam na niedobór seksu.
– Panowie – powiedział, zdając sobie sprawę, że stąpa po grząskim gruncie – mam dla was pewną propozycję. Nie ośmielając się propagować seksu przedmałżeńskiego ani nie będąc tak naiwnym, by sądzić, że jesteście niewinni jak anioły, dam wam skromną radę na temat życia seksualnego.
Wszyscy studenci płci męskiej obecni na sali pochylili się do przodu, słuchając skwapliwie.
– Kiedy następnym razem znajdziecie się sam na sam z kobietą, wejrzyjcie w swoje serce i zastanówcie się, czy nie moglibyście podejść do seksu jako aktu mistycznego i duchowego. Postawcie przed sobą wyzwanie – odnaleźć tę iskierkę boskości, której mężczyzna może doświadczyć przez związek z sakralnością kobiecą.
Studentki uśmiechnęły się ze zrozumieniem, przytakując jego słowom. Studenci, patrząc po sobie, chichotali i wymieniali jakieś stare dowcipy. Langdon westchnął. To jeszcze tylko duzi chłopcy.
***
Rozdział 28, Strona 118
– Sophie – powiedział Langdon – tradycja zakonu, która każe oddawać cześć Wielkiej Bogini, wypływa z potrzeby zaprzeczenia oszustwu, które dokonało się u początków Kościoła rzymskiego, kiedy to zdewaluowano kobiecość, a wyniesiono na piedestał męskość.
Sophie milczała, wpatrując się w napis.
– Zakon uważa, że Konstantynowi i jego męskim następcom udało się nawrócić świat z pogańskiego matriarchatu na chrześcijański patriarchat dzięki kampanii propagandowej, która demonizowała sakralność kobiecą i usuwała na zawsze Wielką Boginię ze współczesnych religii.
Sophie nie była przekonana.
– Dziadek przysłał mnie tu, żebym się tego dowiedziała. Na pewno chciał mi powiedzieć coś więcej.
Langdon rozumiał, o co jej chodzi.
– Nie sposób zaprzeczyć, że współczesny Kościół czyni wiele dobra dla skołatanego dzisiejszego świata, ale w historii Kościoła jest niejedna karta kłamstwa i przemocy. Krucjata „reedukacji” pogan i niszczenia kultu kobiecości trwała trzy wieki i posługiwała się zarówno metodami misyjnymi, jak i okrucieństwem. Inkwizycja katolicka opublikowała księgę, którą bez wątpienia można by nazwać najkrwawszą publikacją w historii ludzkości – Malleus maleficarum, czyli Młot na czarownice, która ostrzegała świat przed „groźbą wolnomyślicielstwa kobiet” i pouczała księży, jak odnajdować takie kobiety, torturować je i eliminować. „Czarownicami” były dla Kościoła kobiety zajmujące się nauką, religią, mistycyzmem, Cyganki, kobiety kochające przyrodę, zielarki i wszelkie kategorie kobiet „podejrzanie przynależne do świata natury”. Zabijano również położne za ich heretyckie praktyki wykorzystywania wiedzy medycznej, by zmniejszyć bóle rodzących – cierpienie, które w przekonaniu Kościoła jest stosowną karą Bożą za to, że Ewa zerwała jabłko w raju i dała początek grzechowi pierworodnemu. Podczas trzystu lat polowań na czarownice Kościół spalił na stosie porażającą liczbę pięciu milionów kobiet. Propaganda i przelew krwi zrobiły swoje, czego widomym dowodem jest dzisiejszy świat.
Kobiety, które kiedyś czczono jako istotną połowę świata duchowego i objawionego, teraz nie mają wstępu do świątyń. Nie ma kobiet rabinów ani kobiet księży katolickich, ani kobiet mułłów islamu. Uświęcany niegdyś akt hieros gamos – naturalne cielesne połączenie mężczyzny i kobiety, dzięki któremu każde z nich stawało się duchową pełnią, przekształcono w akt wstydliwy. Święci mężowie, którzy kiedyś odczuwali potrzebę jedności cielesnej z ich kobiecymi odpowiednikami, zbliżającej ich do Boga, teraz obawiają się swoich naturalnych popędów seksualnych, uważając je za dzieło szatana, działającego ręka w rękę ze swoim najlepszym wspólnikiem... z kobietą.
Kościół zdołał nawet zdyskredytować lewą stronę jako kojarzoną z kobiecością. We Włoszech i we Francji słowa oznaczające „lewy” - gauche oraz sinistra — z czasem zyskały bardzo negatywne konotacje, podczas gdy „prawy” ma w podtekście prawość, zręczność i poprawność. Do dziś dnia ideologie radykalne uważa się za lewicowe, wszystko, co nieracjonalne, nieusankcjonowane, dziwaczne, określa się jako lewe, a dla Włochów wszystko, co kojarzy się ze złem, jest sinistro.
Dni chwały Wielkiej Bogini są za nami. Wahadło pędzi w przeciwną stronę. Matka Ziemia stała się światem mężczyzny, a bogowie zniszczenia i wojny zbierają żniwo. Dwa tysiąclecia męskie ego szalało bez żadnej przeciwwagi pierwiastka kobiecego. Zakon chce się przeciwstawić wyrugowaniu sakralności kobiecej ze współczesnego życia, w przekonaniu, że skutkuje ono zjawiskiem, które amerykańscy Indianie Hopi nazywają koyanisauatsi - „życie pozbawione harmonii” - sytuacja nierównowagi, której wyrazem są wojny z nadmiaru testosteronu, rozrost społeczeństw mizoginicznych i rosnący brak szacunku dla Matki Ziemi.
***
Nawet tylko przytoczone fragmenty tekstów potwierdzają zachodzący we współczesnych społeczeństwach spór i różnicę zapatrywań na temat seksualności. Recenzent nakręconego wcześniej filmu pomstuje na wyuzdanie seksualne i zachowania hedonistyczne.
Dan Brown w opublikowanej w roku 2003 książce zwraca uwagę natomiast nie tylko na doniosłość pradawnego rytuału dla starożytnych społeczeństw oraz na zrealizowane akcje odbierającą znaczenie kobietom i seksualności. Wg powieści Dana Browna „Hieros gamos” to akt miłosny bóstwa i bogini, ale i zarazem rytuał, seans seksu mistycznego, magicznego, otwierającego tunel w zaświaty.
Przegląd przemian dotyczących postrzegania seksualności w wiekach późniejszych i niedawnych przywodzi na myśl okresy nasilonego purytanizmu promowanego nie tylko przez duchownych, ale i także przeróżne systemy władzy. Przykładem mogą być czasy wiktoriański oraz postawa reżymów totalitarnych XX wieku.
Trzeba odnotować, że wszelkie próby formułowania teorii nadających pozytywne znaczenie seksualności nie przynosiły znaczących rezultatów i nie kończyły się korzystnie dla autorów. Wystarczy wspomnieć reakcje na tezy głoszone przez takie osoby jak: Paschal Beverly Randolph, Ida Craddock, Aleister Crowley, Maria de Naglowska, Wilhelm Reich https://en.wikipedia.org/wiki/Sex_magic https://pl.wikipedia.org/wiki/Wilhelm_Reich
Współczesne, szerokie rozpowszechnianie treści erotycznych w postaci internetowych witryn pornograficznych, wyspecjalizowanych czasopism i niektórych książek (powieści) także nie oznacza, że w postawie nam współczesnych zaistniała jakaś znacząca przemiana. Mimo opublikowania takich książek jak „Catherine Millet. Życie seksualne Catherione M”, czy „Charles Bukowski. Kobiety”, a nawet popularnej powieści, bestselleru ”E.L. James. Pięćdziesiąt twarzy Greya” przeciętna postawa wobec seksualności charakteryzuje się mieszaniną lęku, uprzedzeń, zawstydzenia, nieszczerości, wypierania. Podobnie scharakteryzował to Dan Brown w obrębie przytoczonego wyżej fragmentu jego powieści.
Nie oznacza to jednak, że nie jest zasadnym, ciekawym pytaniem, a mianowicie „czy, przynajmniej czasami możemy przeżyć akt seksualny, który jest podniosły, magiczny, uskrzydlający, powodujący wrażenia, iż doszło do kontaktu z czymś transcendentnym, istniejącym ponad nami”?
Próby odpowiedzi na to pytanie należy rozpocząć chyba od wspomnień. Czy przytrafiło się nam przeżyć akt seksualny, który należałoby w ten sposób właśnie scharakteryzować.
Sądzę, że odpowiedzią wielu z nas na to pytanie będą słowa: „Owszem, ale tylko czasami, w szczególnych okolicznościach”.
Następnym krokiem wnioskowania, moim zdaniem, powinno być zastanowienie czy są jakiekolwiek racjonalne przesłanki, że „coś… jakieś działanie może nas łączyć z poziomem meta, jakąś rzeczywistością transcendentną lub mówiąc prosto i zrozumiale z Bogiem, lub zaświatami”.
Rozważania te można by pozornie tylko szybko i radykalnie przerwać przypominając, że dyskutowanie o zaświatach i kontakcie z taką krainą, czyli sferą ponad czasem i przestrzenią nie ma sensu, gdyż to, co niematerialne, z definicji jest niesprawdzalne. Tak byłoby, gdyby nie wybitni matematycy. W czwartym odcinku mojej powieści „Technologia zmartwychwstania napisałem:
***
– No, ale tu wkraczamy na grunt niesprawdzalnych tez metafizycznych. Jak wiadomo, na ogół zwolennicy istnienia czegoś takiego jak dusza stwierdzają, iż jest ona niematerialna. Jeśli coś jest niematerialne, to z definicji nie da się tego sprawdzić.
– Nie da się sprawdzić? Przyznajcie jednak ty i Noah, że jest problem z matematykami takimi jak Euler, Gauss, Cardano, Ramanujan, którzy twierdzili zgodnie, iż odkrywają byty niematerialne – w zamyśleniu wtrąciła Weronika.
W pierwszej części „Technologii zmartwychwstania” napisałam natomiast:
” Od dawna chodzi mi po głowie podejrzenie, że przyjemność seksualną doznajemy wskutek działania dość prostych obwodów neuronalnych, które realizują jakąś rekurencyjną funkcję matematyczną, a jej wykres to jakieś ekspotencjalne wspinanie się na wierzchołek, po to, aby w końcu wpaść w jakąś otchłań”.
***
Wracając jednak do praktycznego aspektu postawionego pytania, to trzeba je uściślić i zapytać: „Czy da się zaplanować i zrealizować mistyczny, magiczny akt seksualny”?
Skoro uznajemy, że tak bywa, więc trudność polegałaby jedynie na tym, aby sobie przypomnieć, jakie były wtedy okoliczności. No cóż, tu wchodzimy w obszar bardzo intymny. Autor artykułu, jak mi się wydaje, wręcz nie powinien relacjonować takich wspomnień.
Jesteśmy jednak w takim miejscu (mam na myśli „wnętrze” portalu poświęconego opowiadaniom erotycznym), iż łatwo jest wskazać, kto takie relacje może sporządzić.
Oczywiste jest, że mogą je sporządzić właśnie autorki i autorzy opowiadań erotycznych, gdyż to właśnie oni są osobami najbardziej kompetentnymi w tym zakresie.
Podkreślenie takiej możliwości było jedną z moich motywacji do opracowania niniejszego tekstu.
Jak Ci się podobało?